Przygoda z Bikeone

Pierwsze wrażenia z użytkowania krakowskiego systemu publicznych rowerów

Drukuj

W połowie listopada ruszyła testowa wersja publicznej wypożyczalni rowerów. Bikeone, bo tak nazywa się to przedsięwzięcie to jak na razie 100 rowerów i 12 stacji bazowych. Pierwsza godzina jazdy gratis. Niezłe logo, prosta nazwa, dobry pomysł i nieco zgrzytów w fazie testowej projektu. Jak sprawdza się Bikeone w praktyce?

Idea

Wypożyczalnie publicznych rowerów może jeszcze nie są standardem, ale zdobywają coraz większą popularność w Europie. Największe miasta Holandii, Danii, Niemiec a ostatnio także i Francji oferują, za stosunkowo niewielką opłatą możliwość korzystania z publicznej komunikacji rowerowej. Cel? To proste. Gęsta sieć stacji bazowych, łatwy w użyciu i niedrogi system wypożyczania, trwały i odporny na zużycie sprzęt. Wszystko po to, aby spopularyzować rower jako środek transportu w dużych aglomeracjach, rozładować korki w centrach miast a do tego... zarobić.

Kraków jest pierwszym miastem w Polsce, w którym pomysł znany z europejskich metropolii przenieść na rodzimy grunt. Zajęła się tym firma SanMargar Team, zwycięzca przetargu zorganizowanego przez Urząd Miasta. Jest to podstawowa cecha, która różni krakowski system od tych znanych z europy zachodniej. Tam całość oparta jest na prywatnych pieniądzach, u nas przedsięwzięcie finansują fundusze programu Civitas Caravell. Za użytkowanie rowerów operator pobiera opłaty a dodatkowo wspierany jest przez reklamodawców. Strategicznym partnerem Bikeone do końca 2009 roku został komórkowy prepaid 36,6.
 


 
Forma
U schyłku lata na placach wokół ścisłego centrum Krakowa pojawiły się nietypowe stojaki. Nieprzymocowane do podłoża, za to obciążone solidnymi, betonowymi blokami. Średnio estetyczne szczerze mówiąc, za to podobno skuteczne. Początkowo używane jako stojaki na prywatne „mieszczuchy” krakowian (co zupełnie przy okazji pokazało deficyt stojaków w kluczowych punktach miasta!) wkrótce zostały uzbrojone w tajemnicze, stalowe słupy i skrzynki z klawiaturą oraz wyświetlaczem. Stacje bazowe systemu Bikeone ustawiono w dwunastu punktach centrum miasta, dogodnych o tyle, że znajdujących się w pobliżu węzłów komunikacji miejskiej: tramwaju i autobusu. Każda stacja może zmieścić dziesięć rowerów a rowerów jest sto. Pilotażowy program zakłada taką właśnie ilość sprzętu.

Same rowery nie są szczególnie ciężkie (ok 14 kg) i prezentują się zupełnie przyzwoicie. Aluminiowa rama z obniżoną górną rurą („damka”) jest estetycznie pospawana a główka ramy ma półzintegrowane stery.. Rower ma koła 26” na wysokoprofilowych obręczach z szerokimi, miejskimi oponami Schwalbe (co ważne, z paskiem odblaskowym), dynamo w piaście (Shimano), trzybiegowa przekładnia planetarna z manetką SRAM, osłona łańcucha, błotniki i bagażnik. Na kierownicy dzwonek oraz niewielki koszyk z mapką stacji bazowych. Ciekawostką jest nakładka na tylne koło z reklamą sponsora, znajduje się ono również na bokach bagażnika. Siodło (szerokie, miękkie, ale wygodne) regulowane szybkozamykaczem z blokadą zabezpieczającą przed całkowitym wysunięciem, czyli przed kradzieżą. W komplecie nie ma natomiast żadnego zapięcia, nawet blokady tylnego koła, które umożliwiałoby zabezpieczenie roweru np. pod sklepem czy urzędem. Jedyną możliwością jest więc odstawienie roweru Bikeone do stacji bazowej, gdzie zamykany jest zamkiem przy widelcu. Całość prezentuje się pancernie, solidnie i w miarę ergonomicznie. Operator wycenia rower na 1600PLN - taka jest opłata w przypadku kradzieży lub zniszczenia sprzętu.
 


 
Pilotaż
System znajduje się obecnie w fazie testów. O tym, jak odbija się to na jego właściwościach, napiszę nieco niżej. Teraz ogólne zasady. Aby móc korzystać z publicznych rowerów Bikeone należy po pierwsze zarejestrować się na stronie operatora. Po drugie... zapłacić kaucję w wysokości 120PLN, następnie abonament oraz z góry kwotę, za jaką chcemy jeździć. Do końca roku abonament (w optymistycznej wersji nawet za 1,5 miesiąca) promocyjne kosztuje 10PLN. Później ma wzrosnąć nawet do 25PLN za miesiąc, czyli sumie sporo (za półroczną wartość można kupić używanego „holendra”), ale być może zostanie to zmienione po zakończeniu fazy testowej. Pierwsza godzina jazdy jest gratis, druga kosztuje 1,8PLN a każda następna kolejne 4PLN. Dla porównania, jednorazowy, normalny bilet komunikacji miejskiej to 2,5PLN, studencki 1,25PLN (odpowiednio 3,1 i 1,55PLN za bilet godzinny). Płatność przy wykorzystaniu systemu ecard jest niemal natychmiast księgowana na koncie operatora, ale korzystać z systemu można dopiero kilkanaście godzin później (o tym również za moment). Aby móc więc korzystać z systemu powinno się mieć:
- dostęp do Internetu
- konto w banku
- niezbędnie telefon komórkowy
Po dokonaniu rejestracji otrzymujemy numer użytkownika (sześciocyfrowy) oraz ustalamy PIN (4-6 cyfr) i teoretycznie możemy korzystać z systemu Bikeone.
 


User unfriendly?
Tyle teorii, czas na praktykę. Po pierwsze strona www. Jest wykonana w „szalonym flashu”. Animowana i kolorowa. Być może ma to za zadanie przyciągnąć młodego odbiorcę, niestety jest niepraktyczne. Strona ładuje się długo i wymaga pobrania sporej ilości danych, co po części dyskwalifikuje ją do użytku przez telefon komórkowy. Po przebrnięciu przez formularz (połączenie nieszyfrowane a podaje się np. numer konta czy karty!) pojawia się błąd, ale rejestracja kończy się pomyślnie. Po wykonaniu płatności możliwe pieniądze szybko pojawiają się na koncie systemu Bikeone (pierwszy plus). Do najbliższej stacji bazowej mam około trzech minut piechotą, szczęśliwy, że wkrótce zamiast tramwajem po zatłoczonej ulicy Karmelickiej pojadę miejskim rowerem. Niestety przy próbie wypożyczenia dowiaduję się, że nastąpiło „nieprawne logowanie”. Szybki telefon do BOK-u (komórkowy numer sieci Polkomtela) i zgłoszenie problemu (helpdesk wydaje się być miły i profesjonalny, po krótkiej rozmowie obiecuje rozwiązać kłopot i do mnie oddzwonić). Kilka chwil później okazuje się, że mój PIN (czterocyfrowy) jest za krótki i zaczyna się od „0”. Obiecuję więc szybko zmienić PIN na sześciocyfrowy zaczynający się od innego znaku. W drodze (samochodem) tym razem na Rondo Grunwaldzkie zmieniam PIN i... znowu to samo. Okazuje się, że technik operatora musi mój numer użytkownika RĘCZNIE dodać do każdej ze stacji bazowych, będę więc aktywny w systemie po północy kolejnego dnia. Jest to o tyle ciekawe, że teoretycznie stacje bazowe łączą się z systemem, by sprawdzić stan konta użytkownika, dlaczego więc nie może to działać w drugą stronę? Całość miała funkcjonować już następnego dnia rano, ale z systemu udało mi się skorzystać dopiero po trzech dobach. Podobno w międzyczasie w oprogramowaniu pojawił się jakiś błąd... Wyraźnie zatem widać, że całość jest jeszcze w fazie testów, dziwi tylko, że póki co Bikeone to ciągle głęboka wersja „beta”. Przy stacjach bazowych często widoczne są osoby z laptopami, błędy systemu co jakiś czas się zdarzają. Z drugiej strony telefoniczny helpdesk jest kompetentny i chętny do rozwiązywania problemów. Przy symbolicznej ilości rowerów i, póki co, użytkowników, nawet pewne czynności wykonywane w sposób niezautomatyzowany można przeboleć. Na przyszłość warto jednak wyraźnie o tym informować klientów, choćby poprzez komunikat na www.
 

Konkluzja
O problemach już napisałem. Poza tym... system działa bardzo dobrze. Stacje bazowe ustawione są w sensownych miejscach, choć jak na razie tylko w centrum. Ze względu na brak parkingów, trudno, by publiczne rowery były konkurencją dla samochodów dla „przyjezdnych”, choćby z oddalonych dzielnic. Z drugiej strony być może okoliczni mieszkańcy będą wybierali rowery, ze względu na oszczędność czasu (korki), nerwów (problemy z parkowaniem) i pieniędzy. Niewykluczone, że dla części użytkowników Bikeone będzie alternatywą dla komunikacji zbiorowej, która również w ścisłym centrum jest nieszczególnie efektywna, jeśli chodzi o czas dojazdu. Tym bardziej, że okolice te mają po części ograniczony ruch samochodowy oraz infrastrukturalne ułatwienia prorowerowe.

Same rowery... cóż, są jak rowery. Typowe mieszczuchy, maksymalnie proste (hamulec typu „kontra”), ale wygodne i umożliwiające całkiem sprawne poruszanie się. Dobrze dobrane przełożenie, wygodna i efektywna pozycja, możliwość regulacji... Widać również, że przy doborze komponentów zanadto nie oszczędzano. Drobna uwaga dotyczy ciśnienia w kołach. W większości rowerów jest niskie, opony choć szerokie i z mocnymi ściankami mogą nie zabezpieczyć przed dobiciem na krawężniku. Obawy budzi również działanie systemu w zimie. Deszcz, śnieg i sól mogą przyspieszyć zużycie sprzętu, ale w tym czasie wypożyczalnia ma być nieczynna. Póki co część stalowych komponentów już pokryła się rdzawym nalotem. Sprawę mogłoby rozwiązać częściowe zadaszenie stacji bazowych.

Czy system Bikeone na dłużej zagości na krakowskich ulicach? Umowa z Urzędem Miasta zapewnia funkcjonowanie przez dwa lata. Z pewnością po okresie pilotażu potrzebnych będzie sporo zmian, więcej stacji bazowych (także poza ścisłym centrum) oraz więcej rowerów. W Paryżu, w którym od niedawna działa podobny system firmy JC Decaux pod nazwą Velib rowerów jest... 20 tysięcy a stacji bazowych 1450. Ilość wypożyczeń po pierwszym roku działalności to 25.000.000 (słownie dwadzieścia pięć milionów!!!). Warto dodać, że jak na razie, inwestycja ta przynosi straty.

Więcej informacji: https://bikeone.pl/, https://www.caravel-krakow.pl/