bikeWorld.pl: Przed Cape Epic Burry Stander mówił, że jego celem jest wygrać wyścig i sprawić, żebyś cierpiał. Udało mu się?
Christoph Sauser: Na pewno podczas czasówek. To była jazda na 110% możliwości, piekielny ból. Na szczęście cierpienie opłaciło się i wygraliśmy oba te etapy, ale było naprawdę ciężko. Jeszcze nigdy w historii moich startów w ABSA Cape Epic nie czułem się taki mocny i nawet na początkach etapów, gdy Burry był silniejszy, czułem się bardzo dobrze i w pełni kontrolowałem sytuację. Odpuszczaliśmy nieco jedynie na zjazdach, nie chcieliśmy mieć żadnych defektów czy przykrych upadków. To było bardzo ważne, bo nie mogliśmy liczyć na niczyją pomoc w takich sytuacjach.
bikeWorld.pl: Chyba nie bez powodu Cape Epic jest wyścigiem dla zespołów dwuosobowych. Mogłeś liczyć na pomoc Burrego?
Christoph Sauser: To był nasz czwarty współny Cape Epic, w dodatku jesteśmy kolegami z drużyny przez cały rok. Pewnie znam go lepiej niż jego dziewczyna… Obaj wiemy, że dajemy z siebie 110% na ten wyścig i jeśli tylko któryś nie może utrzymać tempa, wiadomo, że cierpi i jedzie na 120%. Na nasze szczęście mieliśmy też znakomite zaplecze. Praktycznie nie musieliśmy wkładać widelca do ust, wszystko robiła za nas nasza ekipa.
bikeWorld.pl: Który etap najbardziej zapadł Ci w pamięć?
Christoph Sauser: Prolog. Byłem podekscytowany, gotowy do walki, niezwykle zmotywowany i silny. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żebym był lepszy niż Burry na tak krótkim etapie. Do pierwszego pomiaru czasu miałem pewne wątpliwości, czy jest w formie i myślałem, że jedziemy dość wolno, ale okazało się, że w tym momencie byliśmy już sporo do przodu przed rywalami i nawet doścignęliśmy ekipę 360life, która startowała dwie minuty przed nami.
bikeWorld.pl: Podczas naszej poprzedniej rozmowy mówiłeś, że podczas Cape Epic będziecie z Burrym Standerem testować fulle 29 calowe. Jak wypadły testy?
Christoph Sauser: Specialized Epic 29er jest bezapelacyjnie najlepszym rowerem na ABSA Cape Epic. Etapy są bardzo wyboiste i duże koła sprawiają wrażenie, że wszystkie przeszkody stają się mniejsze, tak jakby widelec miał dodatkowy skok. Czułem się zdecydowanie pewniej na tym rowerze, ,łatwiej było utrzymać prędkość w zakrętach, dawał lepszą przyczepność i łatwiej prowadził się w piachu, którego było sporo. Te aspekty mają znacznie większą „wagę” niż dodatkowa waga. Myślę, że dla normalnego konsumenta, nie ma już sensu kupować roweru z kołami 26 calowymi.
bikeWorld.pl: Cape Epic zakończony, pierwsza część sezonu za Tobą. Jakie masz kolejne cele na ten sezon?
Christoph Sauser: Teraz zamierzam się skupić na pierwszych trzech wyścigach Pucharu Świata. Teraz zostaje w moim drugim domu, w Stellenbosch (RPA), gdzie będę się przygotowywał do inaugurującego wyścigu PŚ w Pietermaritzburgu.
Fot.: Gary Perkin