Test: Crossowy e-bike Riverside 500 E

Sprawdź naszą opinię nt. crossowego roweru elektrycznego z Decathlonu - testujemy Riverside'a 500 E.

Drukuj
Riverside 500 E Michał Kuczyński

Rower elektryczny dla statystycznego Kowalskiego? Prawdopodobnie wyobrazilibyśmy sobie go właśnie tak - Riverside 500 E to e-bike zbudowany na kanwie ramy z segmentu cross / trekking. Jak e-bike z Decathlonu spisuje się w rzeczywistości?

Galeria
Galeria: E-bike Riverside 500 E Zobacz pełną galerię

Lata mijają, na rynku pojawiają się coraz to nowe segmenty rowerów, jednak jedno w "branży" pozostaje niezmienne - to mocna sprzedażowa pozycja rekreacyjnych rowerów górskich oraz crossówek i trekkingów. Powyższe segmenty są cały czas równie chętnie kupowane przez te grono rowerzystów, które dwa kółka traktuje po prostu rekreacyjnie i czysto użytkowo - i kiedy przychodzi wiosna, a ktoś z powyższego grona pyta nas, jaki niedrogi rower wybrać do jazdy mieszanej na asfaltach i po lesie, zwykle odpowiadamy właśnie: cross albo trekking. Podkreślamy - przy powyższym wyborze jedną z pierwszoplanowych ról gra niska cena, bo jeśli ktoś miałby do dyspozycji budżet większy, odpowiedź zapewne brzmiała by gravel. 

Niekwestionowanym specjalistą od budowania rowerów wpisujących się w rynkowe trendy sprzedażowe jest Decathlon. Francuski gigant  przyzwyczaił nas do tego, że praktycznie w każdym segmencie, w którym rowery ich marek są obecne, wyróżniają się one na tle konkurencji bardzo przystępnymi cenami. Poszczególne marki Decathlonu zawsze oferują więcej za mniej. To nie bierze się z powietrza, tylko jest efektem naprawdę efektywnej kalkulacji – zauważcie, że konstruktorzy poszczególnych marek Decathlonu budują jedynie modele wpisujące się w trendy, które należą do najbardziej sprzedażowych segmentów, a przy tym bardzo umiejętnie dobierają dostawców swoich części. To dlatego np. gravele zagościły w szeregach Tribana stosunkowo późno (dopiero, gdy można było powiedzieć o boomie na tego typu rowery), a w gronie Van Ryselów nie spotkamy np. modelu szosy do jazdy na czas - bo jest to po prostu temat zbyt niszowy, żeby kalkulowało się go wdrażać do produkcji.

Mamy zatem jeden z najpopularniejszych segmentów zwany crossówkami, a Decathlon ma swoją markę Riverside, pod którą buduje rowery właśnie do rekreacji i turystyki. Od dobrych kilku sezonów trwa też boom na rowery elektryczne. Riverside połączył zatem oba powyższe pierwiastki, czego efektem jest model 500 E – orzystępny cenowo e-bike dedykowany dla osób, które może nie śledzą z zapartym tchem każdego etapu Giro d'Italia, nie golą co tydzień nóg, a ich życie nie jest podporządkowane planowi treningowemu. W zamian jednak lubią pokręcić się rowerem po mieście, cenią sobie brak porannych korków, a w weekend chcą wyskoczyć z partnerem czy rodziną na wycieczkę. 

Rama i charakter

Jak zwykle zaczynamy od poznania dokładnego charakteru testowanego modelu i już na wstępie warto sobie go odpowiednio zaklasyfikować – Riverside pozycjonuje ten model jako trekkingowy, jednak naszym zdaniem bardziej trafnie określa go właśnie słowo cross. Oczywiście trekkingi i crossówki to bardzo podobne (często identyczne) konstrukcyjnie rowery, jednak to właśnie crossy są pozbawione dodatkowego wyposażenia w postaci błotników czy bagażnika i zwykle posiadają mostki bez regulacji kąta nachylenia kierownicy. Tak właśnie jest w przypadku Riverside’a 500 E, chociaż trzeba zaznaczyć, że jeśli kogoś najdzie ochota na zamontowanie do niego pełnych błotników i bagażnika, to spokojnie da radę to zrobić, bo rower posiada otwory do przykręcenia tych elementów. 

Podobnie sprawa ma się z pozycją zajmowaną na rowerze – co prawda nie mamy tu regulowanego mostka, ale pozycja na 500-tce i tak jest zrelaksowana i wyprostowana. Może jest delikatnie bardziej sportowa niż w typowym trekkingu, jednak i tak dla zdecydowanej większości będzie naprawdę wygodna. Piszemy to nawet w kontekście testowanego przez nas rozmiaru L, w którego widełki wzrostu nasz tester (176 cm ) załapał się rzutem na taśmę – znaczy to tyle, że moglibyśmy wybierać pomiędzy rozmiarem M i L, natomiast mimo wszystko na L-ce i tak czuliśmy się dobrze i wygodnie.

W kwestii samej konstrukcji ramy 500 E bazuje w większości elementów na klasycznym modelu Riverside 500 – wystarczy zerknąć na oba modele żeby zobaczyć, że te rowery są praktycznie bliźniakami. Najbardziej widoczną różnicą jest wbudowanie w dolną rurę ramy baterii. Nie jest ona całkowicie zintegrowana i posiada charakterystyczny dla Decathlonu system mocowania z dźwignią, który działa bez zarzutu i co najważniejsze zapewnia pewny chwyt baterii, sprawiając przy okazji, że nic podczas jazdy nie stuka. Mieliśmy to okazję sprawdzać na naprawdę wyboistych szutrach. 

Rama jest oczywiście aluminiowa i posiada najbardziej proste standardy konstrukcyjne spotykane w rowerach rekreacyjnych – rura sterowa jest prosta i na całej długości ma przekrój 1 1/8 cala, a suport to poczciwy, klasyczny kwadrat. Standardy nie gwarantują wysokiej sztywności bocznej, natomiast nie ma się co oszukiwać – osoby które sięgają po rowery trekkingowe, podchodzące do roweru nie wyczynowo, pewnie nie zauważą nawet braków w sztywności któryś z powyższych elementów. 

 

 

 

 

 

 

System wspomagania

Riverside 500 E ma być w założeniu elektrykiem w niskiej cenie, dlatego też spotykamy w nim silnik ulokowany w miejscu tylnej piasty, a nie tak jak w bardziej zaawansowanych e-bike'ach - montowany centralnie. Silnik cechuje się przyzwoitym jak na zastosowania turystyczne momentem obrotowym 42 Nm, który do testowanego roweru po prostu jest wystarczający. Nie znamy producenta, który dostarczył Riverside’owi jednostkę wspomagania, jednak jest ona pod względem kultury pracy bliska podobnym jednostkom Bafanga. Silnik uruchamiany jest oczywiście tylko wtedy, kiedy zaczynamy kręcić korbami - rozpoczęcie pracy jest delikatnie opóźnione względem startu ruchu korbą, jednak i tak nie jest ono jakieś duże, odnosząc do wielu innych e-bike'ów z niższej półki cenowej. Kultura jego pracy jest zasadniczo na przyzwoitym poziomie.

Centralnie ulokowana bateria to oczywiście duży atut. W takim układzie waga akumulatora skupiona jest w centrum roweru i nie wpływa na to, jak rower się prowadzi. Akumulator litowo-jonowy ma w naszej testówce pojemność 418 Wh – nie jest to jakoś bardzo dużo, jednak po raz kolejny odnosząc pojemność do ceny roweru oraz tego, że mowa tu mimo wszystko o rowerze do rekreacji i turystyki, jest to wystarczająco dużo. Nasze pomiary potwierdziły to, co deklarują klienci na stronie Decathlonu – w najniższym trybie wspomagania Eco osiągniemy zasięg około 90 – 100 km przy jeździe po płaskim i lekko pagórkowatym terenie. Przy okazji taka pojemność baterii pozytywnie wpływa na masę roweru - o czym nieco dalej.

Do dyspozycji mamy 3 tryby wspomagania – Eco, Normal i Power. W trybie Eco wspomaganie jest subtelne, możemy jechać rowerem około 20 km / h i nie męczyć się, ten program rekompensuje po prostu jazdę na nieco cięższym rowerze. Więcej mocy wspomagania czujemy w trybie Normal, natomiast Power zauważalnie dokłada energii do naszego kręcenia, bez problemu osiągamy limit 25 km/h - nawet wtedy, kiedy szosa zaczyna się wznosić. Jest jeszcze tryb walk, który ma pomagać nam podczas wprowadzania roweru.

 

 
 

 

 

Sercem systemu jest komputerek pokładowy umieszczony na kierownicy - posiada on zarówno ekran LCD, jak i proste przyciski sterujące całym systemem. Ekran jest czytelny i wyświetla podstawowe parametry jazdy: prędkość, godzinę, przebyty dystans i co najważniejsze - informuje nas o stanie naładowania baterii i estymuje pozostały do rozładowania zasięg. Przyciski umieszczone na panelu kontrolera może nie są bardzo ergonomiczne w obsłudze - lepiej spisałaby się tu po prostu manetka umieszczona bliżej samego chwytu. Co pewnie dla wielu będzie ważną informacją - w kontrolerze znajdziemy gniazdo USB, dzięki któremu możemy doładowywać z centralnej baterii urządzenia zewnetrzne (jak np. smartfon, nawigacja, lampka).

Pozostałe wyposażenie

Riverside oferuje poziom podzespołów wpisujących się w nasz obraz rekreacyjnych rowerów cross-trekking, które w klasycznym wydaniu bez wspomagania mogłyby kosztować około 2 tys. zł. Po pierwsze mamy na pokładzie amortyzator Suntour NEX o skoku 63 mm – typowo trekkingowy model ze sprężyną, który posiada blokadę skoku. Ten element dodaje komfortu jazdy podczas pokonywania nierówności, ale trzeba liczyć się z tym, że nie jest bardzo sztywny bocznie. My często w tego typu rowerach wolelibyśmy sztywny widelec, jednak rozumiemy też, że statystyczny Kowalski oczekuje w tym miejscu amortyzacji i większego komfortu jazdy. Zasadniczo nie ma w tym nic złego - podczas wycieczkowej jazdy bez cięcia agresywnie wiraży w terenie wysoka sztywność przodu roweru nie jest aż tak bardzo potrzebna. Z drugiej strony z natury cięższy e-bike, który dodatkowo będzie dociążony naszą masą ciała, na wysokich prędkościach może dawać odczucie lekkiego pływania przy wchodzeniu w zakręty na pełnych prędkościach. 

 

 
 

 

 

Napęd w konfiguracji 1x8 zbudowano na podzespołach, których do tej pory nie znaliśmy. Biegi zmieniają tu manetka i przerzutka tylna B’TWIN (RD M25). Możemy pochwalić jakość pracy tego układu i porównać go do poziomu grup Shimano Altus czy nawet Acera. Biegi w naszym Riverside były zmieniane dokładnie, chociaż nie super szybko, ale co najważniejsze – napęd pracował bezproblemowo bez żadnych niespodziewanych przeskoków. Kultura ich pracy pozytywnie nas zaskoczyła. Podobnie jednak jak Altus czy Acera, tak i w przerzutce B'TWIN nie mamy sprzęgła, które stabilizowało by łańcuch podczas jazdy na wertepach. Efekt? Na dużych nierównościach w terenie łańcuch po prostu buja, więc lepiej odpowiednio wcześniej zabezpieczyć dodatkowo rurę łańcuchową, bo prędzej czy później zostanie ona przez łańcuch poobijana. To przypadłość wszystkich modeli przerzutek z rekreacyjnej półki. 

O kontrolę nad rowerem dbają tu hydrauliczne hamulce tarczowe od Tektro – je również możemy odnieść do bardziej podstawowych zacisków Shimano, oferują podobną siłę hamowania i chociaż modulacja tej siły jest tu nieco gorsza, to ponownie w kontekście mowy o jeździe turystycznej jest wystarczająca i mało kto będzie miał tu powody do narzekania. 

 

 
 

 

 

Kolejny plus dla Riverside’a należy się za opony – CST Tirent o szerokości 40c są uniwersalną gumą (tu w wersji do e-bike'ów), która oferuje niskie opory toczenia na szosie i pozwala bez stresu jechać szybciej w terenie, szczególnie kiedy mowa o jeździe po suchej nawierzchni. Testowaliśmy te opony w gravelu i dawały sobie świetnie radę – dociekliwych odsyłamy do lektury testu na portalu bikeworld.pl

Wrażenia z użytkowania

Riverside 500 E osiąga masę blisko 22 kg, co jak na rower elektryczny, kosztujący w dodatku po prostu mało, uznajemy za świetny wynik. Naturalnie to nadal więcej, niż w przypadku klasycznych crossówek, jednak wspomaganie ze strony silnika rekompensuje tu wszystko z ogromną nawiązką. Zaskakującym jednak było dla nas to, jak lekko Riverside kręci bez wspomagania. Podczas jazdy po płaskim z wyłączonym silnikiem momentami da się zapomnieć, że mamy pod sobą elektryka - jeśli zatem na trasie wyładowalibyśmy do zera akumulator, to do domu dojedziemy w miarę bezboleśnie (no może nie wspominając o podjazdach, tu jednak grawitacji nie oszukamy). W każdym razie za niską masę Riverside 500 E otrzymuje solidnego plusa.

 

 

 

 

Niska masa i fakt zastosowania centralnie montowanej baterii pozytywnie przekłada się na to, jak rower się prowadzi - crossowa geometria z natury gwarantuje po prostu łatwe i stabilne prowadzenie, natomiast w parze z brakiem nadwagi i ulokowaniem masy baterii w centrum roweru otrzymujemy w gratisie niezłą dynamikę i po prostu przyjemne prowadzenie. Riverside jest prosty w okiełznaniu, co przypadnie do gustu właśnie rekreacyjnie zorientowanym rowerzystom. 

W przypadku testowanego roweru widać, że jednym z najważniejszych założeń przy jego projektowaniu było osiągnięcie jak największego komfortu jazdy - wspominaliśmy, że pozycja na tym rowerze jest zrelaksowana i wyprostowana. Trzeba jednak wspomnieć również o elementach wyposażenia, które poprawiają zdolności do tłumienia nierówności - w powyższym pomaga wspomniany amortyzator, ale także szerokie na 40 mm opony, które są zasadniczo jednym z najważniejszych elementów tego modelu, bo wpływają także na jego uniwersalność. Komfortowe w Riverside są także inne komponenty - miękkie siodło czy chwyty to także typowo rekreacyjne modele, ukierunkowane właśnie na komfort jazdy.

Wspomnieliśmy o oponach - CST Tirent 40c nie tylko pozwalają na zjechanie do lasu i zapewniają niskie opory toczenia na szosie. Jeśli nasz cross będzie służył także jako e-bike do codziennego commutingu w mieście, to wszelkie nierówności w mieście, mniejsze krawężniki czy nielubiane przez nas drogi rowerowe z kostki brukowej będą pokonywać dzielnie.

 

 

 

 

 

 

System wspomagania, jak i podzespoły obsługujące napęd, również pozytywnie nas zaskoczyły. Jeśli chodzi o pracę silnika to jego moc wspomagania mocno zależna jest od kadencji z jaką kręcimy na rowerze, oczywiście cechuje się mniejszą elastycznością niż jednostki centralne, jednak jego praca jest mimo wszystko przyjemna. Podobnie sprawa ma się z jakością zmiany biegów – może nie jest najszybsza, ale także bezproblemowa. Jeśli tylko przerzutka jest dobrze wyregulowana, to mało kto będzie narzekał, ale pamiętajcie, że jej sprężyna nie jest mocna, dlatego na wybojach łańcuch ma tendencję do podskakiwania.

Naprawdę ciężko w 500 E doszukać się minusów, mając na uwadze po prostu atrakcyjną cenę modelu. Jeśli mielibyśmy kręcić nosem, to nam osobiście "500-tka" nie przypadła do gustu wizualnie, ale takie są po prostu crossówki - nie budzą większych emocji w sferze designerskiej, można je porównać do takiego Opla Astry II - wszędzie jest ich pełno, jednak są tak powszechne, że praktycznie niezauważalne. Ale dzielnie jeżdżą i służą - tak jak nasz Riverside.

Podsumowanie

Riverside 500 E to rower elektryczny dla osób szukających niedrogiego elektryka do jazdy na co dzień oraz na rekreacyjne wypady turystyczne. Wyceniono go na 5699 zł, co biorąc pod uwagę bezproblemowo działający system wspomagania i innych podzespołów uznajemy za bardzo uczciwą propozycję - zresztą marki Decathlonu nas do takich zdążyły już dawno przyzwyczaić. Podczas testów najbardziej ujęło nas przyjemne, łatwe w okiełznaniu prowadzenie roweru oraz wszystkie jego cechy wynikające z niskiej masy - fakt dynamicznego prowadzenia i lekka jazda nawet przy wyłączonym silniku to duże plusy. Jeśli ktoś szuka jednego e-bike'a do codziennych zastosowań w mieście oraz do rekreacyjnych, turystycznych wypadów na szutry, a jednocześnie nie chce przepłacać, to trudno wyobrazić sobie ciekawszą propozycję niż 500 E.

 

 

Riverside 500 E

  • Cena: 5499.00 PLN
  • Waga: 21.95 kg
  • Opis ramy: Aluminium 6061
  • Widelec/amortyzator przedni: SUNTOUR NCX SF17 / 63 mm
  • Przerzutka tylna: BTWIN RD M25
  • Ilość blatów i koronek: '1x8
  • Mechanizm korbowy: 36 z
  • Kaseta: MICROSHIFT H081
  • Łańcuch: KMC Z51
  • Pedały: plastik
  • Rozmiar kół: 28" (700C)
  • Obręcze: dwukomorowe
  • Silnik: brushless 250 W 42 Nm
  • Bateria: Litowo-jonowa 36 V 11,6 Ah (418 Wh)
  • Wyświetlacz: LCD
  • Manetki: cynglowa
  • Hamulce: TEKTRO TKD 160 mm
  • Typ hamulców: Tarczowe hydr.
  • Kierownica: (620 mm) z aluminium
  • Mostek: aluminium
  • Stery: 1"1/8
  • Siodełko: B'TWIN ERGOFIT TREKKING 500
  • Wspornik siodełka: aluminium
ROWERY Riverside

 

Strona producenta: www.decathlon.pl

Fot. Michał Kuczyński