Spis treści:
Pike to najlżejszy z trzech (liftingowi poddane zostały też Lyrik i ZEB) modeli, które zostały zaprezentowane w maju tego roku. Ze swoim skokiem w zakresie 120mm –140mm to widelec przeznaczony do rowerów z niezwykle popularnego obecnie segmentu trail, czyli niezwykle uniwersalnych maszyn typu „do it all”. Trailówki to rowery do całodniowych włóczęg po górach, niestraszne mają im być trudne, usiane korzeniami i kamieniami strome zjazdy, ale równie dobrze muszą sobie radzić nawet na najstromszych „sztajfach” do góry. Złoty środek pomiędzy podjazdową efektywnością rowerów cross-country z pancernością rowerów typu enduro, czyli takich przeznaczonych głównie do jazdy w dół. Trailówki mają sobie radzić w obydwu światach, czyli muszą być jednocześnie lekkie i sztywne żeby dobrze podjeżdżać, a z drugiej strony wytrzymałe i oferować maksimum płynności i stabilności na zjazdach. Zadanie trudne, ale z perspektywy producentów niezwykle ważne, bo to bodaj największy obecnie segment rowerów górskich.
Budowa
Nowy Pike nadal oparty jest na goleniach o średnicy 35mm, ale zawężony został wybór w zakresie skoku widelca. Poprzednia generacja była oferowana ze skokiem w zakresie 120 –160mm (co 10mm), obecnie do wyboru mamy tylko 120, 130 lub 140mm. Dzięki temu RockShox zmniejszył „kanibalizację” z innymi modelami. Teraz widelce dublują się tylko w jednym, skrajnym rozmiarze (w tym przypadku 140mm), podczas gdy wcześniej zarówno Pike, Lyrik jak i ZEB były dostępne ze skokiem 150 i 160mm, a dwa pierwsze występowały również w wersji 140 mm. Offset widelca niezależnie od skoku wynosi 44mm.
Widelec przeszedł terapię odchudzającą - między innymi nowy, bardziej „wyrzeźbiony” kształt otrzymała korona i podkowa. Rezultat na wadze jest naprawdę imponujący – z nieprzyciętą rurą sterową nasz egzemplarz waży dokładnie 1861gramów.
Tak jak pisaliśmy w artykule o nowych widelcach RockShox, zmiany w stosunku do poprzedniej generacji widoczne są nie tylko w kształcie nowych widelców, ale przede wszystkim w ich „wnętrznościach”.
W nowym Pike Ultimate znajdziemy tłumik Charger 3. To nowa konstrukcja, oparta o tłok pływający w kąpieli olejowej (IFP). Inżynierowie RockShoxa, projektując nowy tłumik, skupili się na dalszym „wygładzeniu” jego pracy tak, aby jak najmniejsza porcja drgań docierała do rąk ridera oraz na zmaksymalizowaniu możliwości ustawienia go pod indywidualne preferencje użytkowników. Rezultatem jest zupełnie niezależna od siebie regulacja szybkiej i wolnej kompresji. W poprzednich generacjach (podobnie jak w widelcach innych firm) zmiana jednego z parametrów zawsze miała wpływ na drugi, dlatego ustawienie kompresji sprowadzało się do pójścia na „kompromis”. Obecnie zmiana szybkiej kompresji nie ma żadnego wpływu na wolną kompresję i vice-versa.
Warto podkreślić, że sama regulacja stała się również dużo łatwiejsza. Pokrętła obydwu kompresji znajdują się jak dotychczas na koronie, ale RockShox zastosował zupełnie nową podziałkę, dzięki której w łatwy sposób odczytamy jakie w danej chwili mamy ustawienie. Koniec ze skręcaniem pokręteł maksymalnie w jedną lub drugą stronę i liczeniem „klików”, które na dodatek musimy zapamiętać!
Konsekwencją skupienia się na możliwościach personalizacji pracy tłumika jest całkowita rezygnacja z blokady skoku. Czy jest to rzeczywiście wada? Parę słów na ten temat w dalszej części artykułu.
Zmiany nastąpiły również w lewej goleni, mieszczącej sprężynę powietrzną. DebonAir+, bo tak nazywa się jej nowa wersja, ma tłok wykonany z aluminium w miejsce dotychczas stosowanego tworzywa. Zastosowanie innego materiału pozwoliło na lepsze uszczelnienie oraz delikatnie zwiększyło objętość dodatniej komory powietrznej (tłok może być minimalnie cieńszy. Znacząco w stosunku do poprzednich wersji wzrosła za to objętość komory negatywnej. Rezultatem tych zmian jest większa czułość sprężyny w początkowym zakresie skoku przy jednoczesnym większym wsparciu w jego środkowej fazie oraz jeszcze większą progresywnością chroniącą przed dobiciem w końcowej fazie skoku.
W topowych wersjach Ultimate pojawił się też element, który jest zupełną nowością w widelcach amerykańskiego producenta. Chodzi o tajemnicze Butter Cups, czyli małe elastomerowe krążki umieszczone pod tłumikiem oraz sprężyną powietrzną. Ich zadaniem jest zmniejszenie przenoszenia na kierownicę wibracji o wysokiej częstotliwości i niskiej magnitudzie, czyli tych, które nie aktywują jeszcze sprężyny powietrznej amortyzatora. Według badań zarówno laboratoryjnych jak i terenowych, maślane krążki redukują te małe wstrząsy, przyczyniające się do szybszego zmęczenia rąk, nawet o 20 procent.
Drugą "nowalijką" są PRV (Pressure Relief Valves), czyli małe zawory umieszczone na dolnych lagach, kilka centymetrów poniżej uszczelek kurzowych. Ich zadaniem jest usuwanie nadmiaru powietrza, które może nagromadzić się w dolnych goleniach widelca pod wpływem zmian warunków atmosferycznych. Krótkie wciśnięcie zaworów przed jazdą ma zrównać ciśnienie wewnątrz amortyzatora z tym na dworze, dzięki czemu widelec będzie pracował optymalnie niezależnie od pogody. Co ważne, zawory mają być zupełnie bezobsługowe i nie wpływać na interwały serwisowe widelca.
Z innych, istotnych zmian mamy również wydłużone aż o 53% tuleje dolne, które mają zapewnić dalszą redukcję tarcia na styku górnych goleni i dolnych lag widelca. Ostatnią zmianą jest nowy olej Plush Dynamic od Maximy, opracowany specjalnie na potrzeby RockShoxa. Ma on zapewniać jeszcze niższe tarcie niż poprzednik przy jednoczesnym wydłużeniu żywotności.
Wrażenia z jazdy
Jako, że do naszej redakcji trafiła topowa wersja Ultimate, mogliśmy na własnych rękach przekonać się, jaki wpływ na pracę widelca mają wszystkie opisane powyżej nowości z maślanymi krążkami na czele.
Nasz testowy Pike to wersja z największym dostępnym skokiem, czyli 140mm. Zamontowaliśmy go do Gianta Trance Advanced Pro 29 2, w którym fabrycznie zamontowany jest widelec Fox 34 Float Rhythm, na którym oczywiście też pojeździliśmy i dzięki temu w dalszej części testu pokusimy się o porównanie pracy odwiecznych rywali.
Zanim jednak ruszyliśmy Trance’m na szlak, zabraliśmy się na ustawienie (przynajmniej wstępne) naszego widelca. Tak jak pisaliśmy powyżej, tłumik Charger 3 charakteryzuje się unikatowym w skali całego rynku, niezależnym ustawieniem tłumienia szybkiej i wolnej kompresji. Dodajmy do tego regulację tłumienia odbicia i to, od czego tak naprawdę należy zacząć, czyli ciśnienia powietrza w sprężynie DebonAir. I tak jest „lepiej” niż w przypadku Foxa 36, który ma jeszcze niezależne regulacje tłumienia szybkiego i wolnego odbicia, więc zamiast 4 mamy pięć zmiennych, ale mimo to brzmi jak wyzwanie (rebound to 18 „klików, wolna kompresja 15, a szybka kolejnych 5), szczególnie dla mniej wprawnego jeźdźca. Na szczęście producent przychodzi nam z pomocą i dzięki aplikacji Trailhead, po wpisaniu numeru seryjnego naszego widelca (alternatywnie możemy "ręcznie" wybrać model z listy) i naszej wagi oraz typu roweru, dostajemy „na tacy” sugerowaną wartość ciśnienia oraz ustawienie tłumienia odbicia. Jeśli chodzi o kompresję, to RockShox sugeruje rozpoczęcie od ustawienia środkowego, które, jak twierdzą, na podstawie setek godzin jazd riderów testowych, powinno odpowiadać większości użytkowników. Postanowiliśmy się nie wymądrzać i ustawiliśmy wideł zgodnie ze wskazówkami producenta.
Pierwsze na co zwróciliśmy uwagę to niezwykle czuła i płynna praca widelca w pierwszych dwóch centymetrach skoku – wyeliminowano niemalże całkowicie charakterystyczny „opór”, który trzeba było pokonać, żeby widelec rozpoczął pracę. Dzięki temu praktycznie nie odczuwamy drobnych nierówności podczas jazdy po typowej górskiej drodze szutrowej, której nawierzchnia delikatnie mówiąc odbiega od ideału. Pewnie swój udział mają tu również magiczne elastomerowe krążki, czyli Butter Cups. Nie powiemy wiem, o ile procent zostały zredukowane wibracje przenoszone na kierownicę, ale empirycznie różnica jest odczuwalna.
Tak jak już wspomnieliśmy, w nowym tłumiku poświęcono możliwość zablokowania widelca na rzecz precyzyjniejszej możliwości dostrojenia charakterystyki jego pracy. Musimy jednak przyznać, że nie odczuwaliśmy braku blokady. Widelec pompuje tylko przy dynamicznych sprintach na stojąco, ale umówmy się – na rowerach, do których przewidziany jest Pike, czyli przede wszystkim rowerach szlakowych, raczej nie będziemy walczyć na kresce. Jeśli pedałujemy na siedząco, nawet mocno "cisnąć w korby", to widelec wybiera drobne nierówności terenu, zwiększając wyraźnie trakcję przedniego koła szczególnie w trudniejszym terenie, ale nie mamy jednocześnie uczucia, że połowa naszej energii jest trwoniona przez jego nadmierne uginanie się.
Jeśli chodzi o aspekt „zjazdowy” nowego widelca, to rzeczywiście odczuwalne jest dużo mniejsze „nurkowanie” Pike’a na stromych zjazdach – amortyzator pozostaje wysoko nie upośledzając geometrii roweru, który dzięki temu prowadzi się pewniej i stabilniej.
Stosując się do zalecanego do naszej wagi ciśnienia w komorze powietrznej, zapewniającego bardzo płynną pracę w pierwszej fazie skoku, wykorzystywaliśmy około 90-95% skoku widelca i nie zdarzyło nam się go ani razu dobić. Progresja w ostatnich centymetrach skoku jest bardzo duża, więc nie musimy pompować więcej powietrza do komory aby ustrzec się „zamknięcia” amortyzatora.
Podsumowanie
Wydawać by się mogło, że nie ma już za bardzo co zmieniać w amortyzatorach rowerowych. Inżynierowie RockShoxa, wprowadzając zmiany do swoich modeli amortyzatorów do rowerów szlakowych i enduro pokazali jednak, że już bardzo dobry produkt można nadal ulepszać. Nie nazwalibyśmy ich może rewolucyjnymi, ale nowe Pike(możemy założyć, że zmiany w Lyriku i ZEBie mają podobny wpływ na ich pracę) działa po prostu lepiej od swojego poprzednika.
Na koniec obiecane małe porównanie z FOXem. Naszym zdaniem obydwie firmy produkują świetne amortyzatory i trudno nam jednoznacznie wskazać zwycięzcę. Wydaje nam się, że RockShox jest trochę bardziej progresywny i mniej nurkuje, z kolei FOX pracuje minimalnie bardziej liniowo, ale różnice te się naprawdę nieznaczne i wybór może sprowadzać się do indywidualnych preferencji danej osoby.
CENA: 1.080 EUR
Producent: RockShox
Dystrybucja: aspire