Giant NRS 3

Drukuj

Na początku miałem trochę inne plany, ale w końcu stanęło na tym, że kupuje NRS 3. Chciałem mieć rower o klasę wyższy, ale jak dowiedziałem się u dystrybutora, było to i chyba nadal jest właściwie niemożliwe.<br />

Na początku miałem trochę inne plany, ale w końcu stanęło na tym, że kupuje NRS 3. Chciałem mieć rower o klasę wyższy, ale jak dowiedziałem się u dystrybutora, było to i chyba nadal jest właściwie niemożliwe.
W Polsce pojawiło się tylko kilka ‘dwójek’ i od razu rozeszły się jak świeże bułeczki. Na ‘jedynkę’ nie było mnie stać, a mój brat coraz bardziej niechętnie patrzył na to jak katuje jego Meridę. Krótko mówiąc potrzebowałem nowego bikea. Nie pozostało mi wiec nic innego jak zdecydować się na NRS 3. No i musze przyznać, że nie żałuje mojego wyboru…

Rama:
Kręgosłup mojego rumaka wykonany jest z aluminium oznaczanego przez Giganta jako AluxX 6061. Jest to stop glinu z magnezem i krzemem oraz w mniejszej ilości z miedzą. Zapewnia to dobrą obrabialność i spawalność, odporność na korozje, a także wysoką wytrzymałość. W celu zapewnienia lepszych własności mechanicznych, pozbycia się naprężeń spawalniczych oraz ujednorodnienia struktury materiału ramy poddawane są procesowi wyżarzania w temp. 535 C, a następnie wygrzewania w temp. 180 C. Ponadto, okolice główki ramy wzmacniane są w procesie FluidForm. Ma to również znaczenie estetyczne.

NRS 3 (No Resonance System) to typowy czterozawiasowiec. Rama współpracuje z powietrznym amortyzatorem Giant NRS Air. Skok można ustawić na 75 mm lub 95 mm. Do każdego bikea dołączona jest pompka z manometrem, dzięki któremu łatwo jest dobrać odpowiednie ciśnienie. Amortyzator posiada wygodne pokrętło regulacji tłumienia. Nie ma problemu z dostępem do niego nawet podczas jazdy. Elementy wahacza obracają się na wysokiej jakości łożyskach maszynowych i ślizgowych. Ramy NRS na 2004 rok różnią się nieznacznie od tych z poprzednich lat szczególnie w okolicy tylnego widelca, w pobliżu gdzie montuje się koło. Ażurowy element został zastąpiony trójkątną częścią.

Rama pomalowana jest czarnym, lekko błyszczącym lakierem. Z białymi dodatkami wygląda bardzo elegancko. Szkoda tylko, że producent zamiast świetnie wyglądającego napisu NRS, na dolnej rurze umieścił swoje logo. Jakość lakieru nie jest najwyższa o czym świadczy fakt, że już podczas pierwszej przejażdżki pancerze w kilku miejscach nieźle go poobcierały.

Amortyzator
Może Manitou Six to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej, ale biorąc pod uwagę jego cenę można mu sporo wybaczyć. Po pierwsze jest bardzo miękki. Pod niewielkim ciężarem ugina się o jakieś 15 mm i już z 80 mm robi się 65. Jeżeli ktoś jeszcze jedzie na stojąco i mocno dociąża przednie koło to skoku pozostaje bardzo niedużo. Wydawałoby się, że z tak miękkimi sprężynami powinien być czuły na małe nierówności, jednak w rzeczywistości wybiera tylko średnie i duże. W najbliższym czasie spróbuje go przedłużyć do 100 mm, a jak to nie pomoże to najprawdopodobniej w przyszłości zmienię go (najchętniej na Bombera). Widelec posiada pokrętło naprężenia wstępnego, ale prawdę mówiąc nie widać dużej różnicy miedzy skrajnymi ustawieniami. Ale nie ma co marudzić. Six to produkt z niższej półki i nie można się po nim wiele spodziewać. Działa przyzwoicie i jak zapewniał mnie sprzedawca jest właściwie bezobsługowy.

Napęd
Tutaj mamy mega mix: korba Gianta (a właściwie Suntoura), kaseta SRAMa (PG-950 11-34), łańcuch Shimano (HG53), przerzutki: tył- Deore, przód- Alivio, manetki Deore. Całość działa nieźle. Spodziewałem się, że będzie gorzej. Pod dużym obciążeniem biegi wchodzą dość gładko, choć z charakterystycznym dla SRAMowskich kaset trzaskiem. W błocie nie widać znacznego pogorszenia się działania. Jak na razie nie miałem żadnych problemów, nie licząc tego, że pierwszego dnia na przełożeniu 2:3 łańcuch ślizgnął mi się dwa razy po kasecie.

Pozostały osprzęt
Na uwagę zasługuje szczególnie siodło WTB Rocket V. Jest bardzo wygodne, ale potrzeba kilka dni, żeby się do niego przyzwyczaić. Denerwujący jest jednak wspornik siodła dopasowywany do ramy za pomocą tulei redukcyjnej, głównie z powodu trzasków, jakie wydaje podczas jazdy po wertepach. Przesmarowanie tego wszystkiego gęstym smarem pomogło tylko na dwa dni. Później trzaski wróciły. Jedynym sensownym rozwiązaniem w tej sytuacji jest wymiana wspornika na szerszy.

NRS 3 posiada wygodną, szeroką kierownice. Szkoda tylko, że Gigant seryjnie nie montuje rogów, które są bardzo przydatne podczas podjazdów i łatwych odcinków. Pod wspornikiem jest sporo podkładek, dzięki którym każdy może sobie ustawić kierę na odpowiedniej wysokości.

Koła zaplecione są na piastach Formula CO91QR42BK i GCO32. Ciężko jak na razie wypowiedzieć się na ich temat z powodu małego przebiegu. Obręcze to Alex DM18 F/V 32h F/V ze szlifowanymi ściankami bocznymi i wskaźnikami zużycia. Opony Hutchinson Scorpion 26x2.00 bardzo dobrze spisują się w terenie, zarówno w suchych, jak i mokrych warunkach. Gorzej radzą sobie tylko na luźnych kamieniach i asfalcie (głównie z powodów dużych oporów toczenia).

Elementem, który nie przypadł mi do gustu są hamulce Tektro TB07AL z klamkami (na trzy palce) tej samej firmy. Klamki są niewygodne i podczas wyboistych zjazdów trzeba uważać, żeby nie wyślizgnęły się z ręki. Poza tym siła hamowania i modulacja pozostawiają wiele do życzenia. Kilka razy podczas pokonywania stromych vertikali musiałem się nieźle namęczyć, żeby utrzymać odpowiednią prędkość. Działanie pogarsza się znacznie w mokrych warunkach. Chętnie zmieniłbym je na jakieś hydrauliczne tarcze.

Prawie wszystkie elementy osprzętu są w kolorze czarnym z małymi dodatkami srebrnego. Wszystko bardzo ładnie pasuje do ramy, szczególnie podobają mi się koła z czarnymi szprychami.

W boju
Rower jest bardzo wygodny i stabilny podczas jazdy. Nie traci przy tym na zwrotności. Może nie jest tak zwinny jak Merida, na której wcześniej jeździłem, ale mnie to nawet pasuje. Zawieszenie działa na prawdę dobrze i wybiera większość nierówności. Jest przy tym całkowicie niewrażliwe na pedałowanie. Na pierwszą jazdę dobrze jest jednak zabrać ze sobą pompkę do dampera, żeby się trochę nim pobawić i dobrać odpowiednią charakterystykę. Bike świetnie radzi sobie zarówno na podjazdach jak i zjazdach. Przy pokonywaniu zakrętów dobrze jest się trochę pochylić. Wtedy rower prowadzi się bardzo dobrze. Pomagają w tym dwucalowe opony z wyraźnym bieżnikiem. Mimo, że nie jest to rower stworzony do skoków, musze powiedzieć, że lecąc nad korzeniami albo kamolami czuje się znacznie bardziej bezpiecznie niż na jakimkolwiek bikeu, na jakim miałem dotąd okazję jeździć. Również lądowania są przyjemniejsze. Najfajniejsze jest jednak to, że na trasach, na których zwykle zjeżdżałem na stojąco, żeby własnymi nogami amortyzować wstrząsy, mogę sobie spokojnie jechać na siedząco. Dzięki temu nie obciąża się kolan i ogólnie jest bezpieczniej. Poza tym można pokonywać znacznie większe odległości niż na sztywnym rowerze. Rower posiada jeszcze jedną zaletę: gdy jedzie się ulicą, a kierowcy spychają nas na pobocze albo krawężnik można spokojnie jechać po studzienkach kanalizacyjnych, bez obawy zaliczenia gleby przy dużej prędkości. Nie odkryłem jeszcze wszystkich zalet mojego NRSa, ponieważ mam go bardzo krótko. Zdążyłem się jednak w nim (a właściwie w niej J) zakochać po uszy. Ciężko mi przeżyć nawet jeden dzień rozłąki.

Jest jeszcze jedna rzecz, o której trzeba wspomnieć. Podczas jazdy przyjmuje się niezbyt pochylona, niektórzy powiedzieliby turystyczną pozycje. Z jednej strony tak jest wygodniej i nie jest się skazanym na ciągłe oglądanie przedniego koła, z drugiej, jest przez to mniej aerodynamicznie. Odczuwa się to podczas szybkiej jazdy po asfalcie albo pod wiatr. Jeżeli to komuś przeszkadza można obniżyć albo zmienić mostek. Dzięki temu pozycja będzie bardziej sportowa.

Upgrade
Nie będę ukrywał, że rower ten kupiłem z myślą o dalszej rozbudowie. Ale zacznijmy od początku. Na pierwszy ogień poszły pedały. Zamieniłem je na świetne Time Alium. Dodałem też koszyk na bidon. Wymieniłem dętki. W miejsce tych z prestą włożyłem Dębice ze zwykłymi samochodowymi zaworami. Musiałem w tym celu rozwiercić trochę obręcze. Poodkręcałem odblaski i założyłem osłonę na ramę.

Jeżeli z kasą i ze zdrowiem będzie wszystko ok, planuje zakup lepszego amora i hamulców tarczowych. Duet Six i Tektro dość mocno ograniczają możliwości mego bicykla. Chętnie wstawiłbym do niego Marzocchi MX Comp Coil i tarczówki z nowej Shimanowskiej grupy Hone. Poprawiłoby to zdolność do przemieszczania się w ciężkich warunkach terenowych i przy złej pogodzie.

W miarę zużywania się napędu będę zmieniał komponenty na lepsze (ale bez przesady). Nie będę starał się zrobić z niego mega lekkiej maszyny. Zależy mi na tym, żeby mieć trwały, solidny i niezawodny sprzęt do katowania podczas dalekich wypadów i maratonów.

Mam nadzieję, mój eneresik będzie mi dobrze służył, i że za każdym razem dowiezie mnie całego i zdrowego do domu. Obiecuje, że w zamian będę go często czyścił i smarował, no i oczywiście od czasu do czasu dorzucę jakąś nowa wypasioną część.

Podsumowując...
za 3499 zł (a w zależności od tego jak się targujemy nawet parę baniek mniej) otrzymujemy na prawdę przyzwoity rower. W tej klasie cenowej nie znajdziemy nic lepszego (jest jeszcze Kelly’s Beast za 3699 zł na podobnym osprzęcie, ale gorszej ramie). Stosując akademicki system punktacji, do którego jestem najbardziej przyzwyczajony, stosunek jakość/cena oceniam na 5.0. Jeżeli chodzi o poszczególne komponenty to ramie dałbym 5.0, amorowi 3.5, napędowi 4.0, hamulcom 3.0, a reszcie osprzętu 4.0. Biorąc to wszystko pod uwagę (również cenę) NRS 3 powinien dostać 4.5. Niektórzy mogą uznać, że to zbyt wysoka ocena dla roweru, który nie jest idealny, ale konia z rzędem temu kto znajdzie lepszego fulla za trzy i pół paczki.

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj