Ochraniacze R&P - tania alternatywa

Drukuj

Ochraniacze na buty są bardzo przydatnym elementem zimowego ubioru. Oczywiście, i tak bez nich można się obejść, jednak podczas dłuższych niż godzinne przejażdżek ich posiadanie jest jak najbardziej pożądane.<br />

Ochraniacze na buty są bardzo przydatnym elementem zimowego ubioru. Oczywiście, i tak bez nich można się obejść, jednak podczas dłuższych niż godzinne przejażdżek ich posiadanie jest jak najbardziej pożądane.
Jeszcze do niedawna, zanim aktywne materiały zawitały pod strzechy, w zimowe dni na buty zakładano stare skarpety lub szyto ochraniacze z ortalionu. Kolejną zmianą było zastosowanie materiałów zbliżonych do neoprenu, by w chwili obecnej produkować je z materiałów typu windstopper, windtex, mantotex itp. Pod tym względem polski dystrybutor Shimano proponuje nam krok wstecz, w zamian jednak oferując cenę o połowę niższą niż przy kupnie wersji z membraną.

„Pawlaki”, jak zwykło popularnie nazywać się ubrania i inne elementy wyposażenia rowerzysty opatrzone logo R&P, wykonane są z materiału przypominającego neopren. W części przedniej mają dodatkową warstwę z ortalionu. Spód, w celu lepszej izolacji, jest z grubszego materiału z warstwą gąbki wewnątrz. Z tyłu zapinane są na solidny zamek, natomiast wewnątrz mają wszyty materiał zbliżony do cienkiego polaru. Wykonane są poprawnie, szwy są solidne, krój uniwersalny. Dostępna jest pełna rozmiarówka. Pomimo braku pliku metek z nazwami opatentowanych materiałów, ochraniacze R&P sprawują się dobrze. Swoją podstawową funkcję, jaką jest ochrona przed deszczem, śniegiem, wiatrem i zimnem wypełniają jak najbardziej poprawnie. Brak aktywnej, wiatroszczelnej membrany zrekompensowany jest grubością i ilością warstw zastosowanych materiałów. Nawet przy długotrwałej jeździe w zimowych warunkach komfort termiczny stóp pozostaje zapewniony. Duży zamek powoduje, że nawet, gdy jesteśmy po jeździe w błocie czy też mokrej, zapiaszczonej szosie, nie ma problemu z jego rozpinaniem. Gdzie zatem tkwi różnica i za co, oprócz wszywki z napisem *tex, płacimy dodatkowe 60 PLN w przypadku ochraniaczy z wyższej półki? Przede wszystkim droższe modele produkowane współcześnie posiadają wzmocniony tworzywem lub gumą spód. To nie tylko polepsza nieprzemakalność, ale ma też drugą, bardzo ważną zaletę: zdecydowanie poprawia trwałość. R&P na spodzie mają, niestety, tylko nieco grubszy materiał i cokolwiek więcej, niż wyjście z domu i przeprowadzenie roweru przez ulicę zdecydowanie im szkodzi. Drugim istotnym mankamentem jest brak rzepa zabezpieczającego zamek przed rozpinaniem się. To, że zamek jest duży i dzięki temu łatwo go zapiąć nawet podczas jazdy nie oznacza, że należy to robić kilka raz w czasie jednego treningu. W tym miejscu wskazana jest drobna przeróbka, możliwa jednak do wykonania nawet niewprawnymi męskimi rękami. Kolejną wadą, szczególnie przy większych rozmiarach, może być wielkość ochraniaczy, spowodowana zastosowaniem grubego materiału. Nie licząc wspomnianych dwóch elementów, ochraniacze R&P są pełnowartościowym produktem godnym polecenia mniej zasobnym rowerzystom, którzy chcą jednak cieszyć się komfortem posiadania niezmarzniętych stóp podczas zimowych jazd. Niska cena z nawiązką rekompensuje drobne niedogodności a przy zgodnym z przeznaczeniem użytkowaniu ochraniacze te powinny posłużyć przynajmniej przez dwa sezony. Producent: R&P Pawlak Cena: 50 – 60 PLN Wygląd (1-6): 3 Trwałość (1-6): 3 Jakość (1-6): 4 Ogólnie (1-6): 3,5 Jakość/Cena (1-6): 4 Foto: mt_jr

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj