Test: Kellys URC 70 – aero szosa w atrakcyjnej cenie!?

Poznaj nasze wrażenia z testów wyścigowego roweru szosowego Kellys URC 70.

Drukuj
Kellys URC 70 Michał Kuczyński

Nowa odsłona Kellys’a URC wygląda bardzo wyścigowo i przywodzi na myśl nowoczesność oraz dopracowaną aerodynamikę. Jednocześnie kosztuje relatywnie niewiele, gdy porównamy ją do obecnych cen na rynku! Sprawdziliśmy więc, jak radzi sobie topowa szosa w kolekcji, czyli wersja URC 70!

Galeria
Galeria: Wyścigowa szosa Kellys URC 70 Zobacz pełną galerię

Kellys jest słowacką marką, której szeroka oferta zawiera wiele rowerów, o których nie myślimy w pierwszej kolejności, gdy zastanawiamy się w jakich kategoriach ten producent jest mocny i konkurencyjny na rynku. Wszak większość oferty stanowią ciekawe rowerowe MTB różnego typu, dopracowane elektryki oraz cała masa użytkowych i rekreacyjnych propozycji. Warto jednak mieć na uwadze, że Kellys od lat ma w swojej kolekcji rowery z barankiem – konkretnie szosówki i gravele. Zresztą te pierwsze mają już naprawdę długą historię, bowiem słowacki producent już od kilkunastu lat posiada w swoim portfolio dwie linie szos – wyścigowe, karbonowe URC i aluminiowe o rekreacyjnym charakterze, czyli ARC. 

 

Przez wiele lat seria URC miała dość klasyczny wygląd i śmiało można było zaliczać te rowery do kategorii uniwersalnych szosówek, które mają radzić sobie w każdym środowisku – płaskim, pagórkowatym i górskim. Jednak obecnie w kolekcji widać znaczny zwrot w kierunku dopracowania roweru pod kątem aerodynamicznej szybkości. Dwa topowe modele, czyli URC 70 testowany przez nas i nieco tańszy URC 50 zostały potraktowane wieloma zabiegami konstrukcyjnymi mającymi na celu osiągnięcie maksymalnie opływowej sylwetki. Jedno co można powiedzieć – jeszcze zanim wejdzie się na rower – to fakt, że wyglądają bardzo bojowo, szybko i nowocześnie, a przy tym nie kosztują wcale dużo jak na obecne realia. Wersja URC 70 na mechanicznej Ultegrze 2x11 i aluminiowych kołach Vision Trimax 35 została wyceniona na 12 999 zł, natomiast wariant tańszy URC 50 ma grupę Shimano 105 2x11 i koła Fulcrum 800 DB i kosztuje 9999 zł. Obie opcje na tle wielu innych marek wypadają naprawdę korzystnie, a my sprawdziliśmy, ile szosa od Kellysa jest warta ,,w akcji”!? Poniżej przeprowadzimy Was przez krótką inspekcję ramy i specyfikacji, a następnie opowiemy Wam o naszych wrażeniach z jazdy. 

 

Rama: budowa i podstawowe cechy

Strona internetowa producenta nie zdradza żadnych rozbudowanych faktów na temat konstrukcji nowej ramy. Jedynie mamy dostęp do podstawowych informacji i tabelki z geometrią, która potwierdza nasze odczucia z jazdy, czyli fakt, że mamy do czynienia z rowerem o sportowym DNA, którego żywiołem są mocne treningi, ustawki i wyścigi. Rama jest oczywiście karbonowa i posiada masę nowoczesnych rozwiązań i standardów, choć jednocześnie w kilku miejscach zdradza, że mamy do czynienia z modelem bardziej budżetowym, aniżeli pochodzącym od producenta premium specjalizującego się w szosach. Zacznijmy jednak od ogółu, a szczegóły za moment. 

 

 

Pierwsze, co bardzo rzuca się w oczy to perfekcyjnie czysty wygląd. Zawdzięczamy go oczywiście pełnej integracji przewodów, które z klamkomanetek wchodzą bezpośrednio do kierownicy i opuszczają karbonowy szkielet Kellysa dopiero przy zaciskach hamulców i przerzutkach. Co by tu nie mówić, stwarza to zawsze nieco kłopotów podczas montażu i przy ewentualnym serwisie, ale nadaje rowerowi kapitalnego wyglądu. Poprzednie URC tego nie miały i różnica in plus w kwestii designu jest tutaj ogromna. Ma to oczywiście pozytywne odbicie również w kwestii aerodynamiki, a ta w nowej generacji URC została postawiona na pierwszym miejscu. O ile główka od przodu wygląda dość okrągło i klasycznie, to już fakt, że został pogłębiona w swoim profilu jest zabiegiem typowo przyspieszającym ramę. Do tego mamy widelec, który również ma dość głębokie boczne przekroje. Może nie tak spłaszczone jak czołowe rowery aero na rynku, ale wyraźnie dopracowane pod kątem cięcia powietrza. 

 

 

Idąc dalej – od główki ku tyłowi – mamy prostokątną górną rurę, która spotyka się ze spłaszczona podsiodłówką. Zresztą ten obszar jest bardzo mocno aero w nowym Kellysie. Sama rura podsiodłowa ma kształt ściętej kropli wody, a do tego posiada charakterystyczne głębokie wcięcie pod tylne koło. Równie aerodynamicznie prezentuje się dolna rura ramy mająca wyraźnie spłaszczony przekrój. Sztyca również jest spłaszczona, aby wspomagać nas w walce z wiatrem. Choć jednocześnie nie do przesady głęboka, aby zostawić margines na pracę i tłumienie drgań.

 

 

Tył roweru to górne widełki z lekko obniżonym mocowaniem i charakterystycznym kształtem oraz dość klasycznie wyglądające rurki dolne. Kropką nad i, która każe myśleć o URC w kategoriach wysokich prędkości jest masywny – choć to mało powiedziane, bo jest on naprawdę ogromny – węzeł suportowy zwiastujący wysoką sztywność tego obszaru. Do tego mamy tu oczywiście nowoczesne standardy jak zaciski flat mount, sztywne osie kół i – wspomniane już wcześniej – pełne zintegrowane prowadzenie okablowania. Warto wspomnieć jeszcze suport press-fit, co akurat w szosie jest bardzo ok, ponieważ tutaj zmian łożysk dokonujemy naprawdę sporadycznie, a całość jest lżejsza, sztywna i ładna dzięki braku zewnętrznych misek. 

 

 

Całość wygląda naprawdę nowocześnie i przywodzi na myśl połączenie roweru uniwersalnego do-it-all z aerodynamicznym, bowiem nie mamy tutaj szosy stricte aero, ale z drugiej strony ilość rozwiązań mających na celu zapewnić nam jak najniższe opory powietrza jest tu dominująca. Jest jednak kilka rzeczy nie do końca nowoczesnych oraz zdradzających fakt, że jest jakiś kompromis w tej konstrukcji – w końcu kupujemy rower około dwa razy tańszy, niż u liderów szosowego rynku… Pierwszą sprawą jest podwójna obejma sztycy. Wspornik mocuje się za pomocą zacisku zintegrowanego z ramą, czyli wedle obecnie panującego branżowego standardu. Natomiast dodatkowo na górze mamy drugą skręcaną obejmę, która – zapewne – ma za zadanie być zabezpieczeniem przed opadaniem sztycy. Takie rozwiązanie w erze okrągłych wsporników siodła było często stosowane w kolarstwie przełajowym, gdzie sztyce lubiły opadać podczas wskakiwania na rower będącego jedną z charakterystycznych elementów tej dyscypliny. Jednak w seryjnych rowerach z takim patentem się jeszcze nie spotkaliśmy… Całość w każdym razie działa, przy dokręceniu z momentem wskazanym przez producenta na komponentach wspornik ani razu nie drgnął na dziurach, brukach, czy szutrach, które też były w naszym testowym menu.

 

 

Stosunkowo mało jest też miejsca na opony – w naszej testówce był wariant 28 mm i w zasadzie to jest bezpieczna górna granica rozmiaru ogumienia w tym rowerze. To bardzo ok w kontekście wyścigowo-treningowego zastosowania, ale branżowy standard w tego typu rowerach to obecnie już 32 mm, bowiem tyle niekiedy zawodnicy chcą zakładać na trudniejsze wyścigi z lichymi nawierzchniami. Natomiast za wadę tego uznawać nie należy, raczej za cechę tego framesetu. 

 

 

Ostatni mały minus – głównie estetyczny – to obszar insertów sztywnych osi, które są mało wtopione w karbonowy szkielet URC, a lekko z niego wystają i designerskich purystów mogą kłuć w oczy. Miejcie jednak na uwadze, że to wszystko o czym mówimy to są naprawdę detale, które w jeździe przestają mieć jakiekolwiek znaczenie, a jeszcze dodatkowo usprawiedliwia je atrakcyjna cena tego roweru. Mało tego, są też plusy, jak choćby sztyca, która ma szerokie możliwości regulacji pozycji w zakresie przód, wyższym niż ma to miejsce standardowo w większości wsporników siodła. 

 

 

Wątpliwości mamy tylko do rozmiarówki. Jest ona chyba trochę na siłę rozciągnięta tak, aby przedziały dopuszczalnego wzrostu były jak największe. Nasza L-ka powinna służyć osobom od 183 do 195 cm wzrostu, czyli jest to bardzo szeroki przedział. W praktyce testujący przy 193 cm siedział w bardzo skróconej pozycji i do swojego ułożenia ciała potrzebowałby mostka około 140 - 150 mm. To nadal mieści się w kanonie fitowania rowerów typu race, ale przy granicznym wzroście warto być czujnym, bo przedziały wydają się być ustalone nieco na siłę.

 

 

Wyposażenie na poziomie

Wariant URC 70 ma wszystko, czego potrzeba do sportowego jeżdżenia w ujęciu treningowym, a po wrzuceniu do niego karbonowych stożków śmiało można wybierać się nim na poważne ściganie. Pełna grupa Shimano Ultegra w mechanicznym wariancie 2x11 to synonim dobrej ergonomii, wysokiej kultury pracy i ogólnej bezobsługowości. Tu wszystko dobrze działa, hamulce mają dobrą modulację i jest to jeden z tych komponentów, które perfekcyjnie służą, a nie przeszkadzają użytkownikowi. Jedyne, co nieco dziwi, to fakt zamontowania dwóch tarcz hamulcowych w rozmiarze 140 mm. To raczej niespotykane w branży, która optuje raczej za 160/160 mm, ewentualnie 140 mm tył w zestawieniu ze 160 mm przód. W każdym razie w terenie płaskim i pagórkowatym to jest ok, ale w górach – szczególnie w dużym rozmiarze, gdzie kolarze zawsze więcej ważą – jest to raczej nie do końca słuszny kierunek. 

 

 

Koła Vision Trimax z aluminiowym stożkiem o wysokości 35 mm wizualnie świetnie pasują do tego roweru i są też skuteczne podczas jazdy w terenie płaskim. Taki profil daje już minimalne noszenie, a przy tym nie cechuje go jakakolwiek niestabilność. Do tego pewnie zachowują się też w zakrętach i mają dobrą sztywność, którą czujemy podczas manewrów oraz przyspieszania. To ostatnie wraz z podjazdami stanowią dwa obszary, które nie są jednak ich mocną stroną. Nie ma się co oszukiwać, to typowe koła treningowe, ładne i jak najbardziej ok, ale za sprawą swej wysokości po prostu ciężkie. To wyraźnie obniża ich dynamikę i zdolności wspinaczkowe. Stąd napisaliśmy, że fabryczny setup jest idealny pod kątem treningów i ustawek, ale jadąc na zawody po medale warto doposażyć URC’a w karbonowe koła. Kropką nad i jest ładny, zintegrowany kokpit FSA z kierownicą o bardzo wygodnym gięciu i miło leżących w dłoniach profilach chwytów. Całość jest spójna i gotowa do jazdy, opony Schwalbe One dają radę zarówno pod kątem szybkości i przyczepności, a jedyne odstępstwo od normy to wspomniane wcześniej tarcze hamulcowe w rozmiarach 140 mm. 

 
 

 

Sportowy charakter i pewny styl prowadzenia 

Kellys szybko zdradza swój charakter, który jest – zgodnie z oczekiwaniami – po prostu sportowy. Za aerodynamicznym designem i spłaszczonymi przekrojami rur podąża duża sztywność roweru. Zarówno obszaru suportu, co daje się odczuć na transferze mocy, ale również w obszarze główki ramy i widelca, co skutkuje dobrym czuciem roweru podczas prowadzenia i wykonywania dynamicznych manewrów. URC jest po prostu sztywnym wyścigowym rowerem szosowym, gdzie wydajność została postawiona na pierwszym miejscu. To w zasadzie nie dziwi, ten rower jedzie dokładnie tak, jak wygląda. Jest szybki i dynamiczny, choć miejcie na względzie, że przy fabrycznie zastosowanych kołach jego potencjał jest dość mocno uśpiony!

 

 

Dużo dobrego możemy powiedzieć o tym, jak testowany Kellys się prowadzi, bowiem to chyba jego największa zaleta. Mała baza kół i krótki tylny trójkąt w połączeniu z niską główką i klasycznymi wyścigowymi kątami zapewnia bardzo dynamiczne skręcanie i doskonałe czucie roweru. To jeden z tych modeli, w których czujesz się, że siedzisz ,,w rowerze”, a nie ,,na rowerze” i jest to ogromny plus. Wszelkie szybkie sekcje zakrętów, omijanie przeszkód na drodze, czy inne dynamiczne manewry wychodzą na URC bardzo płynnie i naturalnie. Rower jest posłuszny i jedzie tam, gdzie chcemy. Bez opieszałości podąża za ciałem. Naprawdę fajna geometria! Jednocześnie nie brak mu stabilności, gdy prędkości rosną, co czasem bywa problemem przy skrętnych rowerach. 

 

 

Komfort jazdy również jest całkiem dobry, nie jest to oczywiście poziom tłumienia szosówek endurance, ale przy oponach 28 mm jazda po dobrej jakości brukach, czy popękanym asfalcie nie nastręcza problemów. Wszystko mieści się w normie dla tego typu konstrukcji. Zdecydowanie amortyzacja nie była pierwszym, o czym myśleli konstruktorzy tej ramy, ale jednocześnie słabe drogi nie są tu powodem do narzekań i puszczania korb, aby zwolnić i dać plecom odpocząć. Kellys sprawnie tłumi to, co powinien, a i tak większością zajmują się tu opony. Czasy się jednak zmieniły… w dobie kiedy wyścigowy standard to 28 mm, ramy rowerów już naprawdę wiele nie muszą!

 

 

Podsumowanie

Kellys URC 70 to udany rower szosowy z mocno aerodynamiczną ramą, którego konstrukcja i charakter są typowo sportowe. Rower jest sztywny i efektywnie przekłada naszą moc na wysoką prędkość jazdy. Do tego – co w naszym odczuciu jest jego największą zaletą – zaskakuje świetnym stylem prowadzenia. Posłusznie i dynamicznie reaguje na polecenia, a przy tym nie brak mu pożądanej na dużych prędkościach stabilności. W aspekcie wyposażenia i komfortu jazdy jest w punkt, a do pełni wyścigowego szczęścia brakuje mu jedynie karbonowych kół i topowych opon. Całość naprawdę dobrze spisuje się podczas jazdy! Rower ma wprawdzie kilka małych minusów, które wymieniliśmy w tekście, ale w tej cenie stanowi bardzo ciekawą propozycję dla zawodników amatorów i miłośników szybkiej sportowej jazdy na szosie

 

Cena: 12 999 zł 

Strona producenta: store.kellysbike.com