Test: NS Bikes E-Fine 1 - enduro e-MTB z Polski

Sprawdź naszą opinię o pierwszym e-bike'u NS Bikes - przetestowaliśmy elektryczne enduro MTB w postaci modelu E-Fine 1

Drukuj
NS Bikes E-Fine 1 (2022) Szary Szum

NS Bikes E-Fine 1 to elektryczne enduro z wielkim zjazdowym potencjałem - nie mogło być inaczej, w końcu to pierwszy e-bike w portfolio trójmiejskiego brandu, którego specjalnością jest zaklinanie sił grawitacji na dwóch kołach. Jaką wizję miał NS Bikes budując E-Fine'a i jak to wszystko działa w praktyce?

Galeria
Galeria: NS Bikes E-Fine 1 (2022 / 2023) Zobacz pełną galerię

Gdański producent długo kazał nam czekać na swojego elektryka, dlatego można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że jest to najważniejsza premiera NS Bikes ostatnich lat. E-Fine wchodzi w końcu na rynek e-bike'ów, który jest w solidnym rozkwicie. Sami twórcy E-Fine'a wprosto przyznają, że z budową swojego elektryka nie chcieli się śpieszyć. Objeżdżono więc w szeregach NS-a masę elektryków w poszukiwaniu odpowiedzi na to, jaki ma być ten pierwszy elektryk. To że jest to full kategorii enduro MTB nie dziwi w sumie nikogo. Zresztą - jeśli głębiej wgryziemy się w faktyczny charakter tego roweru, zaskoczenia też nie będzie, bo w końcu mamy do czynienia z marką, na rowerach której na co dzień śmigają bracia Godziek. E-Fine w założeniu miał mieć więc ogromny zjazdowy potencjał, ale jak to elektryk ma też pozwolić na wygodne podjeżdżanie w miejsce korzystania z wyciągu. Jaki przepis na to miał NS Bikes? O tym za chwilę.

Warto tytułem wstępu nadmienić, że sam projekt E-Fine'a rozpisano na bazie bardzo cenionego i udanego roweru jakim jest analogowy Define, którego zresztą mieliśmy okazję testować w przeszłości w różnych konfiguracjach. Nie dziwi więc, że profile rur obu modeli są podobne. Projektanci chcieli tu więc zaadaptować swój sprawdzony projekt do wymagań elektryka, dążąc do zachowania jak najbardziej "analogowego" charakteru roweru, czyt. nie ingerując w kontstrukcję zbyt mocno, a jedynie na tych polach, które bezpośrednio wiążą się z koniecznością zamontowania silnika, baterii czy okiełznania prowadzenia mimo wszystko cięższej konstrukcji. 

Wychodząc od ogółu - E-Fine bazuje na aluminiowej ramie i jest dostępny w ofercie w dwóch wersjach wyposażenia. Numer 1 to ten bardziej zaawansowany, który ma skok 170 mm z przodu i 160 mm z tyłu. Numer 2 ma kolejno po 10 mm skoku mniej. Oba modele łączy to, że stoją na zestawie kół mullet - duże 29" z przodu, średnie 27,5" z tyłu. Całą kolekcję możecie sobie obejrzeć oczywiście na stronie producenta: nsbikes.com.

 

Sprawdź również:

 

 

Rama - podstawowe informacje

Możliwość wyboru ilości skoku (160 mm lub 150 mm) NS uzyskał dzięki insertowi w dolnym miejscu mocowania dampera, który można ustawiać w dwóch pozycjach. Trójmiejska marka w przypadku swoich fulli konsekwentnie stawia na czterozawiasowe układy zawieszenia, podobnie jest i w przypadku E-Fine'a. Sprawdzonego układu się nie zmienia, a tego typu rozwiązanie świetnie sprawdza się w modelach z dużym skokiem, zapewniając dobrą czułość pracy w początkowej fazie pracy i fajną progresję pod koniec. Przy tym, jadąc na e-bike'u, naprawdę nie mieliśmy odczuwaliśmy potrzeby blokowania tylnej zawiechy, bo jej praca mocno poprawia zdolności roweru do pokonywania trudnych technicznie podjazdów. I dobrze, bo przecież mamy na pokładzie sprężynowy damper, którego nie zablokujemy. Ten element to ukłon w stronę zjazdowców, o czym nieco dalej.

Aluminiowa rama NS-a ma oczywiście wszystkie standardy, mające dawać wysoką sztywność boczną roweru, co w przypadku cięższego niż normalny rower elektryka jest szczególnie ważne. Mamy więc stery tapered - co prawda takie normalne, a nie oversize, ale i tak zapewniają dobrą sztywność przodu roweru. Szczególnie, że na wyposażeniu wyższego modelu mamy widelec ZEB, który już w momencie popremierowego testu zachwycał nas właśnie sztywnością boczną. Są rzecz jasna na pokładzie osie kół Boost, bez tego elementu również nie można by mówić o rowerze sztywnym.

 

 

 

Zgodnie z nowoczesnym "must have" e-MTB NS Bikes całkowicie zabudowuje baterię w dolną ramę. Jej ładowania dokonujemy przez port umieszczony w rurze podsiodłowej, natomiast jeśli komuś z Was potrzebne byłoby zdemontowanie baterii, np. w celu jej wymiany czy serwisu linek i przewodów - bo one biegną właśnie nad baterią i po jej wyciągnięciu mamy do nich generalnie dobry dostęp - to musimy odkręcić cztery śrubki, a samą baterię odblokować tu od dołu kluczem imbusowym. Dalej mamy też rzecz jasna centralnie zamontowany silnik - NS Bikes ku naszemu zadowoleniu stawia na jednostki Shimano. One słyną z lekkości i co równie ważne - z kompaktowych rozmiarów, które umożliwiają budowanie rowerów o geometrii bardzo zbliżonej do modeli klasycznych. A na tym przecież konstruktorom tu mocno zależało.

 

 

 

 

 

 

Geometria

NS Bikes chociaż w przypadku E-Fine'a dążył do osiągnięcia roweru maksymalnie stabilnego na zjazdach, chciał uniknąć dalszego wydłużania reachu chociażby. Mimo wszystko jednak E-Fine jest dłuższy i "bardziej płaski" od Define'a chociażby, co oczywiście było podyktowane chęcią uzyskania większej pewności prowadzenia, która w przypadku dużej masy roweru elektrycznego zawsze się przydaje. Efekt jest taki, że NS Bikes otrzymuje geometrię podobną do kilku testowanych przez nas w niedalekiej przeszłości rowerów, takich jak np. Trek Rail czy Kellys Theos. Wartości geometrii są jak najbardziej uniwersalne, ale mające pozwalać na latanie pełnym piecem w dół. 

Kąt głowy ramy w przypadku modelu ze 170 mm widelcem to 63,8 stopnia. To akurat wartość nieco bardziej płaska, niż u bezpośrednich konkurentów. Zdecydowanie bardziej płaska niż w Define - mowa o nico ponad 0,5 stopnia różnicy. Kąt podsiodłowy 75,2 stopnie, który też nie należy to najbardziej stromych na rynku, jednak... jest wystarczająco "pionowy", żeby ustawiać nas w komfortowej pozycji do kręcenia korbami. Warto dodać, że w przypadku wersji z mniejszym skokiem kąty robią się nieco bardziej strome. Reach osiąga zdroworosądkowe 452 mm w rozmiarze M, co jest wartością typową dla tego typu rowerów enduro. Wartość chainstay to 455 mm, stosunkowo krótko, odnosząc do konkurencji - tu na rozwinięcie skrzyteł pozwoliło zastosowanie silnika od Shimano i oczywiście wrzucenie koła 27,5". Baza kół w rozmiarze M osiąga 1259 mm (nieco ponad 10mm więcej niż w Define).

 

 

 

 

System wspomagania

Jako że jedynka jest tym bardziej zaawansowanym wariantem w rodzinie, spotykamy na pokładzie topowy silnik Shimano EP8. Szczegółowo opisywaliśmy go w osobnym teście, wszystkich zainteresowanych zapraszamy do lektury: TEST: Shimano EP8. W skrócie pisząc, mamy tu do czynienia z lekkim (niespełna 2,6 kg) i kompaktowym silnikiem e-MTB, porównując do konkurencji w klasie tego typu najmocniejszych jednostek. Maksymalny moment obrotowy wynosi tu 85 Nm. Dzięki temu możemy liczyć na bardzo dużą elastyczność pracy, co znaczy, że EP8 nie jest już tak wrażliwy na kadencję i wspomaga nas mocno nawet przy jeździe z kadencją niższą. Najbardziej zaawansowany silnik Shimano zawsze wspomagał nas w sposób naturalny - absolutnie nie szarpie, jest bardzo responsywny względem sytuacji na trasie, oferuje naprawdę wzorową kulturę pracy.

W naszym modelu znalazła się też bateria o pojemności 630 Wh, czyli większej względem podstawowego modelu. Jak zwykle dokładna estymacja zasięgu, jaki pokonamy, jest niemożliwa - zależy od każdego przypadku osobno, od masy ridera, stylu jazdy, itd. W przypadku lekkiego testera i oszczędnej jazdy, czytaj - praktycznie cały czas na ECO - można liczyć na pokonanie tych około 2000 m przewyższenia. W tym przypadku podajemy metry pokonane do góry, bo też testowany e-bike jest przecież stworzony do jazdy w "prawdziwych" górach. 

 

 
 

 

 

Do dyspozycji mamy rzecz jasna 3 programy pracy - Eco, Trail oraz Boost. W przypadku nowego EP8 najwięcej uwagi warto poświęcić trybowi trail, który jest również bardzo elastyczny i działa na szerokim zakresie momentu obrotowego. Maksymalnie osiąga te 85 Nm, ale jednocześnie potrafi wspomagać nas bardziej subtelnie, oszczędzając energię. Tryb Eco pomaga nam zasadniczo na tyle, żeby móc powoli wtoczyć się pod górę, redukując problem dużej masy elektryka i trochę oszczędzając nasze nogi. Boost to już bezwględna wyciągara pod najbardziej strome i niepodjeżdżalne na analogu ścianki. Ah no i mamy jeszcze w Shimano bardzo dobrze działający tryb Walk - uwierzcie, że ten tryb przy realizacjach sesji zdjęciowych e-bike'a w górach jest dla nas na wagę złota, bo taki to już charakter sesji - ciągłe wypychanie i zjeżdżanie, żeby złapać kilka ładnych kadrów.

Oszczędności poczynione zostały na polu wyświetlacza. To prosty display E5000, który informuje o podstawowych zmiennych jazdy. Niestety w przypadku naszej testówki napotkaliśmy jakiś problem z łącznośćią Bluetooth z całym systemem. Nasz smartfon nie wykrywał jednostki Shimano, co w dalszym rozrachunku pozwoliłoby poprzez apkę ETUBE spersonalizować tryby wspomagania - to akurat jedna z fajniejszych funkcjonalności nowego EP8. Generalnie nie powinno być tu żadnego problemu, E5000 pozwala na łączność z urządzeniami zewnętrznymi, więc domniemamy, że problem leżał w naszym smartfonie. Niestety nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu, żeby to dokładnie zweryfikować. 

 

 

 

 

Wyposażenie

Jeśli chodzi o najważniejsze elementy wyposażenia, zdecydowanie warto wyjść od elementów obsługujących zawieszenie. Z przodu czeka RockShox ZEB Charger R 29 - znany model dedykowany do enduro, który za sprawą goleni 38 mm jest też idealny do górskich rowerów elektrycznych, gwarantując topową sztywność boczną. W wersji 1 warto też zerknąć na damper - jak widzicie to Rock Shox Super Deluxe Coil Select na sprężynie, która nie tylko wygląda dobrze i agresywnie, ale pracuje naturalnie inaczej względem damperów powietrznych. Po pierwsze działa bardzo czule, a po drugie jego praca jest bardziej liniowa. Naszym zdaniem mamy tu idealny zestaw, który maksymalnie szybko reaguje na wszystkie naturalne przeszkody (korzenie, kamienie), zapewniając nam wysoki kontakt ze ścieżką. Jednocześnie o wiele bardziej korzystamy z dopracowanego układu zawieszenia, jaki ofertuje E-Fine. Nie często mieliśmy okazję jeździć na tego typu damperach, bo mimo wszystko są one chętniej wybierane przez najbardziej hardcorowych riderów, dlatego to jak zawiecha pracowała w naszym NS zrobiła na nas spore wrażenie.

Dalej "punkty dodatnie" dla NS Bikes należą się za zestaw hamulców - czterotłoczkowe zaciski Magura MT7 operujące na tarczach 203 mm każdy to gwarancja wysokiej kontroli nad ciężkim rowerem w terenie. Powyższe spokojnie z masą dużego górskiego elektryka sobie radzą, dobrze modulują siłę hamowania i pozwalają po prostu zachować kontrolę. Kropka. 

 

 
 

 

 

Napęd zbudowano na podstawowej 12-biegowej grupie Shimano Deore - na pokładzie jest sprzęgło stabilizujące łańcuch, przerzutka ma praktycznie tę samą konstrukcję co grupy wyższe, więc i do kultury pracy trudno się przyczepić. Z tyłu czeka kaseta 11-51T, która w perspektywie posiadania wspomagania oferuje naprawdę ogromne bogactwo biegów. Czasem wręcz zastanawialiśmy się, czy nie lepiej byłoby tu mieć kasetę o mniejszym zakresie biegów, ale za to o dokładniejszym stopniowaniu zębów. Odpowiedzi jednoznacznej nie mamy, więc zostawiamy te rozterki w tyle. 

Na koniec warto wspomnieć o kołach, ale co w sumie ważniejsze - oponach. NS Bikes z przodu i z tyłu stawia na Maxxisy Assegaie z mieszanką MaxxGrip. Obie opony mają szerokość 2,5". Zwykle tego typu oponę o bardzo agresywnym bieżniku umieścilibyśmy z przodu roweru, dbając o wysoką trakcję przedniego koła. W tym przypadku jednak NS zdawał sobie sprawę, że tylne koło w e-bike'u jest tak samo istotne w perspektywie trzymania trakcji, bo w końcu jest kołem z dodatkowym napędem. Musimy przyznać, że wybór jest całkiem udany, jednak trzeba też mieć świadomość, że 2,5" jako tylna opona to wcale nie jest szeroka guma. Zwykle w tym miejscu widzimy 2,6" lub nawet 2,8". Nie zmienia to faktu, że jako opona napędowa w e-bike'u Assegai radzi sobie solidnie, chociaż nie wiemy na ile będzie oponą żywotną, bo jest z dość miękkiej mieszanki. 

Na wadze NS BIkes E-Fine osiąga masę w okolicach nieco poniżej 25 kg. Ani to dużo, ani mało - wartość raczej średnia dla swojej klasy, jednak pamiętajcie, że mamy tu na wyposażeniu chociażby sprężynowy damper, który jednak nieco gramów do całości dodaje. Mamy też zresztą powiększoną ilość skoku, baterię 630 Wh. To wszystko rzutuje na wynik wagowy.

 

 

 

 

 

 

Wrażenia z jazdy

Na E-Fine'a wystarczy usiąść, żeby odczuć faktycznie płaski przód roweru oraz jego zjazdowe aspiracje. Od początku mamy tu poczucie siedzenia na rowerze o sporej bazie kół, jednak sama pozycja jest wygodna, reach jest naszym zdaniem skrojony w punkt. Zanim jednak obniżymy droppera i polecimy zgodnie z siłami grawitacji, trzeba się wspiąć na szczyt góry. E-Fine jest naszym sprzymierzeńcem podczas podjeżdżania, kąt podsiodłowy chociaż nie jest ekstremalnie stromy, to i tak pozwala na efektywne i wygodne kręcenie. E-Fine wyzbył się problemów, które trapiły rowery enduro obecne na rynku przed kilkoma laty, gdzie siedzieliśmy gdzieś za linią korb, przesunięci zbyt do tyłu. Ustawienie naszego ciała jest tu optymalne do wspinaczek, jednak na najbardziej stromych ściankach trzeba przesuwać się na sam koniec siodełka, żeby utrzymać przednie koło na podłożu. Musimy po prostu balansem własnej masy zrekompensować stosunkowo wysoki przód, wynikający z dużego skoku amortyzatora. W takich sytuacjach w najbardziej trunych warunkach musimy też uważać na trzymanie równej kadencji i generalnie dobierać umiejętnie linię przejazdu, szczególnie na trudnych technicznie trasach - oczywiście wszystko dla utrzymania trakcji tylnego, napędowego koła. Jak wspominaliśmy - Maxxisy Assegai są bardzo przyczepne, jednak mimo wszystko mamy tu do czynienia z oponą o standardowej, a "nieplusowej" szerokości. Reasumując jednak - na podjazdach E-Fine radzi sobie bardzo solidnie, w czym pomaga także aktywne, czułe zawieszenie no i rzecz jasna wspomaganie. Bez niego podjeżdżanie na E-Fine w prawdziwych górach lepiej zastąpić zjazdem do schroniska na bezalkoholowe piwo.

 

 

 

 

Czas na wrażenia z jazdy w dół. E-Fine jeździł z nami przede wszystkim na trasach w Bielsku-Białej oraz na naturalnych trasach na Raduni. Najwięcej potencjału z tego roweru wyciskamy oczywiście na tych najtrudniejszych trasach. Jesteśmy przekonani, że wielu z doświadczonych riderów zrobiłoby na nim o wiele więcej niż my, jednak w ręku średniozaawansowanego zawodnika E-Fine imponuje ogromną stabilnością prowadzenia. Generalnie im bardziej stromo i szybko, tym bardziej docenimy, jak bardzo wspiera nas duże koło z przodu, płaski kąt nataricia widelca i generalna długość roweru. W tym modelu czuć sporą długość, dlatego doceniamy średnie koło z tyłu i generalnie krótki chainstay - ten element ratuje nas w przypadku pokonywania ciaśniejszych wiraży, chociaż i tak na nich trzeba otwarcie przyznać, że z E-Finem będziemy muslieli nieco powalczyć. On ma w sobie coś ze zjazdówki, dlatego na łatwiejszych trasach typu flow po prostu się na nim będziecie nudzić (no chyba że jesteście bardzo początkujący, to wtedy E-Fine da Wam pewność siebie potrzebną, żeby przełamać pierwsze bariery zjazdowe). Na naturalnych trasach usianych tarkami z korzeni, pieńków czy kamieni, nasza testówka zachwycała nas czułą pracą zawieszenia i przede wszystkim reaktywnością na zmiany terenu. Czujemy tu maksymalną kontrolę właśnie przez zdolność trzymania trakcji i czucia ścieżki, nawet tej nierównej jak obecny kurs polskiego złotego. 

NS Bikes dopracował też ten rower w istotnych szczegółach - bateria jest osadzona nisko środka ciężkości, rama wydaje się być wykonan naprawdę solidnie i jest po prostu ładna, chociaż to oczywiście wartość całowicie subiektywna. 

 

 

 

 

Podsumowanie

Zdecydowanie największą siłą pierwszego roweru elektrycznego w historii NS-a jest rama - tu widać, że projektanci przemyśleli całość i dokładnie wiedzieli, co chcą osiągnąć. Wyszedł im full, który zjeżdża lepiej niż rynkowa średnia, co naszym zdaniem plasuje NS-a wśród najbardziej udanych tego typu konstrukcji na rynku. Geometria, decyzja o mullecie, świetnie pracujący układ zawieszenia - to wszystko składa się na świetne wrażenia ze zjazdu. Pod górkę E-Fine też idzie jak zły! Tutaj większość zasług tkwi oczywiście w topowym silniku Shimano, natomiast opony też robią swoje. Jedynie na najbardziej stromych odcinkach będziemy musieli się nieco z rowerem posiłować i wyczuć idealne miejsce na siodełku, żeby nie tracić trakcji z przodu. Wyposażenie także oceniamy pozytywnie, szczególnie na polu amortyzacji. Moża tu kręcić nosem na stosunek ceny do niektórych elementów wyposażenia - np. pojemnosci baterii czy oferowanej grupy napędowej. Faktycznie NS Bikes E-Fine 1 na pierwszy rzut oka nie jest tani, bo kosztuje niespełna 31 tys. zł, jednak jego realne możliwości jezdno-lotnicze mogą obronić wycenę product managerów trójmiejskiej marki. 

 

 

Specyfikacja

NS Bikes E-Fine 1
  • Rama: NS Bikes E-FINE AL w/ 160mm, AL6061-T6 + AL6066-T6
  • Silnik: Shimano EP8
  • Bateria: SHIMANO STEPS: BT - E8036, Capacity 17.5 (Ah) / 630 (Wh)
  • Damper: Rock Shox Super Deluxe Coil Select, Trunnion 205x62,5
  • Widelec: Rock Shox ZEB Charger R 29,E-MTB, 15x110mm Boost, 1.5 tapered steerer tube, 44mm offset
  • Headset: NS Bikes custom tapered IS42/IS52, sealed bearing
  • Mostek: NS Quantum Lite 35, 45mm
  • Kierownica: NS Bar 35, 800mm, 20mm rise
  • Sztyca: X-Fusion Manic internal S:125, M:150, L: 170mm, 31,6mm / Race Face Aeffect R *
  • Siodło: WTB Volt Medium Cromoly
  • Hamulce: Magura MT7, 203mm
  • Obręcze: NS Enigma Rock 29” front, NS Enigma Rock 27,5” rear, 32h, tubeless ready
  • Opony: Maxxis Assegai MaxxGrip 3C DD TR 29x2.50 / Maxxis Assegai MaxxGrip 3C DD TR 27.5x2.50
  • Korba: Shimano FC-EM600 160mm 36t
  • Suport: Shimano Steps Ep84.9
  • Łańcuch: Shimano Deore CN-M6100, 12spd
  • Przerzutki: Shimano Deore RD-M6100, 12spd
  • Manetki: Shimano Deore SL-M6100, Rapidfire Plus, 12spd
  • Kaseta: Shimano CS-MZ800, 11-51t 12spd
  • Waga (kg): ~ 24,8 kg
  • Cena 30 999,00 zł

 

Strona dystrybutora: 7anna.pl

Fot. Szary Szum