Klasyczne rowery Brodie wykonane były ręcznie i ze stali, ale sytuacja uległa zmianie już dawno temu. Dziś ukoronowanie kolekcji to modele aluminiowe, za to w wielu „smakach”.
Firma najbardziej dumna jest z własnego,
wyjątkowego zestawu rur nazwanego Custom Select Shaped. Znajdziemy je w modelach z grup Marathon FS (tu nie trzeba chyba tłumaczyć, o jaką kategorię chodzi) i Lightning, czyli sztwniaków do XC. Choć wyglądają na kształtowane za pomocą najmodniejszego dziś hydroformingu, a więc oleju pod wysokim ciśnieniem, są drążone za pomocą wierteł. Nowa technologia, po dodaniu zmodernizowanych haków, pozwoliła obniżyć masę ramy FS o niemal 350 gramów. Dla odmiany hardtaile lżejsze są o prawie 150 gramów.
Na zdjęciach obok możecie zobaczyć kilka rowerów skonstruowanych na nowych ramach, w tym Mettle o skoku sięgającym 100 mm i Loki z ugięciem wynoszącym 130 mm. A na dokładkę sztywny Kinetic.
To oczywiście nie koniec propozycji Brodie na przysly rok. Modernizacji poddano całą grupę
zwaną „Hardass” (tu też chyba wyjaśnienia są zbędne), a przeznaczoną do raczej ostrej jazdy. Zmienione rury mają być oczywiście lżejsze, ale poprawiono też geometrię, wydłużając rury górne. Najciekawiej prezentują się modele Bruzza i Holeshot, gdzie przy okazji zwiększono przekrok. Oszczędność masy w ramie Bruzza wynosi aż... kilogram, jak zapewnia producent. Nowe Hardassy mają być przy okazji bardziej uniwersalne niż poprzednie.
Jeśli chodzi o rowery o jeszcze większym skoku, to fulle o ugięciu 7-8 cali, czyli Diablo, Damien i Devo mają te same ramy, ale odświeżoną specyfikację. Za to sprzęt all mountain, taki jak Zealot, poddany został diecie, mi.in. dzięki temu, że wyposażono go w zestaw nowego Deore XT. Jak na maszynę tego typu to niecałe 15 kilogramów wypada całkiem przyzwoicie. Inne rowery z tej serii, jak np. Pariah, otrzymały bardziej freerideowe wyposażenie, takie jak dwie tarcze w korbie z przodu, z masywną osłoną.
A że za wielką wodą dziś chyba żaden sznujący się producent rowerów nie wyobraża sobie, by w kolekcji mogło zabraknąć przełajówki, nie inaczej jest i w tym przypadku. Moda na nie dotarła i do Kanady. Interesujący jest fakt, że zaprezentowany na zdjęciu Ronin to jednak nie klasyczny sprzęt do ścigania, a raczej maszyna do przemieszczania się w trudniejszym, podmiejskim terenie. Taka szosówka, która może wjechać w teren. Nie dość, że ma trzy tarcze w korbie, to jeszcze tarczówki, a więc żaden sędzia na zawodach by jej nie dopuścił do startu. Przyznać trzeba, że rower jest trochę za ładny, by go mocno brudzić. Zwyczajnie szkoda, prawda?
Info: brodiebikes.com



