Jak być bardziej bezpiecznymi na szosie?

O dobrych praktykach, zwiększających bezpieczeństwo rowerzysty w ruchu ulicznym.

Drukuj

Ostatnie tygodnie przyniosły wyjątkowo dużo głośnych i niestety bardzo groźnych w skutkach wypadków z udziałem kolarzy. Postanowiliśmy w jednym miejscu zebrać znane nam praktyki, które mogą pomóc wrócić bezpiecznie z treningu.

Śledząc medialne doniesienia o wypadkach drogowych z udziałem rowerzystów oraz słysząc o agresji, z jaką spotykamy się ze strony kierujących, łatwo można dojść do wniosku, że albo w sezonie 2020 ciąży na nas jakieś fatum albo po prostu na naszych szosach już dawno nie było tak źle, jeśli chodzi o wzajemne poszanowanie i po prostu bezpieczeństwo. Zaczęło się od wypadku Rity i Kasi - zawodniczek, które jadąc na zbiórkę kolarską zostały czołowo potrącone przez samochód. Dziewczyny do dziś walczą w szpitalu o życie i zdrowie (dlatego też organizowana jest akcja przejazdu z Częstochowy do Gdańska oraz specjalna zbiórka środków na leczenie - szczegóły znajdziecie w osobnym artykule: Przejadą całą Polskę dla Rity i Kasi). Następnie media obiegł filmik, na którym widać, jak młody kierowca na Podhalu z premedytacją potrącił dwoje rowerzystów na szosie. Niestety i to nie był koniec doniesień o wypadkach. Chyba wszyscy zgodnie zaczęliśmy zadawać sobie pytanie - co tu się w ogóle do cholery dzieje?!

Przyznamy, że kiedy końcem roku 2019 publikowaliśmy felieton o wzajemnych relacjach na linii kierowcy - rowerzyści (Felieton: To jest mój bracie wojna - kierowcy vs rowerzyści), mieliśmy większą dozę empatii do kierujących. Coraz częściej wydaje nam się, że kierowcy uznają nas na szosach za intruzów, podczas gdy w wielu przypadkach mamy do szosy takie samo prawo, jak samochód. Najsmutniejszym wydaje się rosnące i coraz bardziej powszechne chamstwo i nerwowe zachowania, które często mogą być początkiem bardzo niebezpiecznych sytuacji. Złość i agresja na drogach może być tragiczna w skutkach. Trzeba przy tym pamiętać, że o ile kierowca w samochodzie w razie wypadku chroniony jest wielowarstwową blachą, o tyle nas na rowerze nie chroni praktycznie nic - no za wyjątkiem kasku i... wielu dobrych praktyk, które mogą nam pomóc być na szosie bezpieczniejszymi. Z dnia na dzień nie zmienimy świadomości i podejścia kierowców, ale możemy zacząć zmianę od nas samych. Spróbowaliśmy w kilku punktach zebrać najważniejsze naszym zdaniem praktyki poprawiające bezpieczeństwo na szosie.

 

 

 

Podstawa - stosuj się do przepisów

Przepisy ruchu drogowego wbrew pozorom wcale nie są po to, żeby je łamać, tylko żeby uczynić komunikację bezpieczniejszą - i chociaż na pewno wcale nie są doskonałe, to jednak są podstawą naszej obecności na szosach. Dlatego powinniśmy respektować wszelkie znaki STOP, czerwone światła, itd. Często w serwisach społecznościowych na zasadach viralu rozprzestrzeniają się nagrania, piętnujące złe zachowania kolarzy - przejeżdżanie przez zamknięte rabatki przejazdów kolejowych czy jazda na wspomnianym czerwonym świetle. Tego typu praktyki wbudzają niechęć kierowców do nas i mogą być podstawą do utrwalania negatywnego wizerunku rowerzysty - pamiętajcie, że nie jesteście na szosie sami, to jak się zachowujecie rzutuje na wizerunek całego środowiska.

Podstawa podstaw - ubieraj kask!

Właściwie to od tego powinniśmy zacząć. Wydaje się, że jazda w kasku to temat elementarny, ale i tak na co dzień widujemy na szosach mnóstwo rowerzystów bez kasków. Trenując na szosie i spędzając w ruchu drogowym dużo czasu, uważamy za niezbędne ubieranie kasku. To jest zasadniczo jedyny element naszego wyposażenia, który realnie może uratować nam życie - i właśnie kask uratował życie już tysiącom kolarzy - w tym naszym koleżankom poszkodowanym w wypadku w Wilkowicach. Zresztą - osobie piszącej ten tekst również.

Co prawda zakładanie kasku nie jest wymagane przepisami prawa, ale w tym wypadku powinniśmy być mądrzejsi niż kodeks - na rower powinniśmy kask ubierać bezwzględnie. Mało tego - powinniśmy wszystkim naszym znajomym kolarzom, którzy kasku nie ubierają, tłuc do głowy, że powinni. Nie umawiajcie się z bezkaskowcami na treningi - dla zasady, ale i dla własnego bezpieczeństwa, bo przecież jeśli taki bezkaskowiec liźnie Wam koło i się wyłoży, to Wy go będziecie mieć na sumieniu. Edukujcie swoje najbliższe otoczenie!

 

 

 

 

Zadbaj o swoją widoczność

O tym zagadnieniu już dość dawno pisaliśmy w osobnym tekście: Jak być widocznym na szosach? Niestety lata mijają, a temat wydaje się być jeszcze bardziej aktualny. W dobie wszechobecniej elektroniki kierowcy często są rozproszeni, co zwiększa ryzyko tego, że nas nie zauważą. Zabawa telefonem podczas jazdy autem - naszym zdaniem to śmiercionośne zachowanie, które prędzej czy później będzie przyczyną wypadku. Ponownie - nie zmienimy wszystkich ludzi na planecie, ale możemy nieco zmniejszyć ryzyko tego, że zostaniemy na szosie niezauważeni. 

Polecamy akcentować naszą widoczność na drogach podczas dnia (bo w nocy to chyba oczywiste) - używajmy świateł do jazdy dziennej, stosujmy fluo dodatki (szczególnie w ruszających się miejscach ciała, jak ręce czy pedałujące nogi). Zakładajmy odzież posiadającą odblaskowe wstawki. Tu akurat każdy detal ma znaczenie, a o dobrą widoczność powinniśmy dbać tak podczas pochmurnych dni, jak i w pełnej lampie, która oślepiając też może być niebezpieczna.

Orientuj się i sygnalizuj

Jeżdżąc na szosie, powinniśmy być maksymalnie skupieni i starać się orientować, co się dzieje dookoła. Z tego powodu odradzamy np. używanie dousznych słuchawek podczas jazdy. Na szosie obowiązują nas też dokładnie te same obyczaje, co każdego innego uczestnika ruchu - manewry powinny być sygnalizowane przed ich wykonaniem, a jeszcze wcześniej powinniśmy się odwrócić (lub zerknąć w lusterko, jeśli takowe mamy) i upewnić się, czy przypadkiem nikt nas nie zaczyna wyprzedzać. Dopiero po zasygnalizowaniu manewru możemy go wykonać lub zbliżyć się do odpowiedniej krawędzi pasa drogowego, żeby wykonać skręt. 

Sygnalizacja może też być podstawą pokazania kierowcom, że jako kolarze ich szanujemy. Przykładowo - jedziecie długi, górski podjazd i słyszycie, że za Wami kierujący samochodem męczy się na "jedynce" i czeka na odpowiedni moment na wyprzedzenie. W takiej sytuacji polecamy nie jechać ekstremalnie blisko prawej krawędzi, żeby nie zachęcać niepotrzebnie jadącego za nami do wpychania się na żyletkę i tworzenia niebezpiecznej sytuacji. W momencie jednak kiedy pokonamy dany zakręt i będziemy pewni, że nic z naprzeciwka nie jedzie, polecamy zasygnalizować kierowcy, że może bezpiecznie wyprzedzić. Zapewniamy, że 90 % kierujących takie praktyki doceni i serdecznie podziękuje.

Macie jeszcze swoje metody na zwiększanie naszego bezpieczeństwa na drogach? Jeśli tak to podzielcie się nimi w komentarzach - dla naszego wspólnego dobra!