Spis treści:
Napęd w rowerze od zawsze sprawiał najwięcej problemów. Z jednej strony im prościej, tym lepiej - im więcej przerzutek, przełożeń, kółek, rolek i napinaczy, tym więcej potencjalnych miejsc na awarię gdzieś na górskim szlaku. A wiadomo - jak coś może pójść źle, to pójdzie źle jak po maśle. Z drugiej strony leśne ścieżki to nie szosa - jak trafi się solidny podjazd, to każde "miękkie" przełożenie może okazać się na wagę złota. I bądź tu mądry ! Zawodnicy różnych dyscyplin MTB od lat radzili sobie dostosowując napęd do własnych potrzeb. Zjazdowcy zostawiają jeden blat z przodu wychodząc z założenia, że i tak w górę wyniesie ich wyciąg. Maratończycy z kolei montowali odpowiednie do swojego poziomu wytrenowania zębatki, wychodząc z założenia, że te najbardziej strome stoki i tak szybciej jest podbiec z rowerem pod pachą.
Wraz z rosnącą popularnością jazdy szlakowej pojawiła się rzesza rowerzystów poszukujących uniwersalnego rozwiązania - prostoty i funkcjonalności w jednym. Odpowiedź przyszła w postaci napędów 1x11. Koniec problemów - brak przedniej przerzutki, jedna manetka mniej, zachowany duży zakres przełożeń i.... właśnie. I tylko ta cena z innej galaktyki... Nawet zamożni Amerykanie czy Niemcy krzywili się na myśl o kosztach związanych z przesiadką na XX1. Nowy bębenek w tylnej piaście (albo i całe koło!), korba, manetka. Ze 4000 zł na początek i jeszcze co rok kaseta za blisko 1000 zł. Drogo.
Pomysł z jednym blatem z przodu jest jednak na tyle dobry, że branża szybko zareagowała dostarczając zestawy umożliwiające przeróbkę "starych" napędów 2x10 na 1x10 i odpowiednie rozszerzenie zakresu przełożeń do tego znanego z 1x11 firmy SRAM. Rozwiązań tego typu jest dziś całkiem sporo. Za sprawą gdańskiej firmy 7anna, dystrybutora min. marki Hope do redakcji BikeWorld trafił zestaw zębatek 1x10 przygotowany przez tę renomowaną angielską manufakturę. Kto miał kiedykolwiek w ręku produkty Hope'a wie dobrze, że Anglicy wiedzą jak tworzyć rowerową biżuterię. Klamki i zaciski hamulcowe, piasty, lampki - wszystkie one wykonane są na wycinankach numerycznych z najwyższą starannością, anodowane na wszystkie kolory tęczy i... no, tego, z resztą sami wiecie. Lizaki, że hej!
Nie inaczej jest z zębatkami 1x10. Hope Retainer (przód) i Hope T-Rex 40t (tył) są lekkie, precyzyjnie wykonane i dostępne w trzech anodowanych kolorach ze starannie wyciętymi laserowo logotypami producenta. Pomimo tego, że stanowią dwa zupełnie osobne produkty i oczywiście każdy z nich można zakupić osobno, to jednak jeśli poważnie myślicie o przesiadce na 1x10 warto rozważyć zakup kompletu. Coś jak groszek z marchewką. Tylko razem.
Hope Retainer z przodu
W przypadku rezygnacji z przedniej przerzutki w rowerze górskim kluczowym staje się utrzymanie łańcucha na zębatce. Nie jest to wbrew pozorom prosta sprawa. Zawieszenie pracując zmienia naprężenie łańcucha, nierówności sprawiają, że wszystko telepie się góra-dół, słowem okazji do spadnięcia z zębatki łańcuch ma aż nadto. Remedium okazało się być nadzwyczaj proste – system Narrow-Wide. Za anglojęzyczną nowomową kryje się genialne w swojej prostocie rozwiązanie – zęby na kole zębatym są na zmianę szersze i węższe idealnie wpasowując się w ogniwa łańcucha i przytrzymując go na jego miejscu. Na takie właśnie rozwiązanie zdecydował się Hope.
Retainer korzysta z najpowszechniejszego aktualnie standardu montażu przednich zębatek 104BCD i jest kompatybilny z napędami 9-cio i 10-cio rzędowymi. Blaty dostępne są w 4 rozmiarach – 30, 32, 34 i 36 zębów, których masa według informacji producenta waha się od 37 do 57 gramów. Do testów otrzymaliśmy wersję 34T ważącą ok. 52 g.
Hope T-Rex z tyłu
Rezygnacja z dwóch lub trzech zębatek z przodu oznacza znaczne ograniczenie zakresu dostępnych przełożeń. Aby całkowicie nie pozbawić się możliwości wdrapania się na szczyt góry o własnych siłach koniecznością staje się zastosowanie kasety z większą ilością zębów niż dotychczas. W napędach 2x10 najczęściej stosowane są kasety 11-36T. Przy jedynym dostępnym blacie 34T jak w testowanym przez nas zestawie daje to najlżejsze przełożenie 0,94. Zdecydowanie za mało jeśli nie mamy łydy jak Absalon lub jeśli nie chcemy zbyt często wypychać roweru pod górę. Tu z pomocą przychodzi Hope T-Rex 40T. Podobnie jak przednia zębatka został starannie wycięty CNC i tak samo jak przód dostępny jest w 3 wersjach kolorystycznych: srebrnym, czarnym i złotym.
Instalacja adaptera jest bajecznie prosta – wybieramy rodzaj zębatki (dostępne są dwie wersje – do kaset Shimano lub SRAM), zdejmujemy kasetę, zakładamy T-Rexa, umieszczamy z powrotem kasetę i… brakuje miejsca! Oczywiście, że brakuje. Bębenek ma swoją szerokość i fizyki się nie oszuka. Ze standardowej kasety należy zdjąć jedną z dotychczasowych zębatek wraz z dystansem. Zwykle użytkownicy takich rozwiązań decydują się na rezygnację z zębatki 15T lub 17T. Jest to dobre, skuteczne rozwiązanie problemu, niestety nie pozbawione wad. W typowej kasecie zębatki to 11-13-15-17-19.. itd. Po usunięciu 15T lub 17T dostajemy odpowiednio 11-13-17-19 lub 11-13-15-19. W obu przypadkach zamiast typowego przejścia o 2T w górę dostajemy przeskok o 4 zęby. Dużo, niedużo? Dużo. W pewnych specyficznych sytuacjach brakuje tego odpowiedniego biegu, a dodatkowo łańcuch w miejscu „dziury 4T” wchodzi w górę wyczuwalnie mniej chętnie. Dla jasności – da się z tym żyć, nie jest to jakiś szczególnie dotkliwy problem, niemniej warto mieć świadomość, że tak jak w życiu tak i w tym przypadku nie ma nic za darmo…
Rozwiązaniem tego problemu może być usunięcie dwóch zębatek (15 i 17T) i zastąpienie ich jedną, 16T. Można taką bez problemu zdobyć wymontowując ze starych kaset 8-mio i 9-cio rzędowych lub kupić jako kolejny element akcesoriów pod wspólną nazwą „konwersja do 1x10”. Od niedawna spotkać można również zmodyfikowane zębatki 12T umożliwiające bezpieczne użycie nakrętki kasety i usunięcie zębatek 11 i 13T (zdecydowanie najrzadziej stosowanych). Opcji mamy jak widać sporo, więc problem usuwanej zębatki da się bez problemu skutecznie rozwiązać i cieszyć się naprawdę dużym blatem z tyłu.
Wracając do naszego Hope’a – 40 zębów daje przełożenie 0,85 (przy przedniej zębatce 34T). Nie jest to może szczyt marzeń przeciętnego amatora podjazdów, jednak zapewnia odpowiedni margines bezpieczeństwa, żeby można było ze spokojem patrzeć na 95% podjazdów czekających na nas w górach.
Jazda
Zestaw Hope’a testowany był w redakcji BikeWorld naprawdę długo – blisko 6 miesięcy i jakieś 3000 km w rowerze all mountain. Nie używaliśmy żadnych dodatkowych napinaczy czy jakichkolwiek innych rozwiązań zabezpieczających napęd przed spadaniem łańcucha. Rower podjeżdżał, zjeżdżał, latał, zawieszenie pracowało, czasem dobijało – słowem było wszystko. Nawet kilka szybkich wyjazdów po mleko i bułki. Wszystko.
Na naszych okolicznych trasach tylko dwa podjazdy okazały się być nie do pokonania, choć na napędzie 2x10 „dawało radę”. Dwie w ciągu 6 miesięcy. Raczej nie problem, no chyba, że komuś jedna z nich trafiłaby się tuż pod wjazdem do garażu .
Nieco inaczej było z przednią zębatką. Tu łańcuch spadł dokładnie 0 razy. ZERO. Co prawda zawodnicy na Enduro Series pomimo użycia zębatek narrow-wide decydują się na pozostawienie napinacza, jednak z naszego, redakcyjnego punktu widzenia to raczej dmuchanie na zimne niż faktyczna potrzeba. Co by się nie robiło, łańcuch pozostawał na miejscu, a napęd nie przeskakiwał i działał idealnie.
Pozostaje jeszcze kwestia trwałości. 3000 km potrafi nieźle nadgryźć zębatki. Hope, choć oczywiście stracił nieco blasku, a anoda na zębach pozostała wspomnieniem, spisał się na medal. Aluminium 7075 dzielnie zniosło próbę czasu, zużycie przy regularnych zmianach łańcucha co 1000 km było na tyle niewielkie, że bez problemu udało się założyć kolejny, nowy łańcuch.
Czy warto konwertować na 1x10 ? Tu wszystko zależy od oczekiwań użytkownika, jednak naszym zdaniem – warto. Jest prościej, lżej (o zębatkę i manetkę), a przez brak nadmiernie „miękkich” przełożeń – szybciej i mocniej. Propozycja Hope’a w postaci zestawu Retainer + T-Rex 40 z pewnością zdobędzie Wasze uznanie.
Dystrybutor: 7anna.pl
Fot. Andrzej Komarnicki