Spis treści:
Szwajcarski Assos dba o ciągły rozwój i innowacje. Regularnie odświeża swoją kolekcję, czyniąc odzież coraz mocniej dopracowaną, lżejszą, bardziej aero, czy bardziej komfortową. Idąc w ślad za producentami osprzętu rowerowego stosuje podobną praktykę, wedle której sukcesywnie przeszczepia technologie opracowane dla topowych produktów do tańszych modeli. Tak właśnie dzieje się w przypadku testowanych tym razem modeli. Przed rokiem mieliśmy okazję sprawdzić ich – wówczas zupełnie nowy – topowy model spodenek Equipe RS generacji S11, a już w kolejnym sezonie widzimy, że innowacje tam wprowadzone trafiły do tańszej opcji, czyli tytułowych spodenek Equipe R S11. Spodziewajcie się więc, że w poniższym artykule, poza samymi wrażeniami z jazdy w nowym komplecie oznaczonym literą R, będziemy też porównywać nowe spodenki do modelu wyższego, czyli RS. Jednocześnie zachęcamy Was do lektury ich recenzji: Test: Wyścigowe spodenki Assos Equipe RS S11 Long – sprawdziliśmy nowość 2024!
Co nowego w Equipe R S11?
Uprzedzając nieco fakty należy zacząć od tego, że Assos nakłada na siebie niełatwe zadanie, bowiem dość często w kolekcji zdarza się tak, że podstawowy model w danej serii ma na tyle wysoki poziom, iż ciężko szukać argumentów za zakupem tej droższej wersji. Podobne pierwsze wrażenia mieliśmy, kiedy w nasze ręce trafiły nowe produkty Equipe R S11. Gdyby ktoś powiedział nam wtedy w ciemno, że to jest model topowy, uznalibyśmy to za pewnik, bowiem faktycznie w rękach te stroje wyglądają bardzo premium i nie odbiegają zbytnio od droższych. Widać, że Assos nie obawia się przenosić tego co najlepsze do niższych modeli! Niższych, nie oznacza, że tanich, ale przykładowo cena spodenek R wynosząca 190 Euro, w porównaniu do 250 Euro za RS to już wymierna różnica. Zdajemy sobie sprawę, że dla wielu kolarzy amatorów to nadal dużo, ale większość osób, która zdecydowała się raz na spodenki od Szwajcarów już wie skąd wynika ich cena i dlaczego warto niekiedy dołożyć trochę więcej. Szczególnie, gdy jeździmy dużo!
Jeżeli chodzi o konstrukcję nowych spodenek Equipe R S11 to czerpią one w zasadzie prawie wszystko z tego, co kryją w sobie RS S11. Mamy więc bardzo cienki materiał zwany przez Szwajcarów Type.911, który dzięki krojowi racingFit układa się do ciała niczym druga skóra. Standardowo dla Assosa jest tu niski stan, więc brzuch nie ma żadnego ucisku. Szelki rozwiązano według nowego patentu X-Frame, który również jest w droższych RS’ach. W zasadzie główne różnice są dwie. Testowane tym razem R-ki mają inne silikonowe wstawki na nogawkach. Jest ich mniej, ale są większe i to wydaje się być nawet lepszy patent, bo spodenki wolniej ulegają podsuwaniu się, gdy jeździmy z nakolannikami lub nogawkami. Natomiast druga i główna różnica to inna wkładka. W R mamy 9 milimetrową – bardzo wygodną zresztą – wkładkę wykonaną w technologii 3D Waffle, a w RS jest tam więcej ,,bajerów”. Między innymi lepsze chłodzenie, czy delikatna dla skóry powłoka zewnętrzna Mineral Tec Surface.
To właśnie w samej wkładce różnice są największe, natomiast ważne, aby podkreślić, że w obu modelach są one wszyte wedle tej samej technologii goldenGate 2.0, która gwarantuje stabilne trzymanie się wkładki przy pośladkach niezależnie od naszej pracy ciała na siodle i zmian pozycji na kierownicy. Od siebie dodamy jeszcze jedno. Mieliśmy okazję testować również spodenki Equipe R S9, czyli ,,budżetowy” model poprzedniej generacji i przeskok między nimi, a S11 jest imponujący. Teraz mamy do czynienia z produktem znacznie lżejszym, cieńszym, bardziej aero i – to co już mówiliśmy – wyglądającym jak topowy, podczas gdy S9 już nawet optycznie zdradzały, że są jednak tą tańszą opcją. Tu naprawdę trzeba się dobrze przyjrzeć, żeby poznać i zrozumieć różnice, no chyba, że w kolorach… bo Assos wprowadził nowe kolory do palety. Teraz spodenki Equipe R poza klasyczną assosową czernią dostępne są również w odcieniach niebieskiego i szarego. My testowaliśmy wariant w kolorze Edge Blue.
Koszulka Equipe R S11 również jest mocno zmieniona, mamy do czynienia z modelem wykonanym w oparciu o nowy materiał AirCell, który charakteryzuje się doskonałą oddychalnością. Mieliśmy zresztą okazję sprawdzić jego właściwości zeszłego lata, kiedy testowaliśmy zestaw odzieży Mille, dedykowanej do jazdy w stylu endurance: Test: Koszulka Assos Mille GT S11 i spodenki Mille GT C2 | Komfortowo i na upały! Wracając do Equipe R, poza oddychającym, bardzo cienkim i lekkim materiałem, mamy tu jeszcze sportowy krój, który przylega perfekcyjnie do ciała. Do tego brak jakichkolwiek wstawek, które potencjalnie mogłyby nas odparzać. Rękawki i przód koszulki są wykończone elastycznym materiałem, a jedynie z tyłu pod kieszeniami ściągacz ma dodatkowe silikonowe mini-kropeczki dla lepszej stabilności w kontakcie ze spodenkami. Pełen minimalizm, wykończony niskim kołnierzykiem i zamkiem na całej długości. Ponadto – idąc w ślad z nowymi spodenkami – koszulka również występuje w ciekawych kolorach. My akurat testowaliśmy pomarańczowo-żółtą wersję (Flame Orange), a wariantów kolorystycznych w sumie jest sześć. Czas na wrażenia z jazdy!
Spodenki Assos Equipe R S11 – wrażenia z jazdy
Zaczynamy od tego, co najważniejsze dla pozytywnych wrażeń z jazdy, czyli spodenek! Nowe Equipe R układają się na ciele bardzo dobrze, niczym w tym aspekcie nie odstają od modelu wyższego. Cienki materiał jest bardzo elastyczny i doskonale okala zarówno uda, jak i cały obszar miednicy oraz krocza. Układanie się do ciała jest perfekcyjne, a laserowo cięte nogawki powodują, że całość nigdzie nie odstaje od skóry nawet na milimetr, czyniąc nas w ten sposób maksymalnie aero. To ważne, w końcu Equipe R to seria do ścigania, na ustawki i intensywne treningi! Do tego S11 nie wywierają żadnej presji, ani w obszarze nogawek, ani w obszarze szelek, dzięki czemu komfort jazdy, niezależnie od intensywności jest bardzo wysoki. Ponadto elastyczność tej konstrukcji sprawia, że wszelkie zmiany pozycji, przechodzenie w dolny chwyt itd. odbywa się bez żadnego przesuwania się spodenek, czy jakiegokolwiek uczucia dyskomfortu.
Niemniej dobre wrażenia mamy w kwestii stabilności nogawek. Na gołej skórze nowe powiększone wstawki antypoślizgowe trzymają R-ki perfekcyjnie na udach. Jedynie, kiedy mamy na sobie nogawki, to dość standardowo dla Assosa, spodenki będą miały tendencję do powolnego podciągania się ku górze. Jest to jednak stricte letni produkt i to czuć – zarówno w aspekcie ich wentylacji, jak i samej współpracy z nogawki – bo np. jesienne spodenki Spring Fall od Szwajcarów współpracują z ocieplaczami kolan, czy nóg wyraźnie lepiej.
Czas na wkładkę, bo to właśnie ona kryje największe różnice względem droższych spodenek RS. Rozczarujemy jednak tych, którzy spodziewali się, że pojawi się tu jakaś spektakularna krytyka. Okazuje się bowiem, że R S11 są bardzo wygodne. Wkładka nie jest gruba. Ma 9 milimetrów, czyli tyle, ile wynosi wyścigowy standard Assosa. To powoduje masę wygody, gdy my pracujemy intensywnie. Wszelkie ruchy takie jak wstawanie z siodła, dynamiczne manewrowanie rowerem, agresywne pochylanie sylwetki, czy sprinty są komfortowe, a elastyczny i niezbyt gruby pampers nie powoduje, że czujemy żeby coś nam tam przeszkadzało, czy gdzieś się zagniatało. W przypadku męskich spodenek na brawa zasługuje też to, jak dobrze Assosy zbierają w miejscu i stabilnie trzymają narządy płciowe. Tu jest po prostu komfort, zakładasz, jeździsz i niczego nie trzeba poprawiać.
Z naszego punktu widzenia poziom wygody jest tu nie gorszy, niż w modelu RS S11. Ok, zgadzamy się, że czuć inną fakturę materiału oraz to, że wkładka jest mniej przewiewna, ale czy to realnie wpływa na jazdę? Naszym zdaniem nie. Może podczas 6 godzin w siodle, może przy +35 stopniach Celsjusza. Natomiast teraz, wiosną, jazdy nawet do 3,5 godziny nie dały nam poczuć, aby tańsze Equipe R były gorsze, niż topowe RS. Coś co wysuwa się na pierwszy plan jako różnica to wspomniane chłodzenie krocza, ale naprawdę w R go nie brakuje. Szczególnie, że całe te spodenki są bardzo lekkie i przewiewne! Prawda jest taka, że dla amatora, nawet ekstremalnie ambitnego, nic więcej nie potrzeba…
Koszulka Assos Equipe R S11 – wrażenia z jazdy
Na wstępie musimy powiedzieć, że testowana koszulka zdecydowanie będzie idealnym wyborem na ciepłe lato, bo marcowo-kwietniowa wiosna to pora wyraźnie zbyt chłodna na ten model, o czym mogliśmy się dobitnie przekonać podczas testów. Wyróżniająca się cechą S11 jest perfekcyjna wentylacja, zresztą nawet optycznie ten model zapowiada wręcz, że będzie przewiewnie. W wiosenne dni z temperaturą dochodzącą do 20 stopni Celsjusza musieliśmy pod nią zakładać wiosenno-jesienną bieliznę z krótkim rękawem, bo w letnim base layerze było zbyt chłodno. Spodziewamy się więc naprawdę dobrego zachowania latem.
Na prawdziwe sprawdzenie jej możliwości przyjdzie czas w upalne lata, natomiast dziś możemy się wypowiedzieć w kontekście całej reszty spraw. Przede wszystkim warto wspomnieć o kroju – bardzo dopasowanym i typowo sportowym. Z dość długimi rękawkami i wyraźnie krótkim przodem, który jest wymagany do szosy w agresywną, wyścigową pozycją. Jeśli ktoś szuka koszulki do sportowej jazdy, która perfekcyjnie leży na ciele to nie będzie zawiedziony. S11 to druga skóra, a do tego bardzo przewiewna i tak lekka, że nie czuć jej na ciele. Minimalna waga i żadnego ucisku – to zdecydowanie jej duże zalety. Niski kołnierzyk też pasuje do jazdy w mocnym pochyleniu, bowiem szyja jest całkowicie wolna od jakiegokolwiek ucisku.
Na plus warto też wspomnieć kieszenie, które w najnowszych generacjach koszulek są bardziej elastyczne i chyba nieco mniejsze niż dawniej. Koniec końców nadal zmieszczą dużo ,,bagażu”, a jednocześnie wyraźnie lepiej trzymają nasze rzeczy przy ciele, niż koszulki S9 i starsze. Obok genialnej oddychalności, to właśnie kieszenie są bardzo odczuwalną, dobrą zmianą. Poza tym stabilność wypada ok. Rękawy nie podwijają, ani nie marszczą się zarówno na gołej skórze, jak i z ocieplającymi rękawkami pod spodem, a sama koszulka dobrze trzyma się w okolicy pasa. Przekręcać się może jedynie wtedy, gdy bardzo nierównomiernie zapakujemy kieszenie i ciężar będzie wyraźnie ściągał koszulkę na jedną ze stron. Szczerze powiedziawszy nie widzimy w tej koszulce żadnych realnych wad. Mamy do czynienia – podobnie jak w przypadku spodenek – z gruntownie przemyślanym, świetnie wykonanym i nie tanim produktem. Z drugiej jednak strony jest to cena, która sprawia, że mamy odzież, które po prostu nie rozczarowuje podczas jazdy. Zakładasz i zapominasz…
Ceny: spodenki 190 Euro, koszulka 150 Euro
Testowane rozmiary: spodenki L i koszulka M
Rider na zdjęciach: wzrost 194 cm i masa 87 kg
Strona producenta: www.assos.com













