Grip Shift kontratakuje! Test X.0

Drukuj

Co najmniej od ubiegłorocznych mistrzostw świata w Champery wiemy, że SRAM powrócił do koncepcji manetek obrotowych. Czy to, co pasuje mistrzowi świata Kulhavemu, nadaje się też dla zwykłego użytkownika? Do testu dostaliśmy jeden z pierwszych egzemplarzy nowych manetek Grip Shift X0 dostępnych w Polsce.

Dwie wersje
Od razu w chwili prezentacji zapowiedziano, że nowe Grip Shifty bedą dostępne w dwóch wersjach - XX i X0. Wagi mechanizmów obydwu są praktycznie identyczne, różnią się praktycznie tylko wykończeniem, czyli materiałami. Precyzyjnie rzecz ujmująć XX ma pokrywę wykonaną z karbonu oraz zestaw uszczelnianych pancerzy Gore Ride-On, co jeszcze dodatkowo powinno obniżyć siłę potrzebną do obsługi (do X0 oczywiście też można takie dokupić). Kolejna różnica to fakt, że X0 dostępne jest w dwóch wariantach, bo lewa manetka może być 2- lub 3-stopniowa. XX, jak przystało na grupę wyczynową, tylko jako 2x10.



Ktoś tu kręci
Pamiętacie jeszcze oryginalne Grip Shifty, szczególnie w tańszych odmianach? O tym, jak działały, decydował nie tylko stan zużycia, ale i... smar jaki znajdował się w środku, plastikowe elementy obracały się bowiem względem siebie wzorowo tylko wtedy, gdy miały odpowiedni poślizg. Był to jeden ze słabych elementów wspomnianego systemu, bo jeśli całość się zaniedbało (albo utopiło, np. w błocie), trudno było przywrócić pierwotną jakość działania. Tym razem do podobnej sytuacji na pewno nie dojdzie, bo rolę smaru przejęło aż 120 kulek, ułożonych w trech rzędach. Co ciekawe, SRAM twierdzi, że nie da się ich serisować, a jednocześnie zapewnia, że żywotność wynosi minimum 5 lat.

Stal rządzi
Innych charakteystyczny element starej konstrukcji stanowiła zapadka, a raczej stalowa sprężyna indeksująca, rolę zaś samego indeksu pełniły ząbki w obudowie, niestety wykonane z tworzywa - czytaj plastikowe. Gripy można było „tuningować” zginając sprężynę, co nie zawsze przynosiło oczekiwany skutek. W mocno zużytych egzemplarzach wypracowywały się też ząbki. W nowym modelu podkreślono doskonalsze rozwiązanie nazywając je „Full Metal Shift Indexing”. W środku układ znajduje się jeszcze jeden istotny element, pełniący identyczną rolę jak sprężyna w tylnej przerzutce. Gdy wrzucamy na lżejsze przełożenie, to naciąg przerzutki działa w kontrze, zapobiegając niechcianemu przerzuceniu o zbyt wiele biegów. Gdy zrzucamy, temu samemu przeciwdziała wspomniana wewnętrzna sprężyna, przeciwdziałając sile wywieranej przez przerzutkę. W efekcie siła potrzebna do zmiany w obydwu kierunkach jest praktycznie identyczna.

 



Indeksacja
Najwięcej pytań co do działania zupełnie nieprzypadkowo dotyczy lewej strony i przerzutki przedniej. W starym Grip Shifcie w tym miejscu zastosowano mikroindeksację, która pozwalała ustawiać przerzutkę tak, by nie obcierała o łańcuch wtedy, gdy ten pracuje pod skosem. Teoretycznie to obcieranie jest możliwe także teraz, ale w wersji z dwoma zębatkami z przodu niczego podobnego nie stwierdziliśmy (także przerzutka to specjalny wariant do 2x10).

Zmiana linki
Pamiętacie koszmar związany ze zmianą linki w starych gripach? We wszystkich wersjach miał coś z magii, w niektórych związane to było z dodatkowym owinięciem wokół kierownicy. Żeby całość złożyć po fakcie, trzeba było trafić odpowiednimi częściami w siebie, w tym stalową sprężyną w odpowiednie zapadki. Tym razem zaś wystarczy zluzować aluminowy pierścień i przesunąć obudowę w stronę środka kierownicy. I już można demontować linkę, widoczną na wierzchu po ruchu gripem. Przy okazji można nasmarować środek - precyzyjnie rzecz ujmując elementy stalowe indeksacji.

 

 



Montaż
W zestawie dostajemy chwyty, które zostały dopasowane pod każdym względem, choć oczywiście użyć także można innych. Dlatego też dostajemy specjalne, dodatkowe pierścienie, które wchodzą pomiędzy same manetki, a nieoryginalne chwyty wtedy, gdy chcemy je użyć, „chroniąc” specjalne wypustki, zapewniające standardowe połączenie elementów. Zdecydowanie warto jednak spróbować tych seryjnych, bo tworzą z manetkami zgrabną i wygodną całość, doskonale skomponowaną ergonomicznie. Nawet końcówki - aluminiowe - przemyślano, bo zapobiegają zsuwaniu się dłoni. Aluminiowy pierścień podtrzymuje pokrywy, ale i blokuje manetki. Na końcu chwytów znajduje się drugi trzymający element, czyli śruby w przykrywkach. Razem gwarantują, że X0 trzymają się kierownicy niczym przyspawane. Wagi? Para manetek X.0 waży 207 gramów, czyli odrobinę mniej niż Triggerów z tej samej grupy (232 g para).

Działanie
Kilka lat przerwy w promocji, nawet jeśli ciągle można było manetki obrotowe kupić, spowodowały, że grono fanów zdążyło lekko stopnieć, także dlatego, że nie było dostępnych modeli pasujących do napędów z 10 zębatkami z tyłu (poza egzotykami typu SunRace). Możemy powiedzieć im od razu, że... warto było czekać, bo nowa wersja działa zdecydowanie lepiej. Nie dość, że jest szybsza, to zmiana jest łatwo wyczuwalna. Ciekawe, że stary waraiant, praktycznie bez względu na rocznik, wymagał „nadrzucenia”, czyli obrotu jakby na zapas, by biegł wszedł, także ten efekt zniknął. Jak zwykle oczywiście można zmienić wszystkie biegi na raz (i przy okazji urwać łańcuch), a cały ruch jest tak krótki, że pierwszy raz wywołuje duże zaskoczenie - by przeskoczyć cały zakres potrzebne jest tylko ok. 90 stopni obrotu. Kierunek obrotu pozostał bez zmian - na lżejsze przełożenie obracamy do siebie, na cięższe na odwrót. Pojedyncze biegi wrzuca się błyskawicznie, aż tak, że trzeba się przyzwyczaić, że obrót jest niewielki!

Oczywiście trudno coś powiedzić obecnie na temat trwałości, bo zbyt krótko na nich jeździliśmy. Tym niemniej wrażenia z dotychczasowych jazd testowych są wyłącznie pozytywne, trudno znaleźć jakieś wady nowej konstrukcji, bo usunięto praktycznie wszystkie starej. Ekstremalnie szybkie działanie i zintegrowanie z bardzo wygodnymi chwytami pozwoliły stworzyć zestaw wygodny i maksymalnie prosty w obsłudze. Grip Shifty naprawdę kontratakują!

Dystrybutor: www.harfa-harryson.com.pl