Corratec 2006.

Drukuj

<a href=javascript:Fotka('ppg_fotki/foto_big/8_3822_17_10_05.jpg','','')><img src=ppg_fotki/foto_small/8_3822_17_10_05s.jpg border=0 align=left vspace=5 hspace=5></a>Można naszych zachodnich sąsiadów nie lubić, ale trudno nie przyznać, że jako do czegoś się zabiorą, to robią to naprawdę dobrze. Wprawdzie to Amerykanie rower górski wynaleźli, ale to Niemcom zawdzięcza on obecne dopracowanie. Dziś najbardziej zaawansowane technicznie rowery pochodzą z kraju piwa i kiełbasy, chcemy tego czy nie. Wystarczy tylko jeden przykład z brzegu Corratec

Można naszych zachodnich sąsiadów nie lubić, ale trudno nie przyznać, że jako do czegoś się zabiorą, to robią to naprawdę dobrze. Wprawdzie to Amerykanie rower górski wynaleźli, ale to Niemcom zawdzięcza on obecne dopracowanie. Dziś najbardziej zaawansowane technicznie rowery pochodzą z kraju piwa i kiełbasy, chcemy tego czy nie. Wystarczy tylko jeden przykład z brzegu – Corratec. Corratec nie ma u nas łatwego losu, był kiedyś, potem zniknął i dopiero od mniej więcej dwóch lat znów znajduje się w natarciu. Widać go nie tylko w dobrych sklepach, ścigają się też na tym sprzęcie czołowi polscy zawodnicy. Zanosi się na to, że charakterystycznie malowanych rowerów zobaczymy coraz więcej, a to za sprawą kolekcji 2006. Co prawda zapewne co do części modeli, i to akurat tych o których piszę, nie będzie to wysyp powszechny, tym niemniej są to jednocześnie maszyny o nośnym image, który powinien przełożyć się na pozostałe. Chodzi bowiem o karbonowe cacka na miarę. Idea Ramy karbonowe mają to do siebie, że są koszmarnie drogie w produkcji - wymagają po prostu dużej ilości ręcznej roboty. Chcąc koszta zmniejszyć producenci uciekają się do różnych kruczkow, jednym z popularniejszych jest wypuszcanie ograniczonej ilości rozmiarów, np. tylko trzech danego modelu. Tym samym zakup może okazać się problematyczny, a trafienie w rozmiar trudne. Corratec postanowił poradzić sobie z tym na swój sposób - proponuje rowery na miarę, zupełnie jakby zrobione były ze stali! W dodatku robione nie w odległych Chinach lecz w Niemczech, za to przez włoskiego, kultowego fachowca Mauro Sannino. Mauro Sannino zacząl karierę budowniczego ram całkiem dawno, bo w roku... 1978. Szybko stworzył własną markę, a na rowerach przez niego zbudowanych zdobyto wiele medali i tytułow mistrzowskich. Jeździła na nich między innymi kadra polskich torowców, ale też jedna z rosyjskich mistrzyń olimpijskich. Od 20 lat niemieckim przedstawicielem Sannino było IKO, czyli producent Corrateców. W roku 2003 szef IKO namówił Mauro, by przeprowadził się do Niemiec, gdzie ten mieszka do dziś i oczywiście wytwarza ram - choć dziś już wyłącznie z karbonu. Zamowienie ramy wygląda dokładnie tak, jak w przypadku stalowej czy aluminiowej. Klient zostaje zmierzony - można poddać się zabiegowi przeprowadzonemu przez samego Mauro (!), albo u dealera - a rama przygotowana idealnie do jego oczekiwań. Dobrane są nie tylko wymiary, ale i ilośc warstw kompozytu, czy styl jazdy. Wiadomo - jeden preferuje sztywność, inny komfort. Efekty są fascynujące. Najwyższy model szosowy G.P.M. to szyczyt wyrafnowania - sama rama waży 870 gramów, a rower w topowej wersji na Campie Record 6,6 kg. Poza kompozytem użyto między innymi magnezowych haków, a także tytanowej tulei do mocowania środka suportowego. W ofercie znajdują się także ramy torowe, przełajowe i MTB. Jakby było mało wybrać można nawet lakierowanie! Jeśli ktoś jest poważnie zainteresowany powinien zajrzeć na www.corratec.com, gdzie od razu można umówić się z Mistrzem. I jeszcze jedna informacja - koszty sięgają od 2000 euro w zwyż, a czas oczekiwania wynosi kilka tygodni. Za te same pieniądze można mieć jednak jeden z modeli seryjnych Corrateca. Od takiej mniej więcej sumy mają startować nowe karbonowe sztywniaki zwane... Revolution. Ich główny trójkąt ramy to monocoque, do którego doklejono również karbonowy tył. Te ręcznie robione przez Sannino z użyciem innej techniki - rury łączą się za pomocą muf. Pełną kolekcję firmy wraz z wysposażeniem można już zobaczyć na jej stronie (adres wyżej).

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj