Test: Bidon Termiczny RaceOne Igloo

Drukuj

Test bidonu RaceOne Igloo odpowiedział nam na pytanie, na co realnie możemy liczyć w przypadku bidonów termicznych - na ile takie rozwiązanie pomaga w walce z zimowymi przeciwnościami?

Bidon - pozornie jedna z najbardziej prozaicznych rzeczy na liście wyposażenia kolarza. Jednak czy aby na pewno temat bidonów jest tak banalnie prosty? Każdy, kto spędza na rowerze więcej czasu z pewnością wie, że na dobry bidon składa się kilka czynników. I wcale nie trzeba być wyczynowcem, by na własnej skórze odczuć to, czy bidon jest dobry, czy wręcz przeciwnie. Sprawa szczególnie mocno komplikuje się zimą (jak zresztą większość okołorowerowych tematów...). Podczas treningu pić trzeba bez względu na temperaturę i... paradoksalnie równie często odwadniamy się zimą, co podczas upałów - bo kręcąc w bardzo zimnych temperaturach zwyczajnie nie chce nam się sięgać po lodowaty napój. Producenci bidonów od lat starają się wyjść nam na przeciw i stworzyć produkt, który pozwoli cieszyć się ciepłem napoju dłużej niż w przypadku bidonów tradycyjnych... w praktyce jakieś 15 minut. Odpowiedzią są coraz to bardziej zaawansowane bidony termiczne - dziś przyglądamy się jednemu z takich właśnie produktów - poznajcie model Igloo włoskiej marki RaceOne.

To nie nasze pierwsze spotkanie z bidonami RaceOne'a, bo przed rokiem testowaliśmy inny produkt tej marki - bidony OneTouch z innowacyjnym systemem zamykania. Warto wiedzieć, że chociaż włoska firma nadal jest mniej znana niż dwóch rynkowych mainstreamowców - Elite i Tacx, to jednak także jeździ w zawodowym peletonie - wożą go chociażby zawodnicy Androni Giocatolli Sidermec oraz... ekipa KOLSS, szczególnie dobrze znana kibicom krajowego kolarstwa. Ah... no i podkreślić trzeba jeszcze jedną rzeczy, której kupić się nie da... włoski rodowód, który każdy kolarz uwielbia!

 
 

 

Rzut oka

RaceOne Igloo już na pierwszy rzut oka różni się od jego standardowych kolegów. Bidon posiada dwie ścianki, pomiędzy którymi mamy odrobinę wolnej przestrzeni - bo nie wiemy czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale to właśnie warstwy powietrza stanowią jedną z podstawowych barier izolacyjnych (podobnie jest np. w przypadku ubrań, kiedy ubieramy kilka warstw lub w przypadku okien PCV). Druga warstwa, stanowiąca serce systemu termicznego naszego Igloo, otulona jest czymś w rodzaju aluminiowego skafandra, posiada charakterystyczną, srebrną barwę. Od środka z kolei da się zauważyć wypustki, które pomiędzy warstwą aluminium ścianką wewnętrzną tworzą kolejną przestrzeń. W gruncie rzeczy wychodzi więc na to, że Igloo posiada nie dwie, a 3 warstwy fizyczne, pomiędzy którymi mamy jeszcze stosowne odstępy.

Z tego powodu bidon jest wyższy niż bidony tradycyjne, ale i mieści 550 mm. Z powyższych powodów jest też cięższy - jego waga to 138 g.

Jeśli chodzi o pokrywę bidonu, to w przeciwieństwie do modeli OneTouch zastosowano tu tradycyjny ustnik, a więc silikonowy mechanizm, który odwieramy i zamykamy zębami.

 

 

Jak działa?

RaceOne w opisie bidonu Igloo informuje, że model ten zapewnia trzymanie temperatury maksymalnie do 2h - podobny czas "działania" deklaruje wielu innych producentów, posiadających w ofercie bidony tego typu. Na wstępie trzeba sobie uzmysłowić, że nie mamy tutaj do czynienia z termosem, więc 2 godziny minimalizowania strat ciepła byłoby tu naprawdę świetnym wynikiem. Jak jest w praktyce? Bidon testowaliśmy przede wszystkim w temperaturach oscylujących w okolicach 0 stopni Celsjusza - w takich warunkach ciecz określić mogliśmy jako ciepłą do 30 minut, następne 30 minut płyn w bidonie był "letni" - jak najbardziej nadawał się do spożycia i nawet podczas treningu w zimnie chętnie piliśmy. Problem zaczynał się po około 1,5 h, kiedy płyn wewnątrz bidonu był już po prostu zimny. W temperaturach około 5-7 stopni Celsjusza zapewne realny czas działania by się wydłużył. Wynik modelu Igloo jest jak najbardziej zadawalający - normalny bidon po 15 minutach jazdy w temperaturze na pograniczu mrozu wytraca całe ciepło cieczy w środku. Mamy więc około 50 minut więcej na picie napoju, który możemy połykać od razu, a nie czekać aż zagrzeje się nam w ustach...

 
 

 

W tym miejscu warto wspomnieć o cechach, które powinien mieć każdy bidon na poziomie - to tyczy się na szczęście także modelu Igloo. Po pierwsze bidon posiada bardzo szczelną nakrętkę i ani razu nie mieliśmy problemu z cieknięciem. Po drugie wnętrze bidonu zostało wykonane z materiału, który zapobiega powstawaniu nieprzyjemnych zapachów - potwierdzamy, że działa w 100%, dzięki czemu przez dłuższy okres możecie ze smakiem z bidonu korzystać. 

 

Na koniec warto wspomnieć też o tym, że bidon termiczny ma za zadanie nie tylko zapobiegać wychłodzeniu cieczy, ale działa także w drugą stronę - ma opóźnić jej ogrzanie podczas jazdy w upałach. Jak działa w takich warunkach? Przyznajemy, że póki co nie było nam dane tego sprawdzić, ale też o wiele ważniejszym jest dla nas jego zachowanie w zimie - szczególnie biorąc pod uwagę fakt, ile upalnych dni w roku mamy w Polsce.

Podsumowanie

Czy RaceOne Igloo jest godny polecenia? Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że bidon kosztuje około 40 zł, jest bardzo dobrze wykonany (nie cieknie, nie przenika brzydkimi zapachami), a w dodatku stanowić będzie dla nas udogodnienie podczas zimowych treningów, to zdecydowanie tak! A jeśli marzycie o gorącej herbacie podczas 3-godzinnej jazdy, to zostaje Wam albo termos skryty pod kurtką, albo postój w kawiarni.

 

Specyfikacja

RaceOne Igloo
  • Dostępne w 4 wersjach kolorystycznych: czerwony, biały, zielony, niebieski
  • Do 2h trzymania ciepła
  • Standardowa średnica (74mm)
  • Waga 138 g
  • Wolny od BPA
  • Stworzony z materiału zapobiegającemu brzydkim zapachom
  • Łatwy w czyszczeniu  
  • 100% Made in Italy

Katalog 2016 RaceOne

 

Dystrybutor: www.fhsaks.pl