Test wyścigówki KTM Race Machine

Test długodystansowy austriackiego hard taila

Drukuj

Potrzebowałam wytrzymałego roweru, niekoniecznie wycieniowanego anorektyka lub co gorsze karbonowej puszki. Natomiast 11 kg to granica, której rower do takich potrzeb jak moje nie powinien przekraczać.

Zakładając, że rower nie będzie miał lekkiego życia, bo zamierzałam go wykorzystać do treningów, startów w XC oraz w rajdach adventure, to wybrałam z oferty KTMa czarno – pomarańczowy model Race Machine.

Co my tu mamy? (0 km)
Rower jeszcze cieplutki, wyjęty niemal przed chwilą z pieca, był u mnie jeszcze przed sezonem na początku stycznia 2009. Wszystko zgodnie z katalogową specyfikacją łącznie z niższą przedsezonową ceną 9999 PLN (niestety w marcu dystrybutor po drastycznym skoku Euro podał nową, wyższą o 20% cenę).



I co my tu mamy? Porządną aluminiową ramę o nienagannych, nieskomplikowanych kształtach, Fox RL 80 z blokadą skoku, kółka Mavic SLR Crossmax, rakietowe gumy Schwalbe Rocket Ron. Tylko dlaczego nie założyli opon Tubeless na bezdętkowe koła? Sztyca oraz kokpit od Pana Ritcheya, w napędzie japońska mieszanka XT/XTR oraz niezawodny układ hamulcowy Shimano XT. Ponieważ Race Machine nie trafił do redakcji jak do normalnego testu, tylko trafił w moje ręce na dłuższe użytkowanie musiałam dokonać w nim pewnych zmian, aby ustawić go „pod siebie”. Dlatego najpierw zacznę od krótkiej listy komponentów, które zostały wymienione i na co:

1/. Siodło Selle Italia SLK Special Edition (bardzo wygodne, sprawdzało się podczas dłuższych treningów) – na Selle Italia Thork Team Edition
2/. Wspornik siodła Ritchey WCS (sit back) – na Boblight Team z mocowaniem centralnym
3/. Korba Shimano XT 170 mm – na Shimano XT 175 mm (ze względu na długość ramienia korby)
4/. Opony Schwalbe Rocket Ron 26x2.1 – na Geax Mezkal (lub inne w zależności od terenu)
5/. Pedały Shimano XT – na aluminiowe Exustar’y
6/. Tarcza przedniego hamulca 180 mm – na mniejszą o średnicy 160 mm
7/. Dokręciłam komplet starych rogów Boblight

 



Już od kilku lat Austriacy z KTM, jako nieliczni wykorzystują do produkcji swoich ram stop AN6 czyli Aluminium New 6000 series. Mój poprzednik, sztywniak Team Race (rocznik 2007) również został odlany z tego materiału. Dlatego przesiadki z jednego na drugi praktycznie nie odczułam. Geometria ta sama, jak się potem okazało niewiarygodna sztywność ramy też bez zmian. Zauważyłam jedynie drobne zmiany w przekroju niektórych rur. Konstruktorzy wzmocnili główkę ramy, dłuższym połączeniem górnej i dolnej rury. Podobnie jak w poprzedniku dolna rura jest wygięta jak cięciwa w łuku, by na dole się spłaszczyć i połączyć ze spłaszczoną rurą podsiodłową przy środku suportu. Tylny trójkąt w miejscu gdzie zaczyna się za siodełkiem i przechodzi w dwie boczne rury jest minimalnie inny, bardziej owalny. Patrząc na haki, widać że nie oszczędzano na materiale. Sprawiają wrażenie pancernych i faktycznie po zapięciu koła, tylny trójkąt nie drgnie. Biegnące od haków rurki tylnego trójkąta zmieniają kształt falując wokół koła.

 

 

 



KTM wiosną i o widelcu słów parę (0 - 500 km)
Rower jest często używany. Treningi, dwa starty w zawodach XC, jeden maraton, rajd przygodowy. Jestem pod wrażeniem amortyzatora. Niesamowicie sztywny. Perfekcyjna manetka, która na kierownicy idealnie współgra z Rapid Fire Shimano. Obsługa manetki jest naturalna i chyba prościej byłoby sterować nią tylko głową. Nie trzeba zmieniać ułożenia dłoni na chwycie. Dźwignia blokująca jest szeroka i obsługuje się kciukiem, natomiast chcąc zwolnić blokadę wystarczy dosunąć dłoń do środka kierownicy. Na sztywnych asfaltowych podjazdach, po zablokowaniu mamy beton. Widelec nie buja nawet odrobinę. Jest też prosty w obsłudze, co dla kobiet jest dość istotnym czynnikiem. Pod niebieskim kapeluszem jest zawór do komory powietrznej, w której ciśnienie dopasowujemy odpowiednio do masy. Po drugiej stronie, czerwonym pokrętłem regulujemy szybkość odbicia. Z dopracowaniem szczegółów w Foxie mamy do czynienia na każdym kroku. Przewód do hamulca przedniego ma swoją przelotkę na jednej z lag, na koronie amortyzatora jest także przelotka biegnąca od manetki blokującej skok. Pytanie czy na sam amortyzator warto wydać aż 3290 zł (cena polskiego dystrybutora)? Odpowiedzcie sobie sami.

 

 

 


W miarę przejechanych kilometrów rower staje się coraz bardziej okiełznany. Znakomicie trzyma się na technicznych zjazdach, geometria pozwala podjeżdżać zbocza o stromym nachyleniu i jest do opanowania na krętych wąskich ścieżkach.  Po maratonie w Karpaczu niestety w rowerze wyczuwalny jest luz, gdzieś z przodu. Na początku ciężko było go zlokalizować. W grę wchodziły: stery lub amortyzator. Jednak to nie tam… Okazało się, że winna jest temu piasta w przednim kole. Dziwne było to, że w tak krótkim czasie. Poza tym koła są sztywne i wyglądają elegancko.

Widelec cd. (500 - 700 km)
Zachwalana wcześniej manetka działa nadal przepięknie. Pojawił się tylko inny problem: amortyzator nie reaguje na zmianę jej ułożenia. Bywało, że blokada nie chciała odpuścić. Początkowo wystarczyło mocniej wbić amortyzator w ziemię, lub najechać na większy uskok/przeszkodę by odblokować, jednak z czasem to nie dawało skutku. I w zależności „od dnia” raz słuchał się manetki, a raz nie. Był to sygnał, aby zanieść do go serwisu. Wymiana linki i pancerza blokady, gdzie dostał się brud, pomogła. Po mokrym rajdzie w Słowenii, pojawiło się też niepokojące zaciąganie łańcucha gdy nie pedałowałam, więc również oddaje je do przeglądu.

 

 

 

 



Wakacje z KTMem (700 – 1300 km)
Przyszedł czas na wakacje, ale nie dla roweru. Race Machine przejechał praktycznie całą trasę tegorocznego Trans Alpa. W alpejskim terenie wykorzystywałam cały zakres przełożeń. Kombinacja: 34 zęby kasety wraz z młynkiem (22T) była bardzo pomocna w pokonywaniu długich, monotonnych, a czasem kamienistych podjazdów. Niektórzy powiedzą, że to turystyczna kaseta, ale dzięki niej można było jechać a nie iść pod górę. Pokonywanie dziennie 80-100 km, a w tym wiele długich zjazdów odbiło się na hamulcach oraz na sterach. Wreszcie pierwsza wymiana klocków, a po powrocie do Krakowa zlikwidowanie „trzeszczaka” w sterach i przegląd tłoczków w zaciskach XT-ków. Rower ma już spory przebieg, a do tej pory nie były wymieniane linki i pancerze. Manetki w dalszym ciągu błyskawicznie zmieniają biegi i pracują bez zarzutów jak na samym początku.

 

 



Podsumowanie
Test roweru trwa nadal i ciężko przewidzieć co jeszcze się wydarzy. Jak na razie jest to dla mnie strzał w 10. Rower spełnił moje oczekiwania. Może za wyjątkiem kół, które wymagają regularnego serwisowania, po każdym błotnistym wyjeździe (a jeśli nie, to przynajmniej raz na miesiąc), ale najwidoczniej taki ich urok. Race Machine nie należy do super lekkich ale jeśli szukacie dobrego, wytrzymałego roweru do XC, to stanowi on doskonałą bazę wyjściową do dalszych ulepszeń i tuningu wagowego.

Foto: Bartosz Twaróg / bartosztwarog.pl/bike
Dystrybutor: Bikershop (www.ktm-bikes.pl)

 

 

 

 

Informacje ogólne:
Cena: 11199,00 PLN
Rama (materiał): aluminium AN6, potrójnie cieniowane
Rozmiary: 43/48/53 cm
Masa: 9,8 kg

Amortyzacja:
Widelec: Fox 32 F80 RL-Remote, 80 mm

Napęd:
Przerzutka przednia: Shimano Deore XT M771
Przerzutka tylna: Shimano XTR M972 Shadow
Korba: Shimano Deore XT M770, 44/32/22
Środek suportu: Shimano Deore XT Hollowtech II
Kaseta: Shimano Deore XT M770, 11-34
Łańcuch: Shimano Deore XT HG93
Pedały: Shimano Deore XT M770
Koła:
Piasta przednia: Mavic CrossMax SLR CL
Piasta tylna: Mavic CrossMax SLR CL
Obręcze: Mavic CrossMax SLR
Opony: Schwalbe Rocket Ron 26x2.1

Kontrola:
Manetki: Shimano Deore XT M770 Rapidfire Plus
Dźwignie hamulca: Shimano Deore XT
Hamulec przedni: Shimano Deore XT M775
Hamulec tylny: Shimano Deore XT M775
Kierownica: Ritchey WCS
Mostek: Ritchey WCS 4-Axis, 31,8 mm
Stery: Ritchey Pro
Siodełko: Selle Italia SLK Special Edition
Sztyca: Ritchey WCS