Test: Napęd SRAM Eagle XX1 1x12

Sprawdzamy w praktyce potencjał napędu 1x12

Drukuj
Szymon Wołdziński

Premiera nowego 12-biegowego napędu SRAM miała miejsce już chwilę temu, a producenci szturmem rzucili się do upychania nowej zabawki w najdroższych modelach. Kiedy emocje nieco ostygły przyszedł czas na sprawdzenie potencjału nowej "patelni" SRAM w praktyce - czy naprawdę jest tak rewolucyjna?

Jeśli chodzi o samą teorię związaną z nowymi dwoma grupami napędowymi SRAM (w końcu Eagle to lżejszy i droższy XX1, oraz NIECO cięższy i ODROBINĘ tańszy X01) powiedziano już naprawdę dużo. Dzięki reklamowemu zamieszaniu wywołanemu przez SRAM wiemy doskonale ile nowe napędy ważą, wiemy jak powiększają zakres dostępnych przełożeń (do niebotycznego poziomu 500%, niedostępnego wcześniej dla jakichkolwiek układów 1 x) wiemy też, że naprawdę są użyteczne - patrząc po ilości złota, srebra i brązu jakie zdobyły na IO w Rio czy Mistrzostwach Świata XC. To bez wątpienia kolejny (czy milowy?) krok na z grubsza określonej drodze firmy SRAM - drodze do doskonałości, której amerykański gigant upatruje w... śmierci przedniej przerzutki. Trudno nam określić, czy Eagle w tej wędrówce produktów SRAM pełni rolę grabarza, czy księdza odprawiającego nabożeństwo żałobne - fakt jest taki, że Eagle ideę przedniej przerzutki zakopuje głęboko pod ziemią.

 

 

Plusy nowej grupy SRAM, o których nie wiesz

Większość dyskusji, jakie można znaleźć w rowerowym światku, kręci się wokół tego, iż nowa grupa napędowa SRAM w końcu nieco zamyka usta głównym krytykom koncepcji śmierci przedniej przerzutki, używających jako głównego oręża argumentu, że grupy z jedną zębatką posiadają ograniczony zakres zastosowań. Wiadomo - jeden blat równa się albo mocna noga, albo brak przełożeń na szybsze odcinki w dół lub po płaskim. SRAM Eagle robi w tej materii rewolucję - wspomniany zakres dostępnych przełożeń na poziomie 500% to bardzo dużo, tak naprawdę więcej, niż wielu z nas potrzebuje. Problem polega na tym, iż to dalej mniej niż oferują napędy 2x - więc w czysto matematycznej dyskusji i tak idea ta skazana jest na porażkę, a cała argumentacja będzie się dalej kręciła wokół różnych względności i "ale". To ślepa uliczka, w której giną ciekawe korzyści, wynikające z szeregu innowacji jakich SRAM użył w swoim topowym napędzie.

 
 

 

SRAM Eagle 1x12 jest niesamowicie uniwersalny. Chociaż seryjnie nowa grupa występuje w propozycji z zębatką 32T, pojawienie się ogromnego, 50-zębowego blatu w kasecie powoduje niespotykaną nigdy wcześniej w historii napędów 1x uniwersalność. Zawodowcy tacy jak Nino Schurter bez oporów upychają w swoich rowerach wyposażonych w Eagle'a zębatki 38 - 40 T, a z naszych obserwacji i doświadczeń wynika, że również "normalny" człowiek spokojnie da sobie radę z układami rzędu 34 - 36T. Co to oznacza? W przypadku zastosowania takiego rozwiązania w lekkim rowerze XC otrzymujemy istną rakietę - połączenie małej koronki 10T, zębatki 36 i lekkich kół sprawi, że prędkości rzędu 40 km/h po płaskim nie będą nigdy więcej wymagały kadencji jak chomik w kołowrotku. Z drugiej strony osoby, które dotychczas narzekały, iż niezależnie od obranej konfiguracji napędy 1x i tak były dla nich zbyt "twarde", przy zastosowaniu blatów rzędu 28T mogą cieszyć się łatwością pokonywania podjazdów, która dotychczas była zarezerwowana jedynie dla opcji z możliwością "zrzutu" z blatu na przedniej przerzutce.

 
 

 

SRAM Eagle jest cichszy, niż jakikolwiek napęd 1x11 (jeśli nie jakikolwiek napęd W OGÓLE). W nowej grupie SRAM zastosowano szereg rozwiązań, które miały przygotować technologię SRAM na starcie z wyzwaniem, jakim jest dołożenie kolejnej koronki na kasecie. Chodzi przede wszystkim o łańcuchy z technologią Flowlink, z których wewnętrznych części usunięto wszystkie niekrągłe elementy. Miało to przygotować łańcuch na pracę w ekstremalnym przekoszeniu oraz poprawić precyzję szybkiej zmiany przełożeń pod dużym obciążeniem (która i tak w najwyższych grupach SRAM była co najmniej... rewelacyjna). Efektem ubocznym, który dostrzegamy już podczas pierwszej jazdy na nowym Eagle jest to, że jeździmy... ciszej. Napęd działa wyjątkowo kulturalnie, co przede wszystkim odczuwalne jest w skrajnych przełożeniach, gdzie dotychczasowe rozwiązania lubiły nieco pohałasować. Podobnie nowa pod względem "uzębienia" zębatka w technologi X-Sync 2, przy której projektowaniu włożono mnóstwo wysiłku w to, aby przedłużyć życie mających z nią kontakt podzespołów. Innowacyjny kształt zębów ma przeciwdziałać odkładaniu piasku i błota, co po pierwsze - przyspieszało zużycie samej zębatki jak i łańcucha, a po drugie - zwiększało ilość decybeli generowanych przez napęd. Zębatki kompatybilne z grupą Eagle to nie narrow-wide z początków istnienia tego patentu, gdzie chodziło wyłącznie o desperackie utrzymanie w ryzach łańcucha uwolnionego z klatki przerzutki i napinacza, a nowoczesna konstrukcja, gdzie kultura pracy i trwałość są równie ważne jak stabilna praca.

 

SRAM Eagle jest trwalszy niż dotychczasowe grupy napędowe 1x. Cóż - jest to zagadnienie kontrowersyjne, bo o jego prawdziwości przekonamy się dopiero wtedy, kiedy większa ilość użytkowników zacznie "zarzynać" nową grupę w rowerach na codzień, jednak już można pokusić się o stwierdzenie, iż połączenie najlepszych cech dotychczasowych grup napędowym XX1 czy X0 z technologią mającą za zadanie jeszcze bardziej poprawić "środowisko" pracy łańcucha, będzie skutkowało obniżeniem ilości negatywnych czynników majacych wpływ na jego zużywanie. Mocniejsza jest nowa spinka Power Lock, która lepiej ma radzić sobie ze "strzałami" w napęd podczas gwałtownego przyspieszania połączonego ze zmianą biegów. Poprawiono też "idiotoodporność" regulacji przerzutki, poprzez nowy system, który ma pojawić się również w pozostałych grupach 1x ze stajni SRAM.

 

 

Wielu przeciwników nowego napędu SRAM podnosi również fakt większej wagi całej grupy. Wypomina się także podatność dłuższego wózka przerzutki na uszkodzenia mechaniczne. Argumenty te są dość... wydumane. XX1 w wersji Eagle waży zaledwie 50 gramów więcej, niż wersja 11-biegowa. Odnośnie wózka przerzutki - jest dłuższy niż wersja 1x11, ale osoby które używają tego argumentu często zapominają, jak długie potrafią być wózki przerzutek kompatybilnych z napędami 2x11 czy nawet 3x - którego to systemu twardo broni Shimano.

SRAM Eagle - odczucia z jazdy

Jakie jest najważniejsze wrażenie związane z jazdą na rowerze wyposażonym w grupę Sram Eagle? Pierwszym, najważniejszym i kluczowym dla zrozumienia idei całej grupy jest fakt, że w końcu uzyskaliśmy w napędach 1x "feature" porównywalny dotychczas wyłącznie... ze zrzutem na mały blat w rowerach z przednią przerzutką. Tak jest - wbicie 12 w Eagle'u daje naszym nogom upragnione poczucie luzu i "młynka", który dotąd dostępny był tylko w rozwiązaniach 2x. Tak duża jest skrajna, 50-zębowa koronka w nowej kasecie - niezależnie od tego jaki wariant blatu w korbie wybierzecie, zawsze do Waszej dyspozycji pozostanie "bieg rozpaczy" na kasecie. W zasadzie należy powiedzieć sobie jedno - mając do dyspozycji tak duży zakres dostępnych przełożeń, praktycznie nie ma podjazdu nie do podjechania na Eagle'u, który dało by się pokonać z konkurencyjny rozwiązaniem posiadającym dwa i więcej blatów z przodu. Pozostają Wam jedynie podjazdy, na które jesteście po prostu zbyt słabi - mechanika przestaje być wytłumaczeniem, zwłaszcza biorąc pod uwagę tak szeroką gamę dostępnych zębatek przednich.

 
 

 

Testując Eagle'a w różnych rowerach, również cięższych konstrukcjach enduro, mieliśmy również analogiczne odczucia jeśi chodzi o precyzję zmiany przełożeń jak w dotychczasowych najdroższych grupach SRAM. Jeśli raz jeździliście na którejś z grup X, doskonale wiecie czego się spodziewać - krótkie, metaliczne kliknięcie i już mocarna sprężyna wrzuca łańcuch z atomową siłą na wybraną koronkę. Żadnego efektu ghostshifting, żadnego zawahania - nawet pod dużym obciążeniem czy po ubrudzeniu napędu błotem nie ma tutaj mowy o chwile zwłoki. Eagle przejmuje najlepsze cechy dotychczasowych grup 1x , dodając do nich jeszcze wyższą kulturę pracy i ratunkowy blat na szczególnie strome okazje.

 
 

 

Czy napęd 1 x 12 jest Ci potrzebny?

Podsumowując, pokusimy się o odrobinę kontrowersji. Układ z 12 koronkami bez wątpienia jest przyszłością, jednak trudno nazwać go rewolucją. Tak naprawdę epokowym wydarzeniem w dziejach rozwoju napędów MTB było... pojawienie się przerzutki, a potem pokazanie światu, że można obyć się bez jej obecności w przedniej części napędu. Eagle jest tak naprawdę doszlifowaniem tej ideii i w perspektywie kilku lat zapewne stanie się czymś tak powszechnym, jak kasety 11-biegowe dzisiaj. Najprawdopodobniej nie wymienisz w swoim rowerze jednego z doskonałych napędów SRAM czy Shimano na Eagle, ale jest duże prawdopodobieństwo, iż Twój następny rower będzie już posiadał 12 biegów. Dlaczego? Bo jeśli chociaż raz zdecydowałeś się na układ z jednym przełożeniem z przodu, Eagle jest jego naturalną konsekwencją.

Dystrybucja: www.harfa-harryson.com.pl