Wiosenne smarowanie - ProLink

Drukuj

W dziedzinie smarowania niezwykle trudno wskazać jest jednoznacznie faworytów. Przyczyn jest kilka. Po pierwsze bez możliwości laboratoryjnych ciężko jest stwierdzić: OK, ten smar jest lepszy.

Wyraźnie czuję, że przerzutki przeskakują szybciej, a na łańcuchu mogę przejechać 500 km więcej.

Smar pełni istotną rolę w funkcjonowaniu części ruchomych, ale przecież ich nie zastępuje. Od tego, czy układ napędowy działa poprawnie zależy bardzo wiele czynników: od klasy napędu, przez jego regulację aż do jakości linek i pancerzy.

Smar do łańcucha ProLink przedstawiany jest jako środek smarujący nadający się do stosowania w każdych warunkach atmosferycznych. Przyznam, że bardzo mi się ta koncepcja podoba. W naszych warunkach pojęcie suchości i wilgotności potrafi zmienić się kilkakrotnie wraz z kolejnymi pokonywanymi kilometrami. Nie przywiązuję do tego tak dużej wagi, ale mając do wyboru środki typu wet/dry często po prostu nie wiem na którą wersję postawić. A tutaj proszę: any weather, and any terrain.



ProLink ma bardziej konsystencję płynu niż smaru i przypomina nawet zapachem znane smarowidła penetrujące, z tą różnicą, że nie jest w sprayu. Bardzo dobrze, że preparat nie śmierdzi, co może potwierdzać ważny dla rowerzystów fakt, że jest on nietoksyczny i przyjazny środowisku, o czym pisze producent. Jednak największym atutem tego amerykańskiego smaru jest specjalna formuła MFR sprawiająca, że testowany przez nas produkt jest „inny niż wszystkie”. O co chodzi? Otóż zawarte w płynie cząsteczki MFR (Metal Friction Reducer) łączą się z metalem, tworząc powłokę pozwalającą na wydłużone smarowanie. Owa sucha i śliska powłoka z jednej strony przedłuża żywotność napędu, a z drugiej redukuje tarcie o 50%.

Smar testowaliśmy na łańcuchu całkowicie nowym, używanym przede wszystkim w warunkach miejskich podczas wielkiej marcowej odwilży. Cały napęd dostał w kość, głównie z powodu nieczystości znajdujących się w topniejącym śniegu wraz z niszczycielką solą. Zgodnie z zaleceniem producenta usunęliśmy najpierw zewnętrzną powłokę fabrycznego, lepkiego smaru i dopiero potem potraktowaliśmy go obficie ProLinkiem.

 



O samej jeździe trudno jest cokolwiek wnikliwie odkrywczego napisać poza tym, że napęd działał poprawnie, a buty przemakały w zastraszającym tempie. Bardzo miłym zaskoczeniem była niska tendencja przywierania brudu (głównie błota) do łańcucha. Może częściowo dlatego, że miejski rower wyposażony był w odpowiednią osłonę izolującą, ale na pewno w jakiejś części jest to efekt działania smaru. Zauważyłem, że dość szybko smar został wypłukany, co raczej było spowodowane ponadprzeciętną wilgocią, a nie formułą smaru - fakt ten sprawdzimy wraz z pokonywaniem kolejnych kilometrów m. in. w trudnych, wyścigowych i błotnych warunkach. Już teraz zapraszamy do drugiej części testu pod koniec sezonu. Mamy nadzieję również potwierdzić zdanie użytkowników forum MTBR.com, którzy od kilku lat wybierają regularnie ProLink najlepszym smarowidłem.

 

 

 


Za buteleczkę z dozownikiem o pojemności 118ml zapłacić trzeba 32 zł, a bardziej ekonomiczna półlitrowa kosztuje 92 zł. Posiada ona w komplecie dozownik-spryskiwacz. W ofercie dostępna jest również mała, bardzo poręczna i precyzyjna „strzykawka” o pojemności 30 mililitrów. Zbiornik jest zrobiony z gumowego materiału, więc po zużyciu można go ponownie napełnić.

Dystrybutor: www.cult-bikes.com