Polar RS800 G3 - ogniwo ewolucji

Drukuj

Miała być rewelacja i przełom, wyszedł kolejny krok w ewolucji. Na końcu tej drogi znajduje się sporttester doskonały. Jak długo jeszcze musimy na niego czekać i jak daleko od ideału leży najwyższy model z kolekcji Polara?

Założenie
Konkurencja mocno naciska. Garmin z modelem Edge 305 a następnie 605 mocno zbliżył się w rejony, zajmowane do tej pory przez Polara. Niezłe właściwości użytkowe, połączenie monitora pracy serca, licznika rowerowego i GPS z agresywną promocją wśród zawodowców musiały podciąć pewność siebie Finów z Polara. Polara, który przez wiele lat był synonimem pulsometru. Pomysł na nowy model sport testera, łączącego w sobie najwyższej klasy monitor pracy serca z precyzyjnym pomiarem dystansu i prędkości nie jest niczym nowym. Garmin miał w swojej ofercie model Foreruner, podobny sprzęt oferuje również Timex. Tyle tylko, że Polar, oprócz świetnych pulsometrów oferuje coś jeszcze. O ile zegarek jest sercem systemu, to oprogramowanie Polar Precision Performance jest jego mózgiem. W nowej wersji nazwane Polar ProTrainer 5, wraz z najwyższym i najbardziej zaawansowanym z dotychczas produkowanych modelem pulsometru oferuje niemal kompleksowe zaplecze do profesjonalnego treningu. Jego uzupełnieniem ma być uniwersalny speed sensor w postaci modułu GPS Sirf III.

Forma
Od czasów dodania nowych funkcji i zmianie designu z klasycznych, filigranowych, czarnych zegarków na serię „S” Polar nigdy nie grzeszył urodą. Dopiero najnowszy 725 w wersji teamowej stracił nieco ze stylu „plastikowego zegarka z odpustu”. RS800 na szczęście kontynuuje ten trend. Co więcej, choć zewnętrzne rozmiary koperty (zdobionej gustownie przepolerowaną stalą) są niemal identyczne z serią „S”, ścięcie rogów sprawiło, że całość wygląda zdecydowanie bardziej filigranowo. Charakterystyczny znak firmowy Polara - czerwony przycisk zyskał nowy kształt i odcień natomiast „oczko” podczerwieni sprytnie ukryto w dekoracyjnym przetłoczeniu. Sportowcom nowy RS się bardzo podoba, „cywile” nadal uważają go za szczyt obciachu – cóż począć ;-)

Zarówno koperta jak i pasek zostały wyprofilowane tak, by dobrze dopasować się do nadgarstka – nigdy więcej siniaków powstałych przez obijający się o przegub zegarek! Sam pasek prezentuje się lepiej niż w poprzednich modelach – jest miły w dotyku a przede wszystkim trwały. Po półrocznym użytkowaniu nie widać na nim śladów zniszczenia, co było bolączką serii „S”. Zaglądając pod spód, oprócz obecnego już od jakiegoś czasu napisu „Design in Finland, Made by Polar in China” zobaczymy niezmiernie przyjazny element. Otwierane monetą, niczym w Swatchu, wieczko baterii CR2032 – dostępnej u każdego zegarmistrza i kosztującej w porywach 4PLN. Kosztowna wymiana nietypowej baterii należy więc do przeszłości.

Tyle zalet zegarka. Czas na rzecz najbardziej oczekiwaną, czyli moduł G3. Podobnie jak w przypadku odbiornika noszonego na ręce, moduł G3 obsługuje tania i łatwo wymienna bateria. Tym razem jest to klasyczny „paluszek” R6. Niestety w związku z tym urządzenie ma spore rozmiary. 62X61x25mm to dużo. Nazywając rzecz po imieniu – G3 jest za duży jak na współczesne standardy i zwyczajnie rozczarowuje. Jest na tyle duży, że można zapomnieć o noszeniu go na ramieniu, jak zaleca producent. Niezłym pomysłem jest za to montaż ski-rzepem do mostka lub przy pomocy solidnej klamry, w jaką jest wyposażony do elementu ubrania. Można również przyczepić nadajnik do opaski z nadajnikiem tętna. Jest to najwygodniejsze rozwiązanie, choć utrudnia ewentualne włączanie/wyłączanie modułu G3.

Sama opaska również jest nieco odświeżona i zyskała nazwę Wearlink +. Nadajnik wreszcie nie jest elementem konstrukcyjnym. Zwyczajnie przypinamy go z przodu do opaski, którą niezależnie rozpinamy zapięciem znanym z... damskiej bielizny. Nadajnik zyskał nowe kodowanie w 2,4GHz (W.i.n.d.), które umożliwia odejście od odbiornika i powrót bez zgubienia sygnału. Dzięki niemu jest również niemal w 100% odporny na zakłócenia. Sama opaska, będąca po prostu miękkim paskiem materiału jest nieporównywalnie wygodniejsza od plastikowych odpowiedników konkurencji. Nadajnik można również przypiąć do specjalnej bielizny Adidasa.

 


Treść
Powiedzmy sobie szczerze – kto kupuje sport tester dla jego wyglądu? No dobrze, znam kilku takich, ale to margines. Większym lansem jest zrobić, dzięki współpracy z takim urządzeniem dobry wynik niż tylko nosić je na ręce. Polar RS800 G3 to jedno z najdoskonalszych i najbardziej profesjonalnych urządzeń służących analizie danych treningowych dostępnych na rynku. Oczywiście można polemizować, czy we współczesnym zawodowym sporcie sama kontrola tętna wystarczy do osiągnięcia mistrzostwa (zapewne nie), jednak w tym miejscu nie jest to tak istotne. W porównaniu ze starszymi modelami RS800 oferuje przede wszystkim więcej pamięci (niemal dwukrotnie) oraz możliwość zapisu danych co sekundę a także zapis R-R (zapis każdego uderzenia serca). Do tego szereg funkcji biegowych dostępnych po zastosowaniu czujnika na but (dystans, kadencja biegu itp.). Zamiennie, i to nas interesuje bardziej, możemy zastosować sensor G3, który w ten sposób zmienia RS800 w uniwersalny licznik rowerowy, narciarski, outdoorowy itd. Uwaga istotna – do tego modelu Polara nie można podłączyć czujnika kadencji pedałowania. Jest to prawdopodobnie największa wada RS800 jako sport testera dla kolarza.
Użytkownicy poprzednich modeli serii „S”, którzy nie mieli do czynienia z nowymi modelami Polara, np. licznikami z linii CS będą zdziwieni nowym menu i układem wyświetlanych na zegarku danych.

Tak jak poprzednicy RS800 wyświetla informacje w trzech wierszach. Inna jest jednak czcionka i proporcje w wielkości wyświetlanych informacji. Wyraźnie większe są cyfry dolnego wiersza, domyślnie przeznaczonego na tętno. Dodatkowo, np. w czasie szczególnie intensywnych ćwiczeń można powiększyć górny wiersz, zostawiając tylko dwa. Funkcje są podpisane, całość jest czytelna a lekkie działanie przycisków ułatwia przechodzenie między poszczególnymi... nie, nie funkcjami a ekranami. RS800 umożliwia zaprogramowanie sześciu ekranów, na każdym po trzy wyświetlane funkcje. Gdy sport tester jest włączony, możemy przełączać się właśnie między ekranami. Z jednej strony ogranicza to dostęp do wszystkich funkcji, z drugiej trzeba przyznać, że kilka – kilkanaście kliknięć potrzebnych do odczytania np. danych o przewyższeniu czy spalonych kaloriach w serii „S” było mocno uciążliwe. Tutaj po kilku treningach można łatwo ustawić najczęściej używane opcje, stosownie je podpisać i faktycznie efektywnie używać zegarka, ograniczając naciskanie klawiszy w czasie wysiłku do minimum. Przy temacie przycisków należy wspomnieć również o tym, że tym razem działają bardzo „luźno”, szczególnie startujący, charakterystyczny czerwony klawisz. Stąd też konieczność zastosowania blokady klawiatury, niestety nie automatycznej.

Kolejną różnicą, na plus, jest zmiana systemu podświetlania. Działa ono przez 5 sekund albo do momentu przestania naciskania klawiszy. Zatem przeglądając dane po ciemku światło nie gaśnie znienacka, jak to miało miejsce w serii „S”.
Nowością, którą można potraktować albo jako gadżet albo przydatną funkcję jest wyświetlany wykres tętna w założonej strefie. Przydaje się szczególnie podczas treningu w zróżnicowanych strefach tętna – zamiast pamiętać wartości lub czekać na sygnał dźwiękowy na wykresie widać, czy zbliżamy się do granicy czy też jest jeszcze do niej daleko.

Przy okazji treningów w kilku strefach pojawia się jedna z głównych zalet nowego Polara. Jest ona powiązana z nowym Polar ProTrainer 5 i umożliwia zaprogramowanie niemal dowolnego treningu, o jakim tylko można zamarzyć. Interwały, dowolne sekwencje pracy i odpoczynku według tętna, czasu lub dystansu. Cokolwiek wymyśli trener, będzie możliwe do zrealizowania -Polar zasygnalizuje początek ćwiczenia, wskaże strefę, a sygnałem dźwiękowym przypilnuje właściwego wykonania. Owszem, było to możliwe w poprzednich wersjach, ale ograniczone do jednego rodzaju ćwiczenia. Teraz możemy dowolnie komponować trening i skupić się tylko na jego przeprowadzeniu. Z kolei przy pomocy PPT 5 dokonamy precyzyjnej analizy. Możliwe jest korygowanie błędów, dodawanie okrążeń i zaznaczeń a wraz z nimi odczytywanie informacji o kolejnych fragmentach treningu. Dane są szczegółowe (możliwość zapisu nawet co sekundę oraz zapis R-R), precyzyjne i łatwe do odczytania. W tej kwestii Polar zostawia konkurencję o lata świetlne za sobą.

Transfer odbywa się za pomocą podczerwieni, wreszcie dopracowanej (RS800 działa bez problemu z niemal każdą, nawet najtańszą „irdą” oraz wbudowanymi portami podczerwieni). Kolejny miły szczegół to możliwość zgrywania plików pojedynczo – nie trzeba przy każdym łączeniu się z komputerem pobierać całej pamięci zegarka, zatem oszczędzamy czas i baterię. Sama podczerwień może nie jest rozwiązaniem zbyt nowoczesnym, ale trzeba pamiętać o poborze energii. Bluetooth zabiłby baterię dość szybko a gniazdo USB, nawet najlepiej uszczelnione w końcu dopuści wilgoć do wnętrza.

Ogólnie zegarek RS800 to najlepszy dotąd pulsometr, z jakim miałem do czynienia. Nie jest to, niestety, sprzęt dla miłośników gadżetów. To narzędzie pomagające wykonać określoną pracę. Zero przyjemności, maksimum efektywności. W czasie treningu masz ćwiczyć a nie bawić się przyciskami. Jako sprzęt dla wyczynowego sportowca sprawdzi się więc znakomicie i trudno w tej chwili znaleźć na rynku coś lepszego, biorąc pod uwagę całość systemu: odbiornik z oprogramowaniem PPT 5. Użytkownik chcący mieć na bieżąco dostęp do większej ilości informacji lub po prostu lubiący więcej zabawy, powinien raczej rozglądnąć się za czymś innym.

Niestety, obok dużej ilości miodu, jaką wylałem na RS800, trzeba dodać coś więcej niż łyżkę dziegciu. Nadajnik G3 to porażka. Jest duży, energochłonny (10 godzin na dobrym akumulatorze lub 12 godzin na firmowej baterii alkaicznej to maksimum jego możliwości) i długo się uruchamia. Fakt, że raz złapanego sygnału nie gubi nie usprawiedliwia koszmarnego wprost czasu wyszukiwania satelitów. 3-4 minuty to standard, które kilkukrotnie wydłużają się, jeśli zaczniemy się poruszać. Wadą jest również mały zasięg urządzenia. Przy nadajniku schowanym w kieszeni na plecach, zegarek na ręce traci z nim łączność podczas jazdy w dolnym chwycie (stąd pomysł wożenia G3 przy opasce tętna). Przekazywany sygnał do zegarka pojawia się na wyświetlaczu z pewnym opóźnieniem, akceptowalnym, ale nieco irytującym (porównywalnym z tym ze starej serii Polarów np. accurex plus). Opóźnienie to nie jest później widoczne na wykresie tętna, wysokości i prędkości. Nieprzemyślana jest również sygnalizacja zużycia baterii. Oprogramowanie PPT 5 informuje o jej stanie przy każdym zgrywaniu danych, ale dzieje się tak tylko przy dobrych bateriach, akumulator, nawet rozładowany cały czas widoczny jest jako 100%. Z kolei migająca na module G3 dioda zmienia kolor na czerwony dopiero gdy prądu zostało na kilkanaście minut pracy.
Choć po przyzwyczajeniu do wad urządzenia można skutecznie z niego korzystać (mimo wszystko to licznik, którego używam najdłużej) i wtedy sprawdza się bardzo dobrze, wniosek pozostaje jeden. G3 jest zdecydowanie do poprawy – to element systemu, który wyraźnie odstaje jakością od reszty.


Waga zegarka: 51g
Waga modułu G3: 85g (z baterią)
Waga opaski z nadajnikiem: 72g

Sugerowana Cena Detaliczna: 1600PLN