Pierwsza pomoc - ABC resuscytacji

Drukuj

Życie. Najcenniejszy dar, którym zostaliśmy obdarzeni. Dar, który można jednak bardzo łatwo stracić.<br />

Dzisiejsza cywilizacją, nazywana często „cywilizacją śmierci”, ucieka jednak od zagłębienia się w temat umierania, a nierzadko zdarza się, że próbuje go całkiem ominąć. Z tego powodu wielu może uważać, że śmierć ich nie dotyczy, a przynajmniej nie teraz, kiedy są jeszcze piękni i młodzi… Poczucie to powiększa rozwój medycyny, która wydawać by się mogło, może w dzisiejszych czasach zdziałać cuda. Tak samo jak poziom różnorakich zabezpieczeń, które mają uchronić nas od nieuchronnego.

„Świadomość śmierci jest gwarancją życia” Powiecie: „Co ten gość opowiada? Co to ma wspólnego z rowerami?”. Otóż ma i to dużo. Z jazdą na rowerze jest trochę jak ze spacerem po linie. Każdemu, nie ważne, jaki jest dobry i jaką ma świetna technikę, może podwinąć się noga albo może mieć po prostu pecha. Często przez głupotę, ale również nie ze swojej winy można znaleźć się w sytuacji zagrożenia życia. Prosty przykład. W konfrontacji z samochodem nie mamy szans. Biorąc pod uwagę ilość idiotów, a również często pijanych idiotów na naszych szosach o wypadek nie trudno. Tym bardziej, że rowerzysta jest u nas użytkownikiem drogi drugiej albo trzeciej kategorii. Może napiszę teraz coś niepopularnego, ale na wielu wyścigach w naszym kraju, w tym na tak popularnych ostatnio maratonach, na szybką i fachową pomoc można liczyć jednie, jeżeli wywalimy się w promieniu stu metrów od karetki albo punktu medycznego. W innym przypadku możemy liczyć jedynie na pomoc innych zawodników lub przypadkowych widzów. Pół biedy, jeżeli skończy się na potłuczeniach i niegroźnych ranach. Często jednak złamanie, szczególnie dużej kości (miednicy, kości udowej) może zagrażać życiu. Jeszcze gorzej, gdy zostanie przerwana praca serca. Wtedy na udzielenie pomocy jest jeszcze mniej czasu, bo już po 4 min niedokrwienia mózgu następują w nim nieodwracalne zmiany… Uprawianie wszelakich odmian sportów grawitacyjnych pociąga za sobą duże prawdopodobieństwo uszkodzenia ciała. Nie można liczyć jedynie na fullface`a (pół biedy jak się w ogóle takowy posiada), ochraniacze i umiejętności panowania nad rowerem. Poza tym najciekawsze miejscówki znajdują się często na odludziu, gdzie wspomniana wcześniej szybka i fachowa pomoc może mieć spore problemy z dotarciem. Co robić w razie wypadku? „OK, wszystko fajnie, ale co tak właściwie ma na celu ten przydługi wstęp? Chcesz nastraszyć ludzi i zniechęcić ich do jazdy?” – zapytacie. W żadnym wypadku! Rower to jeden z najlepszych sposobów na spędzenie wolnego czasu. Może jednak zdarzyć się, że znajdziecie się w sytuacji, kiedy od Was będzie zależeć czyjeś życie. A wtedy będziecie mieć bardzo mało czasu na prawidłową reakcję. 10-15 min to średni czas oczekiwania na karetkę. Jeżeli serce poszkodowanego nie będzie przez ten czas bić lekarz przyjedzie prawdopodobnie jedynie po to, żeby stwierdzić zgon. Dlatego dobrze jest zapoznać się z zasadami udzielania pierwszej pomocy w najcięższych przypadkach. Łańcuch pomocy Jeżeli będziesz światkiem wypadku postępuj według poniższego schematu: 1. Oceń sytuacje. Pamiętaj, że w czasie akcji ratowniczej trzeba najpierw zadbać o bezpieczeństwo swoje i osoby poszkodowanej. Najgorszym scenariuszem jest taki, w którym ratownik staje się kolejnym poszkodowanym. Wypadek rowerowy może zdarzyć się na ruchliwej szosie, na trasie zawodów kolarskich, w trudnym górskim terenie itd. Dobrze, gdy mamy kogoś do pomocy. Wtedy, gdy druga osoba będzie ostrzegać innych o wypadku, my możemy przystąpić do kolejnego etapu udzielania pomocy. W przeciwnym wypadku musimy sami oznaczyć miejsce nieszczęśliwego zdarzenia, tak, żeby przykładowo nadjeżdżający kierowcy albo inni kolarze byli informowani o niebezpieczeństwie. 2. Oceń stan poszkodowanej osoby. Sprawdź, czy ofiara jest przytomna. O ile to możliwe podejdź do poszkodowanego od strony jego głowy. Zapytaj się czy Cię słyszy. Poproś, żeby wykonał prostą czynność typu poruszenie ręką. Jeżeli osoba nie odpowiada klaśnij głośno nad jej uchem i lekko poruszaj jej ramionami. Zrób to jednak na tyle delikatnie, żeby nie pogorszyć dodatkowo jej stanu. 3. Jeżeli stwierdzisz, że poszkodowany jest nieprzytomny natychmiast wezwij pomoc, dzwoniąc na 999 lub 112. Dyspozytor zapyta się Ciebie o następujące rzeczy: • Twoje dane • Miejsce zdarzenia • Dane dotyczące pacjenta: wiek, płeć, itd. • Co się stało? • Czy jest przytomny? • Czy oddycha? 4. Udziel pomocy do czasu przybycia wykwalifikowanej pomocy. W naszym przypadku (pacjent nieprzytomny) należy postępować według tzw. schematu ABC (Airway – drożność dróg oddechowych, Breathing - oddychanie, Circulation – krążenie). Przed przystąpieniem do tych czynności powinno się, dla własnego bezpieczeństwa, założyć jednorazowe rękawiczki. Są one standardowym wyposażeniem apteczki samochodowej, ale prawdopodobnie bardzo mały odsetek kolarzy wozi je ze sobą. Warto je jednak mieć. Zajmują bardzo mało miejsca i można je upchnąć dosłownie wszędzie- do kieszonki lub plecaka. Bez nich istnieje niebezpieczeństwo zarażenia się od poszkodowanego różnymi chorobami. Poza tym jedną rzecz trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć. Udzielanie pomocy wygląda ładnie i przyjemnie tylko w „Słonecznym patrolu”. Prawda jest taka, że rzadko się zdarza, żeby pomocy potrzebowała długonoga, blond włosa osiemnastolatka, do tego czysta, ładna i pachnąca. Najczęściej poszkodowany jest zalany krwią, wymiocinami, moczem… Generalnie może (a najprawdopodobniej będzie) budzić odrazę. Rękawiczki stanowią więc również element, który pozwoli przełamać bardzo dużą barierę psychologiczną, która może spowodować, że zamiast udzielić pomocy, będziemy przyglądać się, jak ktoś umiera u naszych stóp. Airway. Ułóż poszkodowanego na plecach. Rób to szczególnie ostrożnie, jeżeli podejrzewasz uszkodzenie kręgosłupa. Nie należy przenosić nigdzie poszkodowanego, chyba, że znajdujecie się w strefie bezpośredniego zagrożenia. Najpierw należy zapewnić drożność dróg oddechowych. Sprawdź, czy poszkodowany nie ma czegoś w ustach i w razie czego, usuń to. Odchyl głowę poszkodowanego do tyłu i wysuń do przodu jego żuchwę (jeżeli podejrzewasz szkodzenie kręgosłupa odchyl jedynie żuchwę). Dzięki temu język nie będzie blokował dróg oddechowych. Breathing. Skontroluj, czy poszkodowany oddycha. Należy nad nim klęknąć i zbliżyć głowę do jego twarzy w taki sposób, żeby móc usłyszeć szmer wdychanego i wydychanego powietrza, wyczuć jego ruch na policzku lub zapach nosem, a jednocześnie obserwować, czy porusza się klatka piersiowa. To proste badanie powinno trwać ok. 10 sec. Jeżeli poszkodowany oddycha, należy ułożyć go w bezpiecznej pozycji (Hello albo bocznej ustalonej) i czekać na przybycie pomocy. Należy jednocześnie kontrolować co ok. 2 min, czy osoba nie przestała oddychać. Circulation. Jeżeli przez 10 sec nie wyczujemy oddechu przystępujemy do kolejnego etapu – masażu serca. Obecne Europejska Rada Resuscytacji nie zaleca kontroli pulsu, bo okazało się, w większości przypadków, gdy poszkodowany nie oddychał, nie było również krążenia. Poza tym ratownicy często mieli problem ze znalezieniem tętnicy, przez co wydłużał się tak cenny czas przed przystąpieniem do masażu serca. Nowe wytyczne, podają, że masaż serca powinien zacząć się od 30 uciśnięć, mniej więcej w 1/3 mostka (licząc od dołu) na głębokość ok. 5 cm, z częstotliwością 100 uciśnięć na minutę. Następnie należy wykonać 2 wdechy (kolejna rzecz, którą dobrze jest mieć ze sobą to maseczka do oddychania usta-usta lub kawałek jałowego gazika, przez który możemy wdmuchiwać powietrze). Należy odchylić do tyłu głowę poszkodowanego i zatkać mu nos. Jednocześnie należy obserwować, czy unosi się klatka piersiowa ratowanej osoby. Później wykonujemy kolejne 30 uciśnięć mostka i 2 wdechy. Powtarzamy ten cykl do momentu, kiedy: • Pacjent zacznie sam oddychać • Przybędzie wykwalifikowana pomoc • Ktoś nas zmieni (nowe wytyczne nie zalecają prowadzenia resuscytacji w dwie osoby jednocześnie) • Opadniemy zupełnie z sił i nie będziemy fizycznie w stanie prowadzić reanimacji • Jakieś zagrożenie spowoduje, że będziemy musieli uciekać „… gdy na drodze, za zakrętem…” Opisana powyżej sytuacja należy raczej do ekstremalnych. Nie jest jednak powiedziane, że nigdy się w takiej nie znajdziemy (jako ratownicy lub co gorsza poszkodowani). Gdy nie możemy liczyć na fachową pomoc, musimy wziąć sprawy we własne ręce. Jestem świadomy, że szczególnie w naszym kraju, wszelkie kursy pierwszej pomocy (czy to w szkole, w pracy, czy podczas robienia prawa jady) są, brzydko mówiąc olewane. Uwierzcie mi, że nie jest to jednak opowiadanie bajek, a osoba, która będzie wiedzieć co zrobić w sytuacji zagrożenia może naprawdę uratować czyjeś życie! Nie mówiąc już o tym, że nie udzielenie pomocy jest traktowane jako przestępstwo i można za to pójść siedzieć za kratki. Mam nadzieję, że nie będziecie (i ja też nie będę) musieli nigdy wykorzystywać tej wiedzy. Życie jednak piszę różne scenariusze i nigdy nie wiadomo, co nas za chwilę spotka. Chciałbym serdecznie podziękować za (świadomą, bądź nieświadomą) pomoc Panu doktorowi Janowi Franczykowi oraz młodszemu ratownikowi – Michałowi Zgodzie, w przygotowaniu tego tekstu.

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj