Merida Scultura Disc w Piekle Północy

Drukuj
Pierwszym sektorem bruku jaki napotkaliśmy na drodze był 5-gwiazdkowy Lasek Arenberg. Daniel Geiger

Na testy Meridy Scultury Disc wyruszyliśmy w podróż prowadzącą przez najbardziej wymagające sektory monumentalnego Paryż-Roubaix. Co wyszło z połączenia ultralekkiej, flagowej wyścigówki Meridy z hamulcami tarczowymi? Zapraszamy do lektury!

Galeria
Galeria: Merida Scultura Disc w Roubaix Zobacz pełną galerię

Wiosna to w kalendarzu kolarskim czas nierozerwalnie połączony z największymi wyścigami klasycznymi świata, wśród których miejsce szczególne zajmują rzecz jasna klasyki brukowane z piekielnym Paris-Roubaix na czele. Tuż po zakończeniu innego z wielkich monumentów - Ronde van Vlaanderen oraz dwa dni przed tegorocznym Piekłem Północy udaliśmy się do belgijskiego Kortriijk, gdzie swoją prezentację miała nowa odsłona zaprezentowanej podczas ubiegłego Giro d’Italia ultralekkiej Meridy Scultury – w Belgii kurtyna zrzucona została z modelu Merida Scultura Disc, a więc wyścigowej szosy wyposażonej w hamulce tarczowe.

Trzeba przyznać, że o ile każda z wypraw na prezentację nowego modelu budzi emocje, to podróż do Flandrii graniczącej z Francją, budziła emocje szczególe – rower testowaliśmy bowiem na trasie Paris-Roubaix (12 sektorów brukowanych w tym najcięższe, m.in. Lasek Arenberg, łącznie ponad 50 km brukowanych sektorów i blisko 130 km trening łącznie z dojazdem do hotelu) oraz wzniesieniach znanych z wyścigu Dookoła Flandrii, z Paterbergiem i Koppenbergiem na czele. Wszystko to miało pokazać nam, jak nowa Scultura z tarczami spisuje się w warunkach ekstremalnych. Szczególnego charakteru całej premierze dodawało żyjące wyścigiem otoczenie – w hotelowych korytarzach co chwilę mijaliśmy zawodników Lampre-Merida oraz specjalistów od klasyków z innych ekip z Tomem Boonenem na czele. Wiosną Belgia i północna Francja oddychają powietrzem, w którym dryfują tumany kurzu, unoszącego się nad brukami położonymi pomiędzy Paryżem i Roubaix.

Rama i widelec – co nowego?

Pierwsza generacja Scultury w ofercie Meridy pojawiła się już 10 lat temu. Przed rokiem z kolei mieliśmy okazję zobaczyć wersję najnowszą, która okrzyknięta została najlżejszym, produkowanym seryjnie rowerem świata. Merida Scultura Disc otrzymując tarcze musiała nieco przytyć – rama teamowej wersji zbudowanej z topowego karbonu CF4 waży teraz 900 g (porównywalny model tradycyjnej Scultury to 740 g), natomiast wersja z nieco tańszego kompozytu CF2 to waga na poziomie 1000 g. Jak jednak zapewnia Merida, drobny wzrost wagi rekompensują z nawiązką profity płynące z zastosowania hamulców tarczowych.

Różnice w poszczególnych ramach to nie tylko zastosowane kompozyty, ale i geometria – CF4 posiada bardziej agresywną, wyścigową charakterystykę. W tym miejscu trzeba też zaznaczyć, że Scultura Disc chociaż zyskała hamulce tarczowe, nadal posiada typowo wyścigowy charakter. Do tej pory przyzwyczajeni byliśmy raczej do spotykania tarczówek w rowerach klasy endurance, które oferowały wyprostowaną pozycję oraz spore możliwości ugięcia tylnych widełek oraz podsiodłówki. Scultura Disc to z kolei wyścigówka z krwi i kości – stosunkowo krótkie rury łańcuchowe (inaczej mówiąc chainstay) na poziomie 408 mm są tego najlepszym dowodem (warto zauważyć, że i tak względem klasycznej Scultury zostały one wydłużone o 8 mm). Chwila, chwila… ale my przecież jedziemy na Roubaix, więc komfort jest jak najbardziej wskazany… O ten element w Sculturze dba wysokiej klasy włókno węglowe oraz system Flex Stay, pochłaniający drgania. Trzeba też wspomnieć, że rama Scultury z tarczami pomieści oponę o szerokości 28 mm (m.in. za sprawą kilku milimetrów więcej z tyłu), typowej dla wyścigów na brukach północnej Francji i Belgii. Szeroka opona ma tu kolosalne znaczenie, jeśli mowa o poprawie komfortu jazdy.

 

 

 

 

Zmiany musiały dotknąć też ramy w kwestiach konstrukcyjnych, co wymusiły większe siły generowane przez hamulce tarczowe. Poza mocowaniami zacisków hamulca w standardzie flat mount Scultura Disc wyposażona została przede wszystkim w sztywne osie 12 mm zarówno z przodu (100 mm), jak i z tyłu (142 mm). Co ważne w perspektywie szybkości zmiany koła Merida zastosowała tu system wprowadzony w zeszłym roku przez markę Focus, a więc R.A.T (Rapid Axle Technology), który od tradycyjnych mocowań sztywnych osi odróżnia błyskawiczna instalacja i demontaż koła, co jest szczególnie ważne w warunkach wyścigowych.

W przypadku tylnego hamulca uwagę zwraca zastosowane żebrowanie na tylnych widełkach – element ten ma za zadanie wspierać chłodzenie tarczy. Ta mała chłodnica wg badań obniża temperaturę tarczy o około 35 stopni Celsjusza. Zapytacie być może dlaczego element chłodzący zastosowano tylko z tyłu? Odpowiedź jest prosta – kolarz podczas jazdy zasłania drogę strumieniowi powietrza pedałującą stopą, natomiast z przodu powietrze nie napotyka żadnej przeszkody, mogąc swobodnie chłodzić tarczę.

 
 

 

O gustach podobno się nie dyskutuje, ale wizualnie Merida zrobiła na nas świetne wrażenie – dopracowana w szczegółach rama w barwach grupy Lampre-Merida sprawiła, że mogliśmy przez chwilę poczuć się jak zawodowcy – szczególnie, kiedy podczas jazdy na brukach towarzyszyli nam kolarze z Lampre-Merida (co ciekawe w składzie znalazł się m.in. Marco Kump, z którym niektórzy z redakcyjnego grona mieli okazję ścigać się przed rokiem na polskich szosach). Rama, pod której matowym lakierem zobaczyć szło jeszcze włókna karbonu (lubimy to!), posiadała oczywiście wewnętrzne prowadzenie pancerzy wliczając w to przewód przedniego hamulca, poprowadzony wewnątrz widelca.

Wyposażenie

Gdyby któryś z flamandzkich malarzy chciał ująć na jednym obrazie wszystkie technologiczne nowinki szosowe, to testowana przez nas Scultura Disc byłaby idealnym obiektem. Na obrazie jednocześnie byłoby bogato i różnorodnie, czyli tak jak Flamandzcy malarze lubili najbardziej.

 
 

 

Pierwszy trend to oczywiście hamulce – 160 mm tarcze obsługiwały topowe szosowe zaciski hydrauliczne Shimano BR805. Obsługiwane były one jednak przez klamkomanetki Shimano R785 przystosowane do… systemu Di2 – tak, tak… technologiczny zawrót głowy: tarcze, Di2… stąd mamy już krok do angażu w NASA. Za zmianę przełożeń w naszej Sculturze odpowiadały przerzutki z grupy Shimano Dura-Ace Di2, a charakterystycznym dla Meridy akcentem była korba Rotor 3D 30.

Trzecim elementem na liście modowych trendów była szeroka 28 mm opona dostarczona przez Continentala - ale czy w Piekle Północy szerokość opony moda? Jasne, że nie... to obowiązek, o czym zawodnicy i mechanicy wiedzą od lat. Nie zmienia to faktu, że szeroka opona dodaje nie tylko masy komfortu, ale i znacząco zwiększa przyczepność oraz pozwala na zastosowanie mniejszego ciśnienia, co na 5-gwiazdkowych (najcięższych) sektorach Roubaix jest bezcenne.

 

Jazda – od Arenbergu po Paterberg

Scultura Disc już na samym początku jazdy mówi wprost, że posiada wszelkie papiery do ścigania na najwyższym poziomie – rower chociaż trochę przytył (trochę ponad 700 g), nadal pozostaje bardzo dynamiczny na podjazdach (mówimy tu o nie byle czym, bo o flandryjskich bergach), ale i w terenie płaskim. Na świetnym poziomie stoi sztywność całego zestawu w czym niebagatelną zasługę ma odpowiednio zaprojektowany węzeł suportu i korba na wyścigowym poziomie. Sztywny jest także układ kierowniczy, co zawdzięczamy stożkowej rurze sterowej i sztywnej osi widelca.

 

 

Języczkiem u wagi jednak były tu przede wszystkim hamulce tarczowe – cóż tu dużo pisać… całość dostarcza dużej siły hamowania i działa czule. Moc hamowania jest odpowiednio dawkowana za sprawą świetnej modulacji tego rozwiązania. Niewątpliwym plusem działania tarczówek jest to, że ich działania w żaden sposób nie pogorszają deszczowe warunki. A czy jest to rozwiązanie odpowiednie do zawodowego peletonu? To zweryfikuje już rzeczywistość – obecnie hamulce tarczowe są przez UCI zawieszone, jednak niedawno temat pojawił się w kolarskich kuluarach na nowo - istnieje sporo przesłanek, że głośna kontuzja Ventoso wcale nie była wywołana przez hamulce tarczowe, tylko przez blat korby, a tarcze, po udoskonaleniach mających na celu poprawę ich bezpieczeństwa, pojawić mają się w peletonie ponownie. W tym wypadku warto chociażby zwrócić uwagę na fakt, że Merida poprzez wprowadzenie do Scultury Disc mocowanie koła w systemie RAT znacząco przyspieszyła proces zmiany koła względem wcześniej spotykanych mocowań sztywnej osi. A co z zastosowaniem amatorskim? Czemu nie?! Jesteśmy pewni, że tarcze zyskają jeszcze większe grono zwolenników, bo działają po prostu świetnie.

 
 

 

A jak Scultura Disc poradziła sobie w kontekście 12 brukowanych sekcji mitycznego Paris-Roubaix? Trzeba zacząć od tego, że sektory Piekła Północy z Laskiem Arenberg na czele to zupełnie inna rzeczywistość kolarska – nie wyobrażamy sobie, aby jechać tu z oponą o mniejszej szerokości niż 27-28 mm, więc to pierwszy olbrzymi plus konstrukcji w wersji Disc. Połowa naszego peletonu już na pierwszym sektorze zgubiła bidony… cóż – pozostało podnieść rękę do góry, zjechać do wozu technicznego i pobrać bidon, by poradzić sobie z kolejnymi sektorami… Chociaż na naszych dłoniach pojawiły się odciski (jechaliśmy w rękawiczkach, co chyba było błędem, bo prawdziwi Belgowie jeżdżą bez - patrz Tom Boonen!), to Scultura poradziła sobie z sektorami przyzwoicie, chociaż nie jest to poziom komfortu znany z karbonowych rowerów segmentu endurance. Z drugiej strony przecież byliśmy w piekle, a Scultura Disc to rower do ścigania, więc… rower spisał się na medal!

 

 

Podsumowanie

Chociaż Merida Scultura Disc posiada wyścigowy rodowód, to za sprawą zastosowanych tu hamulców tarczowych staje się też świetnym rowerem do jazdy po ekstremalnym podłożu, takim jakim jest bruk Paris-Roubaix czy szutry Strade Bianche. Wersja Disc to jednak nie tylko poprawa komfortu, co osiągnięto m.in. umożliwiając zamontowanie tu szerokiej 28 mm opony, ale i spora zmiana jeśli chodzi o jakość hamowania – to rozwiązanie daje nam m.in. dużo pewności w każdych warunkach pogodowych. Czy sprawdzi się w zawodowym peletonie? UCI po głośnej kontuzji Ventoso zawiesiła tarcze odruchowo, co było zrozumiałe, jednak bez względu na to, czy powodem rozcięcia była tarcza czy nie, wydarzenia te skłoniły UCI i producentów do rozważenia modyfikacji tarcz w szosach, aby poprawić ich bezpieczeństwo. Chodzą słuchy (oczekujące oficjalnego potwierdzenia), że tarcze w peletonie pojawić mają się ponownie podczas Tour de Swiss oraz Criterium Dauphine. dlatego z zaciekawieniem obserwujemy przebieg wydarzeń. Jedno jest pewne już dziś – Scultura Disc to szosa, która jeździ szybko, jest komfortowa i dobrze wygląda. Po prostu topowa maszyna naszpikowana nowoczesnością.

Dystrybutor: www.rowerymerida.pl

Merida w Katalogu Rowerowym 2016: Merida

Fot. Daniel Geiger