bikeWorld.pl: Za Tobą 95. edycja Giro d`Italia. Czy przed wyścigiem spodziewałeś się takich sukcesów?
Michał Gołaś: Nie spodziewałem się, że sprawy potoczą się tak dobrze. Celem była ucieczka na 6-tym etapie, a w trakcie wyścigu poczułem też, że to będzie pierwszy dzień, gdzie maglia rosa mogą przejąć uciekinierzy. Przy lepszym obrocie sytuacji mogłem zostać liderem, teraz dopiero zdaję sobie sprawę jak byłem blisko tego wielkiego osiągnięcia.
bikeWorld.pl: Jakie wspomnienia zachowasz z 6. etapu, na którym zająłeś 3. miejsce? Czy wszystko przebiegło wówczas po Twojej myśli?
Michał Gołaś: Od początku tak, zabrałem się do odpowiedniej ucieczki, przetrwaliśmy pierwszych kilkadziesiąt kilometrów, choć peleton nie odpuszczał. Już wtedy zaczęła się selekcja, nasza grupka topniała. Zaskoczeniem był Rubiano Chavez, był bardzo silny, dlatego postanowiliśmy nie gonić go w terenie górskim. Na ostatnich kilometrach złapałem gumę, zmieniałem rower a jego przewaga nie malała, wtedy pozostała już tylko walka o różową koszulkę.
bikeWorld.pl: Zapewne zdajesz sobie sprawę, że jesteś jednym z kolarzy, który przywraca nadzieję na dobre wyniki Polaków w szerokiej świadomości społecznej. Jak odnajdujesz się w tej roli?
Michał Gołaś: Ja się tylko cieszę, że ludzie doceniają nasz wysiłek i chętnie oglądają kolarstwo, to Giro to wielki krok ku lepszemu. Faktycznie, medialnie sporo zaczęło się dziać, to może tylko motywować mnie do dalszej pracy.
bikeWorld.pl: Jak czujesz się po trzytygodniowym wyścigu? Ile w przybliżeniu będzie trwał proces dochodzenia do siebie?
Michał Gołaś: Dziś czuję się prawie w pełni zregenerowany, potrzebowałem kilku dni, żeby organizm przestawił się na inny rytm życia, na mniejszy wysiłek. Do ciężkich treningów wrócę dopiero na tydzień przed Mistrzostwami Polski, nie jest to mój cel, więc dam sobie ponad miesiąc, żeby wrócić do szczytowej formy.
bikeWorld.pl: Masz za sobą trudny okres w kolarskiej przeszłości. W 2007 r. ścigałeś się w ekipie Unibet.com, który w tym samym sezonie została rozwiązana. Później związałeś się z Cycle Collstrop, która w 2008 także się rozpadła. Dopiero potem sytuacja uległa stabilizacji (Amica Chips - Knauf i później Vacansoleil). Jakie były wówczas Twoje odczucia związane z dalszą przyszłością sportową?
Michał Gołaś: To były trudne czasy, przejście na zawodowstwo, ogromny skok poziomu wyścigów. Do tego co roku inna ekipa, bo te lata, to prawdziwy kryzys kolarstwa. Nigdy nie wątpiłem, że sytuacja się ustabilizuje, wiecznie w siebie inwestowałem - mieszkałem za granicą, sam organizowałem zgrupowania a nawet wyjazdy na wyścigi. Bywało tak, że nie dostawałem wypłaty i na koniec roku bilans był "na zero". Na szczęście wyszedłem na prostą, mam przed sobą kilka najlepszych lat zawodnika i wciąż się rozwijam, jestem optymistą.
bikeWorld.pl: Obecnie jeździsz w jednej z najlepszych ekip świata, Omega Pharma Quick-Step. Jak oceniasz współpracę z takimi kolarzami jak Tom Boonen, Tony Martin czy Levi Leipheimer?
Michał Gołaś: To profesjonaliści, nie pozostawiają niczego przypadkowi. W ekipie Tom tworzy dobrą atmosferę, jest prawdziwą gwiazdą, ale dla nas jest normalnym kolegą. Tony i Levi mają swój własny świat, są może mniej otwarci, ale jak na kapitanów przystało, traktują wszystkich z szacunkiem. Od Leviego można się sporo nauczyć, zawsze odgrzewa stare historie, często wspomina o Darku Baranowskim. Tworzymy monolit, choć jesteśmy tak międzynarodowi.
bikeWorld.pl: peletonie World Tour znajduje się coraz więcej polskich twarzy. Co uważasz za największą zmianę, która pozwoliła na przestrzeni ostatnich kilku lat zaistnieć Polakom w najważniejszych ekipach świata?
Michał Gołaś: Powoli dociera fala ludzi, którzy wychowali się w szkołach mistrzostwa sportowego, to była grupa wielu talentów, które teraz przebijają się do światowej czołówki. Wiem, że czasami potrzeba też szczęścia i uporu. Teraz, gdy Polacy robię coraz lepsze wyniki, będzie łatwiej innym, mam nadzieje, że nastanie moda na biało-czerwonych.
bikeWorld.pl: Dużą część swojej kolarskiej młodości spędziłeś w klubie TKK Pacyfik Toruń, jednej z najlepszych w Polsce grup młodzieżowych. Jak oceniasz pobyt w tej drużynie?
Michał Gołaś: Całe życie spędziłem w Pacificu, to była dobra szkoła. Panowała dyscyplina, trenowaliśmy ciężej niż inni. Nie mięliśmy najlepszych rowerów, ale wygrywaliśmy wszystko. Gdy byłem młodzikiem, orlicy wygrywali, przechodząc do wyższych kategorii rozwijałem się, wychowywaliśmy się na sukcesach starszych. Na Giro Pacific miał trzech wychowanków, to o czymś świadczy!!
bikeWorld.pl: W belgijskiej ekipie ściga się z Tobą także Michał Kwiatkowski. Na pewno dużo łatwiej jest przebywać poza granicami przez dużą część roku z rodakiem, w dodatku pochodzącym z tego samego miasta. Jak układają się Wasze codzienne relacje i współpraca na wyścigach?
Michał Gołaś: Codziennie mamy kontakt, zimą trenujemy razem. Jest o wiele łatwiej, gdy jest jeszcze jeden Polak w ekipie, to tego z moich rodzinnych stron. Uzupełniamy się, pomagamy sobie, a gdy jesteśmy razem na wyścigu, to jeden może o wiele więcej poświęcić dla drugiego.
bikeWorld.pl: W tegorocznym Giro d`Italia liderem ekipy Saxo Bank miał być Rafał Majka. Niestety, uległ on kraksie, która spowodowała kontuzję kolana. Jak z perspektywy przejechanego Giro oceniłbyś szanse Rafała na dobry wynik w tym wyścigu, gdyby udało mu się wystartować?
Michał Gołaś: Rafał musi najpierw skończyć swój pierwszy wielki Tour, żeby mógł walczyć w klasyfikacji generalnej. Ma talent w górach, może jeszcze wiele zrobić, ale potrzebuje spokoju. Ciśnienie medialne trochę go przygniotło, ale sądzę, że jeszcze w tym roku pokaże na co go stać.
bikeWorld.pl: Jakie są Twoje dalsze plany startowe na ten sezon? Czy będziesz mógł zażyć trochę wypoczynku w rodzinnym gronie?
Michał Gołaś: Czerwiec to jedyny miesiąc, kiedy mogę zostać w domu. Plan był tak ułożony, żebym miał czas na narodziny córki. Od Mistrzostw Polski zaczynam drugą część sezonu, później TdP, od Igrzysk uzależniam dalsze plany, ale sezon kończymy w październiku i sporo wyścigów przede mną.
Fot.: Sirotti