Jak zachować się na ścieżkach?

Kultura na ścieżkach, czyli jak zachować się na trailsach?

Drukuj
Irmo Keizer / ROSE

Miejsc do uprawiania kolarstwa ścieżkowego, lub jak kto woli - trailu, z roku na rok przybywa. W związku z ich popularnością przedstawiamy zbiór zasad i reguł, które wszystkim pozwolą cieszyć się na nich radością z jazdy - bezpiecznie i z kulturą.

Porządek musi być

Dopóki fani single tracków byli ograniczeni albo do wyszukiwania dzikich szlaków w górach, albo do pielgrzymek na trasy w Smreku i Rychlebach, zjawisko nie było jeszcze aż tak powszechne. Jednak odkąd do trailowych miejscówek dołączyły Enduro Trails w Bielsku, a wkrótce także Srebrna Góra i Suliwoods (oraz parę pomniejszych inicjatyw o których donoszą wiewiórki) z fenomenem jazdy po przygotowanych, wąskich „ścieżkach zrównoważonych” ma możliwość spotkać się ogromna rzesza rowerzystów. Fakt powszechności zjawiska niesie ze sobą pewne następstwa – zwłaszcza położone praktycznie w bezpośrednim pobliżu centrum Bielska Enduro Trails spotkały się z naturalną inwazją rowerzystów...amatorów. Takich którzy podejście (tak umiejętnościami, jak i sprzętem) do kolarstwa górskiego jest jeszcze bardzo nieokreślone – nie wszyscy mieli okazję poznać zasady obowiązujące na będących wzorem dla polskich, tras w Smreku czy Rychlebach. Wkrótce przed nami wiosna i otwarcie sezonu, a miejsca takie jak Enduro Trails zapełnią się mieszanką wybuchową endurowych wycinaków i amatorów, którzy być może będą mieli pierwszą w życiu okazję zmierzyć się z kolarstwem górskim w tak nowoczesnej odsłonie. Z pewnością zrodzi to pewne konflikty, dlatego powinniśmy wszyscy dążyć do upowszechnienia pewnego zbioru zasad, etykiety, która pozwoli wszystkim cieszyć się radością z jazdy bez zbędnych napinek.

 

 

Zasada pierwsza - kultura

Po pierwsze – nie bądź... chamem. Niezależnie od tego, czy jesteś wygłodniałym jazdy zawodowcem, który jak najszybciej chce pobijać rekordy każdego segmentu trasy, czy amatorem, któremu uderzają do głowy ambicje i wkurzają go szybsi od niego – zachowaj pokorę. Jeśli jesteś prosem – przypomnij sobie o tym, że Ty też kiedyś zaczynałeś. Że na początku też nie byłeś szybki – i też do końca nie wiedziałeś, o co w tym chodzi. Jeśli zajedzie Ci drogę amator na komunijnym góralu – spokojnie, jeszcze będziesz miał czas się pobawić. Rzucanie łaciną nic nie pomoże – krzyknij „lewa wolna” (przypominamy – lewa wolna oznacza, że chcecie wyprzedzać lewą, prawa wolna – że prawą, jeśli słyszycie coś takiego za plecami oznacza to, że macie tę stronę ZOSTAWIĆ WOLNĄ!) i poczekaj spokojnie, aż wolniejszy rowerzysta pozwoli się wyprzedzić w pierwszym bezpiecznym miejscu. Jeśli widzicie, że nie ogarnia – zatrzymajcie się z nim, lub spotkajcie go na dole trasy i... porozmawiajcie. Powiedzcie o co chodzi, albo odeślijcie do tego artykułu. :) Napinanie się nie ma najmniejszego sensu – raz, że jesteśmy wszyscy ambasadorami idei, która wcale jeszcze się nie przyjęła wśród "nierowerzystów" (głosów, że tego typu miejscówki to niszczenie przyrody etc nie brakuje) i warto, żeby ludzie z zewnątrz nie zapamiętali nas jak bandy rozwydrzonych prymitywów, dwa – jak zaczniecie się kłócić na środku trasy, zapewne skutecznie zablokujecie ją innym.

Dobrym zwyczajem jest też uszanować pracę osób, dzięki którym miejscówka powstała – niedawne oburzenie na twórców Enduro Trails po ich apelu, aby nie jeździć szlakami w trakcie roztopów to żywy dowód na to, że u nas dalej każdy „wie lepiej”. Bo co to za trasy, że w zimie nie można. Ja bym to zrobił lepiej. Ja wiem lepiej. Dajmy spokój – ktoś poświęcił masę czasu, pracy, zdrowia na bieganie po urzędach, a potem machanie łopatą, naprawdę warto to docenić i po prostu przyjąć do wiadomości, że jeśli o coś proszą, to nie jest to z palca wyssane.

 
 

 

Zasada druga - regulamin rzecz święta

Przestrzegaj regulaminu – co prawda istnieje jeszcze sporo kontrowersji w przedmiocie tego, czy da się ułożyć jednolity regulamin miejsca takiego jak miejscówka z single trackami, wiele miejsc wzoruje się na tym, co stworzyli pionierzy w Smreku czy Rychlebach. Generalnie sprawa jest prosta – jaki regulamin by nie był, to będzie miał sens wtedy, kiedy będą go przestrzegali wszyscy. Naprawdę, nie pojawia się on na trasie przypadkiem, jeśli więc proszą Cię o to, abyś po trasach jeździł wyłącznie w jednym kierunku – rób to. Nie podjeżdżaj, nie podchodź pod prąd (bo tu będzie super miejscówka na fotę) nie skracaj fragmentów trasy. Nie chodzi tylko o to, że jesteś taki kozak i wszystko masz w... czterech literach. Po prostu przeszkadzasz innym – ktoś w Ciebie wpadnie, kogoś wybijesz z rytmu. Nawet jak nikogo nie zabijesz, to po prostu zepsujesz mu zabawę – chcesz robić co chcesz, to rower na plecy i wio w góry, tam można poczuć prawdziwą wolność. Na zorganizowanych miejscówkach trzeba się uczyć pokojowej koegzystencji, symbiozy z innymi. Podobnie ma się sprawa z innymi punktami – jeśli proszą o to, aby nie blokować tylnego koła przy hamowaniu, aby trzymać się trasy – to nie dlatego, że ktoś coś sobie ubzdurał, tylko dlatego, że ma to sens. Trasy tego typu powstają tak, aby dało się je przejechać jak najszybciej PŁYNNIE – jakim jesteś kozakiem pokażesz, przejeżdżając całość nie dotykając hamulca. Jeśli przed każdym zakrętem musisz orać kołem glebę, a z band wyrzuca Cię w las jak worek kartofli, to nie znaczy, że jesteś taka rakieta, tylko po prostu nie umiesz wyczuć trasy. Taki styl jazdy zdemoluje każdą trasę, zaczną na niej wystawać z ziemi kamienie, korzenie – a tutaj mają się świetnie bawić też ludzie na sztywniakach.

 
 

 

Zasada trzecia - jak nas widzą, tak nas piszą

Pamiętaj – jesteś ambasadorem swojej dyscypliny. Tworzysz jej wizerunek wśród osób, które być może jeszcze nic o niej nie wiedzą. Nie mają pojęcia, że goście na dziwnych rowerach w kosmicznych kaskach to równe chłopy, że są wśród nas też dziewczyny, że często o górach i przyrodzie wiemy więcej niż niejeden domorosły „turysta”. Jeśli jednak zależy Ci na tym, aby to tak nas postrzegano... zachowuj się. Wyrzucanie śmieci na trasach, rzucanie wulgaryzmami na lewo i prawo, rozbijanie się po parkingach – prędzej czy później skończy się tak, że ktoś sobie o takich wybrykach przypomni właśnie wtedy, kiedy będzie decydował o dofinansowaniu powstania nowych tras. Albo ktoś wyciągnie zdjęcia zaśmieconych miejsc podczas głosowania nad budżetem obywatelskim. Jesteśmy wszyscy odpowiedzialni za to, aby dać się zapamiętać jak naprawdę nowa generacja fanów dzikiej przyrody, ludzi którzy chcą czerpać z symbiozy z naturą tyle ile się da, nie ingerując zbytnio w jej równowagę. Jak nas widzą, tak nas piszą – naprawdę warto postarać się o nieco dobrego PR-u dla rodzącej się kultury trailowej w Polsce.

Wszystko wskazuje na to, iż w najbliższych latach czeka nas złota era kolarstwa górskiego w Polsce. Wiele jeszcze trzeba w tym temacie napisać, wiele pokazać i wyjaśnić, ale warto już dzisiaj rozpocząć starania o tworzenie zasad i kultury, które pozwolą w przyszłości wszystkim maksymalnie korzystać z uroków nowych miejsc. Tym razem nic nie można zwalić na innych – to od nas samych zależy, jaką „kulturę” w tym środowisku uda nam się stworzyć.