Można by nad tym dywagować godzinami, a i tak nie doszłoby się do konsensusu. Powód jest prozaiczny – nowy Giant spisuje się znakomicie w każdej z wymienionych dyscyplin.
Stary Trance, mimo, że doskonale spisywał się w terenie, przez swoją wszechstronność tracił w stosunku do rowerów wyspecjalizowanych w konkretnych dziedzinach. Ważąca ponad 3 kg rama była za ciężka do maratonów, natomiast ok. 100 mm skoku w hardcoreowej turystyce w krytycznych sytuacjach czasem nie wystarczało. Reign natomiast, ze swoimi 6”, doskonale nadaje się dla fanatyków ciężkiego enduro, ale trzeba naprawdę bardzo się postarać, żeby wykorzystać choć połowę jego możliwości. Do obecnego sezonu w kolekcji Gianta wyraźnie brakowało roweru, który wypełniłby lukę pomiędzy nimi.
Poza wprowadzeniem Trance’a X w 2008 roku Giant zafundował nam odświeżenie większości ram wyposażonych w system Maestro. Do tej pory wszystkie zmiany miały raczej charakter kosmetyczny, teraz doczekaliśmy się sporej modernizacji. Przedni trójkąt został zupełnie przeprojektowany. Dolna rura opada pod kątem ok. 58 stopni na większości swojej długości, natomiast w okolicy łączenia z rurą podsiodłową została wygięta prawie równolegle do podłoża. Wygospodarowanie odpowiedniej przestrzeni na damper umożliwiło wyeliminowania charakterystycznej „klatki” znanej z modeli z ubiegłych lat. Dodatkowo zintegrowano połączenie dźwigni tylnego zawieszenia i tłoku dampera z ramą, przez co jedna śruba wykonuje podwójną robotę. Poza tym końcówka górnej rury została odpowiednio przetłoczona, by zwiększyć jej przekrój w miejscu łączenia z rurą podsiodłową, dzięki czemu wyeliminowana została poprzeczka wzmacniająca. Transformacji uległ również tylny trójkąt. Najbardziej widoczną różnicą jest zastąpienie dwóch asymetrycznych poprzeczek, jednym, umieszczonym centralnie elementem. Dzięki tym wszystkim zabiegom uzyskano lżejszą i mniej skomplikowaną konstrukcję.
W serii Trance X znalazły się cztery modele różniące się osprzętem i co za tym idzie, oczywiście ceną. „Dwójka”, którą otrzymaliśmy do testu, otrzymała czarne, jednolite, matowe malowanie. Napisy i oznaczenia nie są malowane, ale... wypolerowane na anodzie, dzięki czemu widoczne są dopiero z bliska, przy odpowiednim kącie padania światła. Komponenty również utrzymane są w czarnej tonacji, przez co całość wygląda bardzo elegancko.
Tylne zawieszenie o skoku 5” (127 mm) wyposażono w powietrznego Fox’a Float RP2 z dwupozycyjną platformą. Damper posiada oczywiście regulację tłumienia powrotu, którym steruje się za pomocą umieszczonego pod wajchą platformy czerwonego pokrętła.
Widelec
Powietrzny Fox F120 RL o skoku 120mm odpowiada za przednią amortyzację. Wszystkie (w sumie dwa...) pokrętła znajdują się na prawej górnej goleni. Regulować możemy tłumienie powrotu i kompresji, aż do całkowitego zablokowania sztućca. Na początku Fox pracował dość tępo i był niezbyt czuły na małe nierówności. Po okresie docierania (ok. 50 km w ciężkim terenie) zmienił jednak zdecydowanie swoje oblicze, wybierając nawet najmniejsze przeszkody. Charakterystyka ugięcia jest progresywna i z właściwie ustawionym ciśnieniem trzeba się bardzo postarać, żeby go dobić. Mnie się to jak na razie nie udało. Widelec najlepiej spisuje się podczas szybkiej jazdy. Wtedy naprawdę potrafi pokazać, na co go stać. Również techniczne, kamieniste ścieżki, pokonuje ze sporą łatwością, a to ze względu na wysoką, jak na widelec na zwykłą oś, sztywność boczną.
Napęd
Giant zdecydował się na zastosowanie mieszanki. Korba to Race Face, Kaseta SRAM, a pozostałe komponenty to części z różnych Shimanowskich grup. O ile jakość pracy jest na wysokim poziomie, mam zastrzeżenia, co do ergonomii niektórych komponentów. Najboleśniej dała się odczuć korba. Gniazdo śruby z prawej strony ma bardzo ostrą krawędź, a że udało mi się o nią zahaczyć kostką skończyło się na nieprzyjemnym zadrapaniu. Poza tym manetki RapidFire Plus (o czym już kilkakrotnie pisałem) nie należą do najwygodniejszych.
Koła
Zaplecione na piastach DT 370 i obręczach WTB Laser Disc Trail koła są godne zaufania i mimo tygodnia katorgi w szwajcarskich Alpach nie dały po sobie poznać, żadnych objawów „rozcentrowania”. Bardzo dobrze spisują się również opony Kenda Nevegal o szerokości 2.1. Są to uniwersalne gumy i jeżeli chodzi o działanie ciężko wskazać ich minusy, może poza sporymi oporami toczenia na asfalcie. Jeżeli chodzi o konstrukcję, wadą jest mała grubość ścianek bocznych i wrażliwość na uszkodzenia tego miejsca.
Hamulce
O Hayes’ach Stroker’ach też już pisaliśmy. Budzą one mieszane uczucia. Z jednej strony dysponują ogromną siłą, ale drugiej siła ta jest trudna do okiełznania z powodu kiepskiej modulacji. Trzeba jednak powiedzieć, że Stroker’y są odporne na przegrzania, tzn. nie ma efektu „puchnięcia” klamki i wyraźnego spadku siły hamowania. Przy wysokiej temperaturze zaczynają jednak wydawać z siebie okrutne dźwięki. Pochwalić można je jeszcze za ergonomie klamek, które zostały wyposażone w wygodne pokrętła do regulacji odległości od kierownicy.
Pozostałe komponenty
Zacznijmy trochę nietypowo, czyli od siodełka. WTB Devo Team na CroMolibdenowych prętach na pierwszy rzut oka nie pasuje do Trance’a X. Jest po prostu zbyt cross countrowe..., ale wystarczy chwilę na nim pojeździć, żeby przekonać się na własnej... skórze, że producent dokonał bardzo dobrego wyboru. Mimo, że jest dość twarde i lekkie (225 g) zapewnia doskonałe podparcie „czterech liter” i pozwala na dziesiątki kilometrów wygodnej jazdy, nawet w luźnych spodniach bez wkładki.
Kokpit i sztyca to produkty Race Face. Nie są najlżejsze, ale za to charakteryzują się wysoką jakością wykonania i znakomitymi własnościami użytkowymi. Mostek i kierownica wykonane zostały w wersji Oversize, co dodatkowo podniosło ich sztywność. Sztyca wyposażona została w jarzemko bez offsetu. Dzięki dwóm śrubom służącym do mocowania siodła nie ma szans na niekontrolowane przesunięcia.
A na koniec gripy sygnowane przez Gianta. Jest to element, na który wiele osób często w ogóle nie zwraca uwagi, a szkoda, bo to na prawdę bardzo ważna część. Trance X wyposażony został w hardcoreowe, przykręcane chwyty. Po dwie śruby w każdym zapobiegają ślizganiu się po kierownicy i zapewniają pewny... „grip”;).
Jazda
Rama Trance X dostepna jest w pięciu rozmiarach – 14,5”, 16”, 18”, 20” oraz 21”. Przy moich 181 cm wzrostu osiemnasta okazała się idealna. W zależności od ustawienia mostka można uzyskać bardziej wyprostowaną lub pochyloną pozycję. Osobiście wolę drugą opcję, ale oczywiście wszystko jest kwestią gustu.
Rower jest dość lekki, co szczególnie docenia się na podjazdach i podejściach. Wygodna pozycja i czułe zawieszenie pomagają nawet na najtrudniejszych uphillach. Pośród skał przeszkadzać może jedynie nisko umieszczony suport – zdarza się zaczepiać korbami o podłoże. Jednocześnie nisko położony środek ciężkości poprawia tak ważną podczas ciężkich zjazdów stabilność. Dodatkowo wynoszący aż 69,5 stopni kąt główki ramy powoduje, że nawet na najbardziej stromych ścieżkach można czuć się bezpiecznie. Na zakrętach Trance X prowadzi się bardzo neutralnie i w przeciwieństwie do podsterownego Reigna dużo łatwiej zmieścić się w ciasnych wirażach.
Amortyzacja działa na najwyższym poziomie. Szczerze mówiąc na niczym lepszym niż Maestro jeszcze nie jeździłem. Trakcja jest niesamowita. Rower wręcz klei się do ziemi. Nie jest to jednak mięciutka kanapa. Zawieszenie ma raczej sportowy charakter, zarówno z przodu jak i z tyły pod koniec skoku wyczuwa się sporą progresję. Efekt bujania jest natomiast prawie niezauważalny. Wszystkie te cechy powodują, że rower jest niezwykle efektywny na podjazdach i zapewnia niesamowitą frajdę podczas jazdy w dół. Do Trance’a X nie pasują jednak jego hamulce. Działające w systemie zerojedynkowym Strokery zastąpiłbym najchętniej XT’kami lub nowymi SLX’ami.
Swoje prawdziwe możliwości Trance X pokazała podczas tygodniowego pobytu w Zermatt – słynącej z jednych z najlepszych na świecie singletracków miejscowości położonej u stóp Matterhorn. 120 mm skoku wystarcza na większość tras. Bardzo dobrze dobrana geometria i wysokiej jakości komponenty sprawiają, że Mr. „X 2” doskonale sprawdza się w ambitnej turystyce górskiej. Wysoka efektywność i niska masa to natomiast argument, za tym, że równie dobrze poradzi sobie na trudnym górskim maratonie. Oczywiście pod jeźdźcem nie mającym aspiracji do pudła.
Podsumowanie
Stary Trance i Reign postawiły poprzeczkę bardzo wysoko. Żeby uniknąć „uśredniania” dwóch poprzednich modeli goście z Gianta musieli stworzyć zupełnie nowy rower. I udało się! Z pełną odpowiedzialnością mogę napisać, że Trance X 2 to jeden z najlepszych rowerów najlepszych pełna amortyzacją o skoku ~120 mm, jaki można kupić za cenę w granicach 7000 PLN.
Rama | Aluminium AluxX, Fluid Formed, IHS, system zawieszenia Maestro, skok 5" (127mm) |
Damper | Fox Float RP2 |
Widelec | Fox F120 RL, skok 120mm, lock out |
Manetki | Shimano Deore 27 biegów RapidFire Plus |
Przerzutka przód | Shimano Deore |
Przerzutka tył | Shimano Deore XT Shadow |
Hamulce | Hayes Stroker Trail hydrauliczne tarczowe, tarcze 178mm/152m |
kaseta | SRAM PG950 11-34 |
Łańcuch | Shimano HG7 |
Korba | RaceFace Ride XC X-Type 22/32/44 |
Obręcze | WTB Laser Disc Trail |
Piasty | DT 370 |
Opony | Kenda Nevegal 26x2.1'' Stick-E (F) DTC ® |
Mostek | RaceFace Ride XC |
Kierownica | RaceFace Ride XC |
Sztyca | RaceFace Ride XC |
Siodło | WTB Devo Team, pręty CroMo |
Cena: 7299 PLN
Waga: 12.70 kg (bez pedałów)
Dystrybutor: Giant Polska (www.giant-bicycles.com/pl-PL/)