Test: KROSS Moon 3.0 (2018)

Drukuj
Tomasz Makula

Premiera nowej generacji modelu Moon była wyczekiwana co najmniej równie mocno, co kolejny sezon ulubionego serialu na Netflix. W praktyce sprawdziliśmy topową polską endurówkę KROSS Moon 3.0.

Galeria
Galeria: KROSS Moon 3.0 (2018) Zobacz pełną galerię

W końcu – rok 2018 przyniósł mocno zaktualizowaną wersję fulla, który na polskiej scenie enduro po pierwsze zyskał sobie ogromne grono zwolenników i pod nogą najlepszych „enduruniów” RP (jak chociażby Mariusz Bryja czy Robert Piekara) staje na praktycznie każdym podium krajowych zawodów.

Być może w ostatnich kilkunastu miesiącach, za sprawą spektakularnych sukcesów zawodników ekipy KROSS Racing Team, największy krajowy producent rowerów kojarzony był głównie z cross-country, natomiast krew enduro ciągle w ekipie z Przasnysza buzuje. Premierę nowego Moona poprzedziło sporo innych, ciekawych modeli o nastawieniu ścieżkowym, bo też tym tematem żyli najwięksi producenci rowerów na świecie. KROSS pokazał więc i ścieżkowego fulla (Soil) i sporo rozrywkowych hardtaili (Dust, Grist i stalowy Pure Trail). W końcu jednak przyszła pora, by odświeżyć, bądź co bądź objeżdżonego na wszystkich możliwych frontach, Moona. Co zatem się zmieniło i czy KROSS w przypadku frontu enduro postawił na rewolucję czy ewolucję – sprawdzaliśmy na przykładzie topowego wariantu z numerem 3.0.

Rama i geometria

Pierwszy rzut oka na nowego Moona podpowiada, że mamy tu jednak do czynienia z ewolucją, ale wyjątkowo udaną estetycznie – „Księżyc” po prostu wyładniał i zyskał nowoczesny pazur, bo chyba nikogo nie trzeba specjalnie przekonywać, że starszy Moon zaczynał prezentować się już nieco archaicznie.

Najważniejsze zmiany widać jednak dopiero po bliższym poznaniu. Po pierwsze rama Moona (oczywiście aluminiowa) zyskała dodatkowe 10 mm skoku ramy, a więc teraz mamy 160 mm skoku z tyłu i z przodu. Nieco bardziej agresywna stała się też geometria – o 0,5 stopnia zwiększono wypłaszczenie widelca, który teraz chyli się pod kątem 65-stopni. Baza kół w rozmiarze M to 1188 mm – KROSS oparł się pokusie postawienia Moona na 29-calowych kołach, stawiając mimo wszystko na więcej zwrotności, nad którą nawet w przypadku średniego koła postanowiono popracować. Otóż za sprawą zastosowania piasty w standardzie Boost 148 mm oraz wprowadzeniu asymetrii w budowie tylnego trójkąta uszczknięto 10 mm z długości ogona, który teraz już bez żadnych kompleksów mierzy 430 mm.

Wspomnieliśmy o standardzie Boost – tak, nowy Moon otrzymuje sztywne ośki większej szerokości z przodu i z tyłu. To pozwoliło nie tylko skrócić ogon i naturalnie zwiększyć sztywność boczną, ale także dało konstruktorom możliwość do zamontowania szerszej opony. Plusa czy 29-calówki tu nie zmieścimy, ale już seryjne kapcie 2,6” prezentują się co najmniej godnie.

 

 

 

 

 

 

Zawieszenie

KROSS, w myśl zasady zwycięskiego składu się nie zmienia, postanowił pozostawić w Moonie system zawieszenia RVS z wirtualnym punktem obrotu. Ten system przez użytkowników poprzednich generacji polskiej endurówki (w tym i nas) był zgodnie chwalony za izolację pracy względem napędu, zapobieganie dużemu bujaniu na podjazdach (w początkowej fazie skoku dampera) i progresywnej pracy pod koniec. Nic dodać, niż ująć – Revo Virtual System to po prostu bardzo udana zawiecha, która cieszy tak na podjazdach (utrzymując trakcję), jak i na zjazdach (łykając z wyczuciem nawet większe przeszkody). KROSS postanowił jedynie zmienić system mocowania dampera oraz i opracował nowy link zawieszenia – teraz tłumik zamontowany jest „do góry nogami”, co w naturalny sposób poprawia dostępność do wszelkich regulacji.

 

 
 

 

 

Wyposażenie

Model 3.0 jest topowym wariantem modelowym z linii Moon (liczącej w sumie 3 modele) – topowa endurówka KROSS wyceniona została na 16 tys. zł (bez złotówki). Sporo, ale już rzut oka na specyfikację sprawia, że ta kwota staje się jak najbardziej uzasadniona (na marginesie: Moon 2.0 katalogowo wyceniony został na 11999 zł, natomiast Moon 1.0 kosztuje 8999 zł).

Moon 3.0 na pokładzie dzierży sporo rowerowej biżuterii, która powoduje u nas szybsze bicie serca. To przede wszystkim amortyzacja, za którą odpowiadają produkty Fox, oczywiście w topowych wersjach z powłoką Kashima – z przodu czeka na nas widelec Factory 36 z najbardziej zaawansowanych tłumikiem Fit4, który oferuje obecnie chyba bezkonkurencyjną jakość pracy w swoim segmencie. Z tyłu – DPX2.

 

 
 

 

 

Napęd zbudowano na drugiej od góry w hierarchii SRAM grupie – mowa oczywiście o X01 w wersji Eagle (korba to X1). O charakterystyce pracy topowych grup SRAM pisaliśmy już na portalu wiele razy, więc w skrócie – całość działa „po męsku”. Wyraźne stopniowanie manetki, bardzo mocna sprężyna wbijająca biegi szybko, precyzyjnie i dosłownie w każdych warunkach oraz terenie. Zero problemów z tzw. „ghost shifting”, brak zmartwień jeśli chodzi o skaczący łańcuch nawet na ekstremalnych wyrypach. SRAM X01 wydaje się być stworzony do najcięższych odmian MTB. No i oczywiście Eagle – 12. bieg niejednokrotnie okaże się błogosławieństwem na stromo nachylonych dojazdówkach do odcinków specjalnych, szczególnie mając na uwadze fakt, że endurówki to przecież nie super lekkie XC, więc młynek pod nogą jest jak najbardziej w cenie. Zadbajcie tylko o swoją wydolność.

Ahh… zapomnielibyśmy. W Kashimie skąpana jest też sztyca regulowana – na bogato Fox Factory Transfer Post, gdzie skok dobierany jest wg rozmiaru ramy (w naszym wypadku rozmiaru M było to 125 mm).

 

 

 

Kropką nad i w tej układance jest oczywiście odpowiednio skrojony kokpit (krótki mostek i szeroka na 780 mm kierownica), złożony na podzespołach Race Face Aeffect (co ciekawe KROSS konsekwentnie stawia na powiększoną średnicę kierownicy 35 mm, celem zwiększenia sztywności kokpitu).

 

 

 

Wrażenia z jazdy

Zmiany konstrukcyjne w nowym Moonie wydają się kosmetyczne, ale wprawiony zawodnik odczuje je na własnej skórze, zwykle w najbardziej ekstremalnych momentach. To że system zawieszenia RVS pracuje bez zarzutu pisaliśmy powyżej. Wydaje się natomiast, że nowy Moon zyskał jeszcze więcej zjazdowego potencjału, bo mamy i większy skok z tyłu i bardziej płaski kąt głowy ramy. „Księżyc” daje radę na dzikich szlakach enduro, ale i pozwoli na wybranie się do Bike Parku. Generalnie zasada jest prosta – im szybciej, tym lepiej ten rower jedzie. Mamy tu całą masę stabilności prowadzenia, a kąt natarcia widelca uratuje nas z niejednej podbramkowej sytuacji. Ostry łomot w dół to jest środowisko, w którym Moon czuje się najlepiej. Zawieszenie czule wybiera większe przeszkody, wspaniale klei i nie ma skłonności do podbijania. Moon kocha też odrywać się od ziemi przy każdej okazji (no w końcu takie to ciało niebieskie!), a w locie cały czas wydaje się opanowany.

 

 
 

 

 

Nowa odsłona Moona poprawiła nieco swoją skrętność, co przyda się na dojazdówkach czy podjazdowych trailach, jakich w Polsce ostatnimi czasy przybyło. Poprzednia odsłona średnio radziła sobie na małych prędkościach i w bardziej ciasnych wirażach, natomiast tutaj mamy skrócony ogon, który nie tylko dodaje dynamiki podczas szybkiej jazdy, ale i nieco pomaga zmieścić się w nawrotkach.

 

 
 

 

 

Oczywiście Moon na podjazdach to ciągle maszyna enduro, więc musimy liczyć się z tym, że czuć tutaj płasko położony widelec i rowerem w podbramkowych sytuacjach na podjazdach typu ściana ciężej manewrować. Warto jednak dodać, że opony 2,6” podnoszą w Moonie trakcję, więc zasadniczo rower podjeżdża lepiej i ciężej stracić tu rytm pedałowania. O samą trakcję na podjazdach dba także zawieszenie, które czule reaguje na drobne nierówności w początkowej fazie skoku. Szersza opona jest też błogosławieństwem na zjazdach, bo znacząco podnosi przyczepność, a szerokość 2,6” to taki złoty środek i nie ma skłonności do rolowania się.

 

 

 

Podsumowanie

KROSS Moon w najnowszej odsłonie zyskał nie tylko odlotowy design (szczególnie w czerwonym malowaniu Team). Można powiedzieć, że Moon rozszerzył swoje możliwości w dwóch kluczowych kierunkach. Przede wszystkim nowa odsłona Księżyca zjeżdża jeszcze szybciej, bo posiada bardziej agresywną geometrię i powiększony skok, który zawiecha RVS dawkuje w sposób bliski ideału. Po drugie – Moon poprawił nieco swoje właściwości skrętne, przez co jest bardziej zwrotny i dynamiczny, bez jednoczesnej utraty stabilności prowadzenia. Dołóżmy do tego szeroką oponę, piasty Boost i… KROSS Moon znów wchodzi do rywalizacji z najbardziej nowoczesnymi fullami na rynku. Naprawdę serce rośnie patrząc, jaką robotę wykonuje ekipa z Przasnysza, depcząc po piętach największym światowym graczom, a zasadniczo nie mając już względem nich żadnych kompleksów!

 

Kross Moon 3.0

Kross Moon 3.0
  • MATERIAŁ RAMY Aluminium Superlite, Revo Virtual Suspension, skok 160mm, Boost
  • WIDELEC Fox Factory 36 (blokada skoku na koronie, skok 160mm, 15x110mm Boost, Tapered)
  • TYLNY AMORTYZATOR Fox Factory DPX2 (210x55mm)
  • PIASTA PRZÓD DT Swiss 370 (15x110mm, Boost)
  • PIASTA TYŁ DT Swiss 370 (12x148mm, Boost)
  • OPONY Schwalbe Nobby Nic Snake Skin (27.5"x2.60", Folding, Tubeless)
  • OBRĘCZE WTB Asym i29 (27,5", 29mm, Tubeless)
  • PRZERZUTKA TYŁ SRAM X01 Eagle
  • HAMULCE SRAM Guide RS (tarczowy, hydrauliczny)
  • MANETKI SRAM X01 Eagle Trigger (1×12)
  • KORBY SRAM X1-1400 (32T, Boost)
  • SUPORT Sram GXP BSA
  • ŁAŃCUCH SRAM X01 Eagle
  • KASETA SRAM XG-1275 Eagle (10-50T)
  • KIEROWNICA Race Face Aeffect (aluminium, 780mm, 35mm)
  • WSPORNIK KIEROWNICY Race Face Aeffect (aluminium, 40mm, 35mm, wznios 0°)
  • WSPORNIK SIODŁA Fox Factory Transfer Post ( S/M-125mm x 409mm, L/XL-150mm x 456mm)
  • STERY VP A45AC3 (1-1/8"-1.5", Tapered)
  • SIODŁO WTB Volt Sport
  • CHWYTY Kross Stable
  • WAGA 14,9 kg
  • CENA 15999 zł
MTB 650B full Kross GDZIE KUPIĆ

 

Strona producenta: www.kross.pl

Fot. Tomasz Makula