Edge 305 to niezła propozycja w klasie wyższej liczników i pulsometrów, z której więcej pożytku będą jednak mieli entuzjaści sportu niż zawodowcy.
Po drugie nawigacja
W pierwszej części testu opisującej właściwości Edge’a nie mogłem w pełni wypowiedzieć się na temat możliwości, jakie daje sportowy Garmin. Głównym testem miał być Jura Maraton, czyli licząca 180km impreza z elementami jazdy na orientację. Urządzenia GPS były na niej dozwolone lub nawet zalecane. Po wgraniu śladu udostępnionego na stronie Bikebrother i zapoznaniu się z działaniem na końcówce trasy wyścigu pojechałem do Częstochowy mając nadzieję, że Garmin pomoże mi ukończyć zmagania bez większych problemów. Nie mając jakiegokolwiek doświadczenia z GPS i jazdą po śladzie przez pierwszą godzinę byłem zdumiony pracą urządzenia. Na wyświetlaczu ukazywały się kolejne metry trasy (optymalne przybliżenie na tej trasie wynosiło 200m, jednak chcąc zobaczyć, co będzie dalej bez problemu można przybliżać lub oddalać widok śladu), co niezmiernie ułatwiało pokonywanie kolejnych kilometrów. Jazda po śladzie ułatwiała nie tylko poszukiwanie trasy, ale i podnosiła poziom pewności siebie w sytuacji, gdy było wiadomo, co czyha za kolejnym zakrętem. W tej kwestii szczególnie przydatny jest wykres wysokości, który Garmin „rysuje” na wyświetlaczu. Kilkukrotnie Edge pomógł również przy zboczeniu z trasy – powrót po śladzie do punktu, w którym ostatni raz znajdowało się na trasie zaoszczędził sporo czasu i nerwów. Co ważne, trasa Jura Maratonu w 70% przebiegała w terenie kompletnie mi nie znanym a dodatkowo przez około 4,5 godziny jechałem zupełnie sam. Dzięki Garminowi bezstresowo pokonywałem kolejne kilometry, ani razu nie spoglądając na mapę! Zakładając, że posiada się jakąkolwiek pamięć umożliwiającą powierzchownego nauczenia się zarysu planowanej trasy, można śmiało powiedzieć, że z Garminem i wgranym do niego śladem można zapuszczać się w nieznany teren bez obawy o zgubienie drogi, nawet utrzymując wysokie, quasi wyścigowe tempo.
Po pierwsze świetny licznik
Możliwości nawigacyjne Edge’a wykorzystałem tak naprawdę tylko raz. Napięty sezon uniemożliwiał wycieczki w nieznane, w większości przypadków poruszałem się więc albo po znanych rundach treningowych albo po trasach maratonów i wyścigów etapowych. Wgrane ślady maratonów i etapów MTB Trophy i Bike Challenge niewątpliwie ułatwiały jazdę. Fakt, że nie jest to niezbędne nic nie zmienia. Człowiek przyzwyczaja się do komfortu i możliwość sprawdzenia wyglądu kolejnych kilometrów trasy to coś, za czym niewątpliwie w tej chwili tęsknię. Niewielkich rozmiarów, poręczny i łatwy w obsłudze odbiornik GPS stabilnie zamocowany na mostku daje bardzo duże możliwości szczególnie mniej doświadczonym maratończykom. Dystans do mety, przewidywany czas dojazdu oraz wykres wysokości to zdecydowanie najbardziej przydatne funkcje, jakie daje Edge 305. Nie wolno również zapominać, że działając w oparciu o SIRF Star III Garmin jest licznikiem dokładnym, niezależnym od obwodu koła i praktycznie niezawodnym. W ciągu kilkumiesięcznego użytkowania zasięg stracił dwa razy: w kopalni w Złotym Stoku i w sztolniach Osówki ;). Gdy GPS nie działa, rezerwowo możemy się posiłkować bezprzewodowym speedsensorem, który jest sprytnie połączony z czujnikiem kadencji. Dwa w jednym, czyli mniejsza waga a przy okazji pewniejszy pomiar prędkości – graminowski czujnik montujemy przy tylnym kole.
Na tym nie koniec zalet Edge’a jako licznika. „305” posiada możliwość pełnej konfiguracji danych prezentowanych na wyświetlaczu. W sumie posiadamy dwa ekrany licznika, na których w sumie możemy ustawić 16 funkcji. Podobne możliwości daje ekran śladu i wykresu wysokości. I tak np. na jednym ekranie możemy mieć funkcje dotyczące dystansu, czasu i kierunku jazdy a na drugim prędkości, tętna i kadencji. Całość można zmieniać w czasie jazdy, co jest równie proste jak przechodzenie między kolejnymi ekranami. Jedyna funkcja, której ewentualnie brakuje, to aktualne nastromienie, ale to do pewnego stopnia można odczytać po zgraniu danych do komputera. Poza tym – pełen wypas, Garmin Edge 305 to najlepszy licznik, jaki jest na rynku.
Po trzecie narzędzie do treningu
Było bardzo entuzjastycznie, teraz będzie nieco mniej. Na papierze Edge 305 prezentuje się jako równorzędny konkurent dla Polarów serii S. Mnogość funkcji faktycznie to sugeruje. Możliwości ustawienia treningu interwałowego są nawet większe niż w Polarze, również ergonomia obsługi w czasie dużego wysiłku jest wyższa niż w fińskich zegarkach i licznikach. Świetną sprawą jest odliczanie do końca zaplanowanego okrążenia oraz donośny sygnał dźwiękowy. Dla tych, którzy lubią często sprawdzać swoje możliwości ciekawą opcją jest możliwość wyścigu z… samym sobą a raczej z własnym rezultatem uzyskanym wcześniej na danej trasie. Wszystko wygląda świetnie do momentu zgrania danych na komputer. Garmin współpracuje z oprogramowaniem Training Centem, które jest, delikatnie rzecz ujmując, ubogie w możliwości. Fakt, że z Edge trenują m.in. Oscar Pereiro i Julien Absalon w żaden sposób nie przekonuje. Sama możliwość oglądnięcia wykresu (dodatkowo niezbyt dokładnego) i odczytu danych tylko z wybranych punktów to zdecydowanie za mało jak na profesjonalny monitor treningu. Dodatkowo boli niemożność edycji okrążeń i zaznaczania fragmentów treningu do analizy. Niestety w tej kwestii Garmin przegrywa i to znacząco, choć z drugiej strony nie wszyscy potrzebują tak głębokiego wnikania we własną fizjologię. Jeśli w czasie jazdy naciskaliśmy „Lap”, Training Center pokaże dokładne dane dotyczące prędkości, tętna i kadencji z każdego z okrążeń. Na plus należy natomiast zapisać minimalistyczną, prostą i bardzo skuteczną podstawkę. Dwa zipy, kawałek gumy i plastikowy zatrzask trzymają pewnie Garmina na każdej kierownicy lub mostku. Wbudowany akumulator i ładowarka to rozwiązanie bardzo wygodne, umożliwiające ograniczyć wagę. W pełni naładowany Edge 305 działa ok. 12h
Na koniec jeszcze uwaga dotycząca samego kopiowania danych na linii PC – Edge. Teoretycznie fabryczny kabel USB i stosowne oprogramowanie nie powinny generować problemów, jednak kilkukrotnie zdarzyło się, że Training Center nie rozpoznawał urządzenia. Działo się tak po aktualizacji programu, zmianie ustawień lub… bez większego powodu. Częściowo pomogła w tym aktualizacja oprogramowania w odbiorniku, jednak problem występował nadal co jakiś czas i remedium był tylko i wyłącznie reset Edge’a (przytrzymanie dwóch przycisków funkcyjnych).
Konkurencja goni, Garmin ucieka
Edge 305 to znakomity licznik i niezłe urządzenie dla tych rowerzystów, którzy lubią wycieczki w nieznanym terenie. Dobre opcje pulsometru oraz nawigacja przydadzą się nawet doświadczonym maratończykom. Być może pasjonaci precyzyjnego monitorowania treningu będą nieco zawiedzeni, jednak poza nimi trudno znaleźć potencjalnych nabywców, którzy z Edge’a byliby niezadowoleni. Ale uwaga! Polar kontratakuje, dołączając do swojego najwyższego modelu moduł GPS, rezygnując tym samym z kłopotliwych speedsensorów. Z kolei Garmin proponuje więcej opcji dla turystów i eksplorerów: na sezon 200 przygotowano modele Edge 605 i 705, czyli 205 i 305 wzbogacone o kolorowy wyświetlacz i mapy! Wojna więc trwa a korzystają na niej rowerzyści, którzy dostają dostęp do coraz bardziej zaawansowanych urządzeń.
Cena: 1449 PLN
Waga: 72g
Dystrybutor: Excel Systemy Nawigacyjne (www.garmin.pl)