Anna Sadowska - wywiad

Drukuj

Kolarstwo górskie kobiet w naszym kraju zawsze było i jest na wysokim poziomie. Dzięki naszym dziewczynom mamy medale imprez mistrzowskich i olimpijskie. Może na wyścigach i maratonach nie jest ich tyle co mężczyzn ale przecież liczy się jakość nie ilość.

W gronie dziewczyn, które jeżdżą, startują i zdobywają laury na polskich trasach maratonów od kilku lat jest Anna Sadowska „Łatka”, zawodniczka KTM biikeWorld.pl Women’s Racing Team, z którą dziś rozmawiamy o kolarstwie, które jest dla niej sposobem na życie.

bikeWorld.pl: Czy próbowałaś innych odmian kolarstwa? Czy coś Ci przypadło do gustu?
Anna Sadowska: Zdecydowanie tak, lubię różnorodność i eksperymenty. Przygodę z rowerem, traktowanym jako sport, rozpoczynałam od ciężkiego hardtaila maratonowego, w którym znajdowały się elementy bliższe jeździe typu all mountain i enduro, jak choćby opony 2.25, szeroka gięta kierownica i amortyzator ze skokiem 125 mm. Swoje miejsce, dosyć istotne zajmuje również rower szosowy. Dobrze czuję się na szosie, całkiem nieźle radzę sobie w peletonie, a jazda alpejskimi przełęczami czy pędzenie z prędkością 80km/h za samochodem dostarcza mi sporej dawki adrenaliny. Swój debiut szosowy zaczęłam dosyć ambitnie - Kryterium w Dzierżoniowie, a później był wyścig Wielkanocny w Kłomnicach. Podobało mi się i niewykluczone że jeszcze spróbuję tam swoich sił. Jeździłam po trasach DH w Austrii, głównie Leogang i Saalbach. Ta odmiana kolarstwa wymaga dużej siły, techniki i odpowiedniej psychiki. Nie sądzę bym startowała w wyścigach DH ale na pewno swojej zbroi i ochraniaczom nie pozwolę się zakurzyć w piwnicy. W tym roku wystartowałam w Mistrzostwach Polski w przełaju, gdyby nie defekt, zajęłabym pewnie 2 miejsce. Cross-country? Tak. Niestety tutaj wybór wyścigów jest dosyć mocno ograniczony, albo GP albo "lokalne ogórki z niską frekwencją", sporadycznie zdarzają się wyjątki. Czy coś jeszcze? Wyścigi na czas. Jeśli miałabym rower czasowy z pewnością wystartowałabym w MP na czas.

bikeWorld.pl: Czy mogłabyś się zająć tym bardziej profesjonalnie?
Anna Sadowska: To zależy co rozumiesz przez słowo profesjonalnie. W tym roku chciałam odpowiedzieć sobie na pytanie na ile jestem w stanie nawiązać walkę z czołówką kobiet w Polsce. Odpowiedź w sumie już znam ale wnioski zachowam dla siebie. Z wymienionych przeze mnie odmian kolarstwa, mogłabym z powodzeniem startować na szosie czy w przełajach. W miarę możliwości czasowych będę tam próbować swoich sił. Czy byłabym w stanie całkowicie zrezygnować z maratonów na rzecz szosy? Niewykluczone, jednak w Polsce nie ma obecnie warunków do rozwoju w tej dyscyplinie. Poziom sportowy jest dosyć niski i jazda w peletonie staje się niebezpieczna. Za granicą wygląda to nieco inaczej. Ostatnio dowiedziałam się o szosowej wersji Transalpu, to może być ciekawy pomysł na wyścig. W przełaju nie powiedziałam jeszcze swojego ostatniego słowa więc może w nadchodzącym sezonie...



bikeWorld.pl: Startowałaś na szosie, jak oceniasz swoje możliwości w tej odmianie kolarstwa?
Anna Sadowska: W Kolarstwo szosowe w dużej mierze jest sportem zespołowym. W pojedynkę Twoje szanse maleją, bo na końcowy wynik przeciwników pracuje również jego grupa. Swoje możliwości oceniam wysoko, ich próbkę już miałam i wypadła pozytywnie. Ze względu na predyspozycje i doświadczenie najlepiej radzę sobie w płaskich wyścigach klasycznych i etapówkach, te ostatnie mogą być również po górach.

bikeWorld.pl: W takim razie brakuje mi tu jeszcze toru... czy chciałbyś kiedyś spróbować wyjść na tor kolarski i się pościgać?
Anna Sadowska: Chętnie, nie mam tylko odpowiedniego roweru :). A poważnie to owszem chciałabym spróbować, być może miałabym szanse na sensownym wynik w sprintach bo ten element jazdy dobrze mi wychodzi. Natomiast ściganie na dłuższą metę raczej nie wchodzi w grę, obawiam się, że moje kolana nie wytrzymały by takich obciążeń. Poza tym tam na torze nie ma błota, kamieni i ciekawych zjazdów :)

bikeWorld.pl: Startowałaś w tym roku w Lang Team Grand Prix MTB? Jak było? Jak oceniasz swój występ?
Anna Sadowska: Z perspektywy tych dwóch miesięcy jakie minęły od czasu XC w Szczawnie Zdroju teraz pewnie pojechałabym inaczej i nie popełniła tych błędów, które zrobiłam. Przed wyścigiem wiedziałam jakie są moje realne szanse. Tak naprawdę były to moje pierwsze poważne zawody xc i mnóstwo niewiadomych. Wybrałam chyba najtrudniejszą z możliwych tras na swój debiut, a dodatkowo z różnych przyczyn nie miałam wsparcia na trasie, choćby kogoś kto podałby mi bidon. Pokonałam całą trasę, nie zostałam zdublowana i przyjechałam za zawodniczkami, które są czołówką na świecie lub mają duże doświadczenie. W gruncie rzeczy powinnam być zadowolona ale do końca nie jestem. Dużo od siebie wymagam to pewnie dlatego.

 



bikeWorld.pl: Twoja ulubiona trasa maratonu i treningowa?
Anna Sadowska: Lubię ekstremalnie trudne trasy, zarówno pod kątem techniki jak i sumy przewyższeń oraz stopnia nachylenia stoków. Do tej pory faworytem jest trasa maratonu w Salzkammergut na dystansie 209km. Mimo, że minęły już dwa lata odkąd ją przejechałam cały czas mam obraz niesamowitych widoków, zjazdów i otaczającej przestrzeni. Ta trasa jest dla mnie synonimem walki z własnymi słabościami. W Polsce natomiast nie mam jednej ulubionej trasy. Zarówno Beskidy jak i Sudety mają swój urok, na wyróżnienie zasługują też rejony parku krajobrazowego w Gdańsku czy Bieszczady ale zdecydowanie w wersji bez błota po piasty. To co ulubione to zazwyczaj te elementy, które utkwiły mi na dłużej w pamięci, a z nich mogłabym wymienić... zjazd zielonym szlakiem z Lubania do Ochotnicy, zjazd z Turbacza, zjazd czerwonym szlakiem z Równicy, no dobrze niech będzie też jakiś podjazd - z Podgórzyna na Przełęcz Karkonoską lub w terenie czerwonym szlakiem na Baranią Górę. Trenuję zazwyczaj w okolicy miejsca zamieszkania czyli krakowski Lasek Wolski i Zakrzówek. Dają spore możliwości i mają tą zaletę, że są w promieniu 10 minut od domu. Treningi poza Polską? Tak, w zimie na Majorkę w lecie Austria i Włochy.

bikeWorld.pl: Czy jak jeździsz na rowerze, to wolisz w górę czy w dół?
Anna Sadowska: To tak naprawdę to zależy od okoliczności. Na zjazdach zazwyczaj zyskuję choć tydzień temu w Szczawnicy straciłam bo już nie miałam czym hamować, skończyły mi się klocki. Na podjazdach... w tym roku, przeważnie też zyskuję. Natomiast poza zawodami wybieram zdecydowanie w dół. Najchętniej w wersji full enduro/DH, zbroja i integral. Tak zamierzam spędzić urlop w tym roku.

bikeWorld.pl: Dużo trenujesz?
Anna Sadowska: W porównaniu do poprzednich sezonów mogę powiedzieć, że w ogóle trenuję. Wcześniej moja jazda była dosyć chaotyczna i nieuporządkowaną, zdarzało mi się "trenować" przez dłuższy czas tylko w weekendy - na zawodach. Głównie ze względu na pracę i naukę. Wówczas to wystarczało, a wyniki były zadowalające. Jednak w pewnym momencie samo jeżdżenie nie przynosiło już poprawy rezultatów, a ja chciałam zrobić krok do przodu. W tym roku spędzam prawie dwa razy więcej czasu na treningach niż wcześniej i w planie mam ok. 40 dni startowych. Czy to dużo? Pewnie dla większości amatorów tak. Równocześnie prowadzę w miarę normalne życie osobiste, pracuję, odpoczywam, pogodzenie tych elementów wymaga sporo samodyscypliny. Dopóki wsiadam na rower z chęcią, cieszę się czasem spędzonym na treningach i nie odczuwam niechęci na myśl o rowerze to nie ma powodów do zmartwień.

 

 



bikeWorld.pl: Czy masz jeszcze w planach starty w zawodach XC wysokiej rangi? Początkowo nastawiałaś się na cały cykl GP MTB oraz wyścigi zagraniczne.
Anna Sadowska: To prawda, w planach zespołowych był cały cykl GP, w którym miałam uczestniczyć wraz z Magdą Witkowską. Plany jednak uległy zmianie w trakcie sezonu. Wpływ na tą decyzję miało wiele czynników, m.in. logistyka, obsługa na trasie, dostępność czasu. GP to impreza przeznaczona dla profesjonalistów. Chcąc osiągać dobre rezultaty i nawiązać walkę z czołówką kobiet, a z takim założeniem podjęłam decyzję o uczestnictwie w tym cyklu, trzeba zbliżyć się do warunków jakie mają. Niestety elementy całej układanki rozsypały się. O ile wyjazd na maraton w dniu zawodów jest praktycznie standardem, który z powodzeniem się sprawdza w przeważającej większości startów, o tyle zawody xc wymagają wcześniejszego poznania trasy. Sama nie jestem w stworzyć sobie warunków dających możliwość podjęcia równej walki. Taki jest współczesny sport na wysokim poziomie. Rezygnując z cyklu GP pojawiły się w kalendarzu inne maratony, na których mogę walczyć o klasyfikacje generalne, zespołowe czy pomagać na trasie koleżankom, tak jak to miało miejsce w Karpaczu. Za granicą pewnie wystartuję tylko w 2 lub 3 wyścigach. Po zmianie planów priorytetem stały się klasyfikacje generalne w maratonach i zaczyna brakować wolnych weekendów na wyjazdy zagraniczne.

bikeWorld.pl: Jakie masz plany na ciąg dalszy sezonu?
Anna Sadowska: Praktycznie do połowy lipca startuję co tydzień w maratonach lub lokalnych wyścigach xc, czasami w sobotę i w niedzielę. Później chwila odpoczynku w Austrii czyli wersja zjazdowa Łatki i druga część sezonu. Trudno mi mówić o jednym celu głównym. Tak naprawdę chcę cieszyć się każdą chwilą spędzoną na rowerze. Jeśli w ostatecznym rezultacie przełoży się to na miejsce na podium w klasyfikacjach generalnych cyklów maratonów, Pucharze Polski w maratonie, czy wysokie miejsce na Mistrzostwach Polski XC/MTB i Mistrzostwach Świata w maratonie to wówczas będę mogła powiedzieć, że cel główny sezonu został osiągnięty. Mimo posiadania licencji PZKol czuję się nadal amatorką, rower to dla mnie przede wszystkim życiowa przygoda i pasja. Spędzam weekendy w gronie znajomych i Michała (męża), robię to co lubię i wychodzi mi to całkiem nieźle. Trofea sportowe są dopełnieniem całości ale nie celem samym w sobie.

bikeWorld.pl: A co po tym sezonie?
Anna Sadowska: Trudne pytanie. Jest wiele rzeczy, których chciałabym spróbować. W styczniu 2010 są Mistrzostwa Świata w przełaju w Taborze. Odkąd zaczęłam startować w maratonach gdzieś w planach jest start w TransAlpie, teraz do tego dorzuciłabym jeszcze Cape Epic. Jeśli tylko znajdą się sponsorzy i bardzo mocny partner lub partnerka...jadę! Chciałabym poprawić swój czas na Salzkammergut. Oj długo mogłabym wymieniać... Prywatnie i zawodowo też mam pewne plany. Na pewno nie zrezygnuję ze sportu. Na to zawsze znajdę czas, choćby dla utrzymania dobrego samopoczucia, a niekoniecznie wyniku sportowego.

 

 



bikeWorld.pl: O czym myślisz jak jedziesz maraton?
Anna Sadowska: Ostatnio... dopóki walczysz jesteś zwycięzcą ;) Ale to tylko jak mam kryzys. Zazwyczaj skupiam się na jeździe, wbrew pozorom myślenie nie pomaga za bardzo, bo rozprasza uwagę. A już w szczególności na zjazdach wyobrażanie sobie co się stanie gdy... nie powoduje, że zaczynam zjeżdżać szybciej. :)

bikeWorld.pl: Pewnie często ludzie pytają, dlaczego znajomi mówią do Ciebie "Łatka", to może wyjaśnij...
Anna Sadowska: To ksywka, którą nadali mi znajomi. Kiedyś założyciele pl.rec.rowery, a później Krakowskiej Grupy Rowerowej znanej w środowisku jako Krowa. Z nimi zaczynałam swoją przygodę z rowerem. A czemu Łatka? Hmm.. miało być coś związanego z rowerem, coś rodzaju żeńskiego i wyszła z tego Łatka.

bikeWorld.pl: Jak Ci się jeździ na KTMie?
Anna Sadowska: Jeździ mi się bardzo dobrze i nie mówię tego ze względu na sponsora ale naprawdę Myroon jest świetnym rowerem pod wieloma względami. Przede wszystkim jest idealnie dopasowany do moich potrzeb czyli sztywny, wystarczająco lekki, trwały i niezawodny. Maratończyk, który ma podobne oczekiwania również doceni jego zalety. Dobrze się prowadzi i szybko reaguje na wykonywane manewry. W ubiegłym roku jeździłam na modelu Race LC Prime, który geometrię ma podobną jednak różni się konstrukcją ramy i jej wagą. Różnice w prowadzeniu tych dwóch modeli dla większości mogą być praktycznie niezauważalne, natomiast wnikliwy obserwator stwierdzi, że Myroon jest zdecydowanie bardziej czułą konstrukcją. Ponieważ dedykowany jest dla zaawansowanych zawodników wymaga od nich również umiejętności prowadzenia roweru. Na większości trasach hardtail w zupełności wystarcza, a zysk związany z szybszym pokonywaniem zjazdów czy mniejszym zmęczeniem mięśni jest praktycznie niezauważalny. Są jednak takie wyścigi, gdzie z chęcią wsiadłabym na lekkiego fulla, tutaj jest miejsce dla modelu Score. Być może w przyszłym roku powiększę swoją kolekcje rowerów o ten model.

bikeWorld.pl: Dziękujemy za wywiad i życzymy dalszych sukcesów!

Foto: MTBMarathon, Maciej Łuczycki