Belgia w kolarskim świecie kojarzy się z błotnistym i niszowym (przynajmniej u nas) cyklokrosem. Ridley, jako marka pochodząca z Flandrii oferuje bogatą linię bicykli przełajowych. Oprócz nich znajdziemy wyspecjalizowane rowery szosowe oraz triatlonowe. Są też MTB.
Można powiedzieć, że na to jak prezentują się rowery górskie z logo Ridley, mogą mieć wpływ kolarskie zainteresowania panujące na tej szerokości geograficznej. Otóż w katalogu na 8 modeli znajdziemy tylko jednego fulla i same sztywniaki. Wszystkie prezentują styl cross-country i zbudowane są na ramach o klasycznym kształcie. Na szczycie listy znajdują się dwa modele Ignite Team w wersji hardtail oraz full suspension. My zabraliśmy się za testowanie wersji bez tylnego amortyzatora.
Rama
Mimo, że rower posiada wiele ciekawych rozwiązań oraz komponenty z najwyższej półki to na pierwszy plan wysuwa się sztyca będąca częścią karbonowej ramy. Nie mieliśmy jeszcze okazji jeździć na rowerze MTB ze zintegrowana rurą podsiodłową, więc na początku nasza cała energia poszła w kierunku oceny i sprawdzenia zasadności takiego rozwiązania. Pojawiały się porównania z tradycyjnym systemem oraz liczenie z kalkulatorem w ręku różnic wagowych.
Oczywiście odpowiedzi na wszystkie pytania miały paść po przeprowadzeniu testu, ale zanim do niego doszło już pojawił się pierwszy problem. Zintegrowana sztyca ogranicza rowerzystę poprzez wyeliminowanie możliwości regulacji wysokości siodełka. Co prawda poprosiliśmy o rozmiar L dla testera o wzroście 180 cm, jednak kolega niższy o jakieś 10 cm musiał obejść się smakiem. Rower okazał się dla niego za duży. Dla tej wielkości waga wskazała magiczne 9,9 kg, jednak by osiągnąć tak imponujący wynik, odkręciliśmy pedały. Wydawałoby się, że ramy tego typu muszą występować w większej od klasycznych liczbie rozmiarów, ale okazuje się, że Ridley proponuje tylko 4 wersje od S do XL.
Kształt rur pozbawiony jest jakichś wymyślnych kształtów. Owszem: przekroje są większe w newralgicznych miejscach jak środek suportu czy łączenie z główką ramy. Pancerze poprowadzono sprytnie wewnątrz stosując odpowiednio profilowane wloty eliminujące ryzyko zagięć i minimalizujące tarcia. Jedynym rozwiązaniem, które nas nie przekonało jest mała dziura na linkę przedniej przerzutki w tylnym trójkącie przy suporcie, która nie została zabezpieczona. Przydałoby się jakieś „kapslowanie”. Cokolwiek mającego znamiona estetycznego i funkcjonalnego wykończenia.
Własny projekt
My testowaliśmy rower zbudowany na katalogowej ramie o bardzo ładnym kolorze bieli z elementami czerni i czerwieni. Ciekawe, że producent oferuje możliwość indywidualnego zestawienia kolorów. Na stronie internetowej można pobawić się z doborem barw i wybrać dla siebie ulubioną wersję. Przypomina to trochę program planowania kuchni Ikea, w którym można dobrać różne fronty szafek. Wydając tak dużo kasy otrzymujemy możliwość współtworzenia roweru, co wydaje się fajnym zabiegiem, swego rodzaju ukłonem w kierunku klienta. Skoro już pozbywamy się majątku to lepiej robić to ze świadomością, że nabywamy sprzęt jedyny w swoim rodzaju, a nie seryjnie montowany egzemplarz.
Wartością dodaną do roweru jest karbonowy koszyk o interesującym wyglądzie „płetwy rekina”. Co prawda część z nas przyzwyczaiła się już do jazdy z camelbakami, jednak w racingowej odmianie cross country nie ma miejsca na plecaki, a lekki koszyk będzie jak znalazł.
Geometria
Zintegrowanie sztycy wymusza dodanie do graficznego rysunku prezentującego ramę jeszcze jednej wielkości: jest nią długość od końca rury podsiodłowej do środka suportu. Reszta danych wiele mówi o charakterze i przeznaczeniu całego roweru. Po pierwsze kąty. Wyprzedzenie widelca ma 70,5 stopnia. Wiele konkurencyjnych maszyn XC odznacza się podobną wartością. Rzadziej spotkać można mniejsze kąty. Na ogół są to wielkości rzędu 71-72 stopni. Długość rury górnej 58,2 cm to standardowa wielkość wśród ścigantów. Wraz z krótkim tylnym trójkątem rozstaw osi kół wynosi 780 cm, co czyni rower stosunkowo zwartym.
W górę
Rower kocha zarówno długie, łagodne podjazdy jak również krótkie, ale bardzo strome wzniesienia. W pierwszym przypadku rower pozwala z wyczuwalną lekkością wpaść w rytm oraz wyraźnie da się wyczuć błyskawiczny transfer energii wytwarzanej przez mięśnie nóg na ruch kół. W drugim, szarpanie rowerem poprzez silne naciskanie na pedały, często na stojąco pozwala wspiąć się na niemal pionowe ścianki, na granicy przyczepności tam gdzie inne rowery mogłyby już wymięknąć. Szkoda, że w rowerze zabrakło rogów, które pomogłyby na podjazdach pokonywanych na stojąco, jednak producent musiałby wymienić wąska kierownicę 560 cm na nieco szerszy egzemplarz.
W dół
Jeśli tylko możecie, podnieście tyłki nad lub za siodełko. Ponadprzeciętna sztywność Ridleya sprawia, że świat wiruje i drga w oczach, jeśli będziecie próbowali pokonać nierówny teren na szybkości siedząc w siodle. Dlatego paradoksalnie lepiej nam się jeździło na krótkich, technicznych i bardzo stromych zjazdach, na których trzeba bardziej siłowo prowadzić rower. Dzięki zwartej konstrukcji oraz lekkości rowerem łatwo się manewruje i dynamicznie wchodzi w zakręty. Z kolei na mniej stromych zjazdach, po ścieżkach najeżonych wystającymi, luźnymi kamieniami, na których trzeba depnąć na pedały, by zachować odpowiednio wysoką prędkość, rower wpadał w nerwowy taniec trzęsąc się i zarzucając tyłem w rytm dzikiej samby. Dobrze, że producent nie zdecydował się na minimalną wartość skoku 60 mm, ale zafundował nam bardziej efektywną „setkę”.
Komponenty
Jak już wspomnieliśmy wąska kierownica ogranicza znacznie miejsce na kokpicie. Po zamontowaniu z lewej strony blokady skoku nie pozostaje już na nic miejsca. Dlatego trzeba zapomnieć o rogach, które w takim rowerze mogłyby się przydać. Chwyty o wszechobowiązującym drobnym wzorze nie wyróżniają się niczym szczególnym. Dłonie trzymają się na nich pewnie i na szczęście nie mają tendencji do przekręcania się mimo, że nie posiadają obejm skręcanych na śruby.
Siodełko jest bardzo... śliskie. Gacie z porządnej lajkry jeździły na nim jak na lodzie, co początkowo było zabawne, ale z czasem zaczynało przeszkadzać i sprawiać, że czuliśmy się na rowerze mniej pewnie. Większość siodełek wysokiej klasy posiada różne elementy mające na celu utrzymanie tyłka na miejscu, a tutaj znalezienie pewnego podparcia było dość problematyczne.
Manetki X.O. działają nieco inaczej jak w Shimano. Nie jesteśmy w stanie określić, czy lepiej, czy gorzej. Po prostu inaczej. Zwolennicy japońskiego producenta lubią charakterystyczne, wyraźne kliknięcie, dzięki któremu intensywniej czują zmianę biegu. Klikanie w SRAM jest bardziej „masłowate”, mniej szarpiące i bardziej płynne, co można przypisać im na... plus? Z drugiej strony niektórym rowerzystom takie klikanie może wydawać się za wolne. Ograniczeniem manetek typu trigger jest możliwość zrzucania biegów wyłącznie kciukiem, podczas, gdy w Shimano możemy użyć zarówno kciuka jak i palca wskazującego.
Napęd
2x10. Za mało? Za dużo? Wystarczająco? Po co to w ogóle? Takie pytania przewijały się wokół wciąż świeżej kwestii ilości biegów. Jeśli chodzi o zakres to jest on optymalny. Rowerem udało się nam pokonać naprawdę strome wzniesienia i nie czuliśmy braku „tego jeszcze jednego” przełożenia. Przy jedenastej koronce z tyłu, albo większej ilości zębów w największej tarczy „mielenie” pedałami chyba odbywałoby się już prawie w miejscu. Również szybkie zjazdy po asfalcie odbyły się na optymalnym doborze przełożeń. Góral to nie szosówka i przy dużej prędkości zaczyna brakować blatu, ale te 42 zęby wypadają zupełnie przyzwoicie. Największy plus z rozwiązania 2x10? Posiadanie dwóch przełożeń z przodu minimalizuje ryzyko zakleszczania i spadania z łańcucha oraz ułatwia manewrowanie manetkami i optymalny dobór przełożeń.
Hamowanie
Małe tłoczki przy dźwigniach, kompletny minimalizm w zaciskach, a dla kontrastu wielka moc! Tak z grubsza prezentują się hamulce Avida, które w historii testów na bikeWorld.pl należą do absolutnych faworytów w klasie „top”. Całości dopełnia super modulacja – z jednej strony hamulce działają miękko, ale z drugiej nie ma najmniejszych problemów z zatrzymaniem roweru nawet przy dużych prędkościach. Aż strach pomyśleć, jakie OTB moglibyśmy sobie zafundować, gdyby zamiast Avidów X.0 w naszym lekkim i nerwowym rowerze pojawiły się hample z tendencją do natychmiastowego blokowania kół. No i ta klamka! Świetna ergonomia, pewnie trzyma się dłoni.
Podsumowanie
Ridley to żaden tam „papierkowy” rower XC na jeden wyścig. Teamowy, - jak go nazwaliśmy - „Ignaś” jest demonem technicznej jazdy, dużych prędkości, nagłych zmian nachylenia terenu, kierunków jazdy i nawierzchni. Jeśli szukacie roweru do wykręcania dużej ilości kilometrów na trasach w stylu miejskich maratonów po szutrowych ścieżkach w parku lub po uprzątniętych trasach XC, to... dajcie sobie spokój. Ten rower stać na więcej. Jest twardy, jest szybki, bezkompromisowy i służący do walki w prawdziwym terenie.
Cena: 12699,00 PLN
Waga: Rower 9.9 kg (L) / Rama 1300g (wg producenta)
Rama (materiał): Karbon
Rozmiary: S, M, (L), XL
Widelec: Rock Shox SID RLT WHI, blokada skoku
Manetki: SRAM X-0 Trigger 2x10
Przerzutki: SRAM X-0 10s.
Korba: SRAM X-0 28/42 z.
Kaseta: PG-1050 12/36 z.
Łańcuch: KMC X10SL
Koła: Fulcrum RM3
Opony: Michelin Wildgrip'r
Hamulce: Avid X-0 RED
Kierownica: 4ZA Cirrus Pro
Mostek: 4ZA Cirrus Pro
Siodełko: 4ZA Cirrus Pro
Dodatki: bidon 4ZA Wing
Dystrybutor: Bocar (www.bocar-parts.com)