Giant odsłonił karty nowej kolekcji 2018

Drukuj

Aby poznać nowości Giant i LIV na sezon 2018 udaliśmy się do centralnej Polski - w upalny, letni dzień nieopodal Góry Kamieńsk zobaczyliśmy m.in. nowy bolid Gianta do XC oraz szosę do kobiecego ścigania na najwyższym poziomie. Giant pokazał też sporo ciekawostek jeśli chodzi o akcesoria!

Gdyby Grzegorz XIII, twórca kalendarza gregoriańskiego, pracował w którejś z dużych, rowerowych firm, prawdopodobnie właśnie regenerowalibyśmy się po zabawie sylwestrowej. Tak to już jest - rowerowa branża w dzisiejszych czasach to twór bardzo dynamiczny, a druga połowa roku w rowerówce to już zdecydowanie myśl o sezonie przyszłym, czyli roku 2018. Z tego też powodu nasz kalendarz wyjazdowy zapełniony jest po brzegi, raz po raz przypominając o prezentacjach nowych kolekcji kolejnych dużych graczy. Jedną z pierwszych prezentacji kolekcji 2018 była impreza, na którą zaprosił nas Giant.

Założonej w 1972 marki nie trzeba nikomu specjalnie przedstawiać - jeden z największych (jeśli nie największy) producent rowerów na świecie to marka wyjątkowa z co najmniej kilku powodów. Pierwszym co przychodzi nam na myśl jest niezależność, bo należy pamiętać, że Giant rowery produkuje od A do Z w swojej własnej fabryce. I zresztą filozofię samowystarczalności Giant rozszerza z każdym kolejnym rokiem, co widać także w kolekcji 2018. Firma dąży po prostu do maksymalnego ograniczenia podwykonawców - pierwszy przykład z brzegu to podejście do produkcji ram - Giant nie tylko tworzy ramy w własnej fabryce, co pozwala na bezustanną kontrolę jakości, ale nawet... tworzy własne kompozyty. Szczerze? Nie znamy drugiej tak niezależnej marki. Kolejny rok natomiast to coraz więcej podzespołów z logotypem Gianta.

 

 

 

Druga sprawa godna szczególnej uwagi to oczywiście marka LIV, a więc powołany przez Gianta (a dokładniej mówiąc przez Bonnie Tu) brand, skupiający się w 100 % na rowerach i akcesoriach dedykowanych paniom. W tym przypadku Giant był pionierem i wytyczył trend, który dziś hula po branży rowerowej aż miło. Szczerze? Patrząc na niektóre rowery dedykowane dla Pań, facetów może ściskać z zazdrości i tyczy się to obecnie nie tylko konstrukcji marki LIV - ona natomiast dała iskrę do swojego rodzaju sprzętowej emancypacji kobiecego kolarstwa.

 

 
 

 

Tytułem wstępu trzeba też przyznać, że tajwański gigant sezon 2017 już na jego półmetku może zaliczyć do bardzo udanych z punktu widzenia sportowego - po pierwsze mamy na myśli triumf Toma Dumoulina w Giro d'Italia - Holender z grupy Team Sunweb to zdecydowanie kolarz kompletny, podobnie jak gama szosowych rowerów Gianta, na których się ścigał. Na naszym podwórku nie można pominąć sukcesu z marką LIV w tle - to zdobycie tytułu mistrzyni Polski ze startu wspólnego przez Karolinę Karasiewicz z grupy TKK Pacific Nestle Fitness Cycling, ścigającej się na LIV'ach - a Karolinę swoją drogą mieliśmy okazję spotkać na prezentacji.

 

 

 

Niesposób w jednym artykule opisać wszystkiego, co zawiera nowy katalog Giant i LIV na kolejny rok, dlatego w tym tekście umieszczamy subiektywne gwoździe programu i nowości, które szczególnie utknęły nam w pamięci. 

 

 

 

 

 

 

XC, 29", full - Anthem 2018!

Zaczynamy od wielkiego powrotu - Giant zaprezentował bowiem nowego Anthema, a więc pełnozawieszony bolid do ścigania w XC i maratonie, który stoi na 29-calowym kole. Dwa lata pracy inżynierów Gianta zaowocowało całkiem nową platformą, która posiada przecież legendarnych przodków. Anthem 29" dostępny będzie w trzech wersjach: Advanced Pro (w całości wykonany z kompozytu węglowego Advanced), Advanced (karbonowy przód i aluminiowy wahacz ALUXX SL), a także po prostu Anthem (całość zbudowana z aluminium ALUXX SL).

Rowery łączy ta sama, nowoczesna geometria - zgodny z najnowszymi trendami kąt główki ramy 69-stopni oraz widelec z offsetem na poziomie 51 mm. Długość ogona wynosi tutaj 438 mm. Mówiąc w skrócie: creme de la creme jeśli chodzi o rowery cross-country, którym niestraszne najcięższe trasy Pucharu Świata XC. Po włożeniu droppera bez problemu poszalejemy też na ścieżkach.

 

 
 

 

Nowy Anthem to także masa technologii Gianta. Na uwagę zasługuje przede wszystkim znany i ceniony system zawieszenia Maestro - zawieszenie bardzo aktywne i dobrze odizolowane od procesu pedałowania oraz hamowania, a dodatkowo z obniżonym środkiem ciężkości. W tym roku na wyjątkową uwagę zasługuje nowy link zawieszenia, który spotkamy także w wielu innych modelach Gianta na 2018 - wykonano go z karbonu w technologii Advanced Forged Composite, która umożliwiła tajwańczykom stworzenie komponentów z włókna o dowolnych kształtach. Całość formowana jest ciśnieniowo i w tym tkwi klucz do sukcesu. Link z włókna węglowego to oczywiście zwiększenie sztywności bocznej całego układu zawieszenia, ale także obniżenie wagi tego elementu (o połowę!). Giant jednocześnie zapewnia, że osiągnięto większą wytrzymałość względem aluminium. 

Poza tym Anthem to także rozwiązania konstrukcyjne, które w roku 2018 w przypadku rowerów wyczynowych są już obowiązkiem - sztywne osi kół w standardzie Boost, szerokie suporty PressFit, wewnętrznie prowadzone pancerze czy przekroje poszczególnych rur, dbające o sztywnośc całości - z rurą dolną i sterową o przekroju stożka na czele.

Gama modeli w Polsce będzie wystarczająco szeroka, aby każdy coś dla siebie znalazł - na samym szczycie czeka kosmiczny Anthem Advanced Pro 29 0, do którego upakowano wszystko, co drogie i działające wyścigowo: napęd SRAM XX1 Eagle - złocisty kolor dobrze dopełnia powłokę kashima, która spoczywa na amortyzacji dostarczonej przez Foxa (skok to 90 mm z tyłu i 100 mm z przodu). Poza tym karbon, karbon i jeszcze raz karbon - na czele węglowej listy obręcze XCR. Cena? 33 999 zł...

Gdzieś pośrodku modelowej drabinki mamy jeszcze kompozytowo-aluminiowy model Advanced (z Shimano SLX 1x11 i  amortyzacją RockShox SID / Deluxe RL) za 15 999 zł, natomiast wśród całkowicie aluminiowych Anthemów ceny zaczynają się od 9 tys. zł, a kończą na 14 999 zł za model Anthem 29er 1 GE (napęd 1x12 SRAM GX to tu smaczek, a i zawieszenie Foxa na pewno nikogo nie rozczaruje).

 

 

 

 

"Face liftnig" sztandarowych modeli

Bez rewolucji obeszły się fulle do cięższych zastosowań, a więc ścieżkowy Trance i endurowy Reign. I nie ma się czemu dziwić - modele te w swoich klasach są jednymi z najpopularniejszych rowerów, dlatego też Giant postawił tu jedynie na lekką aktualizację. 

Endurówka Reign otrzymała nieco dłuższy przód - zgodnie z aktualnymi trendami stawia się więc na poprawę stabilności prowadzenia na najcięższych szlakach. Także tutaj zastosowano link z kompozytu wykonany w technologii Advanced-Forged. Reign to zatem nadal rower do najcięższego łomotu enduro z kołami 27,5-cala i agresywną geometrią. I dobrze, zwycięskiego składu się nie zmienia. W gamie modelowej bogato - jeden model z karbonowym przednim trójkątem to Reign Advanced 1 (na pokładzie m.in. SRAM GX Eagle). W oczy zdecydowanie rzuca się jednak napakowany, aluminiowy Reign SX - 170 mm skoku z przodu, obsługiwane przez Lyrica RCT3 od RockShox oraz sprężynowy RockShox Super Deluxe Coil od razu zdradzają, z czym mamy do czynienia. SX-a wyceniono na 16 999 zł. Oczywiście Reignów zbudowanych na aluminiowej ramie jest więcej - ceny zaczynają się od 11 999 zł za solidnego Reigna 2 GE (amortyzacja: Yari / Deluxe RT, napęd: SLX 1x11).

 

 
 

 

Kolejnym punktem, w którym Giant mocno uścisnął dłoń rozmiarowi kół 29" jest Talon - w roku 2018 każdy z wariantów tego popularnego hardtaila, który dla wielu może być pierwszym, poważnym rowerem MTB z pogranicza XC / Trail, dostępny będzie równolegle zarówno z kołami 27,5", jak i w wersji z dużym kołem. Przykładowo - Talon 0 GE to dokładnie to samo wyposażenie i malowanie, jakie spotkamy w modelu Talon 29 0 GE. Wybrać musimy jedynie rozmiar koła, jaki nam odpowiada. Tutaj duży plus!

 

 

 

 

 

 

LIV Langma - szosowa piękność

Langma to zdecydowanie największa nowość w tegorocznej kolekcji szosowej. Rower ten od A do Z zaprojektowany został z myślą o ściganiu, dlatego nie dziwi, że dostaniemy go tylko w wersjach karbonowych - w zasadzie do wyboru mamy modele wykonane z topowego włókna Advanced SL (SL - super light) oraz nieco cięższe, za to łaskawsze dla naszej kieszeni modele z karbonu Advanced. 

Langma to szosa do ścigania wszelkich możliwych frontach, dzięki czemu możemy ją uznać za kompletny, wyścigowy rower - po prostu "race ready". Po pierwsze lekkość - zastosowanie kompozytu Advanced SL poskutkowało osiągnięciem wagi 1.155 kg w rozmiarze S. To z kolei w topowym modelu Advanced SL 0 wyposażeonego w grupę SRAM Red eTap (który nota bene w ofercie polskiej dystrybucji nie będzie dostępny) poskutkowało finalną wagą roweru na poziomie 6,05 kg. 

 

 
 

 

Jest lekko, ale musi być także sztywno - o to dba m.in. sztywny suport zwany przez LIV i Gianta Powercore (chodzi o standard press-fit szeroki na 86 mm) oraz poszczególne rury, które w okolicach suportu się rozszerzają. Spoglądając na klasyczną, wyścigową geometrię Langmy, jej lekkość i dbałość o efektywny transfer energii możnaby więc rzec - ot uwzględniający kobiecą anatomię Giant TCR. Otóż nie... Langma z racji tego, że jest konstrukcją nowszą, otrzymała coś jeszcze - konstrukcja ta posiada lepsze właściwości aerodynamiczne. Dużo uwagi poświęcono temu, by profile rur uwzględniały nie tylko czołowy opór powietrza, ale także wiatr wiejący z boku.

 

 
 

 

Na polskim rynku wyląduje jeden wariant zbudowany z kompozytu Advanced SL - model oznaczony numerem 1 wyposażono w kompletną, najnowszą odsłonę grupy napędowej Shimano Ultegra Di2 8050. Do tego sporo karbonowych komponentów i cena na poziomie 24 tys. zł staje się faktem. Na szczęście LIV ma też coś dla "niemilionerów". Do wyboru pozostają jeszcze trzy warianty Langmy z nieznacznie cięższego kompozytu - Advanced 0 to także Ultegra Di2 i cena 13 499 zł (oczywiście różnic jest nieco więcej, m.in. koła oraz mniej karbonowej biżuterii). Langma Advanced 1 wyposażona została w mechaniczną Ultegrę - cena spada do 8999 zł. Coś nam podpowiada, że mimo wszystko bestsellerem stanie się Langma Advanced 2, która na pokładzie ma cenioną przez wszystkich grupę Shimano 105, a cena modelu zatrzymała się na 7 199 zł.

 

 
 

 

LIV w terenie

Kobieca endurówka o skoku 160 mm, czyli LIV Hail, nie jest całkowitą nowością, jednak na prezentacji niesposób było przejść obok tego modelu obojętnie. Dociekliwe czytelniczki odsyłamy do osobnego tekstu, w którym Dorota, znana szerzej jako Mamba on Bike, opisywała Haila z tegorocznej kolekcji (klik: LIV Hail 1 i Mamba on Bike).

Charakter roweru oczywiście się nie zmienia, bo Hail stosunkowo niedawno debiutował - w skrócie więc: płaski na 66-stopni kąt główki ramy, nieco krótszy względem męskich endurówek reach, krótki ogon i 27,5-calowe koło - w ten sposób aluminiowa (ALUXX-SL), pełnozawieszona rama wykorzystująca system Maestro (także tutaj wylądował karbonowy link) ma odpowiadać na potrzeby kobiet kochających enduro.

 

 
 

 

W kolekcji 2018 znajdziemy dwa Haile. Topowa "jedynka" to koszt rzędu 19 499 zł - na pokładzie amortyzacja RockShoxa (Lyric RC i Super Deluxe), a także nowy SRAM GX Eagle, czyli przypomnijmy układ 1x12. "Dwójka" to także uginacze amerykańskiej marki - widelec Yari i damper Deluxe RT, natomiast napęd 1x11 złożono na podzespołach Shimano SLX. Oba modele wyposażone zostały oczywiście w sztyce regulowane produkcji, a jakże mogłoby być inaczej, Gianta. 

 

 
 

 

Debiutantem w kolekcji 2018 jest LIV Tempt, a więc hardtail zbudowany z aluminium ALUXX, stojący na kołach 27,5-cala. Patrząc na karty modelowe Temptów od razu widać zamysł konstruktorów - ma to być rower z pogranicza rekreacji i sportu, a więc w praktyce pierwszy prawdziwy góral dla dziewczyn, który raczej będzie jeździł na wycieczki, ale jeśli ktoś połknie bakcyla to bez problemu wystartuje na nim także w lokalnym maratonie. Geometrycznie rowery cechują niskie przekroki i dość stabilna charakterystyka (czytaj - stosunkowo płaski kąt główki ramy 68-stopni).

Najbardziej wypasiony Tempt 0 GE na pochwalić może się widelcem powietrznym 100 mm Suntour Raidon XC oraz napędem złożonym na Shimano SLX i XT. Taka konfiguracja to koszt rzędu 4699 zł. Ceny w rodzinie LIV Tempt rozpoczynają się z kolei od 2349 zł za model oznaczony trójką.

 

 

 

 
 

 

 

Nadchodzi rewolucja - Giant żegna dętki

Na prezentacji kilkukrotnie usłyszeliśmy hasło "tubeless revolution" - oczywiście Giant nie obudził się z kilkuletniej śpiączki w wcale nie chodzi tutaj to, że wymyślono na nowo system bezdętkowy. Giant owszem ma w swojej ofercie i nowym katalogu całą masę kół i opon bezdętkowych, a także swoje własne mleko uszczelniające i zestawy bezdętkowe, natomiast słowo rewolucja odnosi się tutaj do skali. W sezonie 2018 cała masa rowerów Giant i LIV już w fabrycznej specyfikacji wyposażona będzie w opony i koła tubeless ready, a rowery do dealerów marki trafią z zestawem tubeless w komplecie.

A to jak skuteczne są produkty bezdętkowe Gianta mieliśmy okazję zobaczyć na własne oczy podczas prezentacji - mleczku uszczelniającemu oraz oponom niestraszne były sporych rozmiarów gwoździe. Rewolucja bezdętkowa powoli staje się faktem - my w to wierzymy, podobnie jak Giant.

 

 

 
 

 

Akcesoria

Jeśli chodzi o akcesoria, to najbardziej rzucił nam się w oczy komputer rowerowy (bo słowo licznik jest już tu niewystarczalne) Giant Naostrack - producent chwali się, że urządzenie to posiada niezwykle dokładny moduł GPS, który błyskawicznie łączy się z satelitami. Do tego dochodzą wszystkie funkcje, jakich potrzebuje zawodowy kolarz, bo komputerków używali już kolarze Team Sunweb - urządzenia są kompatybilne z ANT+ czy z systemem Di2. 2,6-calowy wyświetlacz pozwala na spory czas pracy na jednym ładowaniu - to aż do 33 godzin! 

 

 

 
 

 

Giant pomiędzy swoimi komponentami znalazł miejsce na dwa droppery, które już dzisiaj ze względu na bardzo dobry stosunek cena-jakość cieszą się sporą popularnością: to droższy Contact Switch SL oraz nieco tańszy (599 zł) Switch. Osoby odpowiedzialne za ten dział Gianta wspominały, że w sezonie 2018 droppery przeszły małą aktualizację, poprawiono wewnętrzną konstrukcję droppera, jego uszczelnienie, a także stworzono nowe manetki do jego obsługi - jedna dedykowana jest do napędów 2 i 3x, a druga do napędów 1x.

 

 
 

 

Oczywiście nie da się pominąć tego, jak bardzo Giant wierzy w słuszność hamulców tarczowych na szosie - z tego powodu producent postanowił stworzyć swoje własne tarczówki. To model Giant Conduct, o którym więcej informacji póki co nie posiadamy - trzeba poczekać. Pomiędzy nowościami z pewnością rzuca się w oczy jeszcze nowa linia odzieży Illume i lampki z serii Numen, które mają poprawić bezpieczeństwo kolarzy na szosach. Z niecierpliwością zatem czekamy, aż rowery i akcesoria z nowej kolekcji będą dostępne - a wtedy z pewnością część z nich sprawdzimy w kolarskim boju!

 

Dystrybucja: www.giant-bicycles.comwww.liv-cycling.com