Crank Brothers Joplin R - regulowana sztyca

Drukuj

Czy pamiętacie jak przed każdym stromym zjazdem, dla poprawy bezpieczeństwa i stabilności, musieliście stawać, odpinać zacisk sztycy, puszczać siodło, a później, na płaskim, znów ustawiać je na ulubionej wysokości?

Nie wiem jak Wam, ale mnie taka sytuacja nie przychodzi do głowy. Jestem po prostu zbyt leniwy i nie lubię psuć sobie przyjemności z jazdy zatrzymując się przed byle stromizną, żeby później jeszcze męczyć się z regulacją. Nie znaczy to jednak, że z opuszczonym, nawet tylko o kilka centymetrów siodełkiem na zjazdach rower prowadzi się wygodniej, łatwiej również jest podskoczyć.

Jakieś dwa lata temu jeden z moich dobrych znajomych za ciężko zarobione 250 amerykańskich dolców kupił „zdalnie sterowaną”, opuszczaną sztycę GravityDropper. Wywołał tym wśród kumpli spore zainteresowanie i gorącą dyskusję. Czy dodatkowe 300 g, kolejna rzecz, która może się zepsuć i bądź co bądź sporo kasy są warte obniżenia siodła o 3”? Kontrowersji było na tyle dużo, że nikt więcej nie zdecydował się na zakup opuszczanej sztycy.



Sytuacja nie zmieniłaby się prawdopodobnie aż po dziś dzień, gdyby nie CrankBrothers oraz ich polski dystrybutor, który udostępnił nam do testu swoją odpowiedz na GravityDroppera – pięknie anodowaną Joplin R. Testy i opisy sprzętu zaczynamy zwykle od konstrukcji. Tym razem pozwólcie, że najpierw napiszę o wrażeniach z jazdy. Nie znaczy to jednak, że szczegóły techniczne są mniej ciekawe. Wręcz przeciwnie…

Sztyce Cranka można nabyć w dwóch wersjach, różniących się sterowaniem – z podsiodłową wajchą oraz umieszczaną na kierownicy manetką (właśnie taką otrzymaliśmy). Opcja zdalnie sterowana jest zdecydowanie wygodniejsza, bo wszelkie operacje można wykonać nie odrywając rąk od kierownicy. Jej wadą jest natomiast trudniejszy montaż i demontaż, a to ze względu na umieszczenie śruby trzymającej stalową linkę w niedostępnym bez ściągnięcia siodła miejscu. Nie bez znaczenia jest również fakt, że zmuszeni jesteśmy puścić po ramie kolejny pancerz. Goła sztyca waży 449 g, dochodzi do tego manetka z linką – 37 g i kilkadziesiąt cm pancerza. W zależności od jego długości całość oscyluje wokół 0,5 kg.

 



Obsługa Joplin jest banalnie prosta. W momencie, gdy chcemy obniżyć siodło wystarczy je nacisnąć i wcisnąć w dowolnym kierunku manetkę. Regulacja jest płynna i możemy ustawić je na dowolnej wysokości, oczywiście w granicach 75 mm dostępnego skoku. Gdy tylko chcemy wrócić do bazowej pozycji odciążamy siodło, naciskamy manetkę a sztyca w ciągu ok. 0,5 s prostuje się. Łatwe?! I jakie wygodne! Co nam to daje? Przede wszystkim większe bezpieczeństwo na trudnych technicznie zjazdach. Obniżenie i przesunięcie do tyłu środka ciężkości poprawia stabilność, zwiększa docisk tylnego koła oraz zmniejsza zagrożenie wykonania OTB. Wygodniej jest również wchodzić w kontrolowane poślizgi i pokonywać najbardziej zwariowane agrafki. Niezła zabawa w górach gwarantowana. Dodatkowo obniżone siodełko pomagać pokonywać różnego rodzaju dropy, hopki i inne przeszkody terenowe, nad którymi wygodniej jest przelecieć, niż po nich przejechać. Wszystko pięknie i ładnie, ale w tym momencie zapewne zapytaciee, czym tak właściwie się tu ekscytować? Przecież ten sam efekt uzyskuje się wsuwając sztycę do ramy. Ba! W ten sposób można uzyskać nawet więcej niż 7,5 cm. Zgadza się! To wszystko prawda. Joplin R ma jednak jedną, zdecydowaną i w ogromnym stopniu wpływającą na jakość i przyjemność czerpaną z jazdy przewagę – regulacji można dokonać w każdym momencie, przy każdej prędkości i co najważniejsze bez konieczności zatrzymywania się i późniejszego ustawiania.

 



W trakcie jazdy łatwo odkryć kolejne zastosowanie dla Joplin. Rowery enduro, ze względu na duży skok zawieszenia są wysokie i wsiadanie na nie, szczególnie na bardzo stromych podjazdach bywa kłopotliwe. W takim wypadku przed wskoczeniem na siodełko, można opuścić je ręką, usiąść na nim, wpiąć jedną nogę i wykonać pierwsze pół obrotu korbami, podczas którego wpiąć drugą nogę wstając lekko na pedały i wciskając manetkę – co spowoduje ustawienie się siodła we właściwej pozycji.

Jak widzicie zasada funkcjonowania jest prościutka. Teraz słów kilka na temat budowy urządzenia. Joplin z zewnątrz przypomina budową goleń amortyzatora. Wewnątrz też niewiele się od niej różni. Rzućcie okiem na SCHEMATYCZNY RYSUNEK. Widać na nim dwie komory, górną i dolną. Oddzielone są od siebie zaworem (1), którym steruje się za pomocą manetki. Dolna komora wypełniona jest w całości rzadkim olejem, natomiast górna tylko częściowo (w sumie ok 60 ml). Pozostałą jej objętość wypełnia sprężone powietrze o ciśnieniu ok. 75 psi (zawór Schradera (2) znajduje się u dołu tłoka). Otwarcie zaworu (naciśnięcie manetki) i przemieszczenie tłoka (3) (wciśnięcie siodła) powoduje przepływ oleju z dolnej do górnej komory i jednoczesne sprężenie znajdującego się u góry powietrza. Zwolnienie manetki zamyka zawór i pozostawia sztycę w nowej, skompresowanej pozycji. Z kolei odciążenie siodła i otworzenie zaworu prowadzi do wypchnięcia przez sprężone powietrze cieczy z górnej i powrót do dolnej komory, co powoduje ruch tłoka w przeciwnym kierunku i wyprostowanie się sztycy. Prawda, że sprytne? Cały układ jest szczelnie zamknięty i nie polecam jego rozbierania bez poważnej przyczyny. Serwisowanie Joplin w 99% przypadków ograniczy się do ściągnięcia zewnętrznej "lagi"(4) (potrzebna będzie nasadowa dziesiątka – nakrętka (5)), wyczyszczeniu w środku i przesmarowaniu stałym smarem dwóch ślizgów (6).

 



Joplin wyposażona została w sprytne jarzemko skręcane tylko na jednej śrubie. Nie jest to jednak pomysł CB. Rozwiązanie zostało kupione od Bontragera.

Rowerowy świat jest bardzo konserwatywny i niechętnie przyjmuje nowinki. Minęło już tyle lat a wciąż niektórzy z nas nie akceptuje amortyzacji lub hamulców tarczowych. Domyślam się, że podobnie będzie z regulowanymi sztycami i na początku ciężko będzie im zdobyć zaufanie. Ich zalety powodują jednak, że prawdopodobnie za niedługi czas wiele rowerów do cięższych zastosowań (bądźmy realistami, maszyny do XC w tym kierunku nie pójdą) będzie w nie seryjnie wyposażonych i nie będą traktowane tylko i wyłącznie jako fanaberie bogatych gadżeciarzy. Sam muszę przyznać, że zanim nie spróbowałem nie byłem przekonany do tego typu rozwiązania. Joplin R odmieniła jednak moje spojrzenie i od kilku tygodni jestem jej wiernym adoratorem. Rozwój tego segmenty rynku może być jeszcze chwile hamowany przez wysokie ceny (za 8 stówek można mieć naprawdę porządny amortyzator), ale z czasem na pewno pojawią się tańsze i bardziej dostępne konstrukcje. Cóż, pożyjemy, zobaczymy…

Cena: 799 PLN
Masa: 449 g (sztyca) + 37 g (manetka z linką)
Dostępne rozmiary: 30.9 mm, 31,6 mm
Długość: 382 mm
Dystrybutor: 7Anna (www.7anna.com.pl)