Manetka satelitarna do Shimano Dura-Ace Di2

Zdalne sterowanie napędem szosowym

Drukuj

Starsi z nas zapewne pamiętają, z jakim zdziwieniem dobre parę lat temu rynek przyjął satelitarne manetki do grupy XTR, które montowane były na rogach kierownicy. Wbrew pozorom nie był to taki abstrakcyjny pomysł, a niektórzy zawodnicy, np. Bart Brentjens, bardzo je sobie chwalili. Podobnym śladem podąża najnowszy wynalazek Shimano, zwany SW-7970.

Pod kryptonimem SW-7970 kryje się nic innego, jak manetka satelitarna do grupy Shimano Dura-Ace Di2, czyli elektronicznej wersji wyczynowego napędu Japończyków. Jest to dodatkowa możliwość zmiany przełożeń, w momencie dogodnym dla zawodnika, a satelitarną manetkę przyłącza się po prostu do manetki głównej. Dosłownie wystarczy wetknąć odpowiednią wtyczkę. Miejsce, w którym manetkę da się umieścić, jest praktycznie dowolne, ale Shimano sugeruje, że najlepiej będzie jej na górze kierownicy, w okolicach mostka. W ten sposób kolarze na podjazdach, pozostając cięgle w tzw. górnym chwycie, będą mogli zmieniać przełożenia, bez odrywania rąk. Dlatego też nie przewidziano opcji obsługi przerzutki przedniej, para przycisków obsługuje wyłącznie przerzutkę tylną. Do korekty przełożenia rozwiązanie powinno wystarczyć.

Nie da się ukryć, że po początkowym dystansie i nieufności, z którą profesjonaliści podeszli do elektronicznego Dura-Ace, opory szybko stopniały. W sezonie2010 Dura-Ace Di2 używać będzie już pokaźna grupa zawodników ProTour, włącznie z takimi tuzami, jak kolarze ekipy HTC - Columbia. Okazało się, że elektronika nie boi się zupełnie ostrego traktowania, a praktyka pokazała, że psuje się nawet rzadziej niż wariant tradycyjny. Najwymowniejszym dowodem na to może być fakt, że przez cały tegoroczny sezon przełajowy używał jej np. słynny Niels Alberts, Mistrz Świata z ubiegłego sezonu i zwycięzca kilku tegorocznych Pucharów Świata. W necie można znaleźć wypowiedzi jego mechanika, który twierdzi, że serwis sprzętu sprowadza się obecnie do mycia roweru myjką ciśnieniową (!), regulacji hamulców i smarowania łańcucha.

Wygląda więc na to, że nowa manetka również znajdzie swoje zastosowanie, a z dodatkowej możliwości na pewno ktoś skorzysta. Mimo wszystko trudno sądzić, by byli to amatorzy, tych powstrzymuje przede wszystkim cena samej grupy. Dla wielu osób równowartośc 2500 euro, bo tyle kosztuje, to suma astronomiczna, nawet jeśli bardzo chcieliby używać sprzętu identycznego, jak ich idole. Przyznać też trzeba, że nie wykorzystano jeszcze całego potencjału, jaki tkwi sprzęcie, m.in. możliwości odchudzenia. Testy przeprowadzone w praktyce dowiodły np. że akumulator starcza na minimum 1500 kilometrów, co oznacza dla przeciętnego użytkownika kilka miesięcy jazdy. Tu można byłoby użyć czegoś lżejszego. Ciągle zastrzeżenia dotyczą też przewodów, które mało estetycznie oplatają ramę, ale coraz więcej producentów oferuje rozwiązania zintegrowane, np. z wewnętrznym ich prowadzeniem. Już dziś można sobie wyobrazić, że przekazywanie impulsów odbywa się też zdalnie. Oczywiście powstaje przy tym pytanie, jak bardzo taki sprzęt będzie podobny do tradycyjnego roweru. To już jednak temat na zupełnie inną dyskusję.

Nowa satelitarna manetka ma się w sprzedaży pojawić już w maju.
https://bike.shimano.com/