Antidote CarbonJack - enduro z DH w krwii

Drukuj
Jan Piątkiewicz

Antidote, czyli polski producent znany z produkcji high-endowych zjazdówek, poszerzył swoją ofertę o model nastawiony na nieco bardziej uniwersalną jazdę, czyli szeroko rozumiane enduro. Czy Antidote CarbonJack posiada mimo wszystko pierwiastek zjazdowego DNA? Sprawdziliśmy to podczas testów tej wyjątkowej maszyny.

Bardzo liczną grupą wśród najlepszych endurowców,  zarówno amatorów, jak i zawodników startujących w imprezach takich jak EWS, są byli zjazdowcy, którym downhill po prostu przestał wystarczać. Ma to sens zwłaszcza w Polsce – pomimo szumnego nazywania „bikeparkiem” kolejnych stacji narciarskich, gdzie ktoś wykopał jedną linię w lesie, miejsc porównywalnych z Leogang czy Les Deux Alpes ciągle brak i jeśli chce się naprawdę poszaleć na ciekawych zjazdach, trzeba jakoś na szczyt góry z tym rowerem wyjść/wyjechać. A tutaj nic nie sprawdza się lepiej niż rower enduro z regulowaną sztycą i nieco bardziej uniwersalną geometrią. Jednak najbardziej wymagający riderzy mieli dotąd problem – mimo wszystko endurówki znacząco różnią się od rasowych rowerów zjazdowych. A może raczej – różniły się. Poznajcie rower Antidote CarbonJack, który może wyprzeć z Waszego garażu wszystkie inne.

Atuty zjazdówki

Jakie są główne zalety rowerów stricte zjazdowych? Przede wszystkim bezkompromisowa geometria – projektując rower do jazdy w dół można się skupić na jego maksymalnej stabilności, charakterystyka pracy zawieszenia uwzględnia jego duży skok, a przyczepność z założenia jest doskonała, chociażby dzięki możliwości stosowania szerokich opon z bardzo miękką mieszanką gumy. Zwrotność jest oczywiście miłym akcentem, jednak główny akcent położony jest na stosunkowo dużą bazę kół, tak aby rower zachowywał się możliwie neutralnie na trudnych trasach przy dużej prędkości. Dla osób przyzwyczajonych do tego typu parametrów i charakterystyki jazdy typowych rowerów DH przesiadka na rowery do nawet hardkorowego enduro jest dość traumatyczna – dwa główne problemy to ograniczona stabilność oraz dyskomfort wynikający z mimo wszystko większej wiotkości widelców jednopółkowych i ich mniejszego skoku. Tak jest – przeciętnemu fanowi maratonów MTB, który nagle przesiada się na enduro 160/160 mm, może się to wydać abstrakcją, ale są rowerzyści, dla których tego typu rower to jak nagły przeskok na sztywniaka lub lekką zabawkę.

W związku z taką a nie inną specyfiką współczesnych rowerów enduro, wiele osób miało autentyczny problem, którego rozwiązaniem było utrzymywanie dwóch rowerów. Generuje to w oczywisty sposób gigantyczne koszty i sprawia, iż musimy wybierać – przychodzi wyczekiwany wolny weekend, a my musimy zdecydować, czy zabierać zjazdówkę do bike parku, czy jechać w góry na enduro. Każde inne rozwiązanie musiało być kompromisem – a te jak wiadomo potrafią odebrać nieco frajdy z jazdy.

 

 

DNA Antidote

Chłopaki z Antidote, polskiej firmy z siedzibą w Krakowie, zasłynęli zaprojektowaniem jednej z bardziej high – endowych zjazdowych ram na świecie, czyli genialnego karbonowego Lifeline'a. To rama bez kompromisów – typowy sprzęt do ostrej jazdy w dół, wybierany przez fanów oryginalnych i drogich (BARDZO drogich!) zabawek na całym świecie. Kiedy pojawiły się głosy, iż ekipa Antidote idzie z duchem czasu i zabiera się za projektowanie ramy do tak modnego enduro, wiedzieliśmy, iż będzie to coś zupełnie innego, niż dotychczas znane produkty. Dlaczego? Bo ekipa Antidote to ekipa, która wychowała się na downhillu – tak więc nawet próbując znaleźć odpowiedź na obecne trendy, będą chcieli pozostać wierni temu, co naprawdę kochają.

 
 

 

CarbonJack - pierwsze wrażenia

Już pierwsze zdjęcia CarbonJacka wskazywały na dwie rzeczy – że będzie piękny i będzie mocno zjazdowy. Skąd te odczucia? Pierwsze oczywiście jest subiektywne, jednak każdy kolejny egzemplarz lśniąco...karbonowej ramy mocno rzuca się w oczy. Żadnych zbędnych dodatków, wymyślnych kolorów – CarbonJack to włókna Vectran (wykorzystywane chociażby do produkcji kombinezonów kosmicznych) pokryte bezbarwnym lakierem i kilka napisów (tutaj akurat możecie sobie wybrać kolor). Liczne przetłoczenia i profile mające zwiększać sztywność konstrukcji tylko dodają charakteru – ta rama naprawdę wygląda jakby wykradziono ją z NASA, a docelowo miała być częścią jakiegoś łazika z misji na Marsa. Trudno ją porównać z czymkolwiek innym – jest dość kontrowersyjna, ale dla fanów rowerowego designu to na pewno łakomy kąsek. Jest po prostu inna – a to niezwykle ważny argument przy produkcie na który w „promocyjnym” pakiecie z damperem Cane Creek Double Barrel CS Air i widelcem DVO Diamond wydamy ponad 4 tysiące Euro.

 

Jak to jeździ, jak to leci?

Jednak to nie wygląd jest tym czym CarbonJack przede wszystkim wyróżnia się wśród konkurencji. Wśród testerów – zjazdowców, pierwszym na co zwracano uwagę była baza kół. Testowy egzemplarz z Pike'iem ma zmierzone prawie 1200 mm – ten rower po prostu musi lecieć w dół jak wściekły. Lub jak kto woli – jak latający dywan, bo takie właśnie są wrażenia ze stabilnością tego roweru na wszelkich przeszkodach. Każdy kto ma doświadczenie z rowerami zjazdowymi, wsiadając na CarbonJacka będzie miał poczucie, iż od główki ramy wstecz jedzie na swojej starej dobrej zjazdówce – tylko o dobrych kilka kilo lżejszej. Nasz testowy rower ważył ok 13,5 kg, na niezbyt lekkim kokpicie, przyciężkawych kołach Bontragera i oponach Schwalbe Muddy Mary.

 

 

Charakterystyka zawieszenia współpracującego z oryginalnym tłumikiem Cane Creek jest tak wyliczona, iż mamy poczucie jakby skoku było dużo więcej – mocno utwardza się dopiero pod koniec, gwarantując fantastyczną czułość na małe nierówności – to oprócz matematyki projektanta ramy również zasługa wielkiej komory powietrznej Double Barrel'a oraz jego niezależnego obiegu oleju dla tłumienia i kompresji. O tym, że nie jedziemy na zjazdówce przypomina dopiero przedni widelec – dla 3/4 rowerowej braci to po prostu Pike, czyli sztywny i genialnie działający widelec enduro, jednak dla kogoś kto przesiądzie się z dwupółki, jest to małe przypomnienie, iż trzeba odrobinę zweryfikować swoją filozofię ładowania się w rock-gardeny.

Oczywiście fenomenalnie duża baz kół ma pewne przełożenie na zwrotność – CarbonJack nie jest tutaj mistrzem świata, jednak jeśli złożyć ten rower na naprawdę lekkich komponentach nie będziemy mieli z tym problemu, bo rama bardzo chętnie reaguje na wszelkie dynamiczne polecenia i pozostaje jedynie większy promień skrętu. Do tego kąt główki ok. 65,5 stopnia sugeruje, iż rower ten woli skręcać przy większej prędkości niż zawijać się na górskich agrafkach, jednak podkreślamy – przy niskiej masie roweru nie jest to wybitnie irytujące.

 
 

 

A co z podjazdami?

Czas na prawdziwą próbę ognia – Panowie z Antidote w końcu nie od dzisiaj znani są z robienia genialnych zjazdówek, jednak tym razem porwali się na rower, który ma też podjeżdżać. Na papierze jest nieźle – kąt podsiodłówki to 75 stopni, więc powinno być dobrze. Niepokoi oczywiście kąt główki i w praktyce oczywiście jest odczuwalny – zwłaszcza, iż „asysta podjeżdżania” dostępna w damperze Cane Creek to nie klasyczna tępa blokada i nawet po jej uruchomieniu pozostaje spory SAG i generalnie przez kierownicę widzimy całkiem sporo „przedniej strony” widelca – jednak zdecydowanie podjeżdżać się da. Testowy egzemplarz miał zdecydowanie niezbyt „uphill – friendly” opony, a mimo to na ulubionej testowej trasie metry pod górę uciekały w miarę wprawnie. Mimo wszystko trzeba mieć wobec CarbonJacka specyficzne podejście – rower został zaprojektowany tak, iż naszym zdaniem bliżej mu do setupu spod znaku super – enduro (lub jak kto woli hard enduro), a widniejące na papierze 160 mm skoku zawieszenia nie oddaje do końca charakteru tej konstrukcji. Dysponujący podobnymi parametrami NS Snabb będzie jechał pod górę zdecydowanie inaczej, ale też nawet laik odczuje, iż na zjeździe poczucie stabilności jest zupełnie inne. Bardzo żałujemy, iż nie udało mi się tego roweru zabrać na Rychlebskie Ścieżki – i to wcale nie z myślą o zjazdach, bo tam pewnie sprawdziłby się fenomenalnie, ale raczej z myślą o krętym, momentami stromym i technicznym podjeździe – po prostu wydaje się, iż spory kąt wyprzedzenia widelca byłby tam nie lada problemem i byłaby to pierwsza obiektywna okoliczność w której zacząłby przeszkadzać.

 

 

Podsumowanie

Czy Antidote CarbonJack to rower uniwersalny? Tak, ale w zupełnie innym sensie niż do tej pory to rozważaliśmy. To nie uniwersalność spod znaku all mountain, gdzie rower ma „fajnie zjeżdżać, fajnie podjeżdżać”. Tutaj uniwersalność należy rozpatrywać przez pryzmat kogoś, kto lata 80 km/h dół po lesie na rowerze 200/200 mm skoku i chciałby roweru, który przy powtórzeniu tego manewru nie katapultuje go 6 stóp pod ziemię, a przy tym pozwoli wyjechać na kolejną niedostępną górę. CarbonJack to potrafi i jeśli tak stawiamy wymagania wobec naszego roweru marzeń, to możemy w końcu zrobić w garażu miejsce i postawić tam ten jeden, jedyny rower. A że przy tym jest piękny i...polski? Tym lepiej!

Fot. Jan Piątkiewicz