Spis treści:
Marin jest amerykańską marką, która powstała w 1986 roku. Na status kultowej pracuje od początku rynkowego bytu. Będąc jednym z pionierów terenowej jazdy na rowerze, na zawsze ma zapewnioną wyjątkową pozycję w segmencie MTB - i choć dziś kolekcja kalifornijskiego producenta jest bardzo bogata, to bez dwóch zdań właśnie rowery górskie są najważniejszym punktem ich oferty. Koncentracja na rowerach przeznaczonych w teren - głównie MTB i gravelach - pozwoliła Marinowi stać się ekspertem od tych segmentów. Stosuje w nich ciekawe i niepowtarzalne konstrukcje, do tego znajdziemy tam pełen przekrój materiałów. Producent z USA nie stroni od stali, oczywiście dużo korzysta z aluminium, a topowe rowery są oczywiście karbonowe. No i na koniec ich znak rozpoznawczy - Marin lubuje się w naprawdę ekstregeometriach. Ich maszyny są dzięki temu bardzo oryginalne, a styl prowadzenia jaki oferują spodoba się riderom nastawionym na mocne terenowe jeżdżenie. Wspomniane cechy zapewniają kalifornijskiej marce niepowtarzalność i bez wątpienia rowery Marina po prostu wyróżniają spośród masy ,,identycznych” produktów dostępnych obecnie na rynku.
Na sezon 2021 Marin przygotował sporo interesujących nowości. Wśród nich jedną z najważniejszych jest nowa odsłona endurówki Alpine Trail. Najpierw pokazana została jego aluminiowa wersja, która w rozsądnej cenie pozwala wejść w posiadanie roweru o progresywnej geometrii, gotowego na totalny szlakowy pogrom, a teraz przyszedł czas na wariant karbonowy oraz elektryczny. Korzystając z okazji zaprezentujemy Wam też kilka innych ciekawych modeli, które dołączają do kolekcji 2021.
Duże Enduro
Marin Alpine Trail określany jest przez producenta jako maszyna z pogranicza enduro i freeride. W ich katalogu dość trafnie opisywany jest przez producenta za pomocą formuły ,,3xBig” - Big Bike, Big Wheels, Big Fun. Ciężko się z ,,3x” nie zgodzić, patrząc na zdjęcia roweru oraz jego geometrię. Duże 29-calowe koła, wypłaszczony do granic możliwości przód (kąt główki to 63,5 stopnia) i 150 mm skoku tylnego zawieszenia w parze z amortyzatorem uginającym się o 160 mm. Już sam wygląd Alpine’a Traila zapowiada wysoką skuteczność na trasie. W zasadzie bez wychodzenia na szlak można sobie wyobrazić, jak ta maszyna zachowuje się na stromych zjazdach pełnych kamieni i korzeni. Założymy się, że bardzo stabilnie i pewnie… Oczywiście nie mieliśmy jeszcze okazji tego sprawdzić, ale producent zapewnia, że styl prowadzenia tego modelu przypomina wyścigowe rowery enduro oraz ,ciężkie" maszyny z kategorii tych dedykowanych głównie pod zjeżdżanie. Choć w przypadku Marina równie dobrze ma się zachowywać pod górę. Tak, żeby być kompletnym sprzętem na cały dzień w górach.
Zawieszenie MultiTrac
Wspomnianą podjazdową dzielność ma zapewniać przede wszystkim dopracowana kinematyka zawieszenia, znana w Marinie pod nazwą MultiTrac. Producent wyróżnia trzy fazy jej działania. W pierwszej fazie skoku zawieszenie jest czułe na małe nierówności. Ma zbierać mniejsze uderzenia i podnosić płynność jazdy, ale bez znacznego uginania się dampera. Chodzi o to, żeby bez zabierania nam energii umożliwić rowerowi płynne przejeżdżanie przez wybijające z rytmu nawierzchnie. Dzięki temu podczas podjeżdżania nie powinno być tutaj mocnego przysiadania, a rower ma sprawnie wwozić nas na początek kolejnych ścieżek prowadzących w dół.
Oczywiście główną rolą MultiTrac’a jest utrzymywanie kół w ciągłym kontakcie z ziemią oraz pozostawanie geometrii w ryzach podczas rąbanki w dół. To tam ma zapewniać pełną kontrolę na dużych przeszkodach i znaczną aktywność na większości długości skoku. Ten styl pracy zapewnia wg danych producenta uczucie bardzo płynnego przechodzenia przez naprawdę duże głazy i korzenie. Tu przychodzi druga faza pracy zawieszeń MultiTrac, która zapewnia płynne i liniowe działania podczas normalnego zjeżdżania w dobrym tempie. Końcowa faza to z kolei wsparcie podczas niedolotów, czy przyładowania w naprawdę duże przeszkody. Zwieszenie jest mocno progresywne w końcowej fazie - wszystko po to, aby zapewnić nam (i rowerowi) bezpieczne wyjście z dużych opresji.
Nowa karbonowa rama i hardkorowa geometria
Sercem Alpine'a Trail Carbon jest rama wykonana z węglowych włókien, której zaimplementowano naprawdę super progresywną geometrię. Tutaj nie ma półśrodków. Obecnie kąt główki ma jedynie 63,5 stopnia, a kąt rury podsiodłowej to pionowe 78 stopni. Dla porównania w poprzedniej generacji było to odpowiednio 65 i 76 stopni. Oczywiście urósł też reach i baza kół, ale już sam tylny trójkąt jest bardzo krótki - ma 430 mm. Liczby i kąty z tabelek geometrycznych zapowiadają prostą zasadę - im cięższy szlak, tym więcej zabawy!
Przedni trójkąt endurówki Marina zbudowany został z karbonu high modulus w technologii monocoque. Według danych producenta jest to ekstremalnie sztywna i wytrzymała konstrukcja. To oczywiście przełoży się na jeszcze lepszą kontrolę na trailach, a jednocześnie obniża masę kompletnego roweru. Sam wahacz to konstrukcja identyczna jak ta stosowana w aluminiowych Alpine Trailach. Wykonano go z aluminium ,,Series 4 Alloy” - najlepszego stopu wśród stosowanych przez Marina. Do tego rocker wykonany z jednoczęściowego bloku kutego aluminium, który dzięki swej budowie ma być wyjątkowo sztywny i zapewniać właściwą pracę zawieszenia, nawet gdy jest ono poddawane ekstremalnym obciążeniom. Poza tym mocny rocker pozwolił nie zastosować usztywniającego ,,mostka” w wahaczu. To z kolei zapewnia większą przestrzeń na szeroką oponę oraz umożliwiło maksymalnie skrócić rurki łańcuchowe.
Dwie karbonowe wersje
W sprzedaży dostępne są dwa modele na karbonowej ramie. Lepiej wyposażony jest model Alpine Trail Carbon 2 oparty o widelec Fox Performance 38 Elite i damper Fox Float DPX2 Performance. Mający napęd i hamulce Shimano SLX (1x12), które wzbogacono o przerzutkę XT. Tańszy Marin Alpine Trail Carbon 1 ma zawieszenie od Rock Shoxa. Widelec Yari RC oraz damper Deluxe Select+ RT. Do tego napęd Deore 1x12. Oba modele mają koła zbudowane w oparciu o szerokie na 29 mm obręcze Marina, które są gotowe na jazdę bez dętek - wystarczy zainstalować wentyle i zalać opony mleczkiem. Standardem są też 4-tłoczkowe zaciski hamulcowe oraz droppery na wyposażeniu, ale to w przypadku Marina raczej nikogo nie powinno dziwić. Rowery występują w czterech rozmiarach - od S do XL - i kosztują odpowiednio 17 999 zł oraz 13 999 zł.
Elektryczny Marin Alpine Trail E
Nowością w kolekcji jest też elektryczna wersja endurówki Marina, którą zaprezentowano zaledwie przed tygodniem. Podobieństw jest tu sporo. Również mamy do czynienia z bardzo progresywną konstrukcją. Identyczny jest też skok zawieszenia - 160 / 150 mm. Zabawy dodaje też zestaw kół mullet, czyli 29” z przodu oraz 27,5+ z tyłu (opona ma szerokość 2,8"). Oczywiście jego aluminiowa rama to w pełni nowoczesna konstrukcja, która została perfekcyjnie zintegrowana z systemem Shimano Steps, który zapewnia w Marinie wspomaganie. Silnik jest centralnie umieszczony w ramie, a bateria ukryta w dolnej rurze. Może być ładowana, gdy znajduje się w rowerze lub zdemontowana i wyjęta z ramy. Do tego przycisk do włączania silnika również został ukryty w ramie.
W kolekcji są dwa modele. Wyższy Alpine Trail E2 napędzany jest jednostką Shimano Steps EP8 i ma akumulator o pojemności 630 Wh. Do tego widelec Fox Performance 38 Elite i damper Fox Float DPX2 Performance Elite oraz napęd 1x12 oparty o grupę Shimano SLX z tylną przerzutką XT. Tańszy Alpine Trail E1 ma wspomaganie Steps E7000 i akumulator o pojemności 504 Wh. Z przodu znajdziemy amortyzator Rock Shox 35 Gold RL, a z tyłu damper Super Deluxe Coil R od tego samego producenta. Napęd to również Shimano 1x12, tyle, że podstawowe Deore. W obu modelach znajdziemy oczywiście obowiązkowe droppery i 4-tłoczkowe zaciski hamulcowe. Rozmiarówka to 4 opcje od S do XL, a ceny kształtują się następująco - za wariant E2 musimy zapłacić 23 999 zł, a za E1 17 999 zł.
Co jeszcze w kolekcji 2021?
Warto prześledzić samodzielnie stronę producenta w poszukiwaniu ciekawych nowości, bo tych jest naprawdę sporo i znajdziemy je w niemal w każdym segmencie. Nam w oczy rzucił się Marin El Roy, czyli stalowy sztywniak ze skokiem 140 mm, który prezentuje się fantastycznie. Ma absolutnie hardkorową geometrię (m.in. 63 stopniowe pochylenie główki ramy), oczywiście droppera z dużym skokiem na pokładzie, czy opony szerokie na 2,5” Maxxis Assegai. Ten bardzo oryginalnie wyglądający rower ma w zasadzie wyposażenie, który jest w pełni gotowe na trailowe katowanie i kosztuje 9999 zł.
Bardzo interesująco prezentuje się też model Team Marin, czyli wyścigowy hardtail do XC i maratonów. To rower oparty o aluminiową ramę, który zbudowano z myślą o amatorskich zawodnikach MTB. Rama Team Marin waży rewelacyjnie mało, bo 1300 gramów w rozmiarze M. Dostępne są dwie wersje w cenach: 4999 zł za podstawowego Team Marin 1 i 8999 zł za wersję Team Marin 2. Ten droższy ma absolutnie gotowe na ściganie wyposażenie. Widelec Fox 34 StepCast, droppera i napęd 1x12 Shimano SLX/XT. Ponieważ to Marin, konstrukcja jest mocno przechylona w stronę urywania rywali na zjazdach - skok widelca to 120 mm, a geometria mocno progresywna (kąt główki 67 stopni), do tego obręcze Stan's Flow EX MK3 z wewnętrzną szerokością 29mm - ten zestaw na pewno dobrze zjeżdża.
Marin DSX to kolejna nowa propozycja, która zwraca na siebie uwagę. To gravel z prostą kierownicą. Szybki rower, którym można nieco bardziej poszaleć w terenie. Ma ramę żywcem przeniesioną z modelu Gestalt X, do tego sztywny karbonowy widelec i fabrycznie zamontowane przez producenta opony o szerokości 45 mm oraz napęd 1X. Miejsca na ogumienie jest jednak więcej - wejdą tu gładkie gumy MTB 29x2,1”. Rama DSXa jest też gotowa na myk-myka. Dostępne są dwie wersje. Podstawowy DSX 1 kosztuje 3499 zł, natomiast wyższy model DSX 2 wyceniony został na 4599 zł.
Więcej o nowej kolekcji znajdziecie na stronie: www.marinbikes.com/pl