Bandyta z zasadami - Trek Slash 9

Drukuj

Trek dokonał błyskawicznej zamiany miejsc i zamiast aż dwóch modeli do cięższych zastosowań, Scratcha i Scratcha Air, wprowadził jeden nowy, którego nazwał Slash.

Trek dokonał błyskawicznej zamiany miejsc i zamiast aż dwoch modeli do cięższych zastosowań, Scratcha i Scratcha Air, wprowadził jeden nowy, którego nazwał Slash.
I choć nowy produkt amerykańskiej marki ma być z założenia lżejszy niż Scratch, to nie dajmy się zwieźć pozorom - to również jest enduro pełną gębą, o zaawansowanych zjazdowych ambicjach.



Menu firmowe
Jakby to powiedzieć. Ok, może więc wprost po ludzku. Rowery Treka nam się mylą! Niby fakt, pojawiają się kolejne modele, ale na szczęście (uff!) ktoś je podpisuje i tylko to sprawia, że jesteśmy w stanie niekiedy rozróżnić jeden od drugiego. Przyczyna jest prosta i nie jest nią bynajmniej nasza ślepota (choć oczywiście istnieje i taka możliwość), ale tak się składa, że Trek z upodobaniem stosuje te same rozwiązania w całej serii maszyn. O ile te o zupełnie odmienych zastosowaniach, np. do XC i DH, rozróżnić łatwo, to już rowery o zbliżonych skokach niekoniecznie. Przykładem może być właśnie odchodzący w przeszłość Scratch, szczególnie w wersji z amortyzacją powietrzną oraz Slash, ale i aktualny Remedy - choć tu na szczęście dodatkowy wspornik rury podsiodłowej ułatwia zadanie. A więc wymieńmy te cechy charakterystyczne tak wielu Treków - to przede wszystkim zawieszenie Full Floater, z „płynnym” zamocowaniem tłumika i punktem obrotu tożsamym z osią tylnego koła ABP (tu jest to wersja Convert, pozwalająca na zmianę haków, a tym samym standardzie piasty). Poza tym takie bajery jak stożkowa główka sterowa E2 (1-1/8 do 1-1,5 cala), Evo Link, czyli para górnych dźwigni pośredniczących, jak i Mono-Link, czyli sprytna wstawka na końcu wspomnianego, pozwalająca zmieniać geometrię. Miły standardzik.

 



Wersja 9
Do testu udało nam się zdobyć w ramach dnia specjalnego na targach Eurobike, zwanego Demoday, wersję najwyższą Slasha oznaczoną liczbą 9. Nie, żebyśmy narzekali! To akurat zresztą byłoby trudne, bo na liście ewentualnych życzeń nie byłoby w tym przypadku łatwo cokolwiek dopisać. Sama rama wykonana z aluminium nazwanego Alpha Platinium, a napęd oparty jest o grupę SRAM X.0, oczywiście w wariancie 2x10, włącznie z karbonową korbą. Za amortyzację odpowiadają produkty Foxa, z przodu Fox 36 Talas, z tyłu Float RP-3 z DRCV, obydwa lśnią za sprawą superśliskiego pokrycia Kashima. Sprzęt jeździ na kołach i oponach prosto z macierzystej firmy - Bontrager Rhythm Elite TLR Disc oraz Bontrager XR4 Team, 26x 2,35 cala. Większość pozostałych dodatków to również produkty Bontragera. Hamulce pasują do grupy - to także para X.0. Z tzw. bajerów wypada wymienić sztycę regulowaną RockShoxa Reverb.

 

 


 

Minizjazdówka
Do stworzenia roweru dopisano ciekawą ideologię. Ma to być rower enduro dla fanów zjazdów, a przede wszystkim maratonów zjazdowych, w których jeździ się głównie w dół, ale gdy trzeba, wypada się też trochę powspinać. Dlatego też, pomimo tego, że ma zaledwie 160 mm skoku, przy okazji kąt wyprzedzenia widelca wynosi 66 stopni, wszystko po to, by nadać rowerowi zjazdowe właściwości. W dodatku, w parze z naprawdę dużym rozstawem kół dostajemy relatywnie stromy kąt podsiodłowy, a tym samym otrzymujemy ciekawy zestaw - gwarantowaną stabilność przy dużych szybkościach i... sprawną możliwość podjeżdżania. Za trzymanie kierunku odpowiadają zaś osie sztywne - 20 mm z przodu i 12 mm z tyłu. Brzmi interesująco.

 

 



Dojazd
Rower wyposażono nie tylko w korbę z małymi zębatkami 24/38, ale i widelec z możliwością skracania skoku. Ta para spisuje się świetnie wtedy, gdy trzeba rowerem najpierw dojechać na miejsce. Fox da się zmniejszyć do 120 mm, co powoduje, że i wyostrza się kąt, a maksymalne dostępne przełożenie wystarcza do nachylenia 25 % włącznie. Sam rower z pedałami waży lekko ponad 14 kilogramów, czyli do wytrzymania. Pozycja za kierownicą w tej fazie jazdy jest dość wyprostowana, ale w miarę swobodna - podjeżdżać się da bez problemu.

 

 


 

Zjazd
Tym niemniej nie da się ukryć, że ta faza ruchu na Slashu jest zdecydowanie ciekawsza. Po wyciągnięciu widelca do właściwej długości i obniżeniu siodła można sprawdzić, do czego rower został naprawdę stworzony. Na łatwych trasach - a te testowe niestety, nad czym ubolewamy, takie były - trudno było sobie wyobrazić przeszkodę, która mogła go zatrzymać. Maszyna jest przyjemnie wyważona, z nisko umieszczonym środkiem ciężkości i nisko poprowadzoną rurą górną ramy, można na niej błyskawicznie poczuć się „jak w domu”. Dobrze profilowana podniesiona kierownica (15 mm uniesienia, 9 stopni wygięcia ku tyłowi) ułatwia zadanie! A jazda? Tu trudno osiągnąć granicę własnych możliwości, bo ta ciągle ulega przesunięciu. Slash zachęca, by jechać szybciej i szybciej. Na miękkim podłożu, czy też korzeniach - takie były trasy testowe - opony radzą sobie świetnie, ale nie mogliśmy się ciągle oprzeć wrażeniu, że na kamieniach byłby z nimi problem. W tej maszynie widzielibyśmy coś ze zdecydowanie grubszymi ściankami i z agresywniejszym bieżnikiem. Za to o zawieszeniu można wypowiadać się w samych - no prawie, ale o tym za chwilę - superlatywach. Tył z tłumikiem z dwustopniową komorą pozytywną, bo o to w konstrukcji DRCV chodzi, ma właściwości lecznicze. Płynny skok w każdym momecnie zapewnia rewelacyjną trakcję i wykorzystanie pełnych 160 mm. Niestety nie do końca da się to powiedzieć o widelcu, który tego systemu jest pozbawiony, a wtedy gdy jest stromo wykazuje tendencję do osiadania. Jeśli raz się ugnie, to niechętnie łyka kolejne przeszkody. Napęd X.0 jak zwykle działał twardo i dobrze wyczuwalnie. Super, że rower ma w komplecie napinacz łańcucha - zupełnie wyeliminował problemy z jego wspinaniem. Hamulce X.0 tradycyjnie też lekko piszczały.

 

 



Więcej!
Slash ma kilka innych cech, z których chętnie skorzystamy w przyszłości. Możliwość zmiany geometrii o pół stopnia tym razem nie była konieczna, ale na pewno zachęca, by ją wypróbować. Zawieszenie tylne, bez wpływu napędu, ze świetnym tłumikiem oraz ogólna solidność i stabilność całości sprawia, że rower działa jak żelazko, wygładzające przeszkody. Bez obaw zabralibyśmy go do bikeparku, wrzucając w bagaż ewentualnie dodatkowe, pancerne opony i zestaw ochraniaczy. To dojrzała, dopracowana konstrukcja, z rozwiązaniami, które wypróbowano przez kilka sezonów. Inżynierowie Treka spisali się dobrze, ale nie będą mieli łatwego zadania w kolejnym sezonie, bo rower niełatwo będzie poprawić.

Cena: 5.799 dolarów
Rama: Alpha Platinum Aluminum, EVO Link, Mino Link, 160mm skoku
Widelec: Fox Factory Series 36 Talas FIT RLC w/air
Tłumik: Fox Float RP-3 w/DRCV
Rozmiary: 15.5, 17.5, 18.5, 19.5, 21.5"

Koła: Bontrager Rhythm Elite TLR Disc
Opony: Bontrager XR4 Team, 26x2.35"
Przednia przerzutka: SRAM X0, direct mount
Tylna przerzutka: SRAM X0
Korba: SRAM X0, 38/24
Kaseta: SRAM PG-1070 11-36, 10 rzędowa
Siodło: Bontrager Evoke 3, tytanowe pręty
Sztyca: RockShox Reverb Stealth
Kierownica: Bontrager Rhythm Pro Carbon, 31.8mm
Mostek: Bontrager Rhythm Pro, 31.8mm
Stery: FSA NO.57E, E2,
Hamulce: Avid Elixir XO hydrauliczne


Fot.: Maciej Łuczycki
Dystrybutor: www.ssc.pl