Zaraz na początku sezonu letniego 2003, jeszcze w kwietniu, moja tylna obręcz (Vuelta Tempest) niestety zakończyła swoją służbę z kilkoma wyrwanymi oczkami po wariackim zjeździe.
Z trudem dotoczywszy się do domu musiałem zaopatrzyć się w nową. Za namową znajomego zakupiłem obręcz Rigida, model Aries.
Aries to oczkowana obręcz z podwójnymi ściankami przystosowana do użycia hamulców typu V. Waga to 530 gram. Cena obręczy to 60 zł, tak więc należy do tańszej grupy obręczy MTB. Według danych producenta przeznaczona jest do XC oraz mniej wymagających rodzajów jazdy.
Założenie obręczy i poprawne jej wycentrowanie nie przedstawiało kłopotu, ułożyła się ładnie i tu nie zauważyłem wad. Przez kilkaset pierwszych kilometrów musiałem obręcz kilkukrotnie wyrównywać ponieważ dostawała bić bocznych, tu muszę niestety powiedzieć, że w porównaniu do starej obręczy o kilka razy za dużo. Po przejechaniu na niej 3000 km stwierdzam, że wytrzymałość nie jest jej mocną stroną, choć po kilkukrotnym dociąganiu łapie już bardzo niewielkie bicia. Również po kilku lekkich zetknięciach z kamieniami przy małym ciśnieniu w oponie zostały niewielkie ślady co na dotychczas użytkowanych przeze mnie obręczach nie miało miejsca.
Kolejnym spostrzeżeniem wartym wymienienia jest hamowanie. Nowa obręcz ma na powierzchni hamulcowej frezowanie, które jednak w bardzo szybkim tępie znika. Świadczy to o małej twardości stopu i bynajmniej nie rzutuje pozytywnie na całość. Po dłuższym okresie eksploatacji pojawił się kolejny problem, mianowicie zauważyłem, że pomimo stosowania przeze mnie hamulców z wymiennymi okładzinami, gdzie klocki sa wąskie, powierzchnia hamulcowa obręczy jest po prostu za wąska! Klocki ścierają się nierówno i po krótkim czasie konieczne jest ich przeszlifowanie ze względu na pojawiający się na nich rant. Wyregulowanie klocków tak aby w całości mieściły się na powierzchni dla nich przeznaczonej jest niemożliwe! Na szczęście mam ją założoną z tyłu. Przednia obręcz (Campagnolo Everest ok. 12000 km przebiegu) jest nieporównywalnie lepsza i całe szczęście, że to ona odpowiada za hamowanie (choć pewnie już niedługo). Obręcz nie posiada również wskaźnika zużycia co można również uznać za mankament.
3000 km to niestety za mało aby powiedzieć coś więcej o jej wytrzymałości, jednakże na podstawie poczynionych obserwacji stwierdzam, że około pięciotysięcznego kilometra zostaną z niej co najwyżej drzazgi.
Podsumowanie:
Opisany model Rigidy jest co prawda niedrogi, ale za te pieniądze można kupić np. Vuletę Viper, która jest znacznie mocniejsza i tylko nieznacznie cięższa. Aries może nadawać się do lekkigo cross-country trekkingu i jazdy po mieście ale na pewno nie do XC, jak podaje producent,nie mówiąc już o większych szaleństwach jak Freeride czy Dirt Jump. Problem z szerokością powierzchni hamulcowej dyskredytuje Ariesa całkowicie (przynajmniej dla mnie).
Ocena końcowa: 2/10
Plusy:
- cena?
- waga?
Minusy:
- wytrzymałość,
- twardość stopu (wiem, że co za twarde lubi pękać, ale bez przesady!)
- szerokość powierzchni hamulcowych (bali się dać szersze żebyt za dużo nie ważyło?)
- brak wskaźnika zużycia.
Test obręczy Rigida Aries
Zaraz na początku sezonu letniego 2003, jeszcze w kwietniu, moja tylna obręcz (Vuelta Tempest) niestety zakończyła swoją służbę z kilkoma wyrwanymi oczkami po wariackim zjeździe.<br />