Test: Wyścigowe opony MTB Michelin Force XC2 i Jet XC2

Poznaj nasze wrażenia z jazdy na zestawie wyścigowego ogumienia do XC i maratonów od Michelin - Force XC2 Racing Line na przodzie i Jet XC2 Racing Line na tyle.

Drukuj
Michelin Jet XC2 Michał Kuczyński

Przed laty Michelin był ikoną najlepszych opon rowerowych - wszyscy marzyli wręcz o komplecie charakterystycznych zielonych gum francuskiego producenta. Potem o marce w branży rowerowej było nieco ciszej. Pytanie, czy nowa kolekcja tego nie zmieni? Bo ma na to wszelkie atrybuty!

Choć rzeczywiście o rowerowych oponach Michelin jest obecnie nieco ciszej, niż przed laty, to faktycznie francuski gigant nie śpi i mocno pracuje nad swoją kolekcją. Ma w ofercie znakomite ogumienie do rowerów szosowych, graveli, czy agresywnych dyscyplin MTB. Co jakiś czas w redakcji przewijają się rowery z fabrycznymi oponami Michelin. Możemy potwierdzić, że - choć marketingowo jest o nich ciszej - ogumienie z ludzikiem nadal prezentuje wysoki poziom. Tym bardziej ucieszył nas fakt, że mogliśmy przetestować ich kolejną mocną premierę! 

 

 

Jedną z nowości na 2022 rok w rowerowej ofercie Michelin’a są opony do XC i maratonów. Pisaliśmy o tym w artykule prezentującym tą premierę, nieco wcześniej w tym roku: NOWE OPONY MICHELIN DO XC I MARATONÓW MTB. Dla leniwych dodamy, że przygotowano trzy nowe opony na odmienne warunki i dwie linie - Racing Line z topowymi patentami technologicznymi oraz nieco bardziej budżetowe Performance Line. My do testu otrzymaliśmy zestaw pochodzący z topowej Racing Line, w skład którego weszły dwie opony. Szybka Jet XC2 i wyraźnie bardziej agresywna Force XC2. Naturalnym ruchem było więc wrzucenie ich w konfiguracji, gdzie Force była oponą przednią, a tylną szybszy Jet. Dobrze się złożyło, że zestaw mieliśmy u siebie wiosną, bowiem udało się nie tylko sprawdzić je na treningowych rundach, ale też na trasie górskiego wyścigu, gdzie - oczywiście z pobudek służbowych - absolutnie nie oszczędzaliśmy ich na zjazdach. 

 
 

 

Zaawansowana konstrukcja i parametry

Obie opony mieliśmy u siebie w rozmiarze 29x2,25”. Jeszcze zanim zamontowaliśmy je na koła, nowe Michelin’y powędrowały na wagę. Ta potwierdziła (+/-) masę obiecywaną przez producenta. Force XC2 Racing Line ważył 709 gramów, a Jet XC2 Racing Line nieco więcej, bo 718 gramów. Waga może nie jest piórkowa, ale zawiera się w przedziale, który redakcyjnie uważamy za sweet spot w XC (600-750 g). Tyle muszą ważyć opony, które mają znieść brutalne niwelowanie straty na zjazdach, czy ostry przelot przez rock garden. Czuć zresztą, że Michelin przede wszystkim stawia na jakość i właściwości jezdne oraz właśnie odporność na przebicia, a nie próbuje na siłę odchudzać opony - np. przez nietrzymanie deklarowanego rozmiaru czy odchudzając zanadto całą konstrukcję. 

 

 

Obie opony mają naprawdę grube boczne ścianki. Pod palcem czuć tą mięsistą budowę, a to zawsze obiecuje trzy rzeczy - wysoką stabilność w zakrętach, lepsze właściwości podczas jazdy na niskim ciśnieniu oraz ochronę przed rozcięciami ścianek. Imponujące jest też wnętrze, a konkretniej gęsta osnowa. Michelin zapewnia, że w Racing Line mamy na czole i większości opony dwie warstwy po 150 TPI, a przy rantach aż 4x150 TPI. To oznacza lepsze toczenie, większe zdolności do układania się do podłoża oraz zwiększoną ochronę na dobicia. Całość uzupełnia lekka wkładka antyprzebiciowa Crossshield2, która - i to ważne - znajduje się na całej oponie. 

 

Oba Michelin’y są oczywiście tubeless ready i w takim systemie ich używaliśmy. Musimy jednak donieść, że montaż wymaga nieco siły lub łyżek, bo siedzą naprawdę ciasno. My mieliśmy je na kołach VYTYV, gdzie wcześniej jeździły CST Camber’y, Wolfpack’i Race i Spece Renegade i zdecydowanie najciężej założyć było Michelin’y. W zamian otrzymaliśmy niemal szczelne połączenie, bo wstrzelenie i uszczelnienie było pestką. Opona jest bardzo szczelna, mleko nigdzie nie przeciekało po montażu. Trzymanie ciśnienia też stoi na wysokim poziomie. To ten typ, który musisz lekko dopompować co jakieś dwa tygodnie. Jedynie przed wyścigiem, bo pomiędzy nie ma się poczucia utraty powietrza. 

 

 

Uniwersalny zestaw wyścigowy

Praktyka podpowiada, że obecnie rzadko zawodnicy używają obu identycznych opon. Zwykle decydujemy się na agresywniejszy przód i szybszy tył. Z tego powodu i w zasadzie braku innej opcji wybór w naszym przypadku był oczywisty. Jet XC2 powędrował do tyłu, a Force XC2 jeździła z przodu. Zanim udaliśmy się w góry pierwsze jazdy przypadły na bardzo suchy teren i leśne trasy o charakterystyce XC. Obfitujące w ziemne podłoże, piach, korzenie oraz ekstremalnie przesuszoną, wyślizganą na beton glebę. O ile nie zdziwiło nas, że tył czuje się w tych warunkach świetnie, to ,,klejenie” się agresywnych klocków przedniej opony do takiego podłoża było zaskoczeniem. To był pierwszy moment, w którym ich uniwersalność okazała się większa, niż przewidywaliśmy. 

 

Podobną sytuację mieliśmy w górach, gdzie trafiło się świeże błoto. Dzięki bardzo obfitej w opady burzy była szansa sprawdzić je na błotnistej nawierzchni, bo w naszych okolicach ostatnie tygodnie to ciągła susza… Tu z kolei zaskoczył nas tył, którego gęste klocki dawały naprawdę dobrą trakcję w soczystym, świeżym błocie. Oczywiście nie mówimy, że Jet XC2 idealnie kleił się ziemi, ale skutecznie napędzał i hamował, a nie zmieniał się w nauczyciela techniki jazdy. To zapewne sukces tego, że klocki są na tyle niskie, że opona nie zaklejała się błotem. Ciężko powiedzieć, w każdym razie były miejsca, gdzie błotny sukces Force’a XC2 nie był zaskoczeniem, ale już niezłe działanie Jet’a XC2 tak. Znowu więc plus do kategorii wszechstronności, tak pożądanej w MTB XCO, a już szczególnie w XCM, gdzie podłoże bywa bardzo zmienne.

 

 

Potwierdzeniem skuteczności w zmiennych warunkach był start w Bikemaratonie w Polanicy, gdzie akurat trafiły się bardzo różne warunki w zależności od odcinka trasy. Była sucha ściółka, była mokra ściółka, były mokre śliskie głazy, odcinki naprawdę świeżego błota, do tego sporo szutrów. Poza tym korzenie i kilka miejsc, gdzie można pójść po kamieniach pełnym piecem. Jednym słowem to całe spektrum nawierzchni. Testowy zestaw nie miał tam żadnych potknięć, a boczne ścianki po tym wyścigu i treningowych testowych jazdach nie mają żadnego naruszenia powłoki gumowej. Warto dodać, że opony są też idealnie proste. Obie zapewniają dużą stabilność podczas jazdy z niskim ciśnieniem - to zasługa sztywnych ścian bocznych. Jako para sprawdziły się świetnie, a poniżej postaraliśmy się rozebrać ich działanie osobno i rozłożyć je na czynniki pierwsze. Oczywiście miejcie na uwadze, w jakiej konfiguracji (przód - tył) ich używaliśmy.

 

 

Michelin Force XC2 Racing Line

Bieżnik w tej oponie ma dość agresywną rzeźbę i znaczne odległości między klockami, ale jednocześnie jest niespodziewanie niski na środku. To zaleta, gdy jest sucho. Niewysokie centralne klocki nie poddają się twardej nawierzchni. Właśnie dlatego (tak uważamy) trzymanie na skałach, kamieniach, korzeniach czy twardej ziemi jest tak skuteczne. Klocki nie wyginają się, a do głosu może dojść dobrej jakości mieszanka gumowa i oplot wklejający się w podłoże. Z kolei na mokrych nawierzchniach taka wysokość wystarcza do zapewnienia dobrej trakcji. Być może na gliniastym, klejącym i głębokim błocie byłoby gorzej, ale warunki tej wiosny nie dały nam opcji na sprawdzenie tego na własnej skórze.

 

Znacznie wyższe są klocki boczne, a opona ma też wyraźnie zaokrąglony profil. To sprawia, że bardzo płynnie i przewidywalnie zachowuje się zakrętach. Cały czas czujemy ,,co się dzieje”, a przyczepność w zakrętach stoi na świetnym poziomie. W zasadzie na każdej nawierzchni, którą mieliśmy okazję odwiedzić w ciągu kilku tygodni. Bez dwóch zdań możemy polecić tą oponę jako jeden uniwersalny model na przód. Co do szybkości, toczenie ciężko jest wyczuć w przednim kole, ale - zważywszy agresywny bieżnik - nie jest specjalnie głośna. Wydaje się, że nie odbiega od podobnie ,,agresywnych” opon od konkurencyjnych firm. Poza tym poziom hamowania i ogólna stabilność stoją na bardzo wysokim poziomie.  

 

 

Michelin Jet XC2 Racing Line

Opona Jet XC2 wydaje się mieć bardziej płaski profil niż Force XC2. Na jej bieżnik składają się niskie i rozmieszczone blisko siebie duże klocki na środku oraz gęsto utkane znacznie wyższe klocki boczne. Środek oferuje dużą powierzchnię styku z podłożem. To procentuje na twardych nawierzchniach, gdy jest sucho, ale też na mokrych kamieniach czy korzeniach. Tam, gdzie mieszanka gumy i gęsty oplot są kluczowe po prostu czuć, że przyczepność stoi na świetnym poziomie. Opona doskonale trzyma się też nawierzchni ziemnych i szutrowych. Toczenie jest dobre, choć na rynku jest trochę szybszych modeli. Takie odczucie wynika pewnie nie tyle z samych oporów toczenia, ale masy, która jednak liczy 718 gramów. 

 

Najwięcej poślizgów spodziewać się można w luźnej, głębokiej ściółce i na błocie - tam potrzebna jest wyższa i rzadsza kostka. Fakty są jednak takie, że do maratonów MTB nie potrzeba nic więcej. Nie chcemy wręcz pakować się w zbyt agresywną oponę, bo taka będzie traciła tam, gdzie liczy się szybkość. Stąd do XCM polecić ją można na większość warunków i tras. Natomiast w XCO zapewne gdy jest na tyle mokro, że opona już zapada się w glebie (głębsze błoto) warto na tył pójść też w Force’a XC2. Osobną zaletą jest - tu oczywiście polegamy na swoich doświadczeniach - wysoki poziom ochrony przed defektami. Ciężko ją dobić, a grubość ścianek czy czoła opony pozwala naprawdę odważnie zjeżdżać. 

 

 

Podsumowanie

W naszej opinii to doskonały zestaw do ściagania. Bardzo pewny w terenie i cechujący się dużą wszechstronnością. Taki, który zachęca żeby zyskiwać na trudnych technicznie fragmentach. Może nie lekki, ale dający pewność w prawdziwych w górach. Taki zestaw sprawdzi się świetnie jako uniwersalne ogumienie na wymagające górskie wyścigi MTB. Warto pamiętać, że są tu ponad przeciętnie (jak na segment XC) sztywne boczne ścianki. Docenią to osoby o wyższej masie oraz wielbiciele jazdy na niskich ciśnieniach. 

 

Dystrybutor: www.aspire.eu