bikeWorld.pl: Czy spodziewałeś się tak dobrych w ostatnim czasie wyników - zwycięstwa w Chodzieży i drugiego miejsca, tuż za swoim bratem Bartkiem, w Nidzicy?
Robert Banach: Od początku sezonu, w zasadzie od pierwszego stycznia, cały mój plan treningowy jest ustawiony pod wygrywanie. Po nieudanym starcie w Dolsku [Robert zajął 36. miejsce – M.P.] byłem trochę zawiedziony, bo wiedziałem, że ten okres przygotowawczy przepracowałem bardzo dobrze i to musi zaprocentować. Pomyślałem, że może w końcu Chodzieży przyjdzie forma i przyszła, a w dodatku teraz w Nidzicy też dobrze pojechałem, więc forma się stabilizuje. Te wyniki nie były dla mnie wielkim zaskoczeniem, po prostu cierpliwie czekałem, aż przyjdą efekty ciężkiej pracy.
bikeWorld.pl: Czy oprócz konsekwentnej pracy na treningach, wpływ na Twoją obecną dyspozycję miał wyścig w Urugwaju?
Robert Banach: Na pewno. To było świetne przygotowanie do sezonu – 11 etapów, 1700 kilometrów, w bardzo wysokim tempie, przy dobrej pogodzie. Tego się nie da wyćwiczyć na normalnym treningu, nawet w Hiszpanii, czy w Polsce przy dobrych warunkach. Tam te wszystkie elementy, takie jak wytrzymałość, szybkość i siła, można było wytrenować do maksimum.
bikeWorld.pl: Powiedz coś więcej o tym wyścigu. Czym się różni ściganie, czy też organizacja wyścigów w Ameryce Południowej od tego, co znałeś do tej pory?
Robert Banach: Poziom wyścigu był bardzo wysoki, miał drugą kategorię UCI, więc to też świadczy o jego klasie. Mieliśmy okazję skonfrontować się z kolarzami z Ameryki Południowej i Północnej, bo były tam też ekipy z USA i Kanady w mocnych składach, oraz wszyscy liczący się zawodnicy z Ameryki Południowej. Wszyscy oni prezentowali zaskakująco dobrą formę i byli dobrze przygotowani. Z drugiej strony mieliśmy świadomość, że my dopiero zaczynaliśmy sezon, a oni byli w jego szczycie, po krajowych mistrzostwach. Ich jazda, taktyka, rozprowadzanie na finiszach, była na najwyższym poziomie. Szkoda, że u nas nie ma takich możliwości logistycznych, żeby cały świat się u nas ścigał.
Było jednak parę egzotycznych wątków i zdarzeń – bywało tak, że rowery przed etapem pakowaliśmy na ciężarówkę, wywrotkę, która dowoziła je na start, a my sami wsiadaliśmy do podstawionych autobusów i jechaliśmy na start, który często odbywał się w szczerym polu. Jechaliśmy np. 150km od hotelu, zatrzymywaliśmy się nagle, wysiadaliśmy, a sędziowie rysowali na jezdni linię. Braliśmy rowery z ciężarówki, podpisywaliśmy listę startową i zaczynało się ściganie. Ciekawostką był też fakt, że cały wyścig przebiegał po autostradach, gdzie asfalt był wręcz idealny. Z kolei w miastach, na finiszach, były okropne dziury, dlatego, oprócz Piotrka Krajewskiego, nie chcieliśmy ryzykować. Podsumowując cały wyścig, należy uznać ten wyjazd za bardzo udany.
bikeWorld.pl: Za nami już kilka maratonów, z różnych serii. Jakie są Twoje główne założenia na ten sezon?
Robert Banach: Jako drużyna przygotowujemy się głównie do imprez mistrzowskich – Mistrzostw Europy i Świata w maratonie. Po drodze będziemy startować w najważniejszych imprezach w Polsce, może uda nam się też namówić sponsora na jakiś wyjazd na zagraniczny wyścig MTB. Może przy okazji, w ramach przygotowań, wystartujemy też w kilku wyścigach na szosie.
bikeWorld.pl: A planujecie udział w wyścigach XC?
Robert Banach: Tak, będziemy się ścigać także w wyścigach XC – sezon zainaugurujemy już za tydzień w wyścigu Jelenia Góra Trophy – Maja Włoszczowska MTB Race. Przy okazji startów w maratonach, będziemy pewnie też ścigać się w wyścigach XC Czesława Langa, rozgrywanych dzień wcześniej. Ostateczne decyzje podejmiemy jednak po wyścigu w Jeleniej Górze w niedzielę. Musimy pamiętać, że sezon jest długi i trzeba oszczędzać organizm, dlatego musimy tak ułożyć kalendarz startowy, by sił starczyło do końca roku.
bikeWorld.pl: Mimo przejścia do Mróz Active Jet, czyli do ekipy zawodowej, wciąż prowadzisz swój warsztat rowerowy. Powiedz, jak udaje Ci się połączyć pracę z treningiem na wysokim poziomie?
Robert Banach: To prawda, wciąż prowadzę warsztat razem z Jankiem i Krzysztofem. Moi koledzy bardzo mi w tym pomagają, moja dziewczyna Anna też mi dużo pomaga – przed treningiem robi śniadanie, po treningu szykuje mi kanapki do pracy.
bikeWorld.pl: No właśnie, kiedy trenujesz? Jak wygląda Twój dzień?
Robert Banach: Mój dzień zaczyna się o szóstej rano. Potem piję mocną, czarną kawę. Sprawdzam pocztę i robię ewentualne zamówienia do sklepu. Po małym śniadaniu udaję się na trening, na który poświęcam od dwóch do trzech i pół godziny. Wracam do domu, biorę szybki prysznic, jem drugie śniadanie i udaję się do warsztatu. Pracuję od 11 do 18, czasem dłużej. Potem już tylko odpoczywam.
bikeWorld.pl: Czy sądzisz, że masz jeszcze jakieś rezerwy? Czy forma, którą obecnie prezentujesz, to Twoje maksimum?
Robert Banach: Ciężko powiedzieć, ale uważam, że zawsze można być lepszym. Człowiek, któremu wydaje się, że osiągnął wszystko, traci swoje walory i chęci do działania. Jeśli ma się ambitne plany, by choć o jedną sekundę się poprawić, to według mnie właśnie to jest motorem napędowym do dalszej pracy. Uważam, że każdy element mojej jazdy mogę choćby w najmniejszym stopniu poprawić i cały czas staram się robić wszystko, żeby być jeszcze lepszym.
bikeWorld.pl: Na koniec powiedz jeszcze, czy ten sezon będzie powrotem Roberta Banacha na szczyt?
Robert Banach: Bardzo bym tego chciał, bo kto by nie chciał stać na starcie i wygrywać wyścigi? Ale jak to będzie, to zobaczymy – w tym roku konkurencja jest bardzo mocna. Szczególnie zawodnicy Kross Racing Team, czy Dobre Sklepy Rowerowe – Author dobrze przepracowali zimę. Też bardzo mnie cieszy fakt, że powstało tak dużo nowych zespołów, których zawodnicy naprawdę ciężko trenują i widać u nich coraz większe zaangażowanie, a praca, którą wykonują jest profesjonalna. Co roku poziom na wyścigach się podnosi – kiedyś, jak startowaliśmy z Andrzejem [Kaiserem] na pierwszych maratonach, to już na pierwszym podjeździe nikogo za nami nie było i z dużą przewagą dojeżdżaliśmy do mety. Teraz to się zmienia, wszyscy podnieśli swój poziom i walka o zwycięstwo toczy się do samego końca.
bikeWorld.pl: Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w kolejnych startach.
Robert Banach: Dziękuję, pozdrawiam.
FOTO: Robert Banach, Skandia Maraton Lang Team