Momot i Gręda przed Cape Epic: Przygoda życia

Wywiad z Aleksandrem Grędą i Łukaszem Mormotem przed ich startem na ABSA Cape Epic 2019

Drukuj

Łukasz Momot i Aleksander Gręda należą do nielicznego grona Polaków, którzy już za nieco ponad tydzień wystartują w ABSA Cape Epic 2019 - szesnastej już odsłonie najcięższego na świecie wyścigu MTB. Na kilka dni przed wylotem na drugi koniec świata Olek i Łukasz opowiedzieli nam o przygotowaniach do startu.

Bikeworld: Cześć! Na początek bardzo proszę powiedzcie kilka zdań o sobie. 

Team Skleprowerowy.pl: Team Skleprowerowy.pl na Cape Epic 2019 to Łukasz Momot i Aleksander Gręda. Razem tworzymy "Just An Epic". "Tylko" czy "aż" - będziemy mogli powiedzieć po powrocie. Jesteśmy dwójką rowerowych zapaleńców, którzy chcą zrealizować swoje marzenie i ukończyć ABSA Cape Epic!

Z Waszej strony na Facebooku można dowiedzieć się m.in., że obaj bierzecie udział w wyścigach MTB od 2009 roku. Ścigaliście się w maratonach, ale też macie na koncie etapówki. Gdzie startowaliście i jakie są Wasze doświadczenia?

Obaj mieszkamy na Mazowszu, dlatego dość często startowaliśmy z mniejszymi bądź większymi sukcesami w mazowieckich imprezach MTB serii PolandBike i Mazovia. Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak w górach, dlatego startowaliśmy zupełnie niezaleznie w kilku etapówkach w kraju. Mamy na koncie ukończenie MTB Challenge i MTB Trophy. Genialne imprezy!

 

Kiedy podjęliście decyzję o starcie w Cape Epic?

Łukasz: Hmmm… Decyzję o starcie w Cape Epic podjąłem, kiedy tylko o tym przeczytałem w mniej więcej 2012 roku. :) Mówiąc serio, to dość nonszalancko podchodziłem do swoich startów w polskich etapówkach i postanowiłem zrobić coś bardziej “na poważnie” w 2019 roku. Dlaczego by nie zacząć z wysokiego „C” i od razu pojechać do RPA? Nie ma co odkładać planów na później.

Olek: W moim przypadku, decyzja o starcie w Cape Epic była zupełnie spontaniczna. Na co dzień pracuję w sklepie rowerowym (tam właśnie poznałem Łukasza). Podczas jednej z jego wizyt dowiedziałem się, że szykuje się do startu w RPA i… że szuka partnera do drużyny. Chwila namysłu, kalkulacji i decyzja mogła być tylko jedna - JADĘ! W zasadzie do tej pory do mnie nie dociera, że czeka mnie rowerowa przygoda życia.

Możliwość uczestnictwa w południowoafrykańskim wyścigu to wielkie wyróżnienie, zwłaszcza że liczba chętnych wielokrotnie przewyższa ilość miejsc na liście startowej. Jaka była Wasza strategia, aby znaleźć się na liście?

Łukasz: Chciałem mieć miejscówkę na 2019 r. i nie chciałem ryzykować. Z tego powodu poleciałem na Cape Epic w 2018 roku jako pierwszy polski wolontariusz. Nawet przedstawiono mnie przez to na wieczorowej gali otwierającej imprezę. To było jeszcze w Capetown w eleganckim hotelu. :) Potem był już tydzień w namiocie gdzieś na pustkowiu. Wstawaliśmy tam około czwartej rano i wyruszaliśmy w teren, rozstawiać "waterpointy" dla zawodników. Fajna sprawa. Teraz wracam na imprezę nieco spokojniejszy, juz jako zawodnik. Nie mogę się też doczekać spotkania na starcie z wolontariuszami z 2018 r. Będzie się działo.

Olek: No cóż… W tym miejscu nie pozostaje mi nic innego jak podziękować Łukaszowi za zaproszenie do duetu!

 

Start w Cape Epic to niewątpliwie wspaniała przygoda, ale również duże wyzwanie finansowe i logistyczne. Kto Was wspiera? Jak wyglądają przygotowania do wyścigu pod kątem organizacyjnym?

Sama świadomość startu w wyścigu na drugim końcu Świata wywołuje skrajne emocje. Odpowiednie przygotowanie do krajowych wyścigów etapowych potrafi być sporym wyzwaniem, a co dopiero w RPA. Ze względu na to, że nie jesteśmy profesjonalnymi zawodnikami, a jedynie amatorami spełniającymi swoje marzenia, wszystkie kwestie organizacyjne pozostają na naszej głowie. Finansowo wspiera nas Skleprowerowy.pl. To nasz oficjalny sponsor. Podczas wyścigu będziemy reprezentować barwy teamu Skleprowerowy.pl. Firma Skleprowerowy.pl zadbała również o zaplecze sprzętowe. Będziemy mogli zabrać masę ekwipunku oraz części, które podczas rywalizacji mogą okazać się niezbędne.

Porozmawiajmy o przygotowaniach do startu: ile godzin tygodniowo i jak skomponowanego treningu potrzeba, żeby móc liczyć na ukończenie najtrudniejszego wyścigu MTB na świecie?

Opracowanie planu treningu powierzyliśmy Adamowi Ostrowskiemu - Adi Ostry. Wyszliśmy z założenia, że dobrym rozwiązaniem będzie, jeśli trenowaniem naszego duetu zajmie się jedna i ta sama osoba. Zaczęliśmy w połowie października. Z tygodnia na tydzień było coraz intensywniej. Objętość też rosła. Przez ostatnie miesiące przerzuciliśmy sporo ciężarów i pokonaliśmy sporo kilometrów. Szczerze mówiąc, nie pamiętamy tak intensywnych przygotowań do sezonu. Przygotowanie fizyczne do Cape Epic to ogromne wyzwanie, między innymi ze względu na polski klimat. Impreza startuje już w marcu, dlatego zimą nie można sobie pozwolić nawet na chwilę luzu. Kręciliśmy głównie pod dachem - Aleks na trenażerze, a Łukasz na spinnerze na siłowni. Tegoroczna zima okazała się dość łaskawa i w każdy weekend mogliśmy spotkać się podczas długich treningów w Kampinosie. Tygodniowa objętość dochodziła nawet do 14 godzin.

 

Cape Epic to wyzwanie nie tylko dla zawodników, ale również dla rowerów. Na jaki osprzęt postawiliście?

Olek: Jedyny słuszny wybór na wyścig etapowy to rower typu full - w pełni zawieszony. W tej kwestii nie mogło być miejsca na eksperymenty i kompromisy, dlatego obaj postawiliśmy na sprawdzoną konstrukcję - Trek Top Fuel 9.8 SL. Zawieszenie od Rock Shox i Fox, napęd Sram Eagle, pozostałe komponenty marki Bontrager.

Łukasz: Skoro mowa o sprzęcie, to nie mogę nie złożyć w tym miejscu podziękowań dla Mybike.pl za wsparcie.

Jesteście przygotowani na ewentualność defektu na trasie? Czego się obawiacie pod kątem sprzętowym?

Nie będzie zaskoczeniem, jeśli powiemy, że nie mieliśmy okazji jeździć na rowerach w regionie, gdzie odbywa się wyścig. O błoto raczej się nie martwimy. Morderczy dla sprzętu może okazać się kurz i pył. Nie mamy wątpliwości, że będzie to ekstremalny sprawdzian dla naszych maszyn. Oczywiście o ewentualnych awariach wolimy nie myśleć, ale z uwagi na kamieniste podłoże zdarzy się pewnie jakiś kapeć. Zerwany łańcuch czy pęknięty hak przerzutki… Jedno jest pewne - musimy być przygotowani na każdą ewentualność!

Lecicie na wyścig tylko we dwóch, czy zabieracie ze sobą wsparcie?

Lecimy we dwóch. Widziałem w zeszłym roku zawodników z Chin, za którymi krążyła krok w krok ekipa telewizyjna. Taką obstawę planujemy na kolejne sezony :)

Jednym z poważnych "przeciwników" kolarzy na etapówce są problemy żołądkowe, które mogą wyeliminować zawodnika z dalszej jazdy. Macie patenty, jak ich uniknąć?

Mamy wrażenie, że w zeszłym roku odpadło przez to wielu zawodników. Jak dotąd omijało to nas na wyścigach, które pokonaliśmy. Sposobu pewnego nie ma. Myślę, że w tak odległym kraju, w innym środowisku, na polu namiotowym należy przede wszystkim dbać o higienę. Nie należy też przesadzać z żelami. Picie wody na przemian z izotonikami też nie zaszkodzi.

 
 

Udział w wyścigu potwierdziło szerokie grono zawodowców, wśród których są m.in. Alban Lakata i Karl Platt, Manuel Fumic i Henrique Avancini czy Jaroslav Kulhavy i Samuel Gaze. Macie swoich faworytów wśród zawodników UCI?

Patrząc na permanentny głód zwycięstwa u Nino Schurtera nie sposób nie obstawiać go w roli faworyta. Z drugiej strony, Kulhavy chyba rzeczywiście ma patent na ten wyścig i na pewno będzie walczył o zwycięstwo. W zeszłym roku przykuł moja uwagę Daniel Geismayr. Może będzie czarnym koniem w 2019?

Do startu Cape Epic 2019 pozostało tylko kilkanaście dni. Kiedy wylatujecie do RPA?

12 marca wsiadamy do samolotu. Start wyścigu co prawda dopiero 17, ale chcemy być na miejscu odpowiednio wcześniej, żeby móc się zaaklimatyzować i trochę pozwiedzać. Powoli kończymy pakowanie :-)

Trzymamy za Was kciuki. Dziękuję za rozmowę!