Zero Gravity Boxer

Drukuj

Żyjemy w tak odległym kraju na uboczu tego co na topie, że rowery górskie pojawiły się na tyle późno, że ominęło nas kilka fal mody dotyczącej tego typu sprzętu. Z tego też prostego powodu jedynie niewielu z nas pamięta i doświadczyło na własnej skórze szału na odchudzanie sprzętu, jaki dotknął MTB w pierwszej połowie lat 90-tych

Powiedzmy sobie szczerze - ilu z was wiedziało wówczas, że istnieje w ogóle coś takiego jak MTB? A nazwy typu Grafton czy Ringle coś mówiły tylko naprawdę głęboko wtajemniczonym. Przywołuję tę zamierzchłą przeszłość z jednego prostego powodu - to co się dzieje obecnie, trochę mi tamte czasy przypomina. Szczególnie wtedy, gdy czytam informacje o produktach takich jak korba Zero Gravity.


Zanim przejdę do szczegółów technicznych. Produkty z początku lat 90-tych wyglądały bosko. Na topie były wprowadzone do rowerówki maszyny CNC, pochodzące z wojskowego demobilu (uboczny efekt rozbrojenia), wszystko robiono z wycinanego aluminium, nie bardzo się przejmując takimi drobiazgami jak struktura krystaliczna metalu czy przebieg obciążeń. Anodowane części pięknie wyglądały w słońcu, tyle że nader chętnie pękały. Za to były bardzo lekkie i świetnie wyglądały w katalogach. Dlatego też gdy dziś widzę znów podobne eksperymenty nóż mi się w kieszeni otwiera... nawet jeśli lubię firmę Zero Gravity i chciałbym mieć jej szosowe hamulce.


Otóż korby Boxer, bo tak się nazywają, po raz pierwszy zostały zaprezentowane światu w 2005 roku na targach Interbike. I oczywiście zachwytom nie było końca. Po raz kolejny, udoskonaloną wersję, pokazano w roku ubiegłym i już, już miała pojawić się w sprzedaży... Kilka dni temu wyczytałem, że prace ciągle trwają, bo produkt nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Dlaczego o nim więc piszę? Powód jest prosty - jest piękny. Zobaczcie zresztą sami na stronie producenta (głośniczek w menu). A teraz w końcu kilku faktów - cała konstrukcja jest aluminiowa, włącznie z zintegrowaną osią. Łożyska umieszczone są na zewnątrz ramy, w środku kryją się kartusze firmy Phil Wood (czysty amerykański kult, wynaleźli jako pierwsi uszczelniane łożyska w piastach rowerowych i suportach, w latach 70-tych). Ramiona mają konstrukcję przypominającą plaster miodu. Cały zaś komplet, włącznie z zębatkami i wszystkimi dodatkami, ma ważyć jedynie 620 gramów. Nieźle, prawda? Znana już jest nawet cena, zbierane są zamówienia - jedyne 799 USD. I tylko ciągle nie wiadomo, czy rzecz na pewno będzie działać...


Info: www.zerogravitybike.com

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj