Test: Bosch Performance Line CX vs. SX – porównanie systemów w praktyce!

Sprawdź, jak w bezpośrednim porównaniu wypadają silniki Bosch Performance Line CX i Bosch Performance Line SX. Terenowy test na jednej trasie!

Drukuj
Szary Szum

Bosch CX vs. SX, czyli pełne wsparcie i duży zasięg kontra lekkość i jakość prowadzenia roweru w trudnym terenie. Wzięliśmy dwa różne e-MTB na wspólną trasę i mamy dla Was pełne porównanie, jak wypadają podczas wspólnej jazdy!?

Wiele osób stojących przed wyborem elektryka do jazdy w górach stawia sobie pytanie dotyczące tego, jak typ fulla e-MTB będzie najlepszy. Czy iść w stronę rowerów z dużymi silnikami i dużymi bateriami, czy lepiej wybrać e-bike SL – wyraźnie lżejszego, ale z mniejszym i słabszym motorem oraz baterią o mniejszej pojemności. Wszak na szali mamy dwie super ważne sprawy… Mocne silniki dają większe wsparcie na podjazdach i oferują – dzięki dużym bateriom – możliwość przejechania dłuższej trasy, nim ulegną wyczerpaniu. Z kolei lżejsze e-bike’i – generalnie rzecz ujmując – dają mniej wsparcia i wymagają od nas nieco więcej wysiłku podczas pedałowania, a do tego oferują odczuwalnie mniejszy zasięg. W zamian jednak mamy rower o wyraźnie niższej masie, która znacząco poprawia jakość prowadzenia w terenie i zbliża takie e-MTB SL do odczuć, jakie znamy z jazdy na zwykłym trailowym fullu. 

 

 

Wybór sprowadza się więc do decyzji – zapas mocy i zasięg, czy jakość prowadzenia, ale z ograniczeniem zasięgu i wsparcia? My – jako redakcja – lubimy takie rozterki i postanowiliśmy wykonać eksperyment, w którym bezpośrednio porównaliśmy dwa rowery e-MTB będące przedstawicielami kategorii trail / all mountain. Jeden oczywiście na mocnym silniku z dużą baterią, a drugi na lekkim silniku z mniejszą baterią. Do porównania użyliśmy rowerów elektrycznych opartych o systemy wspomagania Bosch’a. Mocną jednostką oczywiście jest tutaj Bosch Performance Line CX z baterią 750 Wh, a lekką Bosch Performance Line SX z baterią 400 Wh. 

 

 

Nasz test – co i jak sprawdzaliśmy?

Plan był prosty, we dwójkę wybraliśmy się na trasę po kultowym masywie Ślęży i Raduni na Dolnym Śląsku, które słyną z kamienistych tras i sporej brutalności dla sprzętu. Czytaj – jak coś sprawdzać w boju, zniszczyć lub uszkodzić… to tutaj! Wybraliśmy to miejsce, bo to naprawdę idealny poligon testowy dla każdego fulla mającego poradzić sobie z prawdziwymi trasami MTB, a nie jedynie wymuskanymi bandami w bike parkach. W planie było zbadanie najważniejszych obszarów dotyczących elektrycznych fulli w trudny teren, które podzieliliśmy sobie na kilka części

 

 

Pierwszą z nich była próba podjazdowa. Ulokowana na czerwonym szlaku pieszym prowadzącym z Sobótki na Ślężę. To idealne miejsce na sprawdzanie podjazdowych zdolności e-bike’a. Jest to bowiem podjazd o kombinacji nachylenia i stopnia trudności, które uniemożliwiają pokonanie go zwykłym rowerem. W jego drugiej połowie jest tam po prostu zbyt ciężko, aby wspiąć się na górę wyłącznie siłą mięśni… 

 

 

Kolejny aspekt, jaki badaliśmy, to jakość jazdy, czerpanie z tego flow i lekkość prowadzenia. To najbardziej subiektywna sprawa, ale mamy sporo wniosków zebranych podczas wzajemnej obserwacji, gdy tego dnia jeździliśmy na dwóch różnych rowerach w parze, ale też szerszych doświadczeń, gdyż redakcyjnie mamy znacznie więcej jazd i testów wykonanych elektrykami opartymi o różne silniki.

 

 

Zasięg – choć tu wynik był jasny z góry – również sprawdzaliśmy. Założenie było proste, że test trwa tak długo, aż wyczerpaniu ulegnie pierwszy z rowerów. Przyjęliśmy dość brutalne kryterium, aby jechać zupełnie nie oszczędnie i niezgodnie ,,ze sztuką”. Zdecydowaliśmy, aby niemal 100% czasu pokonywać na trybie Turbo, który Bosch dedykuje na strome podjazdy, a jedynie na niektóre techniczne odcinki, gdzie zbyt wysoka moc wręcz przeszkadza, schodzić na niższy tryb e-MTB. Zależało nam, aby nie rozciągać testu w czasie, więc nieco na siłę i bez sensu po prostu drenowaliśmy baterię tam, gdzie nie było to potrzebne. Jednak – co najważniejsze – obaj używaliśmy identycznych trybów, żeby porównanie zasięgu było jakkolwiek miarodajne. 

 

 

Wreszcie porównywaliśmy głośność oraz pozostałe sprawy, które wyniknęły podczas typowej wycieczki w górach i były związane głównie z logistyką, czy choćby noszeniem rowerów przez wiatrołomy. Do testu posłużyły nam Bulls Sonic EVO AM 3 Carbon z Boschem Performance Line CX, który z baterią 750 Wh waży 25,9 kg oraz Canyon Neuron:ONfly CF Ltd z Boschem Performance Line SX i baterią 400 Wh o łącznej masie 19,1 kg. Jesteśmy świadomi, że – choć oba są karbonowe – to różnią się nieco klasą wyposażenia i być może, gdyby Bulls miał komponenty podobnej klasy co Canyon, to ważyłby około 24 kg. Jednak każdy test jest obarczony różnymi czynnikami wpływającymi na jego trafność czy rzetelność i w tym wypadku była to właśnie nie do końca równa ,,klasa wyposażenia” oraz fakt, że testerzy wyraźnie różnią się masą ciała. Niemniej zachęcamy Was do lektury naszego artykułu do końca, bo wnioski z jazdy zaskoczyły nawet nas! Zanim do nich przejdziemy, spójrzcie jeszcze tylko na suche liczby.

 

 

Bosch CX vs. SX – podstawowe dane

Dla mniej wtajemniczonych dorzucamy jeszcze najważniejsze dane liczbowe na temat systemów wspomagania. Bosch Performance Line CX 4. generacji – mimo, że na rynku jest już od kilku lat – to nadal jedna z najlepszych dostępnych mocnych jednostek. Legitymuje się maksymalnym momentem obrotowym na poziomie 85 Nm. Oferuje peak mocy 600 W, który można uzyskać pedałując nawet z niską kadencją. Masa silnika to około 2,8 kg, a bateria jaka była w naszym Bullsie ma 750 Wh i waży 4,3 kg. 

 

 

Z kolei Bosch Performance Line SX to bardzo świeży silnik tego producenta, jednostka kompaktowa i lekka. Znacznie mniej burząca architekturę i optyczną czystość ramy, a przy tym naprawdę mocna. Ma maksymalny moment obrotowy 55 Nm, ale moc maksymalną również 600 W. Jedyna różnica jest taka, że może nam tyle podać, gdy my pedałujemy naprawdę intensywnie i szybko – kadencja musi wynosić około 100 obrotów korbami na minutę. To oczywiście sprawia, że czujemy się bardziej naturalnie, bo w realu również maksymalne moce generujemy przy wyższych kadencjach. Poczucie naturalności wzmaga też wąski Q-factor. W SX wynosi on 160 mm, a w CX dla porównania 178 mm. Wagowo cały system SX wypada (jako zestaw) na poziomie tego, ile waży sama bateria w Bullsie… Silnik SX to 2 kg, a bateria 400 Wh to kolejne 2 kg. 

 

 

Oba mają identyczne panele z wyświetlaczem i przyciskami na górnej rurze ramy oraz mały kontroler przy lewej ręce. Oba mają też fabrycznie tryby Eco, Tour, eMTB i Turbo, ale można je śmiało modyfikować przy użyciu aplikacji. 

 
 

 

Techniczne strome podjazdy

Wiele razy mieliśmy okazję jeździć po górach zarówno na mocnych elektrykach, jak i na SL-ach. Nigdy jednak nie było nam dane jechać wspólnie w układzie, gdzie jeden z nas ma lekkiego e-bike’a, a drugi ,,dużego” i mocnego. A właśnie tutaj – na trudnych podjazdach – było inaczej, niż się spodziewaliśmy i tutaj też spotkało nas największe zaskoczenie podczas całego testu. Zacznijmy jednak od początku. Na łagodnych podjazdach oba modele nie wykazują większych różnic w możliwościach wspomagania nas we wspinaczkach. W mocnych trybach poziom wsparcia jest na tyle wysoki, że nawet lekki SX pozwala podjeżdżać bez dużego wysiłku. Wyraźne różnice na korzyść CX’a zaczynają się na stromiznach rzędu 15-25%, które na dłuższą metę są ekstremalnie męczące na rowerze analogowym, a w przypadku naszego porównania zaczynają powoli ukazywać różnice. Na takich ściankach CX w trybie Turbo ciągnie bowiem lekko pod górę, a na SX zaczynamy już czuć, że wymagany jest wzmożony wysiłek. Jednak nie jest on duży, ale różnicę już są i należy to odnotować. 

 

 

Totalne zaskoczenie następuje jednak, gdy dochodzi do kombinacji stromizny i trudnego technicznie terenu. Tam rower z CX’em okazuje się być po prostu znacznie za mocny! Opanowanie jego mocy wynikającej z wysokiego momentu obrotowego staje się po prostu trudne. Zresztą tryb Turbo nawet w przypadku silnika SX jest na taki teren zbyt ,,agresywny”. Stąd już w trakcie trwania testu, na super trudnych odcinkach podjazdowych zdecydowaliśmy się na zmianę poziomu wspomagania na bardziej naturalny tryb eMTB, też bardzo mocny, ale nie tak wyrywny. Zmiana założeń w trakcie trwania to efekt tego, że ustaliliśmy, aby żaden z nas nie robił żadnych testów tych rowerów przed porównaniem. Ustawiliśmy zawieszenie na parkingu i ruszyliśmy w teren! Celowo bez wczuwania się w rower, trochę wchodząc ,,w buty” osób bardziej początkujących. 

 
 

 

Niezależnie jednak od eksperymentowania z trybami jasno było widać, że kombinacja dużej mocy z ciężkim i mniej poręcznym rowerem na małych podjazdowych prędkościach jest trudna do opanowania i bardzo męcząca dla core’u i całej obręczy barkowej. Ewidentnie było widać, że w trudnym technicznie terenie łatwiej podjeżdża się rowerem na teoretycznie słabszym SX’ie, któremu w praktyce mocy wcale nie brakuje! Dla nas wniosek z podjazdów jest prosty – CX zapewnia bezkompromisowe wsparcie, owszem, ale możemy je dobrze wykorzystać na niekończących się stromych szutrówkach, górskich polanach, czy innych dojazdówkach. Na super trudnych technicznie podjazdach, gdzie istotne jest aktywne pracowanie ciałem, manewrowanie, czy balansowanie rower z SX nie ma sobie równych!

 

 

Wymagające zjazdy

Zjazdy nie zaskoczyły, oba rowery pokonywały je z typową dla e-bike’ów stabilnością i pewnością. Natomiast bez dwóch zdań Canyon z Boschem SX pozwala na znacznie więcej zabawy. Około 7 kg różnicy w masie sprawia, że dynamika wykonywania agresywnych manewrów jest zupełnie inna. Bulls był ospały tam, gdzie Canyon aktywny. Podobnie w aspekcie przeskakiwania przeszkód, czy skakania dropów. Cięższy rower z CX’em jest mniej chętny do odrywania się od podłoża, a lżejszy z SX’em daje po prostu sporo flow, niczym analog! Fakty są też takie, że Canyon’owi przy wadze 19 kg jest bliżej do zwykłej trailówki o masie 15-16 kg, niż 26 kilogramowemu Bulls’owi do… Canyona z SX’em. To zwyczajnie widać na trasie i nie chodzi o same możliwości terenowe, czy tempo zjeżdżania, bo te są identyczne, ale o dynamiczny charakter roweru i możliwości bawienia się nim na szlakach. Turysta i rekreacyjny rider zapewne nie wyłapie na tym polu różnicy, ale osoba ceniąca tzw. naturalne prowadzenie będzie czuła się na rowerze z SX’em po prostu lepiej. 

 

 

Zasięg

Czytając akapity o jeździe pod górę i w dół można odnieść wrażenie, że rowery z systemem SX są po prostu… lepsze!? No i w zasadzie sporo w tym prawdy, gdyby założyć, że dysponujemy odpowiednim poziomem zaawansowania i zawsze jeździmy na krótkich dystansach. Ze szczególnym naciskiem na dystanse właśnie, bowiem zasięg to zdecydowanie domena roweru na Boschu Performance Line CX. W naszym przypadku jeżdżąc przez cały czas w możliwie mocnym trybie oraz totalnie nie szanując baterii udało nam się wyzerować 400 Wh z Canyona na SX’ie w około 850 metrów przewyższenia (830 m wg Garmina na kierownicy i 870 m wg zegarka…). W tym samym czasie Bulls z CX’em miał jeszcze ponad 50% baterii! Przypomnijmy – też bez oszczędzania! Wygląda więc na to, że gdyby jeździć normalnie mielibyśmy zasięgi na poziomie 1300 m dla SX i około 2500 m dla CX. 

 

 

Tu nie ma dyskusji, widać, że rowery typu SL, czyli choćby nasz Canyon z SX mają swoje ograniczenie w postaci tego, że nadają się na krótkie wypady – 2 do 4 godzin intensywnej jazdy i powrót do domu. Oczywiście można się posiłkować extenderem baterii – Bosch Power More 250 Wh, który razem z systemem mocowania do koszyka bidonu wazy 1562 gramy. Jednak idąc tym tropem trzeba też wspomnieć, że nasz Bulls z CX’em ma jeszcze większe możliwości, ponieważ jego bateria jest wyciągną i można zawsze podjechać na parking i włożyć nową… 

 

 

Głośność i pozostałe sprawy

Próbowaliśmy dokonać też obiektywnych pomiarów głośności, które możecie odsłuchać w naszym filmie. Podczas jazdy, subiektywnie ciężko wskazać, który z nich jest głośniejszy. Hałaśliwość obu jest na totalnie bezproblemowym poziomie. W trudnym terenie głośniej słychać tarcie opon o sypki grunt, czy odgłos przesuwających się kamieni, po których jeździmy. Oczywiście charakterystyczny dźwięk silnika towarzyszy każdej jeździe, ale na pewno nie jest on uciążliwy. Może nie jest to poziom z TQ HPR 50, ale tamta jednostka – choć cichsza – jest też wyraźnie słabsza od SX. Jedyne, na co zwróciliśmy uwagę, to zwiększona głośność jednostki SX, gdy bateria znajdowała się na skraju wyczerpania. Nie wiemy, czy to przypadek, czy może jakieś subiektywne wrażenia, ale takie mamy obserwacje.

 

 

Osobną sprawą jest transport rowerów samochodem i podnoszenie ich w razie potrzeby. W przypadku naszego testu, chcąc nagrać film zabraliśmy ze sobą trzy rowery elektryczne – dwa służące nam w niniejszym porównaniu oraz jeden dla fotografa / operatora. Dwa e-bike’i powędrowały na bagażnik hakowy, który choć ma trzy miejsca to posiada również limit wagowy 60 kg… Jeden musiał więc trafić do bagażnika samochodu. No i tutaj zaczynamy czuć poważne różnice, bowiem to nie jest ,,tylko 7 kg”, ale ,,aż 7 kg”. Po prostu poręczność elektryka SL z takim SX’em jest o wiele większa, a jego dźwignięcie pozostaje możliwie bez ogromnego wysiłku. Włożenie roweru bez przedniego koła do samochodu jest łatwe i nie powoduje nadwyrężania kręgosłupa, które jako redakcja doskonale znamy z wielu wyjazdów na testy dużych i ciężkich e-bike’ów. To naprawdę czuć!

 

 

Poza tym omawiany materiał przygotowywaliśmy w czasie, kiedy południowa Polska była tuż po ogromnych opadach deszczu i towarzyszącym im silnym wiatrom. To poskutkowało gigantyczną ilością powalonych drzew w lesie. Podczas jednej wycieczki chyba nigdy tyle razy nie przenosiliśmy roweru przez wiatrołomy i tutaj również wyszła taka naturalna i oczywista zaleta roweru na SX’ie, którego noszenie jest po prostu znacznie łatwiejsze. To niby taki banał i sprawa, o której się nie myśli, ale przecież nigdy nie wiemy, co czeka nas w górach…

 

 

Podsumowanie

Nasz bezpośredni test porównawczy unaocznił nam dwie odrobinę zaskakujące rzeczy. Po pierwsze silnik Bosch Performance Line SX jest – nawet w bezpośrednim porównaniu do CX – bardzo mocny! Nasz Canyon Neuron:ONfly z SX’em na pokładzie okazał się być rowerem, którego poziom wsparcia ani razu nie był zbyt mały. Naprawdę, spodziewaliśmy się większych różnic! Po drugie ogromne wsparcie jednostki CX w połączeniu z dużą masą i małą poręczność e-bike’a o wadze około 26 kg okazało się być za duże na trudne technicznie szlaki podjazdowe. I to w zasadzie tyle zaskoczeń. Teraz przejdźmy do konkretów, bo jasne jest, że ten test nie ma zwycięzcy… po prostu trzeba rozumieć, jakie są mocne strony obu tych jednostek i wybrać system wspomagania bardziej dopasowany do własnych potrzeb.

 

 

Rowery lekkie, oparte o Boscha SX zdecydowanie polecamy świadomym i doświadczonym riderom, którzy na pierwszym miejscu stawiają jakość jazdy, wysoki poziom zabawy na szlaku i chcą poszaleć po ścieżkach, ale jednocześnie godzą się na ograniczenie zasięgu do około 1300 metrów przewyższenia. To idealny sprzęt na popołudniowe 3 godziny w górach, aby wyjeździć się na trailach i wrócić do domu. Z kolei duże elektryki z silnikami Bosch CX i dużymi bateriami polecamy osobom, które chcą jeździć długie trasy, pokonywać na rowerze więcej przewyższeń i mieć spokój o to, że baterii wystarczy na długo. Oczywiście z pewnym poświęceniem jakości prowadzenia i lekkości manewrowania, ale na rzecz spokoju o zasięg.