Wybór roweru do szosowych treningów zabrał mi aż dwa miesiące. Szukałem roweru, który pozwoli mi lepiej przygotować kondycyjnie organizm do maratonów: nie do ścigania, nie do finiszów w stylu Cippoliniego. Jazda na szosie pozwala bowiem na lepsze pilnowanie przebywania w zaplanowanych strefach wysiłku i poprawę techniki pedałowania. Oprócz powyższych ważnym też okazał się fakt, że na Górnym Śląsku jest mnóstwo ciekawych tras, które ja, jako zagorzały terenowiec, zawsze omijałem z daleka. Pora odkryć i tę część regionu, zapuścić się w całkiem miłe asfalty, odwiedzić kamieniołomy, kościółki, pola, wsie. W zasadzie wystarczyłoby w moim kochanym Mongoosie założyć slicki i od biedy też można by prowadzić treningi szosowe jednak wożenie po szosie tarcz i amora uznałem za zupełnie zbyteczne. Poza tym jestem leniwy i nie chciało by mi się zmieniać ciągle opon.
Serdeczne podziękowania dla firmy Kellys za udostępnienie sprzętu do testów.

Pod uwagę wziąłem rowery w zakresie cenowym 3500-4500 PLN jako grupę obiecującą słuszną jakość za rozsądne jeszcze pieniądze. Już pierwszy tydzień katalogowych porównań wyłonił faworyta – szosówkę coraz bardziej znanej na naszym rynku firmy Kelly’s. Moje kryteria selekcji były proste:
- jak najwyższy wskaźnik jakość-cena
- jak najniższa waga
- jak najlepszy osprzęt
- duża zdolność do pochłaniania drgań
- wygodna geometria
- dostępny rozmiar
Jak już pisałem w teorii najlepszym dla moich zastosowań, czyli treningu szosowego, okazał się właśnie Kelly’s gdyż przy cenie zaledwie 3999PLN oferował pełną grupę osprzętu Shimano 105 (pełną czyli łącznie z suportem co jest doprawdy ewenementem!), karbonowy widelec, cieniowaną ramę ALU i pozostałe komponenty Kalloy’a. Nie bez znaczenia był też fakt seryjnego wyposażenia tego roweru w pedały Shimano M515A co pozwala zaoszczędzić 170 PLN gdy ma się już SPD w „góralu”.
Teoria teorią, piękno katalogów jest niezaprzeczalne, strona Kelly’s (www.kellys.pl) kusi bardzo ładnymi wygaszaczami ekranu z wszystkimi modelami rowerów, ale na rower trzeba wsiąść i go przetestować. Niestety dostanie roweru Kelly’s 9500 w Województwie Śląskim okazało się niemożliwe choć wszystkie sklepy obiecywały sprowadzić na zamówienie konkretny rozmiar. Problem w tym, że 9500 produkowany jest zaledwie w dwóch rozmiarach: 520 i 560 co stawiało mnie w ciężkim położeniu gdyż przy 178cm wzrostu mam dość długie nogi i nie mogłem kupić roweru w ciemno. Szukając egzemplarza do przymiarki zawędrowałem nawet do naszych południowych sąsiadów i prawie kupiłem Authora 4403... na szczęście pewnego dnia mój USR zrobił mi miłą niespodziankę oznajmiając, że właśnie sprowadził dwie sztuki. Decyzja zapadła – stałem się właścicielem Kelly’sa 9500 w rozmiarze 520.
Pierwsze kilometry.
Wsiadając na piękną matowo czarną maszynę z połyskującym czarnym osprzętem oraz srebrnymi i pomarańczowymi wstawkami uzbroiłem się w kilka przekonań:
1. zapomnij o komforcie i amortyzacji
2. zapomnij o skakaniu
3. NIE zapomnij o schodach, krawężnikach, dziurach...
Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że punkt pierwszy był uprzedzeniem całkowicie nie uzasadnionym. Już pierwsze jazdy, przy ciśnieniu w oponach rzędu 7 atm. pokazały na co stać karbonowy widelec. Bomber może toto nie jest ale liście, płytki chodnikowe, szczeliny tłumi genialnie. Cała rama również nie przenosi drgań, co bywa męczące zwłaszcza w miejscu zetknięcia rowerzysty z siodełkiem. Notabene siodełko również okazało się wygodne lecz sztyca była za krótka jak na właściciela nóg o długości 83cm. Przesiadając się z mojego kochanego hardtaila, którego dosiadałem z sylwetką dość komfortową i wyprostowaną przeżyłem mały szok gdy okazało się, że w Kellysie mam ręce na wysokości opony... Nie muszę pozować na zawodowca, a cenie sobie wygodę więc po pierwszych 50km mostek zmienił swoje położenie i ku mojej uldze kierownica znalazła się trochę wyżej.
Geometria ramy roweru szosowego jest inna niż „górala” i nie dość, że wymaga większego pochylenia to zauważyłem, że w moim przypadku powoduje używanie nie „męczonych” dotychczas partii mięsni nóg. Kellys jakby wymaga ode mnie niższej kadencji i większego skupienia na pedałowaniu. Skoro już mówimy o ramie to muszę przyznać, że jest bardzo ładnie wykonana: matowe kolory, ładny design, hak na łańcuch przy tylnym trójkącie, dobre tłumienie drgań, cieniowanie... O osprzęcie nie można wiele powiedzieć: klasyka szosy w wydaniu Shimano. Klamkomanetki działają lekko i intuicyjnie (aż się chce zamontować nowe XTRy w góralu!) – biegi można redukować równie dobrze po 3-4 jak i pojedynczo, piasty kręcą się łagodnie i cicho, korba holowtech na wielowpust pozwala czuć się pewnie przy sprintach i „deptaniu” podczas zdobywania wzniesień. Przerzutki działają bardzo płynnie, nie odbiegając od sprawności mojego XT. Ciasno zestopniowana kaseta 12-23 wraz z korbą 47-53 Dają zadziwiająco szeroki wachlarz przełożeń jednak osobiście odczuwam pewną lukę przy prędkości lekko powyżej 30 km/h: za lekko jak na 1-8 ale nadal za ciężko na 2-7.
Hamulce (również 105 – jakżeby inaczej!) mają bardzo dobrą modulację i wystarczającą siłę by zatrzymać rozpędzonego jeźdźca. Jedynym elementem, do którego długo nie mogłem się przyzwyczaić to jednostronne pedały zatrzaskowe.
Intuicyjnym jest dla mnie położenie buta na pedale i „klik” (mam 545-ki), a tutaj A515... ustawiają się zatrzaskiem do dołu co wywołuje słuszną chyba frustrację.
Przejdźmy do wrażeń z pierwszych jazd. Nie muszę chyba komentować faktu lekkości jazdy na tej maszynie, łatwości przyspieszeń – to banały. Rower prowadzi się pewnie, dokładnie w tym kierunku, w jakim pragnie jechać właściciel - lekkie naciśnięcia na kierownicę i balans powodują płynną zmianę kierunku jazdy, Kellys jest nawet dość zwrotny lecz należy uważać na piasek/żwir na asfalcie gdyż opony Kenda nie utrzymają zbyt długo żądanego kursu skrętu. Największym wyzwaniem dla testowanego egzemplarza są liczne na Śląsku drogi klinkierowe: ciągnące się kilometrami trasy z ustawianych bokiem cegieł pozwalają odczuć zmęczenie nawet na oponach 2.3”. Okazało się, że karbonowy widelec bardzo ładnie tłumi denerwujące drgania i pozwala bez większych przykrości pokonać zarówno zjazdy jak i podjazdy brukiem.
Na razie były same superlatywy, teraz słowo krytyki. Po 200km coś zaczęło trzeszczeć przy mocniejszym naciskaniu na prawy pedał. Podczas kręcenia na stojąco, podjeżdżania wzniesień słychać było lekkie trzeszczenie. Niby nic takiego ale od roweru wymagam pewności i cichej współpracy. Po kolei wykluczyłem korbę i pedały. Nie trzeszczała ani sztyca ani siodełko. Nie były to też pancerze. Mimo dobrego dokręcenia mostka i czterech śrub trzymających kierownica trzeszczenie nie ustało jednak wiem już, że ma związek z kierownicą, gdy intuicyjnie „pcha się” ją prawą ręką naciskając mocno prawy pedał.
Jak na pierwsze 250km maszyna zachowuje się bardzo dobrze. Niedługo czeka ją dłuższa wyprawa, a wtedy zobaczymy: pola, lasy, kury, kaczki... droga na Ostrołękę.
Dane techniczne:
Rozmiar - 520mm / 560mm
Widelec - Kinesis carbon
Ster - FSA Orbit CE
Suport - Shimano BB-5500 Octalink
Korby - Shimano 105
Przerzutka przód - Shimano 105
Przerzutka tył - Shimano 105
Manetki - Shimano 105 Dual Control
Wolnobieg - Shimano CS-HG50-9 12-23
Łańcuch - KMC Z-900
Ramiona hamulca - Shimano 105
Dźwignie hamulca - Shimano 105 Dual Control
Piasty - Shimano 105
Obręcze - Kelly's Spark
Opony - Kenda Koncept skinwall
Wspornik kierownicy - Kalloy UNO lite
Kierownica - Kalloy UNO lite
Sztyca - Kalloy
Siodełko - Active
Pedały - Shimano A515 SPD
Waga - 9,75 kg
W drugiej części testu wrażenia z pierwszego tysiąca kilometrów na Kellysie 9500.
Foto: Kellys 2003