Niemiecka firma Rohloff (www.rohloff.de) jest znana w naszym kraju głównie za sprawą swojego oleju do łańcuchów w kultowej żółtej tubce i trochę z powodu samych łańcuchów. Znacznie mniej ludzi kojarzy ją ze świetnymi, lecz ciągle niedocenianymi piastami wielobiegowymi, na które być może nadejdzie jeszcze czas świetności. Na razie zostawmy piasty i zajmijmy się łańcuchem SLT, którego test dzisiaj Wam prezentuję.Z racji mojej (lekko mówiąc) niechęci do firmy Shimano prawie „od zawsze” używałem tylko i wyłącznie łańcuchów PC najpierw firmy Sachs a później SRAM, ale w zeszłym roku postanowiłem sprawdzić wreszcie łańcuch Rohloffa SLT, który podobno mają wytrzymywać 10000 km niezależnie od typu roweru, w którym się go używa. Oczywiście nie wierzyłem w tą magiczną liczbę kilometrów, ale z ciekawości postanowiłem sprawdzić co to w ogóle jest. Zapraszam na test.
SLT-99 występuje w kilku (a tak naprawdę tylko w dwóch) wersjach:
Trial – 110 ogniw, 7,1 mm szerokości – 290 gram na 100 ogniw.
Szosa (8 biegów) - 114 ogniw, 7,1 mm szerokości – 290 gram na 100 ogniw,
Szosa (9 biegów) - 114 ogniw, 6,8 mm szerokości – 278 gram na 100 ogniw,
MTB/Trekking (8 biegów) - 116 ogniw, 7,1 mm szerokości – 290 gram na 100 ogniw,
MTB/Trekking (9 biegów) -116 ogniw, 6,8 mm szerokości – 278 gram na 100 ogniw.
Ogniwa wszystkich łańcuchów SLT-99 są wykonane w technologii Super-Link (stąd nazwa SLT), która wraz z odpowiednimi materiałami powoduje, że te łańcuchy są podobno najtrwalsze na rynku – bardzo ciężko ulegają wydłużeniu, m.in. dlatego jego docieranie trwa ok. 200-250 km! Mimo swojej trwałości i wytrzymałości łańcuchy SLT są dosyć lekkie (278 gram/100 ogniw). Kolejną przewagą nad konkurencją jest jego giętkość boczna (skręcenie w bok o ok. 90 stopni na jednym metrze!).
Bolce (wykonane ze stali nierdzewnej) oraz rolki łańcucha pokryte są wyjątkowo twardą warstwą chromowo-karbonową, co zapewnia wytrzymałość na większy nacisk i na większy wysiłek łańcucha. Dzięki pokrytej niklem powierzchni ogniwa konstruktorzy osiągnęli charakterystyczne ślizganie oraz ochronę przed korozją. Bolce i rolki są absolutnie odporne na rdzę. SLT-99 niezależnie od wersji kosztuje 165 złotych (w katalogach niby 149 złotych).
Podsumowując łańcuch ten najprawdopodobniej ma najlepszy stosunek wytrzymałość/masa.
Powyższe zdania, to tylko trochę teorii, która mało co komu mówi. Teraz pora na praktykę.
Test:
Łańcuch był zapakowany w tekturowe pudełko. Co dziwne łańcuch pakowany w zwykły woreczek w zeszłym roku był o 10-15 złotych tańszy! Ciekawe co za „specjalista” wymyślił taką bezsensowną politykę. Lepiej byłoby wziąć przykład z reklam pasty do zębów Blend-a-med i nie kazać klientom płacić za zbędne (chociaż ładne) pudełko.Po wyjęciu z pudełka SLT-99 prezentuje się bardzo dobrze - błyszczy się jak biżuteria. Mając go w dłoni od razy widać, że musi sporo kosztować. PC-89 SRAM’a, którego używałem najczęściej wygląda przy nim jakby miał służyć w 3-kołowym rowerku dziecięcym a nie w górskim rowerze średniej klasy. Identyczną konstrukcję ma łańcuch będący prawdziwą biżuterią. Mowa tu oczywiście o modelu SLT, którego wszystkie elementy pokryte są 24-karatowym złotem! Kosztuje on „tylko” 800 złotych, więc nie ma się nad czym zastanawiać tylko biec po niego do sklepu.
0 km – szkoda, że łańcuch nie ma spinki, ale na szczęście bardzo lekko i miękko się go rozkuwa nawet kiepskim skuwaczem (PC są tragiczne pod tym względem), sam łańcuch po zamontowaniu na rowerze prezentuje się bardzo ładnie i elegancko.
5 km – przez pierwsze kilka kilometrów łańcuch chodzi strasznie, czuję się jakbym miał zjechane wszystkie zębatki w kasecie i w korbie mimo zastosowania nowiutkiej kasety SRAM 9.0 (11-32) i korby z dopiero kilkuset kilometrowym przebiegiem, jakiekolwiek mocniejsze naciśnięcie na pedały powoduje przeskok łańcucha po zębatkach kasety, kiedy łańcuch jest na najmniejszej tarczy z przodu to za każdym obrotem korby następuje chain-suck, odpada jakakolwiek jazda pod choćby najmniejsze górki. Jedynym pocieszeniem jest to, że łańcuch chodzi bardzo miękko i bardzo cicho.
10 km – jest tylko troszkę lepiej, czyli nadal kijowo.
20 km – przynajmniej na środkowej tarczy można już co nieco przycisnąć, ale łańcuch nadal przeskakuje po zębatkach w kasecie, na najmniejszej tarczy nadal występuje chain-suck.
40 km – nadal jest fatalnie, szlag mnie trafia, bo nie wchodzi w rachubę żaden wyjazd w góry z tak fatalnie działającym napędem. Jedyny teren do jazdy, to płaski asfalt, każda najmniejsza górka lub depnięcie na pedał powoduje przeskakiwanie łańcucha po zębatkach kasety.
60 km – jest trochę lepiej, łańcuch dalej przeskakuje na kilku zębatkach kasety, ale przynajmniej na najmniejszej tarczy z przodu można już podjeżdżać (chain-suck występuje coraz rzadziej).
90 km – gdybym nie miał wcześniej do czynienia z tym łańcuchem, to poważnie bym się denerwował, bo łańcuch dalej chodzi jakby miał być używany w motorynce a nie w rowerze.
120 km - jest coraz lepiej i zaczynam mieć nadzieję, że zanim dobiję do 200 km będzie już wszystko w porządku, chain-suck już właściwie nie występuje, więc zapuszczam się w coraz cięższy teren, łańcuch pracuje coraz ciszej i bardziej miękko, ale jednak na niektórych zębatkach jeszcze przeskakuje.
140 km – łańcuch wciąż trochę przeskakuje na niektórych zębatkach.
170 km – jak wyżej.
210 km – łańcuch już właściwie się dotarł i działa bardzo dobrze, po porządnym posmarowaniu gęstym smarem Rohloffa prawie w ogóle go nie słychać, wreszcie można bezpiecznie i bez obawy poszaleć po górach.
260 km – ideał.
500 km – dzięki zastosowanym materiałom łańcuch jest bardzo odporny na rdzę, pozostawienie na noc zupełnie mokrego łańcucha spowoduje jedynie powierzchowne zardzewienie kilkunastu ogniw, po przetarciu szmatką i nasmarowaniu nie czuć żadnej różnicy w działaniu.1000 km – wszystko OK, łańcuch jak zawsze chodzi cicho i miękko – uwielbiam to, smarowanie przeprowadzam zawsze co ok. 100 km.
2000 km – przy takim przebiegu zawsze wyrzucałem łańcuchy na śmietnik, bo były już zużyte (najczęściej używałem PC-89), ale SLT-99 jest niewzruszony, po zmierzeniu przyrządem Rohloff SuperCaliber łańcuch nie wykazuje nawet najmniejszego naciągnięcia.
2400 km – ponowna kontrola przyrządem SuperCaliber nie wykazuje żadnego zużycia.
2900 km – łańcuch chodzi coraz głośniej i wymaga częstego smarowania, ewidentnie zaczyna padać, lada dzień pojadę do serwisu sprawdzić jego naciągnięcie.
3300 km – dopiero teraz miałem okazję sprawdzić jego stan, łańcuch nadaje się tylko do wymiany (jest zupełnie naciągnięty).
Podsumowanie:
Od samego początku nie wierzyłem w magiczne 10000 km na jednym łańcuchu, ale stawiałem dosyć optymistycznie chociaż na połowę tego dystansu. Niestety przy mojej jeździe łańcuch nie dożył nawet 4000 km. Generalnie bardzo fajnie mi się na nim jeździło i na dzień dzisiejszy jeżdżę już na następnym SLT-99 (już w sumie trzecim). Jeśli chodzi o dopłatę do łańcuchów SRAM’a PC-89 i PC-99 (ok. 25-50 złotych), to w moim przypadku wychodzę prawie zupełnie na zero (na PC-89 przejeżdżałem zawsze ok. 2000-2300 km). Nawet gdybym był trochę stratny, to i tak kupiłbym SLT-99, ponieważ jego bardzo miękka i cicha praca udzielała mi się dużo bardziej niż SRAM’a PC-89. Jeśli jeździcie turystycznie lub nie katujecie sprzętu w górach, to powinniście przejeździć na nim pewnie ze dwa razy więcej niż na PC-89 a wtedy będzie się to Wam poważnie opłacać. Mimo bezsensownej wpadki z kartonem za 10-15 złotych osobiście bardzo go polecam.