Test: Shimano SLX M7000

Dzielimy się wrażeniami z użytkowania najnowszej odsłony grupy Shimano SLX M7000

Drukuj
Szymon Wołdziński

Shimano SLX od dawna rządzi w gronie napędów MTB jeśli chodzi o stosunek ceny do jakości. Nowa odsłona SLX serii M7000 pełnymi garściami czerpie rozwiązania znane z wyższych grup napędowych japońskiego giganta. Jak nowe SLX wypada w praktyce?

 

 

Trzeba przyznać, że kolejne premiery nowych grup osprzętu Shimano są dowodem na pewną prawidłowość – Japończykom nie można odmówić konsekwencji w działaniu. Na myśli mamy tutaj jedną z najbardziej charakterystycznych cech filozofii firmy spod błękitnego logo, a więc dziedziczenie przez niższe grupy praktycznie wszystkich technologii znanych dotychczas z grup wyższych i droższych. Doszło do tego, że coraz częściej zaczynamy się zastanawiać – jakim cudem w ogóle im się to opłaca? Po raz kolejny to pytanie zadaliśmy sobie przy okazji bliższego spotkania z najnowszą odsłoną grupy Shimano SLX, która od zawsze słynęła w gamie Shimano MTB jako ta najbardziej racjonalna jeśli chodzi o stosunek na linii cena – jakość. To oczywiście w kolejnej odsłonie serii M7000 się nie zmienia, natomiast zmienia się cała reszta, bo obecnemu Shimano SLX zdecydowanie bliżej do topowego XTR-a, który swoją premierę miał 3 lata temu, niż do grup niższych (chociaż tutaj sytuację zmienia nieco ostatnia informacja o nowej odsłonie grupy Shimano Deore).

Przejdźmy jednak do rzeczy. Najnowsza odsłona Shimano SLX M7000 dołącza do zaszczytnego grona 11-biegowców. To oczywiście jedna z najważniejszych zmian, ale w rzeczywistości jedynie czubek góry lodowej. M7000 to grupa zgoła inna od swojego poprzednika, a jednocześnie wydaje się być… doskonale znana. Jakim cudem? Oczywiście za sprawą swoich starszych, wyższych braci – już na wstępie możemy zaryzykować stwierdzenie, że technologicznie i konstrukcyjnie to kalka Shimano XT M8000 – co zresztą jest chyba jednym z największych komplementów, jakie można usłyszeć – ciekawskich odsyłamy do testu grupy Shimano XT M8000. Różnice, jak zwykle zresztą, polegają głównie na drobnych niuansach i zastosowanych materiałach, które zwykle oznaczają nieco większą wagę.

Tytułem wstępu należy dodać, że nowy SLX dostępny jest w trzech konfiguracjach – zyskującym na popularności 1x11 oraz 2x11 i 3x10. To pokazuje, że Shimano nie zamierza wycofywać się z zastosowania przedniej przerzutki, która zresztą ma masę zwolenników. Powyższe w przypadku Shimano jest uzasadnione, o czym piszemy nieco dalej. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że Japończycy dosłownie kilka dni temu zaprezentowali nową kasetę SLX o rozpiętości 11-46 dedykowaną oczywiście dla napędów 1x, co pokazuje, że obecnie napędy z jednym blatem z przodu są dla Shimano równie ważne, co te stosujące przednią przerzutkę. Nam podczas testów najdłużej udało się pojeździć na zestawieniu 2x11 z korbą 36-26 oraz kasetą 11-42, ale mieliśmy również wiele okazji do jazdy z SLX 1x11, dlatego do tego tematu również się odniesiemy.

 

 

Mechanizm korbowy

Ten element krzyczy wprost, że SLX to produkt nowy od A do Z – naszym skromnym zdaniem, jeśli chodzi o wygląd, nowy SLX M7000 przebija wyższego XT i nawet topowego XTR. Korba wykończona na stalowo-szary mat otrzymała charakterystyczny pająk z 4-ramionami i wygląda teraz nie tylko nowocześnie, ale i przywodzi na myśl prawdziwie wyścigowe komponenty.

Korby nowego SLX nie tylko wyglądają wyścigowo, ale i tak się zachowują – szczerze mówiąc nie zauważyliśmy, by nowy układ SLX był w mniej sztywny niż bardziej prestiżowy XT. Podobieństw zresztą jest więcej – zdecydowanie najważniejszym udoskonaleniem jest wprowadzenie do korby jednoblatowej nowego profilu zębów narrow-wide (zwanych przez Shimano Dynamic Chain Engagement), które nie tylko bardzo dobrze trzymają łańcuch w ciężkim terenie (jeśli nie jesteście na tym punkcie przewrażliwieni to nie zachodzi konieczność stosowania prowadnic), ale również zapewniają bardzo czystą i lekką pracę łańcucha. W korbach 2x oraz 3x profil zębów jest już nieco inny, ale i za sprawą zastosowania przedniej przerzutki nie zachodzi obawa, że łańcuch spadnie.

 
 

 

Jakie są różnice względem wyższego XT? Przede wszystkim chodzi o drobne niuanse w materiałach zastosowanych do budowy zębatek, które w SLX są nieco cięższe i zwykle trochę mniej wytrzymałe (ale i jednocześnie tańsze w zakupie, więc poza sprawą wagi wychodzi praktycznie na remis). Przykład różnic wagowych – dla korby 1x z 32-zębowym blatem wyniki wyglądają następująco: XT 694 g, SLX 715 g.

Kaseta

Oczywiście 11-biegowa! I oczywiście jak przystało na Shimano z niedużymi przeskokami pomiędzy poszczególnymi koronkami (dla przykładu kaseta 11-42: 11-13-15-17-19-21-24-28-32-37-42T). Shimano od zawsze podkreśla, że nie interesuje ich ślepa pogoń za największym zakresem biegów na rynku, a kompromis pomiędzy nieskazitelną zmianą biegów i możliwie dużą pojemnością kasety (dlatego zatrzymano się na 46 zębach w przypadku nowej kasety). Dzięki temu uzyskujemy płynność zmiany biegów oraz możliwość dokładnego dostosowywania kadencji.

 
 

 

Z technicznego punktu widzenia SLX względem swoich wyższych braci po raz kolejny odstaje jedynie wagowo, za co odpowiadają nieco tańsze materiały – waga SLX 11-42 to 476 g, natomiast XT w tym wypadku osiąga wartość 434 g. Różnica na papierze jest spora, ale prawdę mówiąc wątpimy, by średniozaawansowani kolarze, dla których przecież SLX jest dedykowany, odczuli to w trakcie jazdy. SLX zdecydowanie wygrywa jeśli chodzi o stosunek ceny do wagi i to jest jego najmocniejsza strona!

 

Przerzutka tylna

Zacznijmy od tego, co łączy nową „zmieniarkę” SLX z grupami wyższymi - to przede wszystkim zastosowanie sprzęgła Shadow+, którego działanie jest znane doskonale – włączone sprzęgło trzyma łańcuch w ryzach nawet na najbardziej wyboistych trasach i pozwala cieszyć się precyzyjną zmianą biegów w trudnych warunkach. Pod względem działania sprzęgła mamy tutaj dokładną kopię tego, co spotykamy w XT.

 
 

 

Jeśli chodzi o różnice – przerzutka tylna SLX w naszym odczuciu posiada nieco słabszą sprężynę niż XT, w którym moc tego elementu była wręcz zaskakująca (XT działa bardzo twardo, można rzec: „po męsku”). Jaki jest tego efekt? Całość sprawia wrażenie bardziej subtelnego działania, aczkolwiek nadal pracuje bez zastrzeżeń. Na podjazdach biegi zmieniane są wystarczająco szybko (w czym zasługę ma też precyzyjne stopniowanie kasety) i precyzyjnie – nawet pod dużym obciążeniem.

Przerzutka przednia

Tu względem poprzedniej generacji SLX-a dokonała się prawdziwa rewolucja, a jednocześnie… po raz kolejny mamy deja vu związane z przerzutką XT. I to jest wystarczający powód, by bronić słuszności stosowania przedniej przerzutki i związanego z tym szerokiego zakresu biegów – Shimano po prostu ma w swoim ręku przerzutkę, która działa świetnie bez względu na to, czy pracuje w hardtailu czy fullu.

 

 

Jeśli chodzi o SLX nasza uwaga skupiła się na rozwiązaniu Side Swing, która likwiduje pracę przerzutki „po łuku” – M7000 pracuje jedynie w płaszczyźnie horyzontalnej. To dzięki temu jakość zmiany biegów jest równie dobra w rowerach z pełnym zawieszeniem nawet w przypadku skrajnych przełożeń. Po drugie – zarówno XT, jaki i SLX posiadają poprawione prowadzenie linki, które w efekcie pozwoliło uzyskać o wiele lżejszą obsługę przedniej zmieniarki (jak podaje Shimano wrzucanie dużej tarczy odbywa się o 50% lżej i na podstawie odczuć jesteśmy w stanie w to uwierzyć!).

 

 

Jeśli chodzi o przednią przerzutkę nawet waga jest prawie taka sama – 132 g w przypadku SLX kontra 129 g Shimano XT. Warto pamiętać, że w szerokiej gamie przednich przerzutek Shimano SLX nadal możemy wybierać spośród klasycznych Down Swing i Top Swing (mocowania na hak i obejmę).

Manetki

Poza nowym designem charakter manetek można porównać do tylnej przerzutki – pod względem pracy działają one bardziej „miękko” niż XT, gdzie klik indeksowania był wyjątkowo głośny, a ciąg linki wydawał się nieco silniejszy. SLX jest po prostu bardziej subtelne, aczkolwiek kultura pracy nadal jest wzorowa – swoją drogą ciekawe, jak manetki SLX będą pracowały z tylną przerzutką XT, bo taki układ z pewnością stosuje lub zastosuje wielu producentów w swoich seryjnych rowerach.

 
 

 

To nie koniec różnic – względem XT nowy SLX nie otrzymał mechanizmu „dual-release”, który pozwalał na błyskawiczne zrzucenie biegu o dwie koronki w dół – to przydatna funkcja podczas wyjść z wirażu, gdzie konieczne jest mocne przyspieszenie. Dzięki długiej dźwigni manetki mamy tu nadal możliwość zmiany za jednym zamachem kilku biegów „do góry” (mówiąc dokładniej to możliwość zmiany o 3 koronki).

Na koniec warto wspomnieć, że także SLX wyposażony został w system montażu manetki I-Spec II.

Hamulce

Nowe hamulce SLX przejęły praktycznie w 100% konstrukcję znaną z grup wyższych – co warte odnotowania: po premierze nowych XT dało się słyszeć głosy o problemach ze szczelnością nowych zacisków, co naruszało nieco dotychczasową nienaganną reputację japońskich hamulców. Shimano jednak te „przypadłości wieku dziecięcego” wyeliminowało i SLX jest tego bardzo dobrym dowodem, bo na przestrzeni kilku miesięcy nie mieliśmy z hamulcami żadnych problemów.

 

 
 

 

Hamulce pod względem siły hamowania i modulacji nadążają za XT – jest wzorowo! Jak zwykle dużą uwagę zwrócono tu na problem chłodzenia – mamy więc zaciski z charakterystycznymi żebrowaniem czy tarcze hamulcowe Ice Tech.

Jednopalcowe dźwignie hamulca SLX od XT różnią w zasadzie dwa detale: pierwszy z nich to brak oczkowanej faktury klamki (to zresztą tyczy się też manetek zmiany biegu), a druga to brak śruby Free Stroke w SLX (którą spotkamy w XT i XTR), która służy do ustawiania punktu styku okładzin z tarczą. Klamki SLX także otrzymały obejmę zgodną ze standardem I-Spec II.

 

Podsumowanie

Jakim cudem Shimano opłaca się tak konsekwentne realizowanie filozofii przeszczepiania topowych technologii do grup niższych? SLX nie odpowie nam na to pytanie – ta grupa oferuje bardzo dobry poziom działania i chociaż występują pewne różnice względem XT (głównie mamy tu na myśli charakter pracy mocniejszej sprężyny tylnej przerzutki i większą wagę), to biorąc pod uwagę cenę poszczególnych podzespołów SLX niepodzielnie rządzi, będąc w większości wierną kalką droższych podzespołów projektowanych w Osace. Tak jak swojego czasu szosowcy mogli cieszyć się z grupy 105, która do dnia dzisiejszego jest bestsellerem i zyskała uznanie nawet bardziej zaawansowanych zawodników, tak teraz kolarze górscy mają swoje SLX – w tej cenie nie znajdziecie nic lepszego.

 

Wagi poszczególnych podzespołów:

  • Korba: 761,4 g (FC-M7000-11-2, 36-26T)
  • Przerzutka przód: 133 g (FD-M7025-11-L)
  • Przerzutka tył: 323 g (RD-M7000)
  • Manetka (11-biegowa): 265g (SL-M7000-11)
  • Hamulce: 418,8 g (komplet z dźwigniami)
  • Kaseta: 476g (11-42T)

 

 

Shimano SLX

Shimano SLX
Shimano Shimano GDZIE KUPIĆ

 

Dystrubutor: bikegear.cc

Fot. Szymon Wołdziński