Test: RockShox RS-1

Test amortyzatora RockShox RS-1

Drukuj
RockShox
RockShox RS1 Marek Świrkowicz

Czy rower górski może istnieć bez amortyzacji? Oczywiście, obywał się bez niej bardzo długo, a i dziś twardziele świadomie z niej rezygnują. Mimo wszystko RockShox RS-1 oznaczał w historii MTB prawdziwy przełom. Czy to samo uda się jego reinkarnacji?

Historia w tle 

Przyznać trzeba, że RockShox zdecydował się na śmiały ruch, wprowadzając nowy model amortyzatora o budowie upside-down, dodatkowo nazywając go RS-1. Producent jawnie odwołał się do pierwszego amortyzatora w ogóle, który zupełnie przewrócił myślenie o rowerach MTB. Wyśmiewany przez wielu pierwszy RS-1 udowodnił swoją wartość w najprostszy możliwy sposób - otóż od razu zdobyto na nim dwa tytuły mistrza świata – w XC i DH (na pierwszej oficjalnej imprezie tego typu w ogóle). Greg Herbold, który był zresztą jednym z pierwszych testerów amortyzatora, posiadał w swojej zjazdówce RS-1 stuningowanego aż do 60 mm (!) skoku. W chwilę po tych zwycięstwach posiadanie lub brak amortyzatora w rowerze oznaczało liczenie się w stawce, albo też jazdę w ogonie.

Skąd więc znów RS-1? Czyżby nowa generacja oznaczała podobną rewolucję? A może to tylko kolejny marketingowy wybieg, jak nowy Garbus czy Mini, który ma budzić nostalgiczne wspomnienia osób ceniących pierwowzór? Całkiem przypadkiem ci, których stać dziś na RS-1, mogą także pamiętać jego pierwsze wcielenie, darząc je przy tym niemałym sentymentem. Trzeba jednak przyznać, że nowy RS-1 wprowadza ożywienie do dziedziny, w której od dawna nic się nie działo, a cały postęp techniczny sprowadzał się bądź do odchudzania, bądź do usztywniania konstrukcji. Od wejścia na rynek pierwszego Bombera amortyzatory wyglądają mniej więcej tak samo, z drobnymi wariacjami w postaci przesuwania podków to na przód to na tył, tudzież zmianą kolorów (każdego możliwego fragmentu widelca zresztą – wystarczy wspomnieć kolorowe anody Marzocchi).

RockShox
 
RockShox
 

 

Po co to wszystko?

Dlaczego w ogóle powrócono do idei odwróconego widelca? Otóż taka konstrukcja ma kilka zalet i każdy, kto zajmuje się amortyzacją, o tym wie. Dzięki temu cała góra amortyzatora to jedna część – fakt, że jest to karbon, wynika z chęci obniżenia masy, a nie fanaberii. Dlatego też całość będzie bardzo sztywna. Dodatkowo zamiana goleni miejscami powoduje, że uszczelki są smarowane bez przerwy, a przesunięcie masy do góry zmniejsza bezwładność umieszczonych na dole części. 

RockShox
 

 

Pozostaje tylko do rozwiązania jeden, istotny szczegół, czyli zamocowane do widelca koło. Skoro nie ma po drodze podków, golenie dolne to proste rurki połączone piastą. To ona odpowiada za to, aby całość pozostała sztywna. W tym miejscu wyłożyło się zresztą Marzocchi, które dekadę temu próbowało zrobić podobny widelec – model RAC. W przypadku RockShoxa ten magiczny łącznik to potężna rura o średnicy 27 mm, zabezpieczona osią Maxle Ultimate 15 mm, dla niepoznaki udekorowana w kształt przedniej piasty. Zaciśnięta tworzy ze specjalnymi hakami widelca niemal jedną całość, nazwaną Predictive Steering. Ta nietypowa piasta to także powód, dlaczego widelec kompatybilny jest jedynie z kołami Srama (w zasadzie również z jedną piastą) oraz DT Swiss.

 

RS-1 jest dostępny w jednej konfiguracji, bo pasuje wyłącznie do kół 29 cali. To co można zmieniać, to jedynie skok, który wynosić może 80,100 lub 120 mm. W środku kryje się tłumik Accelerator z wentylem Dig i systemem Rapid Recovery, co w sumie sprowadza się do tego, że w parze mają zapewnić szybką pracę bez osiadania w trakcie hamowania. Za amortyzację odpowiada prosta sprężyna Solo Air, a sprzęt wyposażono w blokadę XLoc, z regulacją czułości Floodgate i wewnętrzne opcje regulacji tłumienia kompresji. Oficjalna masa wynosi 1666 gramów – pozostaje więc na poziomie innych, lekkich amortyzatorów przednich. 

RockShox
 

 

Jazda

Od pierwszego metra jazdy na RS-1 zachwyca jego czułość. Jeśli podobają Wam się widelce z Kashimą Foxa, to tu będziecie musieli przetrzeć oczy. Okazuje się bowiem, że RS-1 jest w stanie pracować jeszcze czulej. Fakt, że widelec pracuje bezgłośnie i bez zakłóceń sprawia, że permanentnie można obserwować ruch przedniej piasty, która niczym pióro sejsmografu porusza się w tę i z powrotem. W trakcie normalnej jazdy nie da się też narzekać na brak sztywności widelca, bo do tej pory w twentyninerach podobna sztywność z przodu nie była spotykana. Dotyczy to w szczególności ruchu w przód i w tył, gdzie nie wyhyla się niemal nic - oczywiście z wyjątkiem koła wirującego wokół piasty i goleni dolnych. Nowe odboje, znajdujące się w środku, sprawiają, że nie sposób widelca dobić. Dzięki temu można odnieść wrażenie, jakoby widelec miał więcej skoku niż wspomniane maksymalne 120 mm. W bezpośrednim porównaniu z Pike wydaje się jakby uginały się w zbliżony sposób! Co zresztą jest o tyle uzasadnione, że tłumiki w obydwu amortyzatorach to dwujajowe bliźniaki, które mają podobne charaktery. 

RockShox
 
RockShox
 

 

Wady? W trakcie testu udało nam się znaleźć tylko jedną. Jest nią cena – 7461 zł, bo tyle żądają sprzedawcy na rynku polskim, potrafi przestraszyć niemal każdego. Jeśli jednak jesteś w stanie wydać takie pieniądze, albo też masz bogatego sponsora, będziesz zadowolony. Ten widelec już na pierwszej przejażdżce jest w stanie przekonać do siebie każdego. Dla mniej zamożnych  użytkowników pozostaje z kolei nadzieja, że technologia RS-1 trafi w rejony bardziej przyziemne. Szkoda byłoby, gdyby została zarezerwowana tylko dla nielicznych...

Dystrybutor: www.harfa-harryson.com.pl