Prawdziwy król kolarstwa

Przepisy UCI dotyczące sprzętu rowerowego

Drukuj

Zapewne wielu z was zastanawiało się, dlaczego niektóre przepisy UCI dotyczące sprzętu rowerowego stoją w jawnej sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem, a przy okazji zupełnie nie nadążają za postępem technicznym

Zapewne wielu z was zastanawiało się, dlaczego niektóre przepisy UCI dotyczące sprzętu rowerowego stoją w jawnej sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem, a przy okazji zupełnie nie nadążają za postępem technicznym.

Zakaz stosowania hamulców tarczowych w rowerach przełajowych to tylko jeden z przykładów. Skąd się biorą podobne nonsensy?

Odpowiedź, jak to zwykle bywa, jest bardziej skomplikowana niż treść, jaką da się zawrzeć w jednym zdaniu, ale wspomnę tylko o przywoływanym przez UCI argumencie na rzecz „wyrównywania szans” wszystkich startujących. Coś w stylu, że zainteresowani z trzeciego świata powinni mieć szansę kupienia identycznego sprzętu, co kraje o dłuższych tradycjach kolarskich niż - i tu nikogo nie chcę urazić - np. Madagaskar. Bla, bla, bla... Argumentacja kupy się nie trzyma, bo dlaczego np. Trek Y-Foil - polecam wygoglowanie - miałby grozić równouprawnieniu? Kupić mógł go każdy. Wyjaśnienie jest o wiele bardziej interesujące i wkracza w rejony interpretacji rzeczywistości za pomocą teorii spiskowych. Czy słyszeliście kiedyś o niejakim panu Jeanie Wauthier? Prawdziwym królu kolarstwa?

 

Jest to człowiek noszący miano „konsultanta technicznego” UCI, który jak nikt inny chyba wpłynął na obecny kształt rowerów. Oczywiście o wszelkich zmianach w ich konstrukcji, które są, a raczej nie są możliwe, mówi przede wszystkim słynny artykuł 1.3.004 UCI, mówiący o tym, że absolutnie wszystkie elementy wyposażenia, czy też ubioru, muszą przed użyciem w zawodach zostać zaaprobowane przez stosowny komitet UCI. Wspomniany pan Wauthier jest dla niego niczym wyrocznią i przez ten sam fakt przez wielu jest traktowany jako osoba niemal mityczna. Tym bardziej, że wydaje się być rafą, o którą rozbić się musi każdy okręt postępu. Połączenie artykułu 1.3.004 z osobą Jeana Wauthiera daje w efekcie sytuację, w której hamulce tarczowe w przełajówkach „nie są zabronione”, one po prostu „jeszcze nie zostały zaaprobowane”!

Sytuacja dziś więc wygląda tak, że to co nie zostało zaaprobowane przez Wauthiera, na pewno nie będzie zaakceptowane przez stosowny komitet techniczny UCI. Sam Wauthier zanim zajął się kolarstwem, zajmował się zagadnieniami dotyczącymi ergonomii w przemyśle, nic dziwnego więc, że ma oryginalne spojrzenie. To ten pan zdecydował o anulowaniu rekordów Graeme Obree i zabronienia paru jego technicznych innowacji (takich jak kierownica po klatką piersiową), które pozwalały na przyjęcie tzw. pozycji Supermana. To on zaproponował wprowadzenie dodatkowych ograniczeń technicznych, określających długość mostka, by wyeliminować wspomnianego Supermana. Był to jednak strzał w płot, bo bez powiązania ograniczenia ze wzrostem zawodników de facto mali kolarze nadal mogą się położyć jak chcą, cierpią tylko duzi. Ba, za jego podobno podszeptem pojawił się przepis 1.3.002 zabraniający modyfikacji seryjnych komponentów, by uniknąć scen, jak ta, gdy Obree uciął piłą czub siodła, by dopasować je do wymagań technicznych... Wauthier to wreszcie pan, który wykończył rogi Spinaci Cinelli, montowane koło mostka, na kierownicy szosowej, a pozwalające na przyjęcie bardziej aerodynamicznej pozycji. Oczywiście, jako pretekst posłużyła troska o bezpieczeństwo zawodników, ale przepis nie spowoduje, że zawodnicy przestaną kłaść się na kierownicy. Krach finansowy spotkał też firmę Spinergy, której koła z ośmioma karbonowymi, szerokimi szprychami, uznano za potencjalnie niebezpieczne, choć firma postarała się o specjalne wkładki wpychane pomiędzy ich pary. Ciekawe, bo gdyby płaskie szprychy ucinały kończyny, to właściciele wielu aerodynamicznych kół chodzili by co najmniej bez palców. A nie chodzą.

Najciekawszy w tym wszystkim jest fakt, że przywoływane argumenty techniczne na panu Wauthier zdają się nie robić specjalnego wrażenia. Zdaje się stosować argumentację w stylu „nie bo nie”. Dziennikarze z amerykańskiej gazety Velonews w pewnym momencie uparli się nawet, by wycisnąć z niego jakąś sensowną odpowiedź, ale polegli po kilku podejściach. Początkowo sądzili nawet, że problemem jest bariera językowa, Francuzi niechętnie podchodzą bowiem do obcych języków. Wynajęty dziennikarz z Francji, z solidnym zapleczem wiedzy technicznej, również padł w boju, po półgodzinnej rozmowie z Wauthiersem stwierdził tylko: „Nie mam pojęcia do diabła o czym on mówi.” Uff...

Swoją drogą wygląda na to, że tarczówki w przełajówkach mogą wkrótce zostać dozwolone. Podobno producenci sprzętu naciskają. Decyzja ma zapaść już w styczniu, podczas przełajowych mistrzostw świata. Na zakończenie dodam tylko, że przepisy techniczne ograniczają przełajówki dlatego, że... są one traktowane jak rowery szosowe. Tym samym rzecz nie boli sprzętu MTB. Czy tarczówki dopuszczone zostaną też na szosie? W dobie obręczy karbonowych byłby ruch nawet bardziej niż pożądany!

Foto: Cube (www.skiteam.pl), Graeme Obree (www.obree.com)