Mniejsza w zagłębianie się w kwestie definicji i tworzenia nowych pojęć. Bo tych w szerokim zakresie między downhillem a cross country w ostatnich latach powstało tak wiele, że trudno się już połapać. Aggresive XC, trail, enduro, all mountain to tylko niektóre powtarzające się określenia rowerów, których zadaniem jest techniczna jazda po górach. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że nie unikniemy pułapki szufladkowania, chociażby po to, aby móc uszeregować rower między konkurencyjnymi modelami, porównać go i ocenić.
Postaramy się jednak zerwać z konwencją i podejść do testowanego Speca indywidualnie. Tym razem nie szarpniemy się na zestawienie go z innymi modelami tej firmy oraz nie porównamy go z konkurencją. Potraktujemy go jako rower kompletnie wyrwany z kontekstu i zobaczmy co z tego wyniknie. Taki wakacyjny eksperyment :-)
Po wyciągnięciu roweru z pudła pierwsze „wow” kierujemy w stronę rury głównej. Tutaj rzucają się w oczy dwie rzeczy. Pierwszą jest nieregularny przekrój rur . Nie owal, nie kwadrat. Coś zdecydowanie bardziej skomplikowanego i efektownego. Celu takiego zabiegu możemy się domyślać i potwierdzą go specjaliści. Chodzi o zwiększenie sztywności i wytrzymałości. Temu służy również charakterystyczny układ stworzony z „drugiego od góry” stopu aluminium M4. Kolejny (chociaż powinniśmy wymienić go w pierwszej kolejności) charakterystyczny element to gięcie. Kilka centymetrów przed zakończeniem w kierunku główki oraz z drugiej strony, przy suporcie, rura wygina się tworząc coś na kształt litery „S”... jak Specialized. Przypadek? Powód zawsze jest ten sam. Ma być sztywniej i mocniej. Wyginające się do pozycji horyzontalnej zakończenia stykają się bowiem na całej swojej powierzchni z główką na górze i łącznikiem suportu na dole. Sposób ten nazwano ORE i wcale nie jest pozbawionym technologicznego uzasadnienia zabiegiem marketingowym. Po prostu przy okazji wyszło z niego „żywe logo” Specialized.
Pozostałe łączenie rur prezentuje się dość klasycznie: widoczne są spawy z częściową polerką oraz poprowadzenie linek na zewnątrz.
Geometria: dość duża baza kół w rozmiarze L (1154 mm) i kąt wyprzedzenia widelca na poziomie 68.5 stopnia determinują rower w kierunku stabilności. Jeśli dodamy do tego stosunkowo wyprostowaną pozycję, jaką przyjmuje rowerzysta, będziemy wiedzieli już, że mamy do czynienia ze sprzętem odbiegającym od standardów, jakie panują w świecie XC
Zawieszenie
120 mm i wszystko jasne. Za dużo na XC, za mało na enduro. Nasz rower jest zatem gdzieś pomiędzy (pomysł z brakiem porównań jednak się sypie). Do tej pory nazywaliśmy ten typ all-mountain, jednak Spec forsuje określenie „trail”, które u nas funkcjonuje jako rower „ścieżkowy” lub „szlakowy”.
Za bujanie z przodu odpowiada ekonomiczna w grupie powietrznych amortyzatorów Rock Shox Reba, którego chyba nie trzeba szerzej przedstawiać. Z tyłu znajdziemy damper Fox Racing powstały dzięki współpracy ze Specialized. Triad II posiada 3 stopniową regulację ustawienia: lock-out, pełne otwarcie i pro-pedal (to znane wcześniej rozwiązanie polegające najogólniej mówiąc na aktywacji podczas zjazdów i blokadzie na podjazdach). Jak się okazuje, damper będzie kluczowy dla jakości i komfortu jazdy.
Napęd
Nie wiemy czy chętniej, ale na pewno częściej Specialized swoje topowe rowery MTB wyposaża w SRAM. Nasz Camber Expert jest tu wyjątkiem ubranym w Shimano SLX pomieszanym z Deore XT. Duży zakres przełożeń 3x10, którego nie jesteśmy zwolennikami (2x10 wydaje się być bardziej racjonalnym systemem). Z przodu zastosowano kombinację 42x24x11, podczas, gdy tylny zakres obejmuje 11-36 zębów. Duży blat w rowerze tego typu wydaje się być zbędny, a jazda w trudnym terenie łatwo naraża go na uszkodzenia mechaniczne.
Hamulce
Oryginalnym pomysłem jest uzależnienie wielkości tarcz hamulcowych od wielkości ramy W naszej Mce mieliśmy tarczę 185 z przodu i 160 z tyłu. Jednak większe rozmiary ram dysponują odpowiednio większymi średnicami w myśl zasady: im więcej masy na rowerze, więcej siły potrzebnej do jego zatrzymania.
Z ręką na sercu możemy powiedzieć, że od Elixirów 5 moglibyśmy spodziewać się większej siły hamowania. To dość zaskakujące, bo model zaliczany jest do górnej półki. Największy plus? Customowe pokrętło pozwalające precyzyjnie, błyskawicznie i bez użycia narzędzi regulować odległość dźwigni od chwytów.
Koła
Romans z Specialized z DT Swiss trwa w najlepsze, czego efektem są customowe obręcze, na przykład takie jak znajdujące się w Camber Exper 445 D zaplecione na podwójnie uszczelnianych piastach Specialized. Świetnie się toczą i wyglądają bardzo efektownie, tworząc wraz z ramą zgrany kolorystycznie komplet. Jazda na oponach Captain, które nazwano na cześć Neda Overenda, jednego z najlepszych kolarzy górskich początku lat dziewięćdziesiątych, są znakomite, bo uniwersalne i świetnie radzące sobie w różnych warunkach pogodowych. Naszym zdaniem nieco bliżej im do XC i osobom zorientowanym na enduro przydałyby się opony nieco szersze. Jednak to w dużej mierze dzięki nim wspinanie się na Camberze jest dość przyjemne.
Kokpit
Rower wyposażono w aluminiowe komponenty Specialized serii XC, wyróżniające się ładną grafiką. Kierownica typu low-rise jest lekko gięta i ma 680 mm szerokości. Wbrew panującym (przynajmniej w naszym środowisku) plotkom jej szerokość nie zmienia się wraz z rozmiarem ramy i została dobrana jak najbardziej optymalnie. Inaczej jest ze wspornikiem kierownicy. Tutaj faktycznie długość ulega zmianie. Dla rozmiaru M przewidziano 90 mm, ale L i XL mają już mostek 105 mm. Tak oczywista zmiana proporcji jest nadal wyjątkiem w kolarskim świecie, dlatego warto wspomnieć, że Specialized stosuje różne wielkości komponentów do różnych rozmiarów ram. Podobnie rzecz ma się w przypadku korb. Od M-ki w górę mamy długość 175 mm, podczas, gdy mniejsza S-ka dla riderów z krótszymi nogami wyposażona jest w korbę 5 mm krótszą.
Siedzenie
Producent zamontował oczywiście „własne” siodełko Specialized Henge wykorzystujące technologię, a właściwie system Body Geometry, którego założeniem jest - mówiąc najogólniej - tworzenie komponentów dopasowanych do anatomii oraz motoryki ludzkiego ciała. A przekładając to na nasze, siodełko super leży pod tyłkiem i oceniamy je jako jedno z bardziej komfortowych w swojej klasie.
Jazda
Sprawa Camera doprowadziła do powstania dwóch obozów w naszej grupie. Jedni uważają, że to typowy rower typu „fifty-fifty”, a więc taki, który w połowie służy do podjeżdżania, a w połowie do zjeżdżania. Taki uniwersalny full w górski teren, którym zgodnie z założeniem pokonamy turystyczne szlaki o zróżnicowanej nawierzchni. Druga grupa wybrała wariant 40 do 60. Oceniła rower na przeznaczony do zjeżdżania w 60 procentach, podczas, gdy na podjazdy pozostaje 40 procent. W tym wypadku Camber postrzegany jest jako rower o potencjale zjazdowym, którego 120 mm skoku pozwala na szaleństwo jazdy w dół, ale równocześnie efektywna geometria oraz systemy blokady skoku, czy system pro-pedal eliminują znacznie efekt bujania pozwalając na dość swobodne wspinanie. Dodajmy, że ta druga grupa patrzyła na Cambera z perspektywy osób dosiadających hardtaile z nieufnością podchodząc do wszystkiego co ma skok większy niż 80 mm.
Nie ulega wątpliwości fakt, że to rower MTB o wielkim potencjale i można powiedzieć, że dla każdego. Zarówno dla "wszędołaza", amatora górskich przygód, jak i zawodnika-amatora uprawiającego cross-country, a nawet miłośnika freeridu nastawionego na szybkość i zjazd.
Naszym zdaniem Specialized Camber Export to świetny ścieżkowiec, posiadający parametry różnych typów rowerów, ale równocześnie będący nowa jakością w świecie MTB.
Fot.: Igor Gębarowski