Spis treści:
Rower trekkingowy to dobry wybór dla rekreacyjnych użytkowników, którzy szukają komfortowego i kompletnego roweru o szerokim spektrum zastosowania. Nierozłączną cechą dobrego trekkinga jest duża uniwersalność, bowiem tego typu sprzętem śmiało można na co dzień jeździć po mieście, a jednocześnie jest on gotowy na dłuższą wyprawę, czy weekendową wycieczkę. Jaki jest więc przepis na udany sprzęt z tej kategorii? Na pewno podstawą jest dobra rama, której geometria zapewnia bezpieczne prowadzenie roweru oraz wygodną pozycję ciała. Natomiast reszta to tak naprawdę kwestia osprzętu, który każdą wycieczkę może umilić, albo uprzykrzyć. W przypadku testowanego Tabou – choć niepozorny kolor w pierwszym kontakcie tego nie zapowiada – mamy do czynienia z modelem wysokiej klasy. Do solidnej, aluminiowej ramy zamocowano sporo podzespołów ze średniej, bądź wyższej półki, których jakość działania pozwala przyjemnie pokonywać kolejne kilometry. To bez wątpienia ciekawy i godny uwagi rower, choć jego natura nie jest wcale jednoznaczna. O tym wszystkim dowiecie się z naszego testu, ale najpierw zacznijmy od budowy ramy i wyposażenia.
Rama Tabou Kinetic
Niepozorna, czarno-turkusowa rama Tabou Kinetic 6.0 to dość standardowa dla trekkinga konstrukcja. Została wykonana z aluminiowych, hydroformowanych rur, a jej geometria, kształty i wygląd są typowe dla segmentu trekking i cross. Tu Tabou nie kombinuje, a raczej podąża utartą ścieżką i korzysta ze sprawdzonych w całej branży rozwiązań. Designersko Tabou nie wyróżnia się zanadto, klasyczna czerń zapewne będzie odpowiadała wielu osobom, choć oczywiście brak tu nowoczesnego graficznego polotu. Ożywiającymi ramę wstawkami są ,,kompasy” nawiązujące do wyprawowego charakteru trekkingów.
W kontekście jakości samej ramy nie mamy zbyt wiele do powiedzenia. To solidna konstrukcja, która zapewne wytrzyma wiele tysięcy kilometrów użytkowania, a do tego ma wszystko co potrzebne w trekkingu – wszelkie obowiązkowe punkty montażowe, czy choćby mocowania na dwa bidony. Tabou jest rynkowym specjalistą w segmentach rowerów podstawowych i ze średniej półki, a ich ramy zawsze trzymają odpowiedni poziom. Tu jest podobnie. W zasadzie jedyny mały minus to nieco zbyt mocno odstający na zewnątrz końcowy odcinek pancerza tylnej przerzutki, o który mogą zahaczać butem posiadacze dużego rozmiaru stopy. Da się to jednak rozwiązać w łatwy sposób – choćby przypinając fabrycznie przygotowany pancerz plastikową opaską (zipem) do ramy w okolicy haka przerzutki. Oczywiście pamiętajmy, że ten problem nie będzie dotyczył każdego, ale gdzieś od rozmiaru 44 wzwyż może pojawiać się taka niedogodność.
Porządne komponenty = dobra jazda
Dużo dobrego możemy powiedzieć o wyposażeniu tego modelu, które nie dość, że jest odpowiedniej klasy, to zostało dobrane w przemyślany sposób i finalnie możemy cieszyć się rowerem, którego kultura pracy jest wysoka, a cena – jak na obecne rynkowe realia – zachęcająco niska. Na początek trzeba wymienić amortyzator przedni Suntour NCX D Air, który jest modelem powietrznym, gdzie regulację twardości wykonuje się pompując odpowiednie do swojej masy ciśnienie. To pierwszy krok, który pozwala dobrze ustawić czułość i charakterystykę pracy widelca i faktycznie pozwala się cieszyć z posiadanych 63 mm skoku. Dodatkowo Kinetic 6.0 posiada manetkę blokady skoku na kierownicy, jeśli więc przyjdzie nam ochota popedałować na stojąco to możemy znacznie ,,usztywnić rower” i wykonać to komfortowo, a co najważniejsze bezpiecznie, bez sięgania do pokrętła na koronie amortyzatora. To pozornie detale, ale w praktyce bardzo poprawiające jakość jazdy.
Równie dobre słowa kierujemy w stronę napędu 3x10, który został oparty o komponenty Shimano Deore i wsparty tylną przerzutką Deore XT. Nie dość, że działa on dobrze i precyzyjnie, to oferuje szeroki zakres przełożeń, a przede wszystkim mamy ciasno stopniowane koronki w kasecie, co przydaje się gdy zechcemy pojechać odrobinę szybciej i bardziej sportowo. To kolejna mała cegiełka – obok amortyzatora ze zdalną blokadą – która buduje wizerunek Kinetica’a jako roweru komfortowego, ale bez wykluczenia opcji zakręcenia sobie w wyższym tempie.
Poza tym na liście wyposażenia są hydrauliczne hamulce tarczowe Clarks’a – znanej marki, choć akurat z jej hamulcami był to nasz pierwszy kontakt. Nie rozczarowują jednak – ani siłą hamowania, ani łatwością dozowania mocy. Koła nie są szczególnie lekkie, ale za to zaplecione na 36 szprych, co zwiastuje dużą odporność na rozcentrowanie. Opony to solidny i dość szybki (asfaltowo-szutrowy) model Schwalbe Road Cruiser o standardowej dla trekkinga szerokości około 38 mm.
Wreszcie są tu części mające istotną rolę dla podniesienia komfortu – żelowe siodełko Lookin, amortyzowana sztyca, czy regulowany wspornika kierownicy, który pozwala ustawić jej wysokość na odpowiednim dla siebie poziomie. W zasadzie zastrzeżenia mamy jedynie do samej kierownicy, która jest dość wąska i ma lekkie gięcie. Do charakteru trekkinga bardziej pasuje nieco mocniej gięta do rowerzysty, a ta wydaje się być bardziej typowa dla roweru crossowego. Z kolei w terenie – np. gdzieś w lesie – ten kształt pozwala dobrze panować nad rowerem, ale w tak dużym rozmiarze ramy widzielibyśmy już nieco szerszy model, gdzieś o 2-4 cm. To oczywiście kwestia indywidualna, ale czuć, że kierownica jest bardziej jak w cross’ie, aniżeli trekkingu. Choć może się po prostu czepiamy…
Wyposażenie dodatkowe
Punktem obowiązkowym kategorii trekking są użytkowe dodatki w rowerze. Tu mamy je oczywiście w fabrycznej specyfikacji. Jest piasta z dynamo i oświetlenie stałe zasilane w ten sposób. Jest solidny bagażnik i stabilnie, ciche błotniki, a także osłona łańcucha, która przydaje się podczas jazdy ,,po cywilu”. Najmniej ,,jakościowa” w tym zakresie jest nóżka, która wprawdzie trzyma pewnie rower, ale wydaje się, że mogłaby być sztywniejsza. Przy trekkingu za 2500 - 3000 zł nawet byśmy tego nie wspomnieli (podobnie zresztą jak o kierownicy), ale w rowerze wysokiej klasy chcemy, aby wszystko grało już na 100%.
Komfort i prowadzenie
Jazda na Tabou Kinetic 6.0 jest bardzo przyjemna. Rower sprawnie się toczy i działa z wysoką kulturą oraz ogólną lekkością. To daje bardzo pozytywny obraz całości. Działające szybko przerzutki, łatwo wyczuwalne hamulce, czy skutecznie tłumiący amortyzator to największe atuty tego modelu – niby sprawy oczywiste, ale jeśli wszystkie komponenty działają nieco lepiej, niż w typowym trekkingu za 3-4 tysiące złotych, to nagle czujemy, że mamy rower o klasę lepszy. Prowadzenie jest komfortowe i neutralne, choć z racji wąskiej i prawie prostej kierownicy nieco podchodzące pod zachowanie roweru crossowego. W zasadzie gdyby mostek dać niżej, aniżeli obecnie (czyli wysoko, na rzecz komfortowej pozycji), byłby to całkiem sportowy trekking.
Jeżeli chodzi o wygodę, pozycja ciała jest dość krótka i może być mocno wyprostowana. Wszystko zależy od tego, jak sami ustawimy sobie regulowany wspornik. Rower nie wymaga więc pochylonej pozycji i naginania karku. Duże, 28-calowe koła wraz z dobrym amortyzatorem skutecznie wygaszają drgania, a to co im się nie uda tłumi dodatkowo amortyzowana sztyca i bardzo miękkie siodełko. Na polu komfortu jest bardzo dobrze, choć na dłuższe trasy i tak woleliśmy założyć spodenki z wkładką, natomiast w zwykłej odzieży poruszaliśmy się podczas jazdy po mieście.
Podsumowanie
Topowy trekking w kolekcji Tabou to udany rower – sprawny w prowadzeniu, wygodny, a przede wszystkim cechujący się wysoką kulturą pracy. Kinetic’iem 6.0 jeździ się komfortowo i lekko, do tego stopnia, że czasem można poczuć się na nim odrobinę jak na sportowym cross’ie, a nie stricte rekreacyjnym trekkingu. To jednak nie tyle zasługa ramy, czy charakteru roweru, ale wyposażenia, które jest na tyle dobre, że cały rower staje się dzięki niemu ,,szybszy” i lżej działający. Poza tym mamy tu pełne wyposażenie dodatkowe. Bez dwóch zdań to udany i w pełni sprawny rower, który jest gotowy do jazdy wprost po wyjechaniu ze sklepu. Dodatkowo naprawdę atrakcyjny cenowo.
Strona producenta: www.tabou.pl