W/g producenta wystarczy tylko wkręcić smarowniczkę do adaptera dołączonego do pedałów i „wdmuchnąć” smar do środka (fotka poniżej). Ja nie mam takiej smarowniczki, ale i tak nie jestem zwolennikiem robienia czegoś „na odwal się”, więc mam zamiar rozebrać je na części i bardzo dokładnie przesmarować białym Finish Line’em. Od razu informuję też, że w trakcie testu wymieniłem jeszcze bloki i łożyska w obu pedałach. Zapraszam do lektury.
Test:

1300 km – kolejne dokładne oględziny całych pedałów nie wskazują niczego, „ubijaki” wyglądają prawie jak nowe zarówno na korpusie jak i na elementach ruchomych, nie ma też żadnych skrzywień na jakichkolwiek elementach mimo wielu brutalnych kontaktów z kamieniami – podobne kontakty miała korba czego efektem jest skrzywiona największa zębatka i kilka jej zębów. Na pedałach brak jest też jakichkolwiek luzów, wszystko jak najbardziej OK. Tradycyjnie dokręcenia wymagała tylko jedna z zaślepek, w końcu wkurzyłem się i wpakowałem tam trochę Loctite’a.


2500 km – znowu miałem „przyjemność” jeździć w ulewie i zaraz po niej (ok. 10km), oczywiście po 24 godzinach „ubijaków” nic nie ruszyło, nie ma żadnego śladu rdzy, na przeglądzie i smarowaniu wnętrz pedałów za ok. 600-700 km okaże się jak tak naprawdę są one chronione przed wodą.

4000 km – zupełnie bezboleśnie i bez żadnych niespodzianek mijają kolejne kilometry, nie ma luzów na łożyskach a same pedały wyglądają prawie jak nowe.
5000 km – dzień w dzień pogoda jest beznadziejna, ale w końcu to październik, „ubijaki” codziennie są traktowane wodą i błotem, mimo to kręcąc nimi w palcach czuć tylko miękkie działanie w smarze, brak jakichkolwiek oznak zużycia lub zabrudzenia wnętrza pedałów, jedynie czasami trzeba dokręcić zaślepkę,
5700 km – 26.11.03 – koniec listopada bardzo mnie zaskoczył świetną pogodą i w ciągu ostatnich 2 tygodni zrobiłem trochę kilometrów po górach.
6000 km – dopiero pod koniec roku spadł śnieg i mogłem trochę po nim pojeździć. Wrażenia z jazdy z „ubijakami” są ogólnie kiepskie i nic tu nie daje duża ich odporność na zalepianie się błotem, ponieważ to podeszwa butów zalepia się śniegiem i lodem co praktycznie uniemożliwia normalną jazdę, po każdym większym podparciu się nogą lub zrobieniu kilku kroków bloki w butach tak się zalepiają, że przez kilka sekund trzeba je obijać o pedały. Posyłam je więc do czyszczenia i do pudła, w którym spędzą całą zimę.
6200 km - 8.02.04 – początkiem lutego przyszła mała odwilż, więc znowu zrobiłem 200km na „ubijakach”, które ponownie udowodniły swoją przydatność w błocie.

Jest jeszcze sprawa rzekomego niszczenia podeszwy butów przez „pręty” pedałów – gdzieś mi się obiło o uszy, że „druty” te stykając się z podeszwą tak wycierają podeszwę buta, że mogą powstawać nawet dziury. Ja osobiście w tym miejscu mam tylko małe wyżłobienia (w plastykowej podeszwie) i jakoś nie chce mi się wierzyć w to, że niby zrobi się z tego dziura, ale nie wiem jak to jest z butami na gumowej podeszwie, być może istnieje prawdopodobieństwo ich przetarcia.
7500 km - na ok. miesiąc przed zakończeniem testu postanowiłem zajrzeć do środka pedałów, żeby sprawdzić w jakim są stanie po wczesnowiosennych treningach – w środku wszystko było OK, nie było żadnego szlamu a w kącikach był nawet czysty smar, więc po raz kolejny bardzo wysoko oceniam szczelność konstrukcji! Jedyną usterką okazało się rozsypanie łożyska lewego pedała (odpadła jedna jego ścianka plastykowa i wysypało się kilka kuleczek). Na szczęście był sobotni poranek, więc od razu wsiadłem w samochód i pojechałem do hurtowni kupić nowe łożyska (zapłaciłem 20 złotych). Po powrocie wszystko dokładnie przeglądnąłem, złożyłem do kupy i poszedłem pojeździć.
Przy tym finałowym przeglądzie obejrzałem też zewnętrzne elementy pedałów i poza małym wytarciem się prętów (nowe były okrągłe a obecnie są lekko trapezowe) nie widać kompletnie żadnego zużycia. Nie zauważyłem też, żeby jakikolwiek element obudowy był skrzywiony a podczas całego testu wielokrotnie zdarzyło mi się mocno zahaczyć o jakieś kamory lub na nich lądować, tak więc nie potwierdzam podejrzeń niektórych czytelników jakoby „ubijaki” można było łatwo uszkodzić. Poza tym jak ktoś chce katować sprzęt na zjazdach, to wybierze raczej „ubijaki” z potężną platformą, czyli model Mallet.

Na bieżąco będę Was informował w komentarzach jak dalej sprawuje się testowy sprzęt, najbardziej ciekawi mnie kiedy przetrą się „pręty” lub obudowa. Z ich obecnego stanu wnioskuję spokojne dojście do ok. 20000 km. Pożyjemy, zobaczymy.
Plusy:
- duża trwałość obudowy pedałów,
- bardzo dobre uszczelnienie,
- dosyć duża trwałość bloków,
- duża łatwość smarowania wnętrza pedałów,
- rekordowo niska waga za parę niezależnie od modelu (od 294 g w modelu Chrome do 185 gramów w modelu 3Ti),
- wszystkie elementy wykonane z nierdzewnych materiałów,
- ażurowa konstrukcja pedałów zapewniająca ogromną odporność na zapychanie się błotem,
- bajeczna łatwość wpinania,
- 3 sposoby wpinania,
- praktycznie niemożliwe powstanie luzów na mechanizmach zatrzaskowych,
- duża odporność ma uszkodzenia mechaniczne,
- 2-letnia gwarancja,
- bardzo duża powierzchnia styku buta z pedałami,
- czadowy i niepowtarzalny wygląd,
- nowatorstwo i prostota konstrukcji (tylko 13 części!),
- z blokami dostajemy zapasową śrubkę,
- możliwość wyboru 15- lub 20-stopniowego luzu wypięcia,
- dzięki 6-stopniowemu luzowi stóp kolana są lepiej chronione niż w SPD’kach,
- bardzo dobre podparcie stóp z każdej strony (stopy nie kołyszą się na boki),
- każda część możliwa do kupienia u dystrybutora,
- tanie części zamienne.
Minusy:
- rozebranie pedałów na czynniki pierwsze możliwe tylko przy użyciu specjalnych narzędzi,
- brak awaryjnego wypinania butów,
- brak regulacji naprężenia sprężyny (ważne pewnie tylko dla niektórych użytkowników),
- sprężyna jest za mocna zwłaszcza dla lżejszych rowerzystów,
- śruby do przykręcenia bloków powinny być dłuższe,
- pręty pedałów robią znaczne wyżłobienia w podeszwie butów, które w dłuższym okresie czasu być może trwale uszkodzą zwłaszcza gumowe podeszwy,
- konstruktorzy zapomnieli o podłożeniu na zaślepkę specjalnej masy zapobiegającej odkręcaniu się,
- wysoka cena zwłaszcza modeli tytanowych.

Podsumowanie:
Nic się nie zmieniło od ostatniego razu, czyli nadal uważam „ubijaki” za zakup najlepszy z możliwych pod kątem startów w XC i maratonach (w zależności od wersji) – są bardzo lekkie, odporne na zapychanie błotem i trwałe. Produkt braci Crank jest jednym z bardziej cenionych części moich rowerów i ustawiam je zaraz po ramach, amortyzatorze i hamulcach tarczowych. Generalnie „ubijaki” są świetne i chyba przez długi czas nie wymienię ich na nic innego, bo już teraz planuję zakup drugiego kompletu, który będę zajeżdżał w treningówce w czasie następnej zimy.
Ze względu na dosyć wysoką cenę na pewno nie znajdziemy „ubijaków” w rowerkach za 200 złotych kupionych w hipermarketach. To jest profesjonalny sprzęt do profesjonalnego (lub przynajmniej zaawansowanego) ścigania się i znakomicie się sprawdza w tych zastosowaniach. Najlepszą rekomendacją jest to, że „ubijaków” używają zawodowcy na całym Świecie a w Polsce modelu 3Ti używa cały team PZU Lotto włącznie z naszymi najlepszymi paniami: Anną Szafraniec, Mają Włoszczowską i Magdą Sadłecką.
Po pochwałach należy się też trochę uwag negatywnych. Po pierwsze mimo w pełni profesjonalnego charakteru tego sprzętu zabrakło możliwości awaryjnego wypinania się. Mnie osobiście to nie robi różnicy, ale ktoś mógłby się obrazić, że o tym nie wspomniałem. Poza tym trochę irytujące może być ciągłe dokręcanie zaślepek, ale z tym można sobie łatwo poradzić. Pojawia się tylko pytanie: dlaczego producent o to nie zadbał? Przecież rowerzysta nie doglądający swojego sprzętu może pewnego dnia wrócić do domu bez zaślepki i w ten sposób narażać wnętrze drogiego przecież sprzętu na działanie wody czy zanieczyszczeń.

Redakcja wortalu BikeWorld bardzo dziękuje za dostarczenie sprzętu do testu firmie 7ANNA - dystrybutorowi na Polskę firm: Lizard Skins, Nokian, Hope, Crank Bros., North Shore, Sun Rims i Pedro’s.