Już w przyszłym tygodniu (29.09 - 04.10) rozegra się Puchar Świata XC w Novym Mescie na Morave - w tym wyjątkowym ze względu na pandemię roku będzie to podwójny Puchar Świata, bo w Czechach rozegrane zostaną dwie jego rundy. Już tydzień później światowa czołówka XC powalczy z kolei o tytuły Mistrzów Świata w austriackim Leogangu. Przed kluczowymi startami sezonu 2020 ekipa Cannondale Factory Racing zbierała wyścigowe kilometry podczas Pucharu Czech w Brnie, a następnie podczas wyścigu Górale na Start w Wałbrzychu (kat. UCI C1), gdzie w sprinterskim finiszu Henrique Avanchini (Cannondale) ograł swojego teamowego kolegę Maxime Marotte'a. Przy okazji startu w czeskim Brnie zawodnicy ekipy fabrycznej Cannondale'a odpowiedzieli na kilka pytań.
Znacie jakieś czeskie słówka?
Max: Piwo. Moja żona podczas studiów mieszkała rok w Pradze i nauczyła mnie parę słów, ale pamiętam tylko to najważniejsze – piwo.
Mani, na początku czerwca nabawiłeś się kontuzji. Jak się teraz czujesz i jak wygląda rekonwalescencja?
Mani: Jeśli mam powiedzieć prawdę, to teraz czuję się świetnie. W dalszym ciągu mam jakieś problemy, ale te miałem zawsze. To się już chyba nie zmieni. (śmiech)
Przede wszystkim strasznie się cieszę, że mogę być tutaj. W końcu po bardzo długiej przerwie mogę być tu z całą ekipą. Chociaż z Maxem już się widzieliśmy trochę wcześniej. Mieszka o wiele bliżej mnie niż Ave. Tutejsze spotkanie to okazja na wypróbowanie parę rzeczy i po prostu żeby w końcu pojeździć. Mamy trochę czasu do bardzo ważnego wyścigu w Nowym Mieście, a pobyt tu w Brnie jest dla mnie kolejną motywacją i impulsem do większej pracy. Mam nadzieję, że przed Nowym Miastem będę w tej najlepszej formie.
Ave, słyszałem, że u siebie w kraju bierzesz udział w jakimś projekcie. Możesz nam coś o tym powiedzieć?
Ave: Praktycznie cały czas byłem poza domem. Współpracuję z dwoma ekipami konstruktorów nad kilkoma projektami. Wykorzystałem ten wolny czas na to, żeby się bardziej zaangażować w rozwój kolarstwa górskiego w mojej ojczyźnie (Brazylia - przyp. red.). Udało wybudować pump track, co było jednym z naszych tegorocznych projektów. Teraz to jest jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc w naszym mieście. Naprawdę mam frajdę z tego, że jest to miejsce spotkań ludzi.
Max - niedawno się ożeniłeś. Czy miało to jakiś wpływ na twoją sportową karierę?
Mani: OK, to ja wrócę za dwadzieścia minut... (śmiech)
Max: W moim życiu się właściwie nic nie zmieniło, ponieważ już osiem lat jesteśmy razem. Wydaje mi się, że narodziny dziecka będą większą zmianą. W każdym razie dobrze się bawiłem. Była to dosyć duża impreza, prawie cały team z nami świętował i to było super. Zabrakło tam jedynie Henrique, ponieważ mieszka zbyt daleko. Oczywiście największą gwiazdą wieczoru był ten oto pan, który siedzi po mojej lewicy (Manuel).
Mani: No, musicie być odważni, żeby zaprosić mnie na imprezę! Szczególnie kiedy tak rzadko się widzimy! (śmiech)
Max: Teraz u nas wszyscy w domu nie mówią o nikim innym, jak o gościu, który siedzi przy barze i wszystkich zabawia oraz radzi, w jakich proporcjach zmieszać poprawnie gin z tonikiem i …“ (Wszyscy się śmieją)
To nasuwa kolejne pytanie. Cały tegoroczny sezon był odwrócony do góry nogami, ale mimo wszystko są tego jakieś plusy. Jakie Wy widzicie?
Max: Rowery górskie stały się jeszcze bardziej popularne. Oczywiście w mojej ojczyźnie, chociaż mam informacje, że i w innych krajach sprzedało się dużo więcej rowerów w porównaniu z ubiegłymi latami. Więc w świecie kolarstwa możemy mówić o pewnego rodzaju rewolucji. Ludzie się przekonali, w jak dużym stopniu jazda na rowerze jest korzystna. Ten okres jest dla przemysłu rowerowego naprawdę sprzyjający. Zobaczymy, jak będzie w przyszłości.
Jak lockdown wpłynął na Wasze życie prywatne?
Max: Mogłem być dłuższą chwilę w domu i była to okazja, którą musiałem w pełni wykorzystać. W ubiegłych latach ciągle podróżowałem. W związku z tym taki długi pobyt w domu był nawet trochę dziwny, aczkolwiek świetny pod każdym względem. Mam wrażenie, że udało mi się naczerpać energię. Cała ta sytuacja miała ogromny wpływ na wszystkich wokół, ale według mnie to jest okazja, żeby wszystko zweryfikować, wyciągnąć wnioski i ruszyć dalej.
Mani: Jeżdżę już zawodowo na rowerze dwadzieścia lat, a w związku z tym podróżuję po całym świecie. Chcę powiedzieć, że nie ma mnie w domu jakieś 180 – 200 dni w trakcie roku, a mam trójkę dzieci. Jeśli mam być szczery, to był pierwszy raz, kiedy mogłem w pełni poświęcić im cały swój czas. Nigdy wcześniej nie miałem takiej okazji. Dzięki temu nasze więzi się bardziej zacieśliły i nie mówię tylko o żonie, dzieciach, ale ogólnie. W trakcie pandemii masz większy kontakt z innymi niż przedtem. Właśnie jest to całkowicie odwrotna sytuacja. Normalnie możesz się z każdym codziennie spotkać, ale nie przyjdzie ci do głowy, żebyś do kogoś tak bez powodu zadzwonił. Kiedy granice były zamknięte, byliśmy w kontakcie z całym teamem. Co poniedziałek mieliśmy wideokonferencję. Była to stosowna okazja, żeby podzielić się z innymi swoimi odczuciami, dowiedzieć się, jak się czują, ponieważ w różnych krajach były inne zakazy i ograniczenia. Szczerze powiedziawszy, np. w Niemczech niewiele się zmieniło. To, co się zmieniło, to bardziej puste ulice, ponieważ ludzie bali się wychodzić na zewnątrz. A Max przykładowo był całkowicie odcięty od świata - jak długo?
Max: Jakieś dwa miesiące.
Mani: Dwa miesiące! W każdym kraju było inaczej. Ta sytuacja pomogła mi w większym stopniu zbliżyć się z rodziną i z całym teamem. A jeśli spojrzę na to z szerszej perspektywy, miało to pozytywny wpływ na nasz rowerowy świat. Rowery zaczęły się sprzedawać w dużych ilościach a ludzie w większym stopniu zainteresowali się kolarstwem. Przedtem to był tylko sport, teraz ludzie zaczęli jeździć na rowerach do pracy. Nagle patrzą na rower jako na środek transportu, którym mogą pojechać na wycieczkę, może to być relaks i lek na stres. Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma. To, co się dzieje wokół, świadczy o tym, że by tak mogło być. Z obserwacji wynika, że temat kolarstwa jest obecnie bardzo częsty. Uważam, że pod tym względem cała ta sytuacja wywołala korzystny wpływ. Myślę, że to może bardzo pomóc naszemu rowerowemu światu.
Ave: Mani chyba powiedział wszystko na ten temat, ja już nie mam zbyt wiele do dodania. Jeśli chodzi o moje życie osobiste, to w zeszłym roku zostałem ojcem, a odkąd córka pojawiła się na świecie, nie miałem okazji spędzić z nią więcej niż trzy tygodnie. Zazwyczaj jestem 200 dni poza domem - jestem z całej ekipy tym, który najwięcej podróżuje. W pandemii było inaczej. Byliśmy razem całe pięć miesięcy. Miałem okazję zobaczyć na własne oczy, jak rośnie, jak zaczyna chodzić i mówić. Już tylko to, że widzisz, jak się rozwija, to jest wspaniałe doświadczenie. Jeśli chodzi o ogół, to chłopcy już wspomnieli parę ciekawych aspektów. Moim zdaniem teraz też trwa okres, kiedy można na nowo rozważyć, w jaki sposób będzie funkcjonował nasz sport. Warto by było dogłębnie przemyśleć, jakie zmiany można wprowadzić w kalendarzu zawodów albo w sposobie, jak te zawody organizować. Uważam, że mamy szansę się ocknąć i zobaczyć, że istnieje parę rzeczy, które dotyczą naszego sportu, a nie są w porządku. Albo przynajmniej możemy coś ulepszyć. Tak więc z długoterminowego punktu widzenia mogło by to przynieść poprawę.
Widzimy, że świat rowerowy nie śpi, a wiele rzeczy zmierza w dobrym kierunku. Jednocześnie ten rok przyniósł wiele nowości. Jedną z tych bardziej wyraźnych jest również nowy model Scalpel. Naprawdę jest taki dobry, jak go malują?
Max: Tak, naprawdę jest! Muszę się przyznać, że nowy Scalpel mnie oczarował od pierwszej chwili, kiedy na niego wsiadłem - a miało to miejsce w Południowej Afryce. Widzę w nim udoskonalenia w każdej zapowiedzianej dziedzinie. Cieszy mnie to. Zmniejszyła się m.in. jego waga. Uważam, że kompletnie cały Cannondale był mocno zaangażowany we własny rozwój. Oczekiwania były ogromne, ale myślę, że prawie wszystko udało się spełnić. Efektem jest rower, na którym możecie się ścigać w ramach Pucharu Świata, przejechać maraton, ale też możecie się na nim wybrać na przejażdżkę na trasy rowerowe i mieć z tego niebywałą frajdę. I to jest właśnie to, czego ja osobiście oczekuję od roweru cross-country. Jest naprawdę uniwersalny. Wystarczy lekko zmienić ustawienia i masz wersję SE, która oferuje jeszcze więcej frajdy podczas zjazdów.
Mani: Uważam, że nowy Scalpel ma wiele do zaoferowania, ale jest tu jedna rzecz, którą bym się chciał podzielić. My sami zaangażowaliśmy się w rozwój nowej wersji roweru. Wzieliśmy udział we wczesnej fazie inowacji, gdzie mogliśmy udzielić maksymalną ilość informacji zwrotnych. Teraz widzimy, że ta praca nie poszła na marne. Tutaj coś zyskaliśmy, tam udoskonaliliśmy. Dla nas i dla naszego teamu to jest zadowalające odczucie. Dla nas jako zawodników ten rower jednocześnie stanowi dużą korzyść, a według mnie każdemu, kto kupi ten rower w sklepie, może przynieść wiele frajdy i radości. Sam się spotkałem z falą pozytywnych komentarzy na jego temat. Nowy Scalpel jest jednym z najlepszych rowerów cross-country, które są dostępne na rynku. I jak już wspomniał Max, naprawdę jest uniwersalny. W wersji 100mm stanowi typowy cross-country sprzęt, ale wersja Scalpel SE o trochę większym skoku oferuje coś więcej - szczególnie dla tych, którzy nie chca się tak ścigać. To jest naprawdę super rower, najlepszy Scalpel, który był kiedykolwiek wyprodukowany.
Jakie było wasze pierwsze zapoznanie się z nowym modelem Scalpel?
Ave: Po raz pierwszy wypróbowaliśmy nowy rower na początku roku na naszym obozie w Południowej Afryce. Dość szybko powiedziałem do chłopaków (do Andiego i Kenta) - jesteśmy w trakcie testów, a ja czuję, że na tym rowerze jadę wolniej niż zazwyczaj. Poczucie to było błędne - bezpieczeństwo i komfort, który mi dał nowy Scalpel przełożyły się na wrażenie, że jadę wolniej. Miałem uczucie, że się do niego nie potrafię dopasować, nie udawało mi się osiągnąć jego poziomu. To na mnie wywarło spore wrażenie, a jednocześnie ucieszyło mnie, że ten rower oferuje mi dodatkowe pole do popisu. Musiałem się do niego przyzwyczaić i stopniowo poznawać, gdzie są jego granice, które były dużo większe niż te moje. Już długo staram się popracować nad swoimi umiejętnościami jazdy, a ten rower mi pomógł osiągnąć całkiem inny poziom.
Możecie nam przybliżyć, jak właściwie wygląda taki proces przyzwyczajania się do nowego roweru?
Mani: Praktycznie to wygląda tak, że się staramy w możliwie najkrótszym czasie wypróbować rower w trakcie jazdy, musimy go wybadać. Chcę powiedzieć, że przeprowadzamy testy amortyzacji, ciśnienia w oponach i wiele innych. Każdy z nas jakiś czas jeździ na rowerze, a pod koniec dnia wszyscy razem oceniamy co i jak. Jeśli chodzi o ustawienia, które jest lepsze albo szybsze, w większości wypadków cała nasza trójka dojdzie do porozumienia. Cały ten proces powtarza się aż do momentu, w którym osiągniemy idealne ustawienie. Oczywiście jest to indywidualne podejście do sprawy. Nie każdy ma to samo ustawienie. Ale zanim osiągniemy to idealne ustawienie, to jest długa droga do pokonania.
Możecie sprecyzować jakąś z cech nowego modelu Scalpel, na której czynnie pracowaliście?
Mani: W zasadzie chcieliśmy, żeby rower był bardziej stabilny, zarówno jeśli chodzi o przód, jak i tył. Projektanci poświęcili sporo czasu i energii na konstrukcję tylnego trójkąta. No a teraz? Spójrz na ten rower. Dosłownie dzieło sztuki. Dolne widełki tylnego trójkąta są zabezpieczone gumową powłoką, ale jeśli byście spojrzeli pod nią, to moglibyście zauważyć, jak dobrze ona pracuje. No a później, kiedy już siądziesz na ten rower, czujesz, jak działa. Z tego jesteśmy naprawdę dumni.
Mieliście jakieś konkretne wymagania odnośnie zmiany kątów w geometrii ramy?
Mani: Nie, nie - to nie, my nie jesteśmy projektantami.
Ave: Ale jeśli byśmy powiedzieli, że chcemy bardziej płaski kąt główki ramy, moglibyśmy liczyć na takż zmianę., Taka ingerencja natomiast ma wpływ na cały rower. My wnieśliśmy wkład w to, że usiedliśmy wszyscy razem i powiedzieliśmy, że chcemy, żeby rower był lepszy na zakrętach, na podjazdach, na zjazdach. Później sobie razem wyjaśnimy, dokąd zmierzamy. Projektanci to przeanalizują i potem starają się włączać jak najwięcej rzeczy z naszej listy „żądań”. I tak to właśnie wyglądało z nowym Scalpelem. Wszyscy coś do tego wnieśliśmy, a im się udało udoskonalić prawie wszystko, co chceliśmy. To spowodowało, że nasz rower jest taki imponujący. Teraz mamy wszechstronny i całkiem kompletny bolid. Gdziekolwiek pojedziesz, ten rower sprosta waszym oczekiwaniom.
Jak długo trwał realny proces od zapisania wszystkich pomysłów aż do chwili, kiedy wsiedliście na gotowy rower?
Max: Myślę, że około dwa i pół roku.
Mani: Na samym początku pojawią się prototypy, później jest pierwszy szkic ramy. Zaczynamy z aluminiową wersją, potem się przygotowuje karbonowa wersja. To są już detale, o których ci nie jestem w stanie powiedzieć.
Za niedługo tu mamy podwójny Puchar Świata w Nowym Mieście. Jakie są wasze osobiste oczekiwania oraz wizje całego teamu?
Max: To jest jasna sprawa - celem jest otrzymać żółty numer, ponownie zostać najlepszym teamem – po raz trzeci z rzędu. Uważam, że jesteśmy w stanie to osiągnąć, ponieważ cała nasza trójka jest mocna, ale reszta listy startowej też ciężko pracowała, tak więc nie zostaje nam nic innego, tylko powalczyć. Jeśli chodzi o mnie, to cel jest cały czas ten sam. Chcę wygrać. Zobaczymy, czy się to uda. A jeśli chodzi o team, tak jest tu jedno życzenie - już parę razy się stało, że wszyscy trzej byliśmy w jednym momencie bardzo blizko podium. To by było super, gdyby cała nasza trójka z Cannondale była na pierwszych trzech miejscach!
Mani: Myślę, że to będą ciekawe zawody. W tym roku jeszcze nie było żadnych zawodów Pucharu Świata, a teraz odbędą się dwa w ciągu jednego tygodnia. To będzie z pewnością ciekawe zarówno dla zawodników, jak i widzów. Czołówka światowa po raz pierwszy odkryje w tym sezonie swoje karty, bo do tej pory odbywały się tylko małe zawody. A teraz Puchar Świata! Tam musisz mieć tą najlepszą formę. Jak już wcześniej wspomniał Max, głównym celem jest wygrać w kategorii najlepszy team. Już nam się to udało dwa razy z rzędu, a teraz spróbujemy po raz trzeci. Ponadto są tu jeszcze cele każdego z nas – podium. Najlepszym scenariuszem będzie wspólne podium. A potem to hucznie uczcimy, jakby jutro nie istniało!“ (Wszyscy się głośno śmieją)
Ave: ale… są jeszcze jedne zawody!
Max: Tak, jeszcze są Mistrzostwa Świata!
Mani: Ale tam nie ma kategorii najlepszy team! (wszyscy się śmieją)
Dziękuję za wywiad. Życzę wam i całej ekipie dużo szczęścia i super formy w zbliżających się zawodach!