Author Vision

Drukuj

No i stało się! Kiedyś musiało się stać..., wpadłem w sidła nieuleczalnej choroby Choroba ta zwana jest w specjalistycznym języku Cyklozą.<br />

No i stało się! Kiedyś musiało się stać..., wpadłem w sidła nieuleczalnej choroby… Choroba ta zwana jest w specjalistycznym języku ‘Cyklozą’.
A zaczynało się tak delikatnie, poprzez pierwsze fascynacje jednośladami 6 letniego chłopczyka, jeździe na singlespeed’owym MX i zaliczaniu wszystkich możliwych mini-DH zjazdów (nachylenie 3°, długość zjazdu do 5 metrów), poprzez "wypasione" Flamingi (były czymś niemal obowiązkowym w polskiej rodzinie, były przez nas pieszczone w piwnicach czy garażach i obklejane nieskończoną długością taśmy scotch’a), aż do ambitnych wytworów wyobraźni mojej i mojego kolegi (handmade hardtail i full-susspension) przy wykorzystaniu amortyzatorów i wahacza wraz z teleskopami z czeskiego motoru Babetka, które były umieszczone w wzmocnionej ramie Wigry (nie mogę zapomnieć oczywiście o przerzutkach SIS :), ale to były lata ’91 – ’92. Potem niestety ta fascynacja została zapomniana i przeszła na kilka lat na inne sporty (agressive rollerblading), aż do lipca 2002, gdy wyjechałem na makrokeszowym rowerze kolegi do lasu! Wtedy poczułem sentyment do rowerka, uświadomiłem sobie, że chyba byłem ślepy, bo nie widziałem co mnie omijało przez tyle lat.

Wyruszyłem więc na polowanie za jakimś rowerkiem, niestety budżet był bardzo ograniczony (jak to studenta), najpierw zajrzałem do hipermarketów, skąd wyszedłem równie szybko! Potem były sklepy rowerowe, wirtualne sklepiki, aukcje allegro, ebay, aż dostałem cynk że warto kupić sprzęt w czechach, ponieważ jest zwrot podatku i zawsze można coś utargować. Po półgodzinnej rozmowie z sympatycznym czechem na tematy rowerkowe i kilkuminutowym zastanowieniu się nad zakupem, mój wybór padł na Meridę Kalamarii 590sx. Byłem nią zachwycony, tak łatwo się na nim jeździło (w odniesieniu do hipermarketowców), hamulce hamowały bardzo dobrze, no i ten amortyzator! (sr suntour mg90).

Wtedy byłem przekonany, że nie trzeba będzie czegokolwiek w nim zmieniać , że wszystko jest w nim bardzo dobre: rama Alu; przerzutki i klamkomanetki acera-x; obręcze alexrims mx18 na piastach joy tech; sztyca mostek i kierownica alloy; kaseta sram 5.0; korba suntour; oponki hon ksiu bziu fju ( czy coś w tym stylu made In Korea;); niezniszczalne siodełko Mike które przez przypadek ktoś włożył do tej, ale o nim napiszę poźniej.

Jakże jednak moje wyobrażenie o tym rowerku się zmieniło! gdy pod koniec marca 2003 kolega mi zaproponował wyjazd na maraton w górach. Ja, jak zwykle ambitnie, podjąłem wyzwanie i pojechałem. Do tej pory jeździłem około 150 km miesięcznie i to zazwyczaj tylko po mieście i czasem gdzieś w okolicach po lesie, więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie na początku maja 2003 gdy dojechaliśmy do Krynicy i zobaczyłem Jaworzynę Krynicką! Jak powiedziałem ‘A’ to również ‘B’ i pojechałem. Na linii startu troszkę się wystraszyłem, gdy dookoła mnie zobaczyłem same „wypasione” rowerki. Na 99% byłem pewny, że mam najsłabszy sprzęt, ale pocieszałem się tym, że jadę aby się sprawdzić, że poradzę sobie z tym wyzwaniem - nie dla miejsca ( do tej pory tak podchodzę w tego typu zawodach). Już po jakimś czasie, na trasie, wiedziałem, że trzeba będzie troszkę części powymieniać: przerzutki się zapchały w błocie, manetki nie przerzucały tak jak chciałem, hamulce zablokowane prawie a rower jedzie, kierownica podskakuje na każdym kamyku mimo amortyzatora… ale dojechałem :) Relacja jest dostępna TUTAJ.

Po kilku dniach gdy doszedłem do siebie, znowu zacząłem poszukiwania sprzętu. Najpierw miała to być przerzutka, więc żeby znaleźć coś fajnego rozpocząłem od dręczenia kolegi Willard’a co by mi polecał. Jednak gdy już się nie odzywał do mnie ;) popróbowałem znaleźć jakieś recenzje na bikeboard, mtbr i finalnie wybór padł na LX. Stwierdziłem, że różnica cenowa pomiędzy LX a XT jest zbyt duża w porównaniu do jakości pracy obu przerzutek. Niedługo po tym stałem się szczęśliwym posiadaczem nowego zestawu przerzutek powered by shimano. Po powrocie do domu z mini testu, odniosłem wrażenie, że przepłaciłem, nie zauważyłem szczególnych zmian w pracy pomiędzy starymi a nowymi, do czasu gdy pojechałem na Jurę i było dużo błotka… Acera tworzyła na sobie ochronną warstwę błota wielkości piłki tenisowej. LX natomiast mniej łapał błotko i przede wszystkim działał płynniej. Aby ułatwić sobie jazdę po rozmokniętej ziemi zaopatrzyłem się w oponki Conti Verti 2,3” które są naprawdę wspaniałe, nie mam im absolutnie nic do zarzucenia jeśli chodzi o jazdę po błocie czy po piasku, wg mnie idealnie się trzymają tego typu podłoża.

Kolejną częścią przeznaczoną do wymiany była sztyca podsiodłowa. Miałem 18,5” ramę, co do której jestem przekonany do tej pory, że troszkę zawyżone były wymiary, ponieważ przy moim wzroście 180cm powinno mi się na niej wygodnie siedzieć, natomiast prawda była taka, że czułem czasem ból w kolanach od zbyt niskiego osadzenia siodła, mimo, że było maksymalnie podniesione. Sztycę podsiodłową raz poproszę :) . Amoeba AL6061, długość 400mm i miałem kolejny przyjazny komponent podwyższający przyjemność jazdy.

Niedługo po tym zaczęły dochodzić moich uszu nietypowe piski z okolic suportu... Odkręcam korby (i jak to zwykle bywa, że uczymy się na własnych błedach), ściągacz troszkę za słabo się trzymał wiec i piszczący pakiet i korba ze zjechanym gwintem do wymiany. Kolejne poszukiwania co wybrać, kombinowałem i w końcu klamka zapadła. Kupiłem korbę Deore FC-M445 na octalink’u wraz z pakietem LX. Używam jej do tej pory i naprawdę nie mogę narzekać, nie zdażyły mi się z nią żadne nietypowe przygody w stylu dziwnego trzaskania, pukania, przeskakiwania czy jakichkolwiek innych efektów dźwiękowo-udarowych. Ponieważ montowałem nową korbę, skusiłem się również na nową kasetę LX 8 ( na której jeżdżę do dzisiaj po małym szlifowaniu) i na nowe pedały. Z tym był niestety większy problem. Tyle jest modeli, które chciałem kupić, niestety dostępność ich była ograniczona :(, Ponieważ w sklepie, gdzie kupowałem korbę i kasetę, zaoferowano mi kilkuprocentowy rabat, wziąłem M-536. Obiektywnie ujmując sprawę, teraz wybrałbym na pewno coś innego, ponieważ te dość dobrze zapychają się błotem, wesoło popiskują i odkręcają się w nich śrubki - kiepskie wykonanie :( Co do wymiany pedałków, to jeszcze nie wiem co wybrać. Obecnie jestem na etapie wymiany butów spd. Używam już ponad rok m-071, w których niestety protektor dookoła bloków zaczyna odpadać i obawiam się, że pewnego dnia poderwę nogę do góry a podeszwa zostanie. Celuję na razie w SiDi, lecz nie zdecydowałem jeszcze które. Wracając do roku 2003. Rowerek po wymianie kilku wymienionych komponentów zaczyna wyglądać inaczej, coraz bardziej zaczyna się podobać, coraz przyjemniej się na nim jeździ, jednakże twardawo z przodu. Czyżby nadszedł czas na zmianę amortyzacji? Wymienić Suntourka na coś innego? Ale na co? Mając na rynku wiele modeli: ‘kultowego” bombera, lub ‘szamańskiego’ Manitou, trudno mi było się zdecydować. Znowu odpaliłem wspaniała ;) przeglądarkę IE 6.0 i rozpocząłem poszukiwania czegoś, co spełniłoby moje oczekiwania. Wtedy już nie była to jazda po lesie tylko Jura, Beskid, hałdy w okolicach Bytomia. Zobaczyłem „Szamana” X-vert Air. Jakiś amerykański dzieciak chciał sprzedać go za kilka $, ale ponieważ było to na ebay, cena kilka razy podskoczyła, aby zatrzymać się, z moją ofertą jako najwyższą, na poziomie 116,5$. Moim zdaniem była to naprawdę świetna cena biorąc pod uwagę fakt, iż widziałem w Warszawie tego Manitou na wyprzedaży za 2000pln! Troszkę się obawiałem jak on będzie działać, bo jeśli źle, to nie będę raczej jechac do US żeby powiedzieć gościowi, że mi sprzedał coś uszkodzonego… Moje obawy okazały się niepotrzebne, amorek dotarł cały, rewelacyjnie zapakowany, byłem szczęśliwy... do czasu... Odkręcam starego mg90, wkładam nowego x-verta a tu porażka… Wciąż miałem ramę meridy która ma główkę kilka cm dłuższą niż rura sterowa w moim nowym nabytku :( Gość uciął rurę a tego nie napisał niestety. No cóż, czas rozejrzeć się za nową ramą. Idealna dla mnie pod prawie każdym względem okazała się czerwonokrwista rama Author’a Vision’a. Cena była dla mnie dość atrakcyjna, ponieważ kupiłem ją w czeskim Cieszynie i znowu zaoszczędziłem na VAT. Oprócz tego moje szczęście potęgowało to, że wreszcie mogłem nacieszyć się ze wspaniałej pracy amorka! Moją starą ramkę Kalaharii sprzedałem poprzez pl.rec.rowery pewnemu gościowi w październiku 2003. Niedawno do mnie się odezwał, że dalej ją ma i jest bardzo zadowolony. Jeśli chodzi o Vision’a: sztywność ramy mi bardzo pasuje, geometria również, co do rozmiaru uważam, że trafiłem w sedno, 19” przy moim wzroście 180cm jest w sam raz. Minusem jest przede wszystkim lakier, jest bardzo słaby, w meridzie nic się z nim nie działo, nie odpryskiwał, w Authorze co chwilkę widzę jakieś ubytki. Przy przewożeniu na bagażniku dachowym od uchwytów poobcierał się dość mocno. Zanim ją kupiłem czytałem niepochlebne opinie o tych ramach, że pękają itd. Jak na razie nic się takiego z moją nie stało (podejrzewam, że ci którzy to pisali wykorzystywali ten sprzęt niezgodnie z przeznaczeniem). Po wymianie tylu elementów, w okolicach listopada 2003 zdecydowałem się kupić nowe obręcze, wybór był właściwie błyskawiczny, w jednym ze sklepów internetowych znalazłem dość tanio komplet kół Macic F-219Disc na piastach Deore i szprychach Dt comp black. Obręcze potwierdziły opinię o pancerności tych kółek. Nieraz zdażyło mi się konkretnie uderzyć obręczą w jakiś ostry krawężnik czy kamienie na szlaku i nie zauważyłem na razie żadnego bicia. Niestety coś za coś, są dość ciężkie… O piastach FM-525 nie mogę nic złego powiedzieć, ale dobrego również za. Działają tak jak powinny, nie uszkodziły się również, ale czas pokaże ile wytrzymają jazd po Jurajskich strumieniach i rzeczkach. Jak już zauważyłeś drogi czytelniku piasty disc i obręcze disc, więc troszkę źle by mi się hamowało v’kami ;) Nadszedł czas napisać jakie hamulce są odpowiedzialne za moje bezpieczeństwo. Na początku były to zwykłe v’ki firmowane przez firmę Merida, natomiast obecnie są to hydrauliczne tarczówki Deore M-525. Chciałbym obalić tu mit, że one są dobre do delikatniejszej jazdy. Chciałbym, ale nie mam na to argumentów niestety. Przy ostrzejszych zjazdach widzę, że nie ma takiej skuteczności hamowania jak bym tego oczekiwał, co prawda jest dużo lepsza niż na starych v’kach, ale i tak nie jest to to czego szukałem. Jedną z wad jest np. to, że czasem trzeba podokręcać śrubki w hamulcu ponieważ mają tendencję do odkręcania się. Oprócz tego przy dużej wilgotności dość drastycznie wydłuża się droga hamowania. W najbliższym czasie zapowiada się u mnie mała wyprzedaż hamulców :). Jako, że miałem wcześniej klamkomanetki a teraz zostałem posiadaczem hamulców hydraulicznych z klamkami, musiałem również nabyć manetki. Te od dawna miałem już upatrzone, były to XT 3x8. Mimo, że już od dawna wiele osób przerzuca się na napęd 3x9 ja wciąż jestem zwolennikiem 3x8. Moim zdaniem łańcuchy na 8 są wytrzymalsze, a drugą sprawą jest ich cena, ja za swoje HG-90 (odpowiednik xtr) placę 70 pln, podczas gdy to samo na 9 rzędowy napęd kosztuje prawie dwukrotne więcej.

Z rzeczy które jeszcze nie zostały tu uwzględnione:
- kierownica - była wcześniej kaloy’a prosta, ale dość szybko zmieniłem ją na karbonową amoeba, ponieważ chciałem mieć giętą i to było jedyne uzasadnienie tej zmiany
- mostek – wraz z wymianą kierownicy wziąłem nowy mostek
- oświetlenie - tylne to popularne cataye migające na kilka różnych sposobów, natomiast przednie to 5LED cateye z którego jestem bardzo zadowolony.
- licznik - swego czasu miałem licznik z firmy supergo, ponieważ przewód urwał się zaraz przy podstawce musiałem kupić nowy i wybór padł na VDO HC12.6, o którym ze względu na kilkutygodniowy czas użytkowania mogę powiedzieć na razie tyle, że ma wiele funkcji natomiast pomiar tętna w okolicach występowania dość dużego pola elektromagnetycznego pozostawia wiele do życzenia.
- gripy - po kilku dniach od zakupienia meridy zmieniłem je na inne z firmy Merida, do tej pory ich używam i nie zamierzam narazie zmienić.
- siodełko - o tym elemencie już napomknąłem wcześniej. Nie wiem jakim cudem znalazło się w Meridzie, ponieważ seryjnie są tam inne. Z tego co widziałem mniej wygodne. Mnie się trafiło naprawdę świetne, przejechałem na nim w sumie już w dużo ponad 7 tyś. km i dalej jest całe. Dopóki będzie sprawne nie mam zamiaru wymieniać go na inne.

Zalety mojej obecnej maszyny:
bardzo dobra sztywność, dość niska waga, idealnie dopasowany rozmiar do mojego wzrostu, rewelacyjna amortyzacja, wysoce wytrzymała konstrukcja kół

Wady:
słaba skuteczność hamowania w wilgotnej atmosferze, kiepskie warstwy lakieru na ramie, w trudniejszych warunkach, trudności w przełączaniu przełożeń dzieki firmie shimano;)

Ogólna ocena:
W skali od 1 do 10 patrząc globalnie, dałbym mu 7-8 punktów. Czy to dużo czy mało? Trudno mi powiedzieć, jest kilka rzeczy które bym wymienił, m.in. hamulce, o których już pisałem powyżej (na dzień dzisiejszy nie zdecydowałem które będą dbać o moje bezpieczeństwo), również nastąpi wymiana pedałów (trwa debata nad różnymi firmami, a prym wiodą ubijaki).

Na koniec moje przebiegi: zazwyczaj miesięcznie około 500 km, wiem że nie jest to dużo ( mam kumpli którzy tygodniowo kręcą po 650km:), ale w mojej sytuacji nie mam zbyt wielu możliwości wyjścia w ciągu dnia na rower, wtedy, gdy akurat jest najprzyjemniej (choć nie powiem, staram się w weekendy znaleźć czas i wraz z fajną ekipą ludzi wyskoczyć na Jurę, która oferuje naprawdę ciekawe tereny do jazdy którą preferuje).

Artykuł ten został nagrodzony w naszym Wielkim Konkursie Bikeworldu.

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj